W szkołach marnują czas. "Po co słuchać na lekcjach. I tak będą to mieli na korkach"

Joanna Biszewska
- Żeby dobrze zdać nową maturę, trzeba wiedzieć, jak pracować z naukowymi tekstami źródłowymi, jak analizować dane, wyciągać wnioski. A tego się w naszych szkołach nie uczy - o tym, że komunikacja między nauczycielami różnych przedmiotów bardzo pomogłaby uczniom i uczennicom mówi nauczycielka biologii i chemii, Angelika Apanowicz.

Joanna Biszewska: W tym roku maturzyści podejdą do nowych matur. Czy zmiany w maturach zostały wprowadzone po to, aby uczniowie mieli lepszy życiowy start?

Angelika Apanowicz, nauczycielka biologii i chemii w liceum Pro Futuro: Zależnie od przedmiotu zamysły wprowadzanych zmian były różne. Niestety tegoroczni maturzyści doświadczyli już tylu rewolucji w swojej edukacji, że kolejne nie są im już potrzebne.

Pani uczy biologii i chemii. Jak będzie wyglądała nowa matura z tych przedmiotów?

Na maturze będzie sprawdzana wiedza w nieco inny niż dotychczas sposób. Uczniowie zmierzą się z zestawem pytań ze wszystkich działów za pomocą tekstów czy opracowań naukowych. Maturzyści otrzymają naukowy tekst źródłowy i na podstawie tego tekstu będą przeprowadzać analizy danych, sporządzać wykresy, odpowiadać na pytania.

Muszą zatem umieć myśleć logicznie.

Nowa matura ma sprawdzić, czy maturzyści potrafią posługiwać się danymi naukowymi, czy wiedzą, jak wyciągać wnioski na podstawie tych danych. Taki w każdym razie przyświecał zamysł twórcom nowej koncepcji egzaminu dojrzałości.

Słyszałam od wielu nauczycieli, że do nowych matur trzeba młodzież przygotowywać inaczej niż dotychczas.

Gdyby nawet nie wiem, jak bardzo nauczyciele starali się uczyć pod kątem nowych matur, pracować według nowych kryteriów, to nie uda im się zrealizować planu.

Dwa lata pandemii odbiły się na wiedzy i kondycji psychicznej młodzieży. Przez okres nauki zdalnej nie wszyscy uczniowie i uczennice mieli dostęp do środków audiowizualnych i do zasobów sieci. Ponadto uczniowie twierdzą, że w szkole nie zdążają opanować całego materiału z podstawy programowej z różnych przedmiotów, a co dopiero nauczyć się pracować i oswoić z nowymi zestawami zadań egzaminacyjnych.

Rozumiem to tak, że pomysł samej nowej matury nie jest zły, tylko nie dla tegorocznych maturzystów, których edukacja na poziomie szkoły średniej była naznaczona pandemią.

Tegoroczna matura będzie eksperymentem. Nie ma przeszkolonych egzaminatorów, którzy wiedzą, jak oceniać nowe matury. Ludzie na szybko robią kursy na egzaminatorów, bierze się ich z łapanki. A uczniowie, poza czasem spędzonym w szkole, dodatkowo zapisują się na różnego rodzaju kursy przygotowujące do matury.

A nauczyciele - co myślą o nowej maturze?

Jest spore zamieszanie. Matura w 2023 r. opiera się o wymagania egzaminacyjne, które nie są odzwierciedleniem tych, które zostały określone w podstawie programowej. One się oczywiście zazębiają, ale oznacza to, że do matury musimy przygotowywać uczniów i uczennice pod innym kątem niż dotychczas.

Nauczyciele języka polskiego mówią o bardzo rygorystycznych zasadach oceniania, które zmieniły się na niekorzyść ucznia. O samej zawartości zestawów zadań wypowiadają się w podobnym tonie. Nie są zresztą w tych ocenach odosobnieni. Inni przedmiotowcy podzielają ich opinie.

Dodatkowo, po czasach pandemii, wracają matury ustne.

I to będzie dodatkowy czynnik trudności, bo matury ustne również będą na nowych zasadach. Egzaminatorzy i nauczyciele nie zostali jeszcze przeszkoleni do tego, aby sprawnie przeprowadzić w szkołach matury. Nie było na to czasu.

Również na lekcjach jest tzw. galopka z materiałem, nie zawsze jest przestrzeń na ćwiczenie formułowania wypowiedzi ustnych w taki sposób, aby pokrywały się z wymaganiami określonymi w wytycznych.. Na pewno uczeń nie ma stworzonych warunków do tego, aby komfortowo przygotować się do tej formy egzaminu według nowych standardów.

