Dzierganie, lutowanie, smażenie. Lubiliście chodzić na lekcje ZPT?

Na zetpetach nauczyłam się robić pompony, kroić równo warzywa do sałatki jarzynowej. Dla taty zrobiłam karmnik, dla mamy szalik. Dlaczego tęsknimy za lekcjami ZPT?

Zajęcia Praktyczno Techniczne (ZPT) były w szkołach przerywnikiem od siedzenia w ławkach nad zeszytami i od przepisywania z tablicy. Dzieci brały do rąk młotki, lutownice, wkrętarki, puszczały wodze fantazji i tworzyły różne przedmioty od zera, np. drewniane piórniki, wiatraki, półki, karmniki dla ptaków.

Na lekcjach ZPT poświęcano też czas gotowaniu. Prawdopodobnie każdy, kto chodził do podstawówki w latach 80., kroił na szkolnej ławce sałatkę jarzynową, robił kolorowe kanapki, frytki, jajka faszerowane.

Na ZPT obowiązkowe było też prowadzenie zeszytu z pismem technicznym. W zeszycie nie można było pisać zwykłym długopisem, lecz stalówką.

Pismo techniczne było obowiązkowe podczas lekcji ZPTPismo techniczne było obowiązkowe podczas lekcji ZPT fot: archiwum prywatne

Na zetpetach uczniowie i uczennice uczyli się robić na drutach, szydełkować i haftować. Celem lekcji było przygotowanie dzieci do tego, aby w przyszłości samodzielnie potrafiły prowadzić gospodarstwo domowe.

Dzieci pracowały przy imadłach, z młotkami i nożami

Pamiętam zielony szalik, który zrobiłam w szkole na drutach. Nie był idealny, ale czułam radość, że udało mi się coś zrobić samodzielnie. Mój brat wyhaftował w róże chusteczkę dla mamy. Zaskakująco, wyszło mu to pokazowo.

Lekcje ZPT to był czas, kiedy uczyliśmy się w szkole zaradności życiowej i umiejętności, które są przydatne w codziennym życiu. Nauczyciele i nauczycielki raczej dawali dzieciom swobodę w tworzeniu, chociaż trzymali dyscyplinę. Z lekcji krojenia sałatki jarzynowej pamiętam to, że każde z nas miał swoje stanowisko, nie można było biegać po sali z nożami, a warzywa miały być pokrojone w równą kostkę. Nauczyciel tłumaczyć jak wzrokowo wymierzyć marchewki i w którym miejscu kroić wzdłuż, aby kostka była równa.

W latach osiemdziesiątych dzieci do szkoły nosiły temperówki z żyletkąW latach osiemdziesiątych dzieci do szkoły nosiły temperówki z żyletką fot:.wikipedia.org/wiki/Temper/Temperowka na zyletke

Szkoły wyposażone w prodiże i lutownice

Czas świetności zajęć praktycznych w szkołach przypadł na lata 70. i 80. W latach 90. nazwę przedmiotu ZPT zmieniono na technikę, a zajęcia manualne w warsztatach zastąpiono podręcznikiem.

Pod koniec lat 60. ubiegłego wieku ówczesne Ministerstwo Oświaty i Wychowania nakazało utworzenie szkolnych pracowni przedmiotowych. W szkołach zaczęły powstawać pracownie, chemiczne, biologiczne i te do ZPT, czyli prac ręcznych.

W szkolnych klasach pojawiły się imadła, lutownice, prodiże, czasami maszyny do szycia. Wyposażenie klas do ZPT w dużej mierze zależało od tego, jaki zakład pracy mieścił się w pobliżu szkoły i sprawował nad szkołą patronat. Niektóre szkolne pracownie miały nierzadko ciekawe pomoce dydaktyczne i eksponaty z fabryk patronackich. Czytając historię z czasów PRL-u kilku szkół, znalazłam informacje o tym, że patronami szkół i sponsorami sprzętów pomocnych w nauce były np. Zakłady Metalurgiczne Ursus, Zakład Przemysłu Pończosznicowego, Artystyczny Przemysł Drzewny, Fabryka Wyrobów Metalowych.

