Zespół lekarzy z Uniwersytetu w Sydney postuluje, by przyjmujący porody położnicy nie spieszyli się z odcinaniem pępowiny przedwcześnie urodzonym dzieciom. Zgodnie z ich obserwacjami odczekanie 60 sekund wystarczy, by śmiertelność wcześniaków zmalała o jedną trzecią.
Według zaangażowanego w propagowanie tej prostej procedury prof. Jonathana Morrisa, ma ona ogromne znaczenie dla zdrowia noworodków. Dlaczego? Bo - jak pokazały testy kliniczne przeprowadzane na całym świecie - sprawia, że niemowlęta lepiej przyzwyczajają się do warunków panujących poza łonem matki.
- To wielkie odkrycie, bo jest naprawdę proste do wdrożenia, a do tego bezpieczne i skuteczne. No i przede wszystkim ratuje życie - mówi Morris w rozmowie cytowanej przez serwis ABC News.
Mimo przetestowania tej metody na tysiącach dzieci, lekarze nie mają jeszcze jednoznacznej odpowiedzi na to, jaki mechanizm stoi za jej skutecznością.
Prof. Morris podaje kilka teorii. Przede wszystkim tę, zgodnie z którą noworodki zyskują w ten sposób więcej czasu na przyzwyczajenie się do nowego otoczenia. Według specjalisty to może mieć związek z większą ilością w ich organizmie krwi pochodzącej z pępowiny.
Dzięki niej do organizmu przedostaje się też więcej białych krwinek, które dodatkowo uodparniają niemowlęta na infekcje. Poza tym, po 60 sekundach od przyjścia na świat większość dzieci - nawet tych, które urodziły się za wcześnie - zaczyna samodzielnie oddychać, dzięki czemu "można uniknąć niepotrzebnych i potencjalnie szkodliwych interwencji".
Obserwacje australijskich naukowców wykazały również, że odczekanie minuty z odcięciem pępowiny zmniejsza liczbę przypadków, w których wcześniakom potrzebna jest transfuzja krwi.
- Na świecie, gdzie miliony dzieci rodzą się przedwcześnie, ta prosta procedura pomoże uratować dziesiątki tysięcy z nich - podsumowuje prof. Morris.
Czego nie chcieli rodzice z Białogardu? I jak wyglądają procedury medyczne po porodzie? Sprawdzamy