"Płacą 200 zł hydraulikowi za przykręcenie śrubki, a 100 zł za godzinę korków z matematyki to już dużo?"

Polska szkoła stoi korepetycjami. "W klasie córki wszyscy mają prywatne lekcje, przynajmniej z dwóch przedmiotów, ale nie wszyscy się do tego przyznają. Nie chcą, żeby nauczyciele się o tym dowiedzieli" - mówi tata licealistki. Ceny korepetycji szybują w górę, ale rodzice zapłacą każdą kwotę, aby dobrze przygotować dzieci do egzaminów.

Ceny korepetycji w ostatnich miesiącach mocno poszły w górę. Raz, że jest na te usługi ogromny popyt, a dwa, że inflacja wymusiła na nauczycielach podniesienie cen. Najwyżej cenione są korepetycje z angielskiego i przedmiotów ścisłych.

"100 złotych za godzinę lekcji z matematyki to dużo? Wiedza kosztuje"

- Nie rozumiem, dlaczego rodziców tak to dziwi, że nauczyciele chcą 100 zł za lekcję. Płacą hydraulikowi 200 zł za przykręcenie śrubki, 200 za manicure, pedicure, 300 za fryzjera, a 100 zł za godzinę lekcji z matematyki to dużo? Wiedza kosztuje. Nauczyciel też człowiek, chce zarabiać i godnie żyć - mówi nauczycielka chemii z woj. mazowieckiego.

Rynek korepetycji rośnie, bo jest bardzo duże zapotrzebowanie na wiedzę. Przeładowana podstawa programowa i nauka zdalna nie idą ze sobą w parze. Uczniowie i uczennice, aby zdać egzaminy ósmoklasisty i maturę, muszą douczać się na lekcjach prywatnych. Pandemia zmieniła nie tylko ceny korepetycji, ale również ich formę. Coraz częściej uczniowie mają korepetycje online.

Przed pandemią 45 minut angielskiego kosztowało 40-60 zł. Teraz, minimum 70 zł. To ceny studentów. Nauczyciele biorą więcej. 80 - 90 zł za 45 minut, a nawet, jeśli korepetytor jest sprawdzony i ma wśród swoich uczniów olimpijczyków, za jedną indywidualną lekcję angielskiego bierze 180 zł.

Za korepetycje z matematyki, fizyki, chemii na poziomie szkoły średniej trzeba zapłacić ok. 150 zł. Za język polski u doświadczonego nauczyciela, który wie, jak przygotować do matury, podobnie. Do najlepszych nauczycieli czeka się na listach rezerwowych latami.

- Dzieci, które mają korepetycje, często zdają egzaminy lepiej, bo mają okazję przepracować materiał w ramach spotkania jeden na jeden, nierzadko z pasjonatami edukacji, którzy w ramach korepetycji stosują narzędzia tutoringowe i nowatorskie metody pracy - mówi nauczyciel, dr Mikołaj Marcela, autor poczytnych książek o edukacji. I dodaje:

- Wiem od osób udzielających korepetycji, że takie spotkania często zamieniają się w rozmowę o talentach i potencjale uczniów. Dopiero wtedy wielu z uczniów zaczyna rozumieć, jak się uczyć, widzą jakie błędy popełniali w ramach dotychczasowej nauki. Dlatego to nie korepetycje są problemem. Problemem jest tworzenie dla nich rynku przez pozbawiony sensu system edukacji publicznej, który podcina skrzydła uczniom i pozbawia ich wolnego czasu. Korepetycje nie tylko utrzymują funkcjonowanie obecnego systemu edukacji, ale też pogłębiają nierówności między uczniami i uczennicami.

Korepetycje towarzyszyły polskiej szkole od zawsze. Kiedyś z dodatkowych lekcji korzystali uczniowie słabsi, którzy potrzebowali więcej pracy. Obecnie korepetycji szukają też uczniowie dobrzy, by być bardzo dobrymi.Korepetycje towarzyszyły polskiej szkole od zawsze. Kiedyś z dodatkowych lekcji korzystali uczniowie słabsi, którzy potrzebowali więcej pracy. Obecnie korepetycji szukają też uczniowie dobrzy, by być bardzo dobrymi. Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl

"Mają przynajmniej cztery telefony dziennie od rodziców"

"W klasie córki wszyscy uczniowie mają korepetycje, przynajmniej z dwóch przedmiotów, ale nie wszyscy się do tego przyznają. Nie chcą, żeby nauczyciele ze szkoły się o tym dowiedzieli. To nie zawsze jest mile widziane - pisał do nas kilka tygodni temu tata dziewczyny uczącej się w renomowanym warszawskim liceum. List opublikowaliśmy pt: Tata dziewczyny z renomowanego liceum: Wymieniamy się numerami do psychiatrów i korepetytorów".