W jakiej kondycji psychicznej są maturzyści i maturzystki? Dadzą radę?

Po dwóch latach pandemii, zerwanych społecznych relacjach, mają sporo problemów na głowie. Czasami na lekcjach jesteśmy zmuszeni do tego, żeby odłożyć sprawy merytoryczne na bok i zająć się samopoczuciem młodzieży, zadbać o psychikę uczniów i uczennic, to jest ich kondycją, ich problemami osobistymi i społecznymi. Musimy to robić nie tylko dla ich dobrostanu, ale również po to, aby w odpowiednim momencie zaczęli korzystać efektywnie z lekcji.

I przygotować do matur.

Obowiązuje nas podstawa programowa, a za nią idą definicje, wzory, formułki, zadania z ćwiczeniówek.

Oprócz tego nauczyciele będą musieli przygotować tegorocznych czwartoklasistów do tego, jak pracować z nowymi zestawami egzaminacyjnymi, jak wyłapywać ważne informacje, jak analizować dane, nie popełnić kardynalnego błędu, który przekreśla całą maturę - tak jest w przypadku języka polskiego. Do tego, jak racjonalnie gospodarować czasem, jak skupić się na tekstach merytorycznych, z których trzeba wysnuć wnioski i zdecydować, jakiej odpowiedzi udzielić.

To wykonalne zadanie?

Żeby uczniowie mieli w tym wprawę, musieliby przez kilka lat uczyć się w ten sposób zdobywać wiedzę. A praca z maturą w nowej formule zdarza się w naszych liceach bardzo rzadko. Egzaminy próbne organizowane są za rzadko, a i na omówienie ich brakuje niejednokrotnie czasu.

Szkoda, bo to przydatne umiejętności.

Tegoroczni maturzyści nie byli tego uczeni podczas lat swojej edukacji. Gonili za tym, aby na poszczególnych przedmiotach zaliczyć podstawę programową.

Żeby pracować z naukowym tekstem źródłowym, potrzebne jest doświadczenie, doskonałe umiejętności wyszukiwania informacji, generowania danych i wyciąganie wniosków.

'Matura w 2023 r. opiera się o wymagania egzaminacyjne, które nie są odzwierciedleniem tych, które zostały określone w podstawie programowej. One się oczywiście zazębiają, ale oznacza to, że do matury musimy przygotowywać uczniów i uczennice pod innym kątem niż dotychczas''Matura w 2023 r. opiera się o wymagania egzaminacyjne, które nie są odzwierciedleniem tych, które zostały określone w podstawie programowej. One się oczywiście zazębiają, ale oznacza to, że do matury musimy przygotowywać uczniów i uczennice pod innym kątem niż dotychczas' Fot. Łukasz Cynalewski / Agencja Wyborcza.pl

Czyli, zmiany w maturach zostały wprowadzone, a przygotowanie do nich spoczęło na korepetytorach. Rozumiem, że w szkołach ani nauczyciele, ani młodzież nie zostali przygotowani do nowych matury i teraz każdy musi radzić sobie sam. Dobrze, kiedy rodzice mają pieniądze na korepetycje.

Jestem przeciwniczką korepetycji. Sama też ich nie udzielam. Moi uczniowie i uczennice zaczynają lekcje o 7.30, kończą o 17.00. Siedzą po 10-11 godz. w szkole.

Obowiązkiem nauczycieli jest takie zagospodarowanie czasu, aby dzieci nie wynosiły nauki ze szkoły do domu i nie musiały douczać się na prywatnych lekcjach. Ale to nie tylko odpowiedzialność nauczycieli.

Czasami to naprawdę niewykonalne, żeby realizować podstawę, zadbać o kondycję uczniów i jeszcze komfortowo pracować nad zagadnieniami maturalnymi. Coś w edukacji poszło nie tak.

Nierzadko młodzież w ramach danego przedmiotu, czym innym zajmuje się na lekcjach, a co innego realizuje na kursach czy korepetycjach. I gdzie tu jest sens egzaminu dojrzałości, który ma być podsumowaniem okresu edukacji z liceum?

Ilu znam licealistów, tak każdy/a z nich chodzi na korepetycje. Co zatem robią, kiedy siedzą po 10 godzin dziennie w szkole?

Uczniowie, wiedząc, że i tak mają korepetycje, nie odczuwają poczucia odpowiedzialności za korzystanie z czasu spędzanego na lekcjach. I tak koło się toczy.

