"Syn w VII klasie usłyszał na religii, że choroby są karą za straszne grzechy"

Siódmoklasiści usłyszeli na religii, że zwierzęta nie czują i są jak rośliny, a chłopiec, któremu umarł tata, dowiedział się od katechetki, że tata nie poszedł do nieba, bo mógł być grzeszny. Pedagog: - Treści poruszane i przekazywane na wszystkich lekcjach, w tym na religii, nie mogą zakłócać rozwoju psychicznego dzieci.

O tym, że na lekcjach religii są podejmowane zagadnienia budzące lęk, strach czy wstyd mówią rodzice dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym. Kiedy poprosiliśmy naszych czytelników o podzielenie się z nami tym, co niepokoi ich na lekcjach religii w szkołach ich dzieci, dostaliśmy sporo listów i komentarzy. Rodzice pisali o tym, że po lekcjach religii dzieci bały się, bo nie potrafiły poradzić sobie z treściami, które usłyszały na lekcji. Syn jednej z mam dopiero po wizycie u psychologa otworzył się i opowiedział rodzicom, jak bardzo drastyczne były dla niego informacje, które usłyszał od pani prowadzącej katechezę.

Zobacz wideo Uczniowie o religii w szkołach. "To kompletna pomyłka" [SONDA]

"Dziecko w pewnym momencie zaczęło się moczyć w nocy"

- Jedna z wychowawczyń zrobiła uprawienia do nauczania religii. Zapewniano nas, że lekcje są ciekawe, dzieci śpiewają piosenki, kolorują, przygotowują inscenizacje, np. jasełka. Dziecko w pewnym momencie zaczęło się moczyć w nocy. Problem był też ze zgaszeniem światła, syn zasypiał tylko przy zapalonej lampce. Doszły do tego wybudzenia z krzykiem. Próbowaliśmy z mężem rozmawiać, podpytywać, bezskutecznie - opowiada 37-letnia Agnieszka i kontynuuje:

- Zwróciliśmy się do poradni psychologicznej. Informacja, którą nam przekazał psycholog, ścięła nas z nóg. Okazało się, że katechetka puściła dzieciom drastyczny film, prawdopodobnie o ukrzyżowaniu, a moje dziecko wyłapało z tego najgorszy moment, w którym, jak mi zacytowano "związali rączki i nóżki, wrzucono do dołu, bito kamieniami aż On, przestał się ruszać". Psycholog uznała ponad wszelką wątpliwość, że dziecko w swojej relacji nie konfabuluje. Zapytaliśmy synka o to, czy Pani Basia puściła taki film. Syn potwierdził, że "był brzydki", ale nie chciał wchodzić w szczegóły. Przedszkole odcięło się od sytuacji.

Syn wdowy usłyszał na religii, że jego zmarły ojciec mógł być grzeszny. Po tej informacji chłopiec wypisał się z religii. Z relacji jego mamy dowiadujemy się, że w marcu 2020 zmarł chłopcu tata, zaś w ramach zadania na zdalnej lekcji religii dzieci miały narysować rodzinę.

- Synek narysował mnie, swojego brata, nasze kotki i psa i tatę ze skrzydełkami na chmurce, bo tata jest teraz wśród chmur. Za rysunek dostał jedynkę, bo katechetka stwierdziła, że nie wiadomo czy tata jest w niebie, bo mógł być grzeszny. Od tej akcji dziecko zrezygnowało z religii, a my ponad rok pracowaliśmy z psychologiem.

Inna osoba opowiedziała nam, że pokazywany na katechezie film "Pasja" okazał się zbyt drastyczny dla nastolatków:

- Katechetka puścił "Pasję" siódmoklasistom, siostrzeniec wspominał, że dziewczyny wychodziły zwymiotować. Trudno powiedzieć, co i jak dawkować dzieciom, kiedyś było normalne, że uczestniczyły np. w pogrzebach, ciało było w domu. Dziś unika się tego tematu, izoluje, jakby śmierci nie było. Myślę, że dobrze byłoby, gdyby rodzice znali program i zamiary nauczycieli, także religii. I mogli wcześniej coś z nimi omówić, zasugerować. Katecheci często nie mają swoich dzieci, nie zawsze mają złe intencje, może im nie przyjść do głowy coś, co rodzic od razu wychwyci. Trzeba rozmawiać.

