W piątej klasie już wiedziałam na pewno, że bardzo lubię matematykę. Moja przyjaciółka z klasy też była dobra z matmy. Trochę rywalizowałyśmy, przeganiałyśmy się w miejscach w szkolnych konkursach. To była zdrowa i wartościowa rywalizacja.
W siódmej klasie doszedł do nas chłopak, który również był bardzo zdolny z matmy. Napędzaliśmy się w trójkę. Jak jedno coś osiągnęło, wygrało jakiś konkurs, to pozostała dwójka też chciała. Nie trzeba było nas pilnować.
W podstawówce miałam dwie nauczycielki matematyki. Jestem im wdzięczna za to, że potrafiły nam matematykę wytłumaczyć. A poza tym, one były dla mnie prawie jak przyjaciółki. Mogłam z nimi porozmawiać na różne tematy, nie tylko te matematyczne. One nie traktowały nas - mówiąc kolokwialnie - jak gówniarzy z podstawówki, tylko jak myślących ludzi, którzy mają coś do powiedzenia.
Wiem, że w dużej mierze, to, że jestem dobra z matmy, to też ich zasługa. Miałam po prostu szczęście, że pracowały w szkole, w której się uczyłam. Chodziłam do państwowej podstawówki w nr 10 w Jarosławiu.
Od piątej klasy miałam - moja przyjaciółka też - indywidualny tok nauczania. Nasza matematyczka zgłosiła nas do poradni pedagogiczno - psychologicznej, aby przeprowadzono nam diagnozę uzdolnień. Testy bardzo długo trwały, chyba pół roku chodziłyśmy tam, żeby dostać zaświadczenie. Ale warto było. Zakwalifikowałyśmy się do programu wspierania uzdolnionych, mogłyśmy uczyć się w szkole czegoś więcej niż programowe minimum, dostałyśmy indywidualne lekcje.
Moi rodzice zachęcali mnie to tego, abym brała udział w konkursach matematycznych, żebym robiła coś ponad program. Jak słyszeli, że jest jakiś konkurs, pytali, czy chciałabym spróbować swoich sił.
Dzięki temu mam w głowie taki "mindset", że warto się zapisać, pójść, sprawdzić się, uwierzyć w siebie. Nie zawsze zajmowałam czołowe miejsca, czasami poszło mi nieco słabiej, ale nie zrażało mnie to. Każde doświadczenie jest po coś.
Te osoby, które coś w szkole osiągają, mają ponadprzeciętne wyniki i osiągnięcia, zawsze mają wsparcie i pomoc w rodzicach i nauczycielach.
Moi rodzice nie są matematykami, ale mają ścisłe umysły. Mama studiowała pielęgniarstwo i ekonomię, tata chemię. Rodzice w podstawówce nie zmuszali mnie do nauki, ale czuwali nade mną, pilnowali, żebym np. nauczyła się do sprawdzianu. Mówili: "Masz sprawdzian za trzy dni, zajrzyj do książki". Odpowiadałam, jak każda nastolatka: "No dobra, dobra, nauczę się". I uczyłam się. Zwykle na przerwach, między lekcjami, w ten sam dzień, w którym był test.
W podstawówce miałam okropnie dużo prac domowych, bardzo dużo nauki, często ponad możliwości czasowe. Dobrym pomysłem jest, aby nie zadawać dzieciom w podstawówkach zbyt dużo prac domowych, ale złym pomysłem jest, żeby zadań domowych - szczególnie z matematyki - nie było w ogóle.
Bo i trening czyni mistrza, i to jest taki przedmiot, że nikt nie jest geniuszem ot, tak.
To rozwiązanie, żeby nie zadawać dzieciom ćwiczeń z matematyki do domu, działałoby, gdyby była pewność, że dzieci będą same codziennie uczyć się matematyki, albo że rodzice je przypilnują. Takiej pewności nie ma.
Jeśli ktoś naprawdę chce być świetny z matematyki, to już w starszych klasach podstawówki i w liceum trzeba robić ćwiczenia codziennie.
Ja od kilku lat staram się, aby mieć minimum dwie godziny dziennie na matmę. Wiadomo, że różnie z tym bywa. Mam dużo innych zainteresowań, czasami się zdarza, że jest dzień, kiedy do matmy w ogóle nie zaglądam.
Przez całą podstawówkę, w liceum też, brałam udział w konkursie matematycznym Kangur. To jest świetny konkurs na logikę. Żeby napisać Kangura, trzeba mieć podstawy z materiału szkolnego, znać na pamięć wzory, ale najważniejsze jest, aby umieć myśleć poza schematami. A tego rzadko uczy się w naszych szkołach. Szkoda.