Dzisiaj to by nie przeszło

Lekcje ZPT polegały przede wszystkim na tworzeniu i na pracy z narzędziami. To, że podczas lekcji używaliśmy noży, gwoździ i igieł nie było problemem. Nauczyciele i rodzice nie bali się obsesyjnie o to, że zrobimy sobie krzywdę. Pewnie dlatego, że było to czasy, kiedy naprawianie i ratowanie różnych sprzętów i rzeczy było na porządku dziennym. Ubrania się cerowało, przerabiało, nadawało się im nowe życie. Meble musiały służyć wiele lat, ludzie je odnawiali, naprawiali, przemalowywali, lakierowali.

Tradycyjne drewniane pudełko na igły i nitki z czasów PRL-uTradycyjne drewniane pudełko na igły i nitki z czasów PRL-u fot: archiwum prywatne, Joanna Biszewska

Skrzynek z narzędziami i pudełek z igłami do cerowania i szycia nie chowało się przed dziećmi, bo stale były potrzebne. W moim domu maszyna do szycia stała na stole i przez lata była w ciągłym użyciu. Wiedzieliśmy z bratem, jak działa. Nie ryzykowaliśmy i podkładaliśmy pod igłę palców.

"Zrobiłem drewienko introligatorskie, lampkę nocną, drabinkę do kwiatów"

Na internetowych forach i sentymentalnych profilach dla miłośników lat 80., co jakiś czas ożywa wątek zetpetów. Jak wspominają ten przedmiot ludzie, którzy do szkoły chodzili 30 lat temu? I czego nauczycieli się na ZPT? Poniższe wypowiedzi pochodzą z kilku "wspominkowych" dyskusji:

"Kiedyś na ZPT zrobiłem młotek. Służył w domu wiele lat".

"Zrobiłam breloczek drewniany z wypaloną literką A. Do tej pory mam".

"Nauczyłem się szydełkować! Nie mam zdjęć, ale jakbyście zobaczyli mój szalik i czapkę, to klękajcie narody".

Archiwalne zdjęcie lekcji ZPT ze zbiorów Szkoły Podstawowej nr 2 im. Bohaterskich Lotników PodlasiaArchiwalne zdjęcie lekcji ZPT ze zbiorów Szkoły Podstawowej nr 2 im. Bohaterskich Lotników Podlasia fot: Adam Trochimiuk, zdjęcie ze zbiorów Szkoły Podstawowej nr 2 im. Bohaterskich Lotników Podlasia

"Robiliśmy popielniczki z masy solnej"

"Jajka faszerowane, które nauczyłam się robić podczas zajęć, królowały na stole z dużą częstotliwością"

"Zrobiłam takie coś z kabelkami. Do niczego to się nie przydało, ale zaświeciło kiedy trzeba".

"Nauczyłam się szyć, heblować, robić lampki nocne z butelek, kleić klejem kostnym, robić świeczniki z blachy".

"Pismo techniczne - fuuuj. Ale obrazki z gwoździków były fajne".

"Mam 49 lat. Na ZPT zrobiłem mamie deseczkę do krojenia. Ma do dziś".

"Po lekcjach na dłoniach zostawały opiłki metalu z elementów piłowanych w imadle".

"Pamiętam, jak narysować sześcian. Do tej pory czasami w stresowych sytuacjach zapełniam kartki sześcianami".

"Przez pół roku robiliśmy kołek do robienia dziur na sadzonki, ale też piekliśmy ciasta, na drutach robiliśmy szalik".

"Nauczyliśmy się z kumplem podstawowego szydełkowania: słupki - półsłupki. Sensacja była w całej szkole i tłum się zbierał, jak na dużej przerwie siedzieliśmy na parapecie z szydełkiem".

"Nauczyłam się jednego ściegu, którego używam do dziś, kiedy coś mi się popruje. Dzieci teraz guzika nie umieją przyszyć".

"Zrobiłam prawie własnoręcznie aparat do nadawania alfabetem Morse'a".

"Za skrojenie, sfastrygowanie i uszycie fartuszka dostałem dwóję, ale za karmnik dla ptaków czy latawiec zawsze piątka".

"Zrobiłem drewienko introligatorskie, lampkę nocną, drabinkę do kwiatów".