Nauczyciele religii są pracownikami szkół i dotyczą ich zarówno przepisy oświatowe, jak i wewnętrzne prawo szkolneNauczyciele religii są pracownikami szkół i dotyczą ich zarówno przepisy oświatowe, jak i wewnętrzne prawo szkolne Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Wyborcza.pl

"Nauczyciele wszystkich przedmiotów popełniają błędy, a nauczyciele religii nie są święci"

Religia, która została wprowadzona do szkół ponad 30 lat temu, jest między innymi po to, aby spotkanie z nauką Kościoła i możliwość budowania wiary były dostępna dla wszystkich chętnych do tego dzieci, objętych obowiązkiem szkolnym. Podręczniki do lekcji religii, z których korzystają dzieci w szkołach, muszą być zgodne z podstawą programową katechezy Kościoła katolickiego w Polsce i Programem nauczania religii. Aby podręczniki trafiły do szkół, wcześniej są zatwierdzane przez Komisję Wychowania Katolickiego Episkopatu Polski. Twórcy podręczników powinni mieć na uwadze charakterystykę psychologiczną dzieci i młodzieży, a treści powinny uwzględniać wszechstronny rozwój intelektualny, emocjonalny, społeczny, moralny i religijny uczniów i uczennic. Dlaczego zatem dochodzi do sytuacji, które budzą niepokój dzieci i rodziców?

- Nauczyciele wszystkich przedmiotów popełniają błędy, a nauczyciele religii nie są święci. Zdarza się, że są do swoich lekcji gorzej przygotowani, czasami brakuje im wiedzy pedagogicznej. Kiedy matematyk powie w klasie, że uczniowie, którzy czegoś nie potrafią, są głupi, to jest to wykroczenie. Jeśli w klasie dochodzi do sytuacji, kiedy nauczyciel straszy dzieci czy szufladkuje, to bez względu na to, czy dzieje się to na religii, czy na innym przedmiocie, należy takie sytuacje wyjaśniać - mówi polonistka, nauczycielka, była dyrektorka warszawskiego gimnazjum i liceum.

W Polsce Religii uczy ok. 30 tys. osób. 60 proc. z nich to osoby świeckie, 30 proc. księża, a ok. 10 proc. to zakonnicy i zakonnice. To Komisja Wychowania Katolickiego przy Episkopacie Polski układa program nauczania i jest odpowiedzialna za jego wdrażanie. Katecheci są zatrudniani i opłacani przez szkołę, ale o tym, kto i czego będzie uczył na religii, decyduje biskup diecezjalny.

Przepisy oświatowe nie określają podstawy programowej dla religii. Nauczanie religii wymaga stosowania programów opracowanych i zatwierdzonych przez władze kościołów i przedstawionych ministrowi edukacji narodowej do wiadomości.

- Lekcje religii przekazują konkretną wiedzę na temat religii chrześcijańskiego, i też w dużym stopniu są lekcjami etyki. Mówi się na religii, czym jest dobro, czym zło, czy człowiek odczuwa istnienie swojego sumienia, jak rozumie swoje dobre czy złe postępowanie. Przepracowuje się sytuacje, z którymi dzieci czasami mają problem, poszukuje się wspólnie wartości. I wiem, ze swojego doświadczenia zawodowego, że bardzo często tak właśnie jest - mówi polonistka, pedagog z Warszawy.

O tym, że mądrze i empatycznie prowadzone lekcje religii są wartością dla wielu uczniów opowiada nam mama z Warszawy, której synowie, Maciek i Antek, uczą się w Zespole Szkół Bednarska w Warszawie.

 - Siostra Bożena, która od lat pracuje z młodzieżą w szkole doskonale wie, jak rozmawiać z dziećmi, jej zajęcia są pełne łagodności, ciepła i spokoju. To siostra Bożena, mistrzyni konwersacji, nauczyła moje dzieci słuchania siebie nawzajem. Jej lekcje nie są lekcjami z nawracania, jak często niektórzy z nas interpretują religię w szkołach, to lekcje empatii, rozumienia swojej duchowości. Dzieci do siostry zwracają się w trudnych sytuacjach, siostra pomogła mojemu synowi, kiedy poszukiwał porady.

"Płakały w domu, że mama umrze"

"W przedszkolu moich dzieci katechetka poprosiła, aby pokolorowały obrazek, to była scenka z cmentarza. Kilkoro rodziców po tym obrazku wypisało swoje dzieci z zajęć. Podobno niektóre płakały w domach, że mama umrze. Tak oto siostra zakonna wprowadziła dzieci w święto zmarłych" - czytam w mailu, który dostałam od mamy woj. małopolskiego.

Kolorowanka z lekcji religii z przedszkolaKolorowanka z lekcji religii z przedszkola fot: archiwum prywatne

Ksiądz Andrzej Perzyński, wykładowca teologii dogmatycznej i ekumenicznej w Wyższym Seminarium Duchownym w Łodzi oraz na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie w artykule opublikowanym w magazynie Klubu Inteligencji Katolickiej "Kontakt" zwrócił uwagę na to, że nie każdy nadaje się na katechetę/tkę i przypomniał, że uczniowie i ich rodzice w sytuacjach budzących wątpliwości mają prawo domagać się zmian.

Tłumaczył, że jeśli treści poruszane na lekcjach religii nie są zgodne z elementarną wiedzą z psychologii rozwojowej, to znaczy, że łamią normy pedagogiczne i powinna zostać wzmożona kontrola Wydziału Katechetycznego oraz dyrekcji szkoły nad treściami przekazywanymi na lekcjach religii. Podkreślił też, że niepokojące sygnały od dzieci i młodzieży powinny być weryfikowane przez osoby odpowiedzialne z kurii oraz ze szkoły i kuratorium.

