"To nieprawda, że najważniejszy w szkole jest uczeń. Uczeń jest najważniejszy w systemie oświaty, bo dla niego jest on tworzony, ale w szkole najważniejszy jest nauczyciel i jego autorytet. Jak rodzice będą podważać autorytet nauczyciela, jak go będą stawiać pod ścianą, bo postawił jedynkę, bo postawił uwagę, bo sprawdzał błędy, no to postawimy sprawę na głowie. W szkole nauczyciel ocenia ucznia, a nie uczeń nauczyciela" - tymi słowami minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek odniósł się w tym tygodniu w Poznaniu do informacji na temat przemocy wśród młodzieży. Temat został poruszony podczas spotkania ministra z działaczami i zwolennikami Prawa i Sprawiedliwości w Instytucie Zachodnim. (źródło: Radio Poznań).
Czytam wypowiedz ministra edukacji, i z jednym wątkiem muszę się zgodzić. Też nie lubię, kiedy rodzice przy dzieciach mówią brzydko i źle o nauczycielkach i nauczycielach. Ja wiem, że są dorośli, którzy obgadują przy dzieciach nauczycieli, mówią, że są głupi, że mało zarabiają i są frustratami, i kto w ogóle pracuje w tym zawodzie, sami frajerzy. Dzieci przesiąkają poglądami rodziców, powtarzają je, śmieją się z nauczycielek i nauczycieli. To nie jest w porządku. Szacunek do każdego człowieka, dorosłego i tego małego, jest podstawą relacji międzyludzkich. Warto o tym przypominać.
Pisał o tym niedawno na swoim profilu Jarosław Pytlak, dyrektor Zespołu Szkół STO na warszawski Bemowie. Zachowałam ten post, bo wiedziałam, że przyda mi się w pracy i że jest ważny. Pytlak nawiązał do kompetencji przyszłości, napisał coś takiego: "Ciągle słyszę o potrzebie kształcenia u młodych ludzi kompetencji przyszłości. Nie znam przyszłości, więc nie wiem, co konkretnie kryje się pod tym pojęciem. Dostrzegam natomiast pilną potrzebę kształcenia znanych mi kompetencji przyszłości, takich jak uczciwość, prawdomówność, szacunek i zrozumienie dla innych ludzi, poczucie obowiązku i gotowość do działania na rzecz wspólnego dobra".
Minister edukacji sugeruje, że aby zatrzymać wśród dzieci i młodzieży zachowania przemocowe i naprowadzić je na właściwie tory, należy wzmocnić szkolną hierarchiczność. Czołobitność, posłuszeństwo, karność, wychowanie przez strach, ma być lekarstwem na problemy. A przecież szkoła i tak już jest miejscem, w którym ludzi ustawia się na drabince, od bardzo ważnych, do mniej ważnych, aż po tych najmniej ważnych. Kuratorium góruje nad dyrekcją, dyrekcja nad nauczycielami, a nauczyciele nad dziećmi.
Minister edukacji mówi, że "w szkole najważniejszy jest nauczyciel i jego autorytet". Nie chciałabym powrotu do czasów, w których nie szanuje się dzieci i ich wrażliwości, tylko oczekuje od nich karności i posłuszeństwa. "Dzieci i ryby głosu nie mają", "Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie", "Ciebie nikt o zdanie nie pytał", "Dzwonek jest dla nauczyciela, nie dla ucznia" - to wszystko już było.
Nie powiem dzieciom, że w szkole nie są ważne, że mają tam chodzić, po to, aby nauczyć się funkcjonować w relacjach względnego posłuszeństwa. Nie powiem tak, bo pamiętam szkołę, w której dzieci dostawały linijką po rękach, a rodzice bali się odezwać.
Wiem, że wśród nauczycieli są ludzie, którzy mają pomysł na swoją pracę, rozumieją dziecięcą psychikę i potrzeby dzieci, wierzą w szkołę opartą na relacjach, a nie ma karach. i nie mają potrzeb, aby budować z dziećmi relacji bezwzględnego posłuszeństwa. Mówił mi o tym młody, rzutki, uwielbiany przez uczniów i uczennice polonista Dariusz Martynowicz, który został Nauczycielem Roku 2021:
"To nie jest tak, że autorytet mają tylko osoby, które są poważne i mają przesadne wymagania. Bo taki autorytet oparty bywa wyłącznie na strachu, a nie autentycznej relacji ucznia i nauczyciela. W polskiej szkole niestety dominuje kultura strachu, a nie kultura relacji. U mnie na lekcjach są wymagania, ale nigdy nie straszę uczniów, nie poniżam ich, nie dociskam. Staram się dawać szansę - mówił w naszej rozmowie pt.:"Nauczyciel Roku 2021: Uczmy dzieci empatii i dawajmy im siłę".
Od lat obserwuję dzieci w wieku szkolnym, jestem mamą uczennicy i ucznia, może dlatego wydaje mi się, że dostrzegam potrzeby dzieci. Widzę, że kiedy nauczycielki i nauczyciele budują z dziećmi relacje oparte na zrozumieniu i wzajemnym szacunku, to nie tylko kochają przedmioty, których tacy nauczyciele uczą, ale nie mogą doczekać się szkoły. Relacje, które nie są oparte na poddaństwie, tylko na wzajemny zrozumieniu, sprawiają, że dzieci stają się samodzielnymi, wrażliwymi i myślącymi ludźmi.
Nauczyciele, którzy mają dobre relacje z dziećmi, a przez to dobre rezultaty swojej pracy, nie budują wokół siebie sztucznego autorytety, tylko są autentyczni w tym co robią. Zajrzałam do Librusa, aby przekonać się, co sami nauczyciel myślą o tym, że mają być autorytetem dla swoich uczniów i uczennic. W poradniku dla nauczycieli, który napisała nauczycielka Maria Tuchowska, przeczytałam o tym, że nikomu nie przysługuje autorytet dlatego, że zajmują określone miejsce w społeczeństwie:
"To se ne wrati… I dobrze. Model, w którym autorytet się należał, odszedł do lamusa. Oczywiście nadal są tacy (także wśród nauczycieli), którzy oczekują, że wystarczy dostać się do konkretnej grupy społecznej, zająć stanowisko, a autorytet przyjdzie sam".