Kanapki, surówki, desery, serwetki, plecionki na doniczki, szaliki na drutach, szydełko, szycie. No i pismo techniczne, to akurat była męką"

Robiliśmy lampkę nocną na kwadratowej baterii z abażurem z papieru kolorowego, peryskop: taki z lusterkami góra-dół, później w starszych klasach szyłyśmy na maszynie fartuszki kuchenne, koszule nocne. Robiłyśmy sałatki, kolorowe makatki, serwetki na szydełku".

"Za mojej kadencji zetpety już dogorywały, były to czasowe zapchajdziury, na których mogliśmy robić, co chcieliśmy, byleby na terenie szkoły".

ZPT z podręcznika?

Dzisiaj na lekcjach techniki dzieci pracują najczęściej z podręcznikami. Uczą się z książki do egzaminu na kartę rowerową. Chociaż celem techniki jest to, aby dzieci odkrywały w sobie talenty, pasje, predyspozycje, zainteresowania techniczne i zawodowe, to z obawy o ich bezpieczeństwo, lekcje nie opierają się na zajęciach manualnych i praktycznych. Nauczyciele nie proszą dzieci, aby na kolejną lekcje przyniosły noże i deski do krojenia, albo igły i natki, żeby nauczyć się cerować.

Nie wszystkie systemy edukacyjnie zrezygnowały z nauki przez praktykę. Skandynawia słynie z tego, że dzieci nie uczą się dla samego uczenia, tylko po to, aby umiejętności zdobyte w szkole przydały im się w życiu.

Na początku tego roku szkolnego kilka dni spędziłam w szwedzkiej szkole podstawowej. Dzięki temu, że mogłam pobyć z dziećmi i nauczycielami, wiem, że w szwedzkiej podstawówce bardzo ważne jest to, aby dzieci nauczyły się żyć. I aby po jej ukończeniu, potrafiły wbijać gwoździe, umiały wyprasować sobie ubranie, wiedziały, jak zrobić szalik, uszyć bluzę z kapturem, zacerować dziurę czy ugotować obiad.

Dyrektor szkoły Seved Hallerström tłumaczył mi, że nie wolno pomijać praktycznej strony edukacji, bo nie da się całej swojej wiedzy opierać jedynie na teorii. Podczas jednej z naszych rozmów (akurat byliśmy w pracowni do rzemiosła) powiedział, że szkoła jest po to, aby pokazywać, że mamy dwie półkule mózgowe – jedna jest odpowiedzialna za teorię, druga za praktykę – i one muszą się stale ze sobą komunikować:

- Wiadomo, że w przyszłości dzieci będą pracować w różnych zawodach, ale zawsze będą czerpać z tego, że potrafią łączyć praktykę z teorią. Żeby zostać dentystą, trzeba wiedzieć, jak posługiwać się wiertarką dentystyczną. Mamy uczniów, którzy nie są rewelacyjni z angielskiego czy z matematyki, ale są świetni w rzemiośle, doskonale radzą sobie na zajęciach, na których wykonują przedmioty z drewna. To są bardzo przydatne umiejętności, cenione na rynku pracy. Mając je, można bez problemu znaleźć pracę, zostać artystą, założyć własną firmę – jest wiele możliwości - mówił mi dyrektor szwedzkiej szkoły.

Kiedy wróciłam ze Szwecji i opowiadałam o tym, jak ważna jest w szkołach nauka przez praktykę, o tym, że w planie lekcji gotowanie i rzemiosło jest na równi z matematyką i biologią, wiele osób przypomniało mi o naszym ZPT. Chcielibyście, aby wróciło do szkół waszych dzieci?

Więcej o szwedzkiej szkole czytaj w naszym projekcie dziennikarskim o szwedzkiej szkole.

Dziękuję Szkoła Podstawowa nr 2 im. Bohaterskich Lotników Podlasia z Białej Podlaskiej za możliwość publikacji archiwalnych zdjęć z lekcji ZPT. Autorem zdjęć jest nieżyjący lokalny fotograf Adam Trochimiuk, który użyczył szkole kolekcji swoich zdjęć z okazji stulecia szkoły.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.