Powrót dzieci do szkół. "Szybko wszyscy pójdziemy na kwarantannę"

"Bardzo dobrze, że wracają, bo zdalna nauka to porażka". Rodzice informację o tym, że szkoły ruszą we wrześniu, przyjęli z ulgą. Ale nie wszyscy. Dla niektórych, np. tych, których dzieci są przewlekle chore, będzie to ogromny kłopot. Porozmawiałam z rodzicami o tym, czego najbardziej boją się, kiedy we wrześniu ruszy tradycyjna nauka w szkolnych budynkach.

Nie wyobrażamy sobie, że od września na powrót utkniemy z dziećmi w domach, w stosie podręczników i niekończących się pracach domowych. Martwimy się o to, że dzieci „zdziczeją”, jak przyjdzie im kolejne miesiące uczyć się przed ekranem. Zdajemy sobie sprawę z tego, jak ważne są kontakty z rówieśnikami, nauczycielami. Chcemy, aby dzieci od września wróciły do tradycyjnego rytmu nauki, bo zakładamy, że dzieci nie chorują tak ciężko, jak dorośli.

„Powinny wrócić do szkoły, bo niedługo naprawdę staną się analfabetami”

Kiedy na profilu serwisu eDziecko.pl zapytaliśmy rodziców czy obawiają się wrześniowego powrotu uczniów do szkół, najczęściej pisali, że „najwyższy czas wracać do normalności”.

"Dzieci powinny wrócić do szkoły, bo niedługo naprawdę staną się analfabetami"

- czytamy komentarz jednej z mam.

Inni rodzice pisali:

"Ludzie, zobaczcie co się dzieje na plażach, zero przestrzegania odległości i jakoś rodzice nie boją się o swoje pociechy. To skąd ten strach, że w szkole będą narażone na choroby. Co jest warta nauka zdalna już mamy efekty, wystarczy zobaczyć, jak poszły w tym roku matury".

O powrocie dzieci do szkół z ulgą myślą zdrowi rodzice zdrowych dzieci. Dla tych, których dzieci mają obniżoną odporność, choroby przewlekłe, genetycznie, niepełnosprawności lub w rodzinie są osoby chore, decyzja o powrocie dzieci do szkół to strach i niewiadoma.

Tym bardziej że szef ministerstwa edukacji, Dariusz Piontkowski mówił, że szkoły powinny wrócić do tradycyjnego sposobu nauczania, a rodzice są zobowiązani do tego, by ich dzieci spełniały obowiązek szkolny, bądź obowiązek nauki. Minister zapytany o to, czy rodzice mogą nie puścić dzieci do szkół, jeżeli uznają, że zagrożenie z powodu koronawirusa jest zbyt duże, odpowiedział, że rodzic nie jest epidemiologiem.

Rodzic o powrocie dzieci do szkół: 'Dzieci powinny wrócić do szkoły, bo niedługo naprawdę staną się analfabetami'Rodzic o powrocie dzieci do szkół: 'Dzieci powinny wrócić do szkoły, bo niedługo naprawdę staną się analfabetami' Fot. Jakub Ociepa / Agencja Wyborcza.pl

„Bardzo współczuję rodzicom, którzy, tak jak ja, mają chore dzieci”

Taida