Tata licealistki w swoim liście opisał też, jak trudno jest znaleźć sprawdzonych i dobrych nauczycieli:

"Dobrych korepetytorów dla licealistów nie ma na rynku wielu. Rozmawiałem z kilkoma, do których dostałem kontakty, mówili, że mają przynajmniej cztery telefony dziennie od rodziców, których dzieci potrzebują pomocy. Muszą odmawiać. Nie ma specjalistów, którzy znają i rozumieją specyfikę czołowych liceów. Są nieliczni, bardzo oblegani. Dostanie się do nich na prywatne lekcje graniczy z cudem".

Mama siódmoklasisty rozwiewa wątpliwość, że dzieci ze szkół prywatnych nie potrzebują korepetycji.

- Wszyscy chodzą. Z międzynarodowych, amerykańskich, społecznych. Od siódmej, ósmej klasy i przez całe liceum. Z matematyki, chemii, biologii, fizyki - zależnie na jakie studia i gdzie chcą się dostać po maturze. Korepetycje mają nawet najlepsi uczniowie. Pewnie po to, aby byli jeszcze lepsi - mówi mama siódmoklasisty z prywatnej warszawskiej szkoły, który na razie ma korepetycje tylko z dwóch przedmiotów: z angielskiego i matematyki.

Od V klasy uzupełniamy edukację dzieci o "prywatną szkołę w domu"

Zapotrzebowanie na usługi korepetytorów wzrosło w poprzednim roku szkolnym, kiedy dzieci zaczęły uczyć się zdalnie. Nie oznacza to, że przed pandemią rynek korepetycji nie miał się dobrze.

Boom na korepetycje wymusiła likwidacja gimnazjów, kiedy o miejsca w szkołach średnich walczyli jednocześnie ostatni absolwenci gimnazjów i pierwsi absolwenci ośmioklasowych podstawówek. Liczył się każdy punkt z egzaminu. W roku szkolnym 2019/20 podwójny rocznik rozpoczął naukę w przepełnionych liceach i technikach, dlatego uczniowie wciąż chodzili na prywatne lekcje.

W roku szkolnym 2018/2019 co trzeci rodzic posyłał dziecko na płatne korepetycje - tak wynika z badania opinii publicznej, przeprowadzonego przez CBOS na zlecenie Fundacji im. Stefana Batorego. Średnio rodzice wydawali na indywidualne lekcje dla dzieci 420 zł miesięcznie. Z przeprowadzonego sondażu wynika, że najczęściej z korepetycji korzystają dzieci mieszkańców dużych miast i rodziców z wyższym wykształceniem.

Niektórzy rodzice na korepetycjach opierają całą edukację swoich dzieci. Jak to wygląda? O zajęciach swoich dzieci opowiada Agnieszka, dentystka z Warszawy, która zakłada, że dając dzieciom prywatne lekcje, zapewnia im naukę na najwyższym poziomie. Miesięcznie za prywatne lekcje dla dwójki dzieci wydaje trzy tysiące zł, a czasami nawet więcej.

- Posłaliśmy dzieci do szkoły powszechnej, ale od V klasy uzupełniamy ich edukację o "prywatną szkołę w domu". Mają korepetycje z matematyki, fizyki, niemieckiego, angielskiego i lekcje pianina. Przychodzi do domu też pan, który gra z dziećmi szachy. Biologii i chemii uczymy ich sami. Wygląda to tak, że kiedy dzieci wracają ze szkoły, jeden nauczyciel wychodzi, drugi wchodzi. I tak do 18.00, 19.00 - mówi mama chłopca z VII klasy i dziewczynki z VI.

Ania jest pracownikiem naukowym na krakowskiej uczelni. Też zorganizowała dla swojej córki prywatne lekcje w domu. Wylicza, jakie dodatkowe lekcje ma ośmioklasistka:

- Córka, ósmoklasistka chodzi na korepetycje z niemieckiego. Lekcje prowadzi studentka, płacimy jej 30 zł za godzinę. To córka naszej sąsiadki, która nie chce brać pieniędzy, ale my upieramy się, że chcemy płacić.

Za korepetycje z matematyki nie płacimy. Lekcje prowadzi student AGH w ramach praktyk dydaktycznych. Córka uczęszcza na nie trzeci rok z rzędu, jest to jej drugi korepetytor. Najpierw zajęcia były prowadzone w małej trzyosobowej grupie, a od 1,5 roku indywidualnie. To jest w ramach współpracy szkoły z AGH.

