Władze chcą zmniejszyć liczbę cesarek. Polki oburzone. "Nigdzie tak nie poniżają kobiet, jak na porodówkach"

"Jakim prawem będzie nam kobietom mówić, jak mamy rodzić?!" - tak większość naszych czytelników komentuje plany ministerstwa zdrowia, aby systematycznie z roku na rok ograniczać liczbę cesarskich cięć.

Niedawno pisaliśmy o planach ministerstwa zdrowia, aby zmniejszyć liczbę cesarskich cięć. W tym momencie ich odsetek jest naprawdę duży - już prawie połowa porodów kończy się takim zabiegiem. Polska jest w czołówce państw europejskich z najwyższym odsetkiem cesarskich cięć. Nad Wisłą, a także we Włoszech, w Portugalii i na Węgrzech ponad 40 proc. porodów kończy się właśnie cięciem.

Ministerstwo zdrowia planuje zmniejszyć liczbę cesarek w Polsce

Minister zdrowia, aby zaradzić lawinie cesarek na polskich porodówkach, już kilka lat temu powołał zespół ds. opracowania kierunków działań w celu zmniejszenia odsetka cesarskich cięć. Specjalnie powołany zespół poddał analizie powody dynamicznego wzrostu wskaźnika cesarskich cięć w Polsce i opracował kierunki działań, których celem będzie systematyczne obniżanie tych zabiegów.

Poród w domu. Czym różni się od tego w szpitalu?

Głównym założeniem rekomendacji powołanego zespołu jest ograniczenie odsetka cesarek do 30 proc w ciągu dziesięciu lat. Oznacza to, że liczba takich zabiegów ma być obniżana średnio o 2 procent w każdym roku.

Poród to sprawa wyłącznie kobiety

Post na profilu facebookowym Gazeta.pl, nawiązujący do naszego artykułu, spotkał się z bardzo dużym odzewem wśród czytelników. Zdecydowana większość komentujących nie kryła złości na nowy pomysł ministerstwa zdrowia. Ich zdaniem państwo nie ma prawa odgórnie decydować o tak intymnej sprawie kobiet, którą jest poród. Kwestia ta jest bardzo indywidualna i powinna być pozostawiona do decyzji lekarza i rodzącej.

Ale dlaczego? Ja urodziłam "normalnie" i dlaczego to durne ministerstwo chce obniżyć liczbę cesarek? Bo co? Bo kobiety od pokoleń mają rodzić w bólach? To tylko facet nienawidzący kobiet mógł wymyślić.
Ja płacę ZUS i to z moich składek idzie na jego pensję! Jakim prawem będzie nam kobietom mówić, jak mamy rodzić?!
Może kobiety w ministerstwie same zadecydują o przebiegu własnego porodu, zamiast zaglądać innym na porodówkę? To powinna być decyzja każdej kobiety. Logiczne, że kobieta po ciężkim pierwszym porodzie z powikłaniami, np. porażeniem mózgowym u dziecka, nie chce ryzykować. Tak samo jeżeli ktoś ma problemy z psychiką i panicznie się boi. Jej prawo do decydowania, nie ministra. Urodziłam dwa razy normalnie, jednak chcę możliwości wyboru dla kobiet.
Jeżeli cięcie jest konieczne, trzeba je wykonać, a nie przeliczać, czy jest dużo, czy nie. Sądzę, że rodziłoby się wiele mniej dzieci z problemami neurologicznymi.

Problemem jest opieka okołoporodowa

Duża część internautów zwracała uwagę, że w rzeczywistości problem leży zupełnie gdzie indziej. Chodzi o słabość opieki okołoporodowej w Polsce. O bardzo gorącej dyskusji na ten temat wśród naszych czytelników pisaliśmy już TUTAJ.

Jeżeli opieka okołoporodowa będzie nadal na poziomie jaskini, to nawet 500+ nie zachęci do zachodzenia w ciążę.
Zapewnijcie najpierw w każdym szpitalu poród naturalny bez bólu. Miało być znieczulenie, a jest w niewielu szpitalach, jeszcze na dodatek problem z anestezjologiem! Każda kobieta powinna decydować sama, czy rodzić naturalnie, czy przez cięcie!
Zaczęłabym od stworzenia warunków do rodzenia naturalnie w polskich szpitalach. Znieczulenie, wanna itd. to są dalej luksusy. Przemęczony personel (staram się znaleźć przyczynę, dlaczego traktuje się kobiety tak, a nie inaczej na porodówkach) itd., a potem niech się biorą za obniżanie liczb.
Gdyby każda miała zagwarantowane, że dostanie znieczulenie przy porodzie, to by się to zmieniło. Jak na razie znieczulenie niby się każdej należy, ale wiadomo, jak jest w praktyce. Ja rodziłam bez znieczulenia. Bo była sobota, noc i anestezjolog na innym oddziale zapewne był bardzo zajęty.

Historie naszych czytelniczek

Gorąca dyskusja skłoniła również niektóre czytelniczki do podzielnia się własnymi, przykrymi doświadczeniami związanymi z porodem. Jedna z internautek przyznała, że rodziła w Holandii, gdzie zapewniono jej wręcz idealną opiekę.

Miałam cztery cesarki i słowo daję, wolałabym 10 normalnych porodów. Fakt, przy porodzie nie boli, ale wiele osób nie myśli, chcąc cesarki, co jest później. Dochodzenie do siebie po ciężkiej operacji, bo tak można nazwać cięcie cesarskie, jest długie, do pół roku, a nawet do roku. Trzymanie brzucha przy każdym kichnięciu jest straszne, jak szwy ciągną. Dlatego nie rozumiem kobiet, które chcą cesarkę na życzenie.
Po pierwszym porodzie, który zakończył się cesarskim cięciem, powiedziałam, że nigdy więcej dzieci. Myślę, że grono kobiet właśnie po pierwszym porodzie decyduje się lub nie na kolejne dziecko. Pięć lat później urodziłam drugie dziecko (...). Nigdzie tak nie poniżają kobiet i nie uwłaczają ich godności, jak właśnie na porodówkach (nie mówię, że wszystkich, ale na zdecydowanej większości tak), a niby taki to cud narodzin.
Nie rozumiem, dlaczego cięcie cesarskie jest problemem. Ja rodziłam 17 godzin siłami natury, lekarz wiedział, że nie urodzę. Gdybym z bólu nie zemdlała, dalej by się znęcał nad nami. Była cesarka. Dziecko wyciągnęli tak spuchnięte, że nie widziało na oczka.
Rodziłam w Holandii i tam czułam się jak w pięciogwiazdkowym hotelu. Miałam swój pokój z łazienką i bidetem, mój mąż miał koło mnie łóżko i mógł spać w szpitalu, i malutka też nie była nigdzie zabierana tylko była cały czas przy mnie. W pokoju były najpotrzebniejsze rzeczy, prócz ubranek dla dziecka była nawet wanienka do mycia. Poród naturalny - ból ogromny, ale ta cała atmosfera wokół uspokaja do granic możliwości.
Więcej o:
Copyright © Agora SA