Z czego to wynika, że uczniowie korzystają z korepetycji?

Pewnie z wielu powodów. Prawdopodobnie z braku chęci niektórych nauczycieli do tego, aby dotrzeć do swoich uczniów i uczennic i zaopiekować się nimi indywidualnie.

Zobaczyć, że nie wszyscy w klasie opanowują materiał na tym samym poziomie, że z niektórymi trzeba pracować inaczej, więcej. Również z powodu tych czynników, o których rozmawiałyśmy wcześniej - nowa matura, nowe zasady, braki w stopniu opanowania materiału po dwóch latach nauczania zdalnego.

Kiedy dziecko odstaje, zbiera jedynki i mierne, rodzice załatwiają korepetycje. Tak to się załatwia.

I często rodzice robią tak dla świętego spokoju, dla poczucia, że dziecko jest dobrze przygotowane. Wygląda to tak, że licealiści po szkole, około godz. 16.00 - 17.00 zamiast do domów jadą na korepetycje na drugi koniec miasta. Bez chwili wytchnienia.

Po szkole, przez kolejnych kilka godziny, mają wchłaniać wiedzę, przyswajać nowe wiadomości, wszystko rozumieć. Nie dziwię się, że następnego dnia wyłączają się na lekcjach, a na pytanie, czemu nie słuchają, odpowiadają, że i tak będą to mieli na korkach.

Jakbyśmy przyzwyczaili się do tego, że jak ktoś chce coś dobrze umieć, to musi zorganizować sobie porządną naukę poza szkołą.

Są nauczyciele, którym bardzo zależy na tym, aby ich uczniowie coś wynosili z lekcji, opanowali i zrozumieli materiał w klasie. To jest duże wyzwanie.

Lekcja nie może wówczas wyglądać tak, że nauczyciel zapisuje temat do dziennika, odwraca się plecami do klasy i pisze coś na tablicy. Żeby zrealizować i odhaczyć dział czy temat. Powinniśmy pracować tak, aby wszyscy uczniowie mieli szansę i okoliczności do tego, by zaangażować się w lekcje.

Jak to zrobić, kiedy klasy są liczne, w liceach po 30-35 osób, a uczniowie i uczennice są na bardzo różnych poziomach.

Dzielę zespół klasowy. Nie wymagam, aby wszyscy moi uczniowie robili to samo. Indywidualizuję zadania, dostosowuje je do poziomu uczniów i uczennic. Uczeń, który opanował materiał, pomaga temu, który jeszcze potrzebuje powtórzenia. To jest ekwilibrystyka. Trzeba naprawdę starać się na każdej lekcji, żeby wszyscy w klasie czuli się zaopiekowani. Każdemu dać to, na co jest gotowy.

Szkoły średnie walczą o miejsca w rankingach. Założenie jest takie, że albo licealiści uczą się na najwyższym, rozszerzonym poziomie, albo się nie nadają. Wówczas dzięki korepetycjom, być może, będą w stanie zrozumieć przeładowany program.

Nauczyciele mogą analizować podstawę programową, przewidywać, co będzie uczniom w przyszłości potrzebne, a co można sobie darować. Ale to wymaga znajomości całej podstawy programowej, nie tylko swojego przedmiotu. Ucząc w podstawówkach, trzeba wiedzieć, do których zagadnień i tematów uczniowie wrócą w szkołach średnich, co na pewno muszą wynieść z podstawówki, aby mogli ruszyć z nauką dalej.

Uczę biologii i chemii w podstawówce i w liceum. Orientuję się, czego moi uczniowie uczą się na fizyce, matematyce, geografii. Na moich lekcjach mówię im, że coś jest bardzo ważne, bo będą się jeszcze tego uczyć na innych przedmiotach.

Dobrze jest, kiedy nauczyciele mają ogólną wiedzę o tym, co i na jakim przedmiocie jest uczone. Trzeba wiedzieć, które tematy się przenikają, są spójnikami.

'Obowiązkiem nauczycieli jest takie zagospodarowanie czasu, aby dzieci nie wynosiły nauki ze szkoły do domu i nie musiały douczać się na prywatnych lekcjach. Ale to nie tylko odpowiedzialność nauczycieli''Obowiązkiem nauczycieli jest takie zagospodarowanie czasu, aby dzieci nie wynosiły nauki ze szkoły do domu i nie musiały douczać się na prywatnych lekcjach. Ale to nie tylko odpowiedzialność nauczycieli' Fot. Damian Kramski / Agencja Wyborcza.pl

Tym bardziej że nowe matury są tak pomyślane, aby licealiści potrafili myśleć analitycznie, międzyprzedmiotowo, umieli łączyć wiedzę zdobytą na biologii, chemii i fizyce.