Do tego angielski w British Council, tutaj płacimy sporo, córka chodzi na lekcje dwa razy w tygodniu po dwie godziny. Córka chce zdawać do liceum plastycznego i od tego roku uczęszczana na zajęcia przygotowujące do egzaminu wstępnego. Dwa razy w tygodniu po trzy godziny. Ten kurs oferowany przez komercyjną firmę kosztuje nas 2 tys. zł za semestr.

"Wydają na korepetycje równowartość czesnego w szkole niepublicznej"

Mikołaj Marcela zwraca uwagę na to, że rynek korepetycji w Polsce ma się świetnie nie tylko od momentu reformy edukacji. Od wielu lat korepetycje są mechanizmem pogłębiającym nierówności w ramach edukacji, a w ostatnich latach problem tylko przybiera na sile.

- Pokazuje też, jak iluzoryczne jest nasze wyobrażenie o bezpłatnej edukacji. Rodzice dzieci w szkołach publicznych nierzadko wydają na korepetycje równowartość czesnego w szkole niepublicznej, więc coś tu zdecydowanie nie gra. Rosnące stawki za korepetycje - rażąco różniące się od stawek za godzinę pracy nauczyciela w szkole - także powinny nam wszystkim dać do myślenia. Tak długo jak będziemy funkcjonować w obecnym, dziewiętnastowiecznym modelu szkoły, nie dopuszczając do systemu publicznego innych modeli szkolnych (demokratycznego, Montessori, waldorfskiego czy koncepcji autorskich), dając możliwość autentycznego rozwoju zarówno uczniom, jak i nauczycielom, tak długo będziemy się mierzyć z coraz głębszym kryzysem edukacji - mówi autor książki "Selekcje. Jak szkoła niszczy ludzi, społeczeństwo i świat" i najnowszej "Dlaczego szkoła cię wkurza i jak ją przetrwać".

Nauczycielka warszawskiej podstawówki ze szkoły odeszła cztery lata temu. Była zmęczona ciągłymi reformami, relacjami i układami panującymi w placówce, w której pracowała. Ma dobry kontakt z dziećmi, lubi uczyć, dlatego od kilku lat zarabia na korepetycjach.

- Uczę matematyki uczniów ze szkół podstawowych, od lat mam komplet uczniów. Nie narzekam na brak pracy. Kilka lat temu za 45-minutową lekcję brałam 40 złotych, teraz 60 zł. Komfort i atmosfera pracy jest bez porównania. Decydując się na odejście ze szkoły, zyskałam spokój i zdrowie - mówi nauczycielka, której brakuje kilka lat to emerytury.

"Pasjonaci edukacji, odeszli ze szkół i pozakładali działalności gospodarcze"

Nic nie wskazuje na to, że w najbliższych latach rynek korepetycji się skurczy. Wręcz przeciwnie, będzie rósł jak na drożdżach. Polski system edukacji w obecnym kształcie nie radzi sobie z efektywnym nauczaniem. Zaangażowanych nauczycieli, którzy naprawdę chcą nauczyć, ograniczają przeładowane programy, skostniały system oceniania, presja na wyniki i wciąż nowe pomysły na zmiany. Nauczyciele są zmęczeni i coraz częściej odchodzą z zawodu.

W przyszłym roku o miejsca w szkołach podstawowych będzie się starać jeszcze więcej absolwentów podstawówek.W przyszłym roku o miejsca w szkołach podstawowych będzie się starać jeszcze więcej absolwentów podstawówek. Fot. Marcin Wojciechowski / Agencja Wyborcza.pl

W internecie w banku ofert pracy dla nauczycieli ogłoszeń w ostatnich tygodniach nie ubywa, tylko przybywa. To pokazuje, że sytuacja kadrowa szkół jest dramatyczna. Brakuje specjalistów od nauczania kluczowych przedmiotów. Nauczyciele rezygnują z pracy z powodu słabych pensji i fatalnej atmosfery pracy w szkołach.

Nauczycielka, która zrezygnowała z pracy w szkole i od kilku lat udziela lekcji z matematyki, mówi, że trafiają do niej coraz młodsi uczniowie. Nawet ci z IV klas.

- Nauczyciele gonią z programem, bez względu na to, czy uczą zdalnie, czy stacjonarnie. Poziom lekcji jest skrajnie różny, widzę to po dzieciach z różnych szkół. W przypadku matematyki zaległości powodują, że dzieci nie mogą iść dalej z materiałem, bo nie rozumieją. Na korepetycjach mamy czas, żeby spokojnie tłumaczyć i ćwiczyć - mówi matematyczka, która przyznaje, że wiele jej koleżanek i kolegów, pasjonatów edukacji, odeszło z placówek i pozakładało jednoosobowe działalności gospodarcze.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.