Długie parcie

Moja położna, przyjmująca porody w domu, opowiadała mi o kobiecie, która od pełnego rozwarcia do urodzenia dziecka potrzebowała 6 godzin. Tymczasem u mojej koleżanki po 2 godzinach parcia w szpitalu użyto próżniociągu. Czy w sytuacji, gdy parcie się przedłuża, można czekać, aż dziecko samo zechce wyjść, czy też lepiej mu pomóc?

W polskich szpitalach często nie uznaje się podziału drugiego okresu porodu na część bierną i czynną. Stąd przekonanie, że gdy rozwarcie jest pełne, należy zacząć przeć. Tymczasem u większości kobiet pełne rozwarcie wcale nie pociąga za sobą samoistnego parcia. Proces zstępowania główki jest skomplikowany - od dziecka wymaga dopasowania się kształtu czaszki do kanału rodnego, potem przesuwania się w dół i zmiany ułożenia całego ciała. Kanał rodny także musi dostosować się do potrzeb dziecka - przegrupowują się mięśnie, rozluźniają połączenia chrzęstne. Niekiedy parcie nie zaczyna się, bo intensywna akcja skurczowa ustaje. Kobieta zwykle zaczyna wtedy przysypiać - to czas potrzebny organizmowi do zregenerowania sił. Jeśli mama i dziecko czują się dobrze, można czekać na pojawienie się samoistnego parcia. W szpitalach rzadko się to zdarza, ale podczas porodu w domu mamy więcej cierpliwości. W szpitalach, zgodnie z wytycznymi dotyczącymi porodu fizjologicznego, u kobiet, które rodzą po raz pierwszy, interweniuje się, gdy przez 2 godziny nie zstępuje część przodująca płodu, a rodząca jest wyczerpana. W przypadku mam rodzących kolejne dziecko personel medyczny wkracza do akcji po godzinie. Za konieczną uważa się też interwencję, gdy silne parcie trwa ponad godzinę i nie przynosi efektu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.