Seksuolog: Jedna z moich pacjentek usłyszała od nauczycielki, że wygląda jak truposz

- Wychowujemy dziewczynki w ogromnym poczuciu winy za to, że fizycznie i cieleśnie są kobietami. To się zaczyna od przedszkola. Dziewczynom mówi się, że mają siedzieć ze złączonymi nogami. Chłopcy mogą siedzieć rozkraczeni - o tym, że uczennicom w szkołach można mniej, mówi Michał Pozdał, psychoterapeuta i seksuolog, autor książki "Kobieta Świadoma".

Joanna Biszewska: Niektóre szkoły w swoich regulaminach mają inne standardy dotyczące ubioru w szkole dla chłopców, a inne dla dziewczynek. W jednej z warszawskich podstawówek dziewczynki nie mogą nosić koszulek na ramiączkach. Chłopcy mogą, bo grają w koszykówkę. Ale dziewczyny też grają w koszykówkę. Co taki przekaz oznacza dla uczennic?

Michał Pozdał: Oznacza tyle, że ich seksualność i cielesność musi być cenzurowana, bo jest zła. Uczennice dostają w szkołach jasny przekaz, że mają się zakrywać. To na nie przenoszona jest odpowiedzialność za to, że kogoś mogą stymulować, mogą komuś się podobać.

Nie uczy się chłopców, że nie powinni strzelać dziewczynkom z ramiączek od staników, nie powinni ich obmacywać, nie powinni rzucać w stronę dziewczyn obraźliwych komentarzy na temat ich wyglądu. O tym się bardzo rzadko mówi w polskich szkołach.

Zamiast tego zabrania się dziewczynkom noszenia koszulek na ramiączkach. To jest tworzenie kultury gwałtu. Przenosi się na uczennice poczucie, że jeśli cokolwiek się stanie, to jest to ich wina, bo prowokowały. To jest obrzydliwe.

W jeden z gorzowskich szkół dyrektorka na apelu mówiła, aby uczennice swoim ubiorem nie rozpraszały chłopców.  To sprawiedliwe?

Nie dość, że takie myślenie tworzy kulturę gwałtu, to jeszcze wpisuje się w niesprawiedliwe stereotypu o chłopakach i w ogóle o mężczyznach. Że to są rozbuchane samce, którzy nie kontrolują swoich impulsów. To jest nieprawdą.

Mimo to dziewczynki od małego wychowuje się w przekonaniu, że jak się prowokacyjnie ubierają, to same na siebie ściągają kłopoty. Jak coś się przykrego wydarzy, to będzie ich wina.

Nie ma czegoś takiego jak prowokacyjny ubiór. Jest zachowanie oprawcy, który przekracza granice. Bez względu na to, jak dziewczyna czy kobieta jest ubrana, jeśli nie wyraża wprost słowami "dotknij mnie", to nie ma przyzwolenia, żeby ktoś wyciągał ręce i ja obmacywał. My tego uczennic nie uczymy. Zamiast tego uczymy je, że mają się kontrolować i są odpowiedzialne za to jak wyglądają i za to, że mogą wysyłać impulsy, które mogą innych prowokować.

Jakby to była ich wina, że rosną im piersi i zmieniają się z dziewczynek w kobiety.

Dziewczynki wychowuje się w ogromnym poczuciu winy za to, że są fizycznie i cieleśnie kobietami. To się zaczyna od przedszkola, dziewczynom mówi się, że mają siedzieć ze złączonymi nogami. Chłopcy mogą siedzieć rozkraczeni.

'Kiedy dziewczyna nie ubiera się w dziewczęce stroje, słyszy, że brzydko wygląda i że nikt jej nie zechce. Jedna z moich pacjentek usłyszała w liceum od nauczycielki, że wygląda jak truposz''Kiedy dziewczyna nie ubiera się w dziewczęce stroje, słyszy, że brzydko wygląda i że nikt jej nie zechce. Jedna z moich pacjentek usłyszała w liceum od nauczycielki, że wygląda jak truposz' Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Wyborcza.pl

W szkołach słyszą "wyjdź z klasy i zmyj ten makijaż", "idź do domu i się przebierz". Zdarza się, że kiedy dziewczyna ubierze się niezgodnie z gustem nauczycielki czy nauczyciela, może za to dostać ujemne punkty za zachowanie. Karze się je złymi ocenami za to jak wyglądają.

To nie ma żadnego sensu pedagogicznego. To jest wręcz antypedagogiczne, takie przyzwolenie na to, że wygląd dziewczyn można komentować i można to robić głośno i publicznie. Sytuacje, o których pani mówi, zdarzają się szkołach nagminnie.

To też rodzaj poniżania.

Tak, na tle całej klasy, na szkolnym korytarzu, przy innych nauczycielach. Zapomina się, że szczególnie w okresie dojrzewania, wygląd i cielesność jest obszarem, który jest pełen kompleksów, wstydu, trudności z samoakceptacją.

Złośliwości kierowane są często do dziewczyn z większym biustem lub sylwetką z krągłościami. I do tych, które ubierają się "wyzywająco", i jak "już nie powiem, kto".

Obnażanie wyglądu jest bardzo raniące, potem zostają z dziewczynami różne traumy. Do chłopców w szkołach nie zwraca się w taki sposób.

Bo do dziewczyn można powiedzieć więcej?

O tak. Jeśli chodzi o wygląd to absolutnie tak. W wielu szkołach wygląd dziewczynek jest komentowany zarówno przez męskich, jak i przez żeńskich nauczycieli.

Opowiadają panu o tym młode kobiety podczas terapii?