Mam poczucie, że brakuje u nas indywidualnego podejścia do zdolnych dzieci. Matematyka w szkole jest zazwyczaj nudna. Najczęściej polega na tym, żeby wyuczyć dzieci, jak rozwiązuje się pewien typ zadania.
Żeby lubić matematykę i rozumieć ją, trzeba zadania robić logicznie, nie schematycznie. W matematyce najbardziej lubię kombinatorykę, bo to jest dział na logikę: mało schematów, trzeba czuć i wymyślić rozwiązanie
Niektórzy mają lepszą pamięć wzrokową, inni, słuchową. Jeśli nauczycielka tylko mówi, a nie pisze, nie pokazuje materiału na slajdach, to uczniowie, którzy lepiej się uczą ze wzroku, będą mieli dużo gorzej na starcie. A w liceum nie ma taryfy ulgowej.
Nagle okazuje się, że musimy przeczytać i przyswoić bardzo dużo materiału z bardzo różnych przedmiotów. I każdy nauczyciel wymaga. Ale żaden nie mówi, jak mamy się uczyć, aby wszystko zapamiętać.
Pomimo tego, że z wielu przedmiotów jestem bardzo dobrą uczennicą, to na początku liceum byłam zagubiona, bardzo mi było ciężko. Nie wiedziałam, czy materiał, który mam przyswoić, to czytać po kilka razy, czy zakuwać kawałek po kawałku na pamięć.
Sama znalazłam dla siebie kursy skutecznego uczenia się na platformie Superumysł. Polecam je każdemu, kto chce sobie pomóc i nie załamać się w liceum. Bardzo mi te treningi pomogły.
W szkołach rzadko mówi się o międzynarodowych konkursach, w których moglibyśmy brać udział. Od lat sama wyszukuję w sieci dla siebie ciekawych konkursów matematycznych.
Szukam przez ChatGPT, nigdy po polsku, tylko po angielsku. Warto czytać profile i opisy laureatów funduszu stypendialnego dla zdolnych uczniów. Prześledzić, co zrobili, w jakich konkursach brali udział, że zaszli tak wysoko. Można coś ciekawego od nich podłapać.
W wakacje znalazłam konkurs w Bostonie, który bardzo mi się spodobał. Napisałam do mojego kolegi Antka z zapytaniem, czy chciałby tam ze mną polecieć. Znamy się z warsztatów matematycznych. Dogadaliśmy jeszcze innych ludzi: Magdę, Staśka, Tymona. Napisałam do portalu gazeta.pl z prośbą o wsparcie finansowe, potrzebowaliśmy funduszy, aby kupić bilety lotnicze. Udało się.
Dla moich kolegów i koleżanek to nie był pierwszy tak daleki wyjazd. Dla mnie tak. Dobrze się czułam na Harvardzie. Na pewno doceniłam to, jak dobre mamy jedzenie w Polsce. W hotelu na śniadanie dostawialiśmy smażony bekon ze smażonym kawałkami ziemniaków.
Podczas konkursu mieliśmy cztery rundy. Dwie indywidualne, dwie drużynowe. Rundy indywidualne nie poszły nam najlepiej. Każdy z nas wrócił rozczarowany. Liczyliśmy na Top 10, ale nie udało się. Było bardzo dużo zadań i bardzo mało czasu na ich rozwiązanie, pięć minut na zadanie. W Polsce nie ma takiego tempa. Jest czas, aby nad zadaniem posiedzieć, przemyśleć, wpaść na rozwiązanie, a nie tak robić na szybko.
Oni w ogóle są bardzo mocni w matematyce. Zawsze ich widać na podium w różnych międzynarodowych konkursach. W szkołach bardzo dużo ćwiczą, od małego rozwiązują zadania pod presją czasu.
Po "porażce" na rundach indywidualnych poszliśmy pod rzeźbę Johna Harvarda, aby dotknąć jego stopy. Miało nam to przynieść szczęście. Warto było.
W konkursach drużynowych zajęliśmy piąte i dziesiąte miejsce. To wysoko jak na 110 drużyn. Byliśmy zgraną drużyną, świetnie nam się razem pracowało, dobrze się uzupełnialiśmy. Matematyka to zdecydowanie sport drużynowy.
Podczas ceremonii otwarcie z jednej naszej strony siedzieli ludzie z Pekinu, z drugiej z Wuhan. Sporo było drużyn ze Stanów, ale to był ich konkurs. Nie spotkaliśmy za to drużyn z Europy. Nie wiem, nawet jeśli gdzieś byli, to nie rzucali się w oczy. My za to byliśmy pierwszą drużyną z Polski.
Dobre pytanie. Nie wiem, gdzie się dostanę na studia. Myślę o inżynierii kosmicznej, ale rozważam też medycynę. Będę aplikować na studia w Polsce, w Europie i w Stanach.