Ludzie uczący w szkołach i przedszkolach religii podlegają jednocześnie dwóm instytucjom. Kuratorium oświaty, które sprawdza metodykę nauczania oraz zgodność nauczania z programem. Zamiast kuratorium, kontrolę może przeprowadzić dyrektor szkoły. A także kurii diecezjalnej, która sprawdza treść nauczania, zgodność z programem oraz organizację lekcji religii. Nauczyciele religii są pracownikami szkół i dotyczą ich zarówno przepisy oświatowe, jak i wewnętrzne prawo szkolne.

Dyrektorzy szkół we współpracy z innymi nauczycielami zajmującymi stanowiska kierownicze, w ramach sprawowanego nadzoru pedagogicznego powinni kontrolować przestrzegania przez nauczycieli przepisów prawa dotyczących działalności dydaktycznej, wychowawczej i opiekuńczej, a także mogą wizytować lekcje religii w swoich szkołach - tak przynajmniej wynika z rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z 2009 r. w sprawie nadzoru pedagogicznego. Do wizytowania lekcji religii upoważnieni są także wizytatorzy wyznaczeni przez biskupów diecezjalnych. Jest to nadzór merytoryczny nad właściwym funkcjonowaniem katechezy w szkole, nadzór nad treścią nauczania i wychowania religijnego.

"Zwierzęta nie czują, nie są istotami rozumnymi i myślącymi, są jak roślinki"

- Modna aglomeracja miejska w obrębie Wrocławia. Mała szkoła niemalże w centrum miasta. Syn nieuczęszczający na religię, przesiaduje w czasie jej trwania w bibliotece. Kilka dni temu wchodząc do domu, obwieścił, że w szkole jest niezła afera, na tyle duża, że nawet on, niechodzący na religię się o tym dowiedział. Pani katechetka w jego klasie powiedziała, że zwierzęta nie czują, nie są istotami rozumnymi i myślącymi, że są jak roślinki. Wybuchła awantura, bo prawie wszyscy w klasie mają jakieś zwierzęta: fretki, psy, koty - opowiada mama z dolnośląskiego.

Temat wrażliwości dzieci i zagadnień poruszanych podczas lekcji religii, trapi rodziców od wielu lat. We wrześniu w tym roku "Gazeta Wyborcza" opisała sytuację w liceum muzycznym w Katowicach, podczas której ksiądz pierwszoklasistom puścił na religii fragmenty horroru "Egzorcyzmy Emily Rose". Po sensie "niektóre dzieci tak się zestresowały, że zaczęły moczyć się w nocy". Dyrektorka szkoły i ksiądz przepraszali na łamach "Gazety Wyborczej", ksiądz tłumaczył, że "jego zamiarem nie było straszenie dzieci". Dzieciom zorganizowano warsztaty psychologicznie w szkole. Po publikacji artykułu rodzice, uczniowie w komentarzach pod tekstem, na różnych forach internetowych opisywali swoje przykre doświadczenia z lekcji religii.

- Nie ma wątpliwości, że na lekcjach religii zdarzają się trudne i bardzo przykre sytuacje. Przez to, że w mediach i na forach internetowych wybrzmiewają głównie te przykre doświadczenia, dużo się teraz mówi źle o religii. Uważam, że jest to niesprawiedliwie - mówi dyrektorka placówki oświatowej w Warszawie, która uważa, że każda sytuacja nadużycia w szkole musi zostać wyjaśniona: 

 - Rodzic, tak samo jak obserwuje, co się dzieje u dziecka na lekcjach matematyki czy polskiego, tak samo powinien być czujny jeśli chodzi o religię. Słuchać dziecka, rozmawiać z nim, nie tylko pytać, co było na obiad w szkole, zapytać też o to, o czym dziecko rozmawiało na religii. Jeśli usłyszą coś niepokojącego, trzeba sytuację wyjaśnić - doradza nauczycielka.

Dr Marta Majorczyk, pedagog, neuropsycholog, doradca rodzinny z poradni psychologiczno-pedagogicznej przy uniwersytecie SWPS namawia, aby w sytuacji, kiedy dziecko opowiada, że bardzo bało się na lekcji religii, po lekcji płakało,  zgłaszać takie sytuacje wychowawcom czy dyrekcji, a jak nie jest to skuteczne, to wyżej, do kuratorium, rzecznika praw dziecka.

- Treści poruszane na wszystkich lekcjach, w tym na religii, powinny być tak przekazywane, aby nie były czynnikiem zakłócającym rozwój psychiczny dziecka. Jeśli tak jest, wówczas jest to czynnik wyzwalający różnego rodzaju zaburzenia rozwoju czy zachowania u dzieci - podsumowuje pedagog.

Rodzice i nauczyciele wypowiadający się w tekście zgodzili się rozmawiać, ale prosili o anonimowość. Niektóre imiona zostały zmienione.

Więcej o:
Copyright © Agora SA