Bardzo często. Pracuję z nastolatkami, które określają się jako niebinarne albo transpłciowe, czyli to są dziewczynki, które mają tożsamość płciową chłopca, albo taka młodzież, która się nie określa po żadnej z płci. To kolejna grupa uczniów, których wygląd głośno i często się komentuje.

W jaki sposób?

Kiedy dziewczyna nie ubiera się w dziewczęce stroje, słyszy, że brzydko wygląda i że nikt jej nie zechce. Jedna z moich pacjentek usłyszała w liceum od nauczycielki, że wygląda jak truposz.

Jakby wszystkie uczennice miały wyglądać skromnie, schludnie, dziewczęco, ale oczywiście nie za bardzo kobieco, bo mogłyby prowokować. Wciąż im czegoś nie wypada.

Co to w ogóle znaczy, że coś wypada, albo nie wypada? Wciąż mamy jedną ramę kobiecości. To ma być grzeczna, ułożona dziewczynka, z długimi włosami spiętymi w warkocz albo w kucyk, z zakrytymi ramionami, zakrytym dekoltem i zakrytymi kolanami. Idealnie, kiedy uczennice wyglądają jak małe "żony ze Stepford" - tak mają być skrojone, idealnie bezbarwne.

Uczniowie mają być schludni i skromni. W wielu szkołach obowiązują szkolne mundurki, w innych, w regulaminach jest zapis, jak powinni ubierać się uczniowie i uczennice.

I Ok. Jeśli są ustalone w szkole normy, to uczeń, który idzie do danej szkoły, powinien znać te normy i ich przestrzegać. Tylko niech one będą równe dla wszystkich, bez podziału na płeć.

Ale nie są.

Nie we wszystkich szkołach. Wiele szkół potrafi w mądry sposób poradzić sobie z okresem dojrzewania swoich uczniów i uczennic. A kiedy sobie nie radzą, to najczęściej dlatego, że nie wiedzą jak sobie poradzić.

Najłatwiej jest wówczas czegoś zabronić.

Pamiętam taką sytuację, kiedy w jednej ze szkół średnich dyrekcja zabroniła uczniom całowania się na przerwach. Wybuchła afera, telewizja zrobiła o tej szkole reportaż. Rozmawiałem z nauczycielami z tej szkoły na konferencji. Jedna nauczycielka powiedziała mi: "Proszę pana, myśmy po prostu nie wiedzieli, co my mamy zrobić. My mogliśmy tylko zabronić, a potem mieliśmy kamery pod szkołą".

To co w takiej sytuacji robić?

Mądrze prowadzić lekcję z edukacji seksualnej. Rozmawiać z uczniami o tym, gdzie są nasze granice, gdzie są granice innych ludzi, co możemy pokazywać, czego nie, co jest naruszeniem mojej granicy, a co jest naruszeniem granic innych ludzi.

'W wielu szkołach wygląd dziewczynek jest komentowany zarówno przez męskich, jak i przez żeńskich nauczycieli''W wielu szkołach wygląd dziewczynek jest komentowany zarówno przez męskich, jak i przez żeńskich nauczycieli' Fot. Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl

Młodzież się będzie buntować i będzie przekraczać granice. Tak jest od pokoleń. W tym temacie nic się nie zmienia.

I będzie sprawdzać nasze granice, a my je musimy mądrze stawiać. Rozumiem, że można mieć trudność z tym, żeby dziewczyny w szkołach nie pokazywały pępków, czy wielkich dekoltów. Tylko w tym samym czasie, takie same zasady ubioru powinny obowiązywać chłopców, żeby np. ćwiczyli w koszulkach z rękawem.

Robienie problemów czy obniżanie ocen z tego powodu, że dziewczyna maluje usta i robi sobie makijaż w stylu manga, to jest po prostu gruba przesada.

W swojej najnowszej książce "Kobieta Świadoma" opisuje pan problemy seksualne kobiet na przykładzie terapeutycznych opowieści. Demaskuje pan nauczycieli, ginekologów, położne, księży, psychologów obojga płci, którzy swoim zachowaniem wpisują się w scenariusz "Opowieści podręcznej". Jest u nas aż tak źle?

Na co dzień w swoim gabinecie spotykam się z dziewczynami, kobietami w różnym wieku, które opowiadają mi o potwornym, przerażającym braku akceptacji swoje wyglądu i ciała. Od lat polskie nastolatki i młode kobiety są w czołówce europejskiej najbardziej niezadowolonych z siebie i ze swojego wyglądu. Polki nie akceptują swojego wyglądu, bo wciąż panuje u nas przekonanie, że kobietom nie wypada, aby były zadowolone z siebie, ze swojego ciała i ze swojego wyglądu.

Michał Pozdał: seksuolog, psychoterapeutaMichał Pozdał: seksuolog, psychoterapeuta JerBa Studio / jerbastudio.pl / JerBa Studio / jerbastudio.pl

Michał Pozdał: psychoterapeuta, seksuolog. Wykładowca Uniwersytetu SWPS. Prowadzi psychoterapię młodzieży, osób dorosłych oraz par. Pracuje w nurtach psychodynamicznym i systemowym. Jest założycielem Instytutu Psychoterapii i Seksuologii w Katowicach. Jego najnowsza książka "Kobieta Świadoma" (wyd. Świat Książki) pokazuje, jak przeszłość, wychowanie, rodzina wpływa na życie kobiet, jak uniemożliwia wielu z nich czerpanie satysfakcji ze swojej cielesności.

Książka 'Kobieta Świadoma' ukazała się w tym roku nakładem wydawnictwa Świat KsiążkiKsiążka 'Kobieta Świadoma' ukazała się w tym roku nakładem wydawnictwa Świat Książki fot: materiały promocyjne

Więcej o: