• Link został skopiowany

Chłopcy są w szkołach dyskryminowani? Klasa rozrabia, ale uwagi dostają uczniowie

Na wywiadówkach rodzice chłopców słyszą, że ich synowie rozrabiają, biegają po korytarzach, zjeżdżają po poręczy. Za to uczniowie dostają uwagi. Uważamy, że chłopcy są głośniejsi od dziewczynek, ale nie zawsze potrafimy zaopiekować się ich energią.
Chłopcy są w szkołach dyskryminowani?
fot: shutterstock/RimDream

Zapraszamy do wzięcia udziału w naszym programie. „Ryzykanci" to nowy format w Gazeta.pl tylko dla mężczyzn, w którym poruszymy tematy wagi ciężkiej. Nie macie, panowie, nic do stracenia, dlatego wejdźcie na >> RYZYKANCI.PL.

Kiedy dziecko zaczyna przygodę ze szkołą, rodzice skrzykują się na komunikatorach i zakładają grupy klasowe. Często osobne dla rodziców dziewczynek i chłopców. "Mamy chłopców z 3b", "Mamy dziewczynek z 5a" - treści na grupach są kompletnie różne. Wiem, że tak jest, bo mam córkę i syna, należę do kilku społeczności.

Rodzice chłopców trzym

Zobacz wideo Fundacja "Po drugie" daje Maćkowi poczucie bezpieczeństwa. "Brakuje mi sensu życia"

ają się razem. Najczęściej w ostatnich ławkach

W grupach dziewczynek jest na ogół spokojnie, rodzice zapraszają na przyjęcia urodzinowe córek. Kiedy jedna z mam prosi o notatki z lekcji, bo jej córka nie była w szkole, szybko dostaje komplet zdjęć z zeszytów, podręczników. Dziewczynki zazwyczaj są pilne, sumienne i obowiązkowe.

Na grupach klasowych rodziców chłopców królują inne wątki. Np. takie: "Czy wasi synowie też dostali dzisiaj uwagę, za to, że biegali po korytarzu? Bo mój mówi, że wszyscy chłopcy oberwali". "Napiszcie, co było zadane z polskiego, bo mój jak zwykle nie zanotował". "Podobno ma być zorganizowane w szkole spotkanie tylko dla rodziców chłopców, bo nieźle dokazują. Wiecie coś o tym?".

Od kilku lat chodzę na szkolne wywiadówki i zauważam, że jest nawet pewna prawidłowość w tym, jak siadamy w ławkach. Rodzice chłopców trzymają się razem, najczęściej w ostatnich rzędach. I są mentalnie przygotowani na to, że zaraz oberwą i dowiedzą się, co tym razem zbroili ich synowie. Rodzice dziewczynek siedzą w pierwszych ławkach swoich córek i czekają aż, spłynie na nich fala pochwał. Słuchają o tym, że córki to wzorowe uczennice, podczas gdy zachowanie chłopców pozostawia wiele do życzenia.

Z wywiadówek rodzice synów wychodzą z przekonaniem, że ich dzieci, aby w szkole przetrwać, muszą zachowywać się jak dziewczynki. I z poczuciem, że temperament ich synów nie pasuje do szkolnych reguł.

Chłopcy, uczniowie szkół podstawowych, też czują, że czasami bywają na przegranej pozycji. Rezolutny ośmiolatek powiedział mi niedawno, że czuje rozżalenie po lekcjach, kiedy cała klasa dokazuje na przerwie, nierzadko dziewczyny wiodą prym w rozrabianiu, ale tylko chłopcy są za to karani:

 - Dziewczyny to te milusińskie, idą do pani, przytulają się, mówią, że im dokuczamy. Uwagi dostajemy tylko my, chłopcy. Już się do tego przyzwyczailiśmy.

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne wavebreakmedia / Shutterstock

To nie reguła, że tylko chłopcy rozrabiają. Oczywiście, że są dziewczynki, które dokazują i rozpiera je energia podczas lekcji. Jednak - jak uważa Steve Biddulph, amerykański psychoterapeuta, autor książki "Wychowywanie chłopców" - szkoły zaniedbują chłopców. I nie chcą zauważyć, że chłopcy są inni od dziewczynek, a przez to mają inne potrzeby.

W swojej książce "Wychowywanie chłopców" terapeuta przypomina o tym, co już z pedagogiki wiemy. Czytamy, że w wieku sześciu-siedmiu lat mózgi chłopców są o sześć do 12 miesięcy opóźnione w rozwoju w porównaniu z mózgami dziewczynek. Biddulph uważa wręcz, że chłopcy powinni później rozpoczynać naukę. Zwraca uwagę też na inny poślizg, którego doświadczają chłopcy w pierwszych latach swojej edukacji. Zdarza się, że na początku szkoły nie potrafią wyjaśnić nauczycielom, czego potrzebują, mówią półsłówkami i mają słabo rozwinięte umiejętności zachowywania się w grupie.

Chłopcy często nie potrafią wysiedzieć długo w miejscu, niespecjalnie interesują się lekcjami. Zakłócają spokój, nie potrafią stosować się do zasad wprowadzanych przez nauczycieli i nauczycielki. Za karę dostają uwagi i niższe oceny. O tym, że dziewczynki od lat - w porównaniu z chłopcami - osiągają lepsze wyniki w nauce, niż wynika to z ich poziomu wiedzy, pisze nie tylko amerykański ekspert od wychowania chłopców, ale potwierdzają to też badania akademików.

Potrzeba ruchu nie jest w szkole szanowana, często uważana za bzdurę

W zeszłym roku socjologowie z Uniwersytetu w Trydencie prześledzili, dlaczego i w jaki sposób nauczyciele i nauczycielki faworyzują dziewczynki. W raporcie Włochów opublikowanym w "British Journal of Sociology of Education" przeczytamy wnioski z badania.

Według naukowców chłopcy w szkołach są dyskryminowani. Przy identycznym poziomie wiedzy z wybranego przedmiotu, dziewczęta zazwyczaj otrzymują wyższe oceny.

Badacze twierdzą, że prawdopodobnie dzieje się tak dlatego, że pedagodzy lepszymi ocenami nieświadomie nagradzają dziewczynki za to, że są ciche, staranne, pilne i nie przeszkadzają w prowadzeniu lekcji. Uczniowie głośni, rozrabiający, niesłuchający na lekcjach najczęściej nie należą do grona ulubieńców nauczycieli i nauczycielek. I przez to bywają niesprawiedliwie oceniani.

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Fot. Bartosz Bańka / Agencja Wyborcza.pl

Uwagi, stawianie gorszych ocen, kary w domu za złe sprawowanie w szkole, mówienie do syna, że nie wyjdzie z kolegami, póki nie poprawi się w szkole - to nie sprawi, że chłopcy siądą z łokciami na ławce, przesiedzą osiem godzin lekcyjnych, nie zakłócając nikomu spokoju.

Nauczyciel wuefu z Krakowa, który od kilkunastu lat pracuje z dziećmi w szkole podstawowej, ubolewa nad tym, że w szkołach zapomina się o dziecięcej energii. Według niego karcenie dzieci za to, że są ruchliwe, to droga donikąd:

- W szkole bardzo brakuje ruchu. W każdym aspekcie, zarówno możliwości do ruchu spontanicznego, szczególnie tego animowanego przez same dzieci, jak i sportu. Niestety potrzeba ruchu nie jest w szkole szanowana, często uważana za bzdurę. Przez to osoby ruchliwe mają w szkole kłopoty, dostają uwagi, nagany, upomnienia - zauważa nauczyciel.

Idealna szkoła to ta "odkrzesłowiona"

Mikołaj Marcela, pisarz, autor kilkunastu książek o edukacji przyznaje, że jest coś w tym, że chłopcy obrywają za to, że są chłopcami:

- Byłem uczniem, który miał na koncie najwięcej uwag i mierzył się z największą krytyką ze strony nauczycieli i nauczycielek - wspomina.

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne fot: Shutterstock, Oksana Mizina

Według autora bestsellerowej i przełomowej książki "Selekcje. Jak szkoła niszczy ludzi, społeczeństwa i świat" to prawda, że uczniowie są karani uwagami i upomnieniami, odsyłani do kąta.

Jednak nie możemy zapominać o tym, że na swój sposób karane są też uczennice. Na późniejszych etapach edukacji mierzą się z różnymi uwagami i upomnieniami związanymi z ich wyglądem, makijażem. Stosuje się wobec nich różne formy niewidocznej przemocy - upomina się, gdy nie są dość staranne, zdyscyplinowane i obowiązkowe. W przypadku uczniów często wystarczy sama oznaka motywacji do nauki lub wykonanie jakiegoś zadania, by docenić wysiłek.

Według Marceli, by szkoła była dobrym miejscem dla wszystkich dzieci - niezależnie od płci - musielibyśmy całkowicie zmienić myślenie o tym, czym jest edukacja i jak może być zorganizowana:

- Doskonałym przykładem tego, jak może ona wyglądać, są szkoły demokratyczne lub autorskie, w których jedną z podstawowych idei jest to, że szkoły to miejsca "odkrzesłowione" i obdarzające uczniów i uczennice autonomią w zakresie tego, jak, gdzie, kiedy i z kim chcą się uczyć. Nikogo do niczego się nie zmusza, tworzy się za to przestrzeń do nauki i współpracy między dziećmi i dorosłymi. To naprawdę możliwe, ale wymaga rewolucji w myśleniu o edukacji. A to coś, co jest niezwykle trudne - mówi nauczyciel i wykładowca.

Więcej o: