Mówi się, że narodziny dziecka są cudem. To powiedzenie trafnie oddaje wysiłek, jaki niektóre pary muszą podjąć, żeby doczekać się potomka.
Dee Slade, 42-latka, i jej mąż Dan stracili 36 zarodków, zanim kobieta zaszła w ciążę. Po trzech nieudanych cyklach zapłodnienia in vitro, małżeństwo było przekonane, że nigdy nie będzie mogło mieć dziecka, ponieważ zabiegi były bardzo kosztowne i inwazyjne. Przez cały czas starania się o potomka, Dee czuła się psychicznie wykończona:
Dostajesz hormony i przechodzisz różne rodzaje emocji. Czujesz się nieatrakcyjna i zadajesz sobie pytanie o swoją rolę, jako kobiety
Diagnostyka preimplantacyjna (PGD) to badanie mające na celu sprawdzenie materiału genetycznego embrionu. Dzięki temu do umieszczenia w macicy wybiera się zarodki nie posiadające wad genetycznych. Państwo Slade zdecydowali się przeprowadzić to badanie na swoich zarodkach.
W każdym cyklu in vitro produkowanych było 20 jajeczek, z których połowa przeżywała. Później jajeczka były zapładniane i poddawane diagnostyce preimplantacyjnej.
Po przeprowadzeniu badań okazało się, że ze wszystkich zarodków, które powstały w laboratorium, tylko trzy nadawały się do umieszczenia w macicy. Para musiała postawić wszystko na jedną kartę:
Jeden z zarodków został umieszczony w macicy. Później czekaliśmy, żeby zobaczyć, czy zajdę w ciążę.
Dee ma 11-letnią córkę z poprzedniego związku, jednak bardzo chciała mieć dziecko z obecnym mężem, który przedtem nie miał szansy zostać ojcem.
Małżeństwo nie posiadało się z radości, kiedy kobieta powiedziała o telefonie, który dostała z kliniki:
Był tydzień przed moimi urodzinami, kiedy dostałam telefon z potwierdzeniem, że jestem w ciąży. Byłam w szoku. Kompletnie poruszona.
Ostatecznie para przywitała na świecie zdrowego syna, któremu nadała imię Grayson.
To też może cię zainteresować:
"Moja macica jest magiczna". W 23 tyg. ciąży odeszły jej wody, jednak udało jej się donosić ciążę