Dlatego tak ważna jest komunikacja między nauczycielami. Kiedy planuję na chemii lekcje o stężeniu procentowym, pytam matematyków, czy już omawiali procenty. Na fizyce też mamy wiele obszarów do współpracy międzyprzedmiotowej. Wszystkie te lekcje można połączyć. Dzięki temu uczeń bardziej holistycznie poznaje świat, a przecież o to w szkole ma chodzić.

Domyślam się, że nie ma na to czasu, bo każdy goni z programem na swoim przedmiocie i nie ogląda się na innych.

Musi być otwartość nauczycieli na współpracę między sobą. Tym bardziej że w naszych szkołach wiedza jest poszatkowana. Jest biologia, chemia, geografia, matematyka, fizyka, nie myślimy o tych przedmiotach, że to są nauki przyrodnicze, a to ścisłe. Każdy myśli tylko o swoim przedmiocie.

Kiedy zależy nam, by dzieci dobrze zrozumiały jakieś pojęcie przyrodnicze, idealnie byłoby, aby łączyły wiedzę i umiejętności z różnych dziedzin, patrzyły na dane zjawisko jak najbardziej szerokokątnie.

Chodzi o to, aby nie wkuwały, tylko rozumiały?

I o to, aby nauczyciele wiedzieli, czego uczyć na swoim przedmiocie, aby dzieci potrafiły tę wiedzę wykorzystywać na kilku przedmiotach, wiedziały, jak łączyć pewne zjawiska, pojęcia, dostrzegały, że treści z kilku przedmiotów przenikają się, spiralnie na siebie nakładają.

Udaje się tak uczyć?

Jeśli nauczyciele wiernie podążają za podręcznikiem i podstawą programową, to się raczej nie udaje. Zagadnienia, które omawiam na biologii w siódmej klasie, na chemii pojawią się dopiero pod koniec ósmej klasy. Efekt jest taki, że dzieci uczą się wyrywkowo tematów, zaliczają je, ale już za rok nie kojarzą, że jedno z drugiego wynika.

A można zaplanować biologię i chemię tak, aby młodzież w tym samym czasie na biologii uczyła się o układzie pokarmowym, a na chemii o składnikach chemicznych, czyli o cukrach, tłuszczach, białkach.

Być może wówczas uczniowie nie musieliby uczyć się w domach i na korepetycjach każdego przedmiotu osobno, jakby to były osobne byty, które nie mają ze sobą nic wspólnego.

Proszę zwrócić uwagę, że w szkołach nie łączy się, tylko dzieli. Już samo to, że każda lekcja jest oddzielana głośnym dzwonkiem, sprawia, że myślimy, że jedno się kończy i zaczyna coś innego. Uczniowie przechodzą tylko z matematyki na biologię, z chemii na fizykę, od podręcznika do podręcznika.

Jak przebiegły próbne matury w szkole, w której pani uczy? Uczniowie poradzili sobie z nową formą egzaminu?

W szkole w której pracuję, współpracujemy ze sobą na bieżąco i bardzo świadomie. Zorganizowaliśmy już kilka egzaminów próbnych. Tak aranżujemy życie szkolne dla klasy czwartej, aby mieli szansę ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć oraz adaptować się do nowych kryteriów oceniania egzaminów. Ponadto egzaminy próbne organizujemy również dla klas trzecich. Myślę więc, że odnosząc to do ogólnej atmosfery towarzyszącej maturom, u nas jest optymistycznie. Tego optymizmu wszystkim życzę. Ale nie tylko w sferze życzenia tylko realnej realizacji zamierzeń.

Apanowicz Angelika jest nauczycielką chemii i biologii, przez dwadzieścia lat związana ze szkołami waldorfskimi. Była dyrektorką w zespole szkół waldorfskich przez kilkanaście lat. Uczy w warszawskiej szkole podstawowej i w liceum Pro Futuro. Współtwórczyni wideolekcji z chemii i biologii w projekcie Pi-stacja. Pi-stacja to blisko 900 bezpłatnych wideolekcji realizujących program nauczania z matematyki, chemii, fizyki i biologii. Zamierzeniem Pi-stacji jest wyrównywanie szans uczniów poprzez zapewnienie im dostępu do dobrej jakości cyfrowych materiałów edukacyjnych.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.