Jeśli miałabym dać radę przyszłym licealistom, którzy tak jak ja kochają przedmioty ścisłe i chcą brać udział w konkursach, to chyba taką, aby przemyśleli wybór liceum.
Niewiele szkół w Polsce przygotowuje do konkursów i olimpiad, szczególnie z przedmiotów ścisłych. Żeby to robić trzeba uczniom i uczennicom poświęcić bardzo, bardzo dużo czasu i wiedzieć, jak rozbudzać w nich konkursową pasję. Bez merytorycznej pomocy mentorów, bardzo trudno jest samemu/samej wystartować w konkursach matematycznych i w olimpiadzie. Tego praktycznie nie da się zrobić samodzielnie na poziomie licealnym.
To są od lat uczniowie i uczennice z jednych i tych samych kilku szkół. A jeśli zdarzy się, że ktoś wygra spoza tego kręgu, to szybko okazuje się, że jeździł/a na warsztaty matematyczne do nauczycieli i nauczycielek ze szkół, które są kuźniami olimpijczyków.
Wysłuchała: Joanna Biszewska
Ismena Leśko jest uczennicą James Madison High School - amerykańskiego liceum online. Zdobyła wyróżnienie w Kangurze Matematycznym, wyróżnienie w konkursie Cansat2024, tytuł finalistki IV Akademii ProLab. Jest stypendystką Krajowego Funduszu na Rzecz Dzieci oraz należy do New York Academy of Sciences gdzie pracowała nad projektem o tematyce mechaniki kwantowej. W wolnym czasie żegluje, pisze książkę.
W listopadzie, wraz z innymi licealistami: Antonim Mazurem, Stanisławem Ladą, Magdaleną Pudełko i Tymonem Sidorem, reprezentowała Polskę w międzynarodowych zawodach Harvard - MIT Mathematics Tournament w Bostonie.
Antoni Mazur jest uczniem 3 klasy V LO im. A. Witkowskiego w Krakowie. Od najmłodszych lat interesuje się matematyką. W szkole podstawowej udało mu się zostać dwukrotnie laureatem Olimpiady Matematycznej Juniorów, a w szkole średniej laureatem Olimpiady Matematycznej. Największym osiągnięciem Antoniego jest zdobycie srebrnego medalu na Międzynarodowej Olimpiadzie Matematycznej. Poza matematyką gra w szachy, lubi też jeździć na rowerze.
Stanisław Lada jest uczniem trzeciej klasy XIV LO im. Stanisława Staszica w Warszawie. Czterokrotny laureat Olimpiady Matematycznej Juniorów i złoty medalista czesko-polsko-słowackich zawodów matematycznych juniorów w 2022 r. Największym osiągnięciem matematycznym Stanisława jest srebrny medal na Międzynarodowej Olimpiadzie Matematycznej (IMO) w 2024 roku. Ponadto w 2022 i 2023 roku reprezentował Polskę na Środkowoeuropejskiej Olimpiadzie Matematycznej (MEMO) gdzie dwukrotnie zdobył złoto w kategorii drużynowej, a w 2023 roku został zwycięzcą z maksymalną liczbą punktów i złotym medalistą w kategorii indywidualnej.
Magdalena Pudełko jest uczennicą 4 klasy V Liceum Ogólnokształcącego w Krakowie. Laureatka i dwukrotna finalistka Olimpiady Matematycznej, złota medalistka Środkowoeuropejskiej Olimpiady Matematycznej oraz Czesko-Austriacko-Polsko-Słowackich Zawodów Matematycznych, a także srebrna medalistka Europejskiej Olimpiady Matematycznej Dziewcząt. Spośród działów matematyki olimpijskiej najbardziej interesuje ją kombinatoryka. Kiedy akurat nie rozwiązuje zadań, czyta książki lub gra w gry planszowe.
Tymon Sidor jest uczniem V LO im. Augusta Witkowskiego w Krakowie. Został laureatem Olimpiady Matematycznej, dzięki temu zakwalifikowałem się na Środkowo-Europejską Olimpiadę Matematyczną, gdzie zdobył srebrny medal. W wolnym czasie czyta i jeździ na rowerze.
Ismena, Antoni, Stanisław, Magda i Tymon to pierwsza drużyna z Polski, która zakwalifikowała się do prestiżowego turnieju organizowanego przez Harvard University oraz Massachusetts Institute of Technology. W międzynarodowych zawodach Harvard - MIT Mathematics Tournament w Bostonie w konkursach drużynowych zajęli 6 i 10 miejsca. W zawodach wzięło udział 110 drużyn. Konkurs odbył się w listopadzie w tym roku, portal gazeta.pl ufundował bilety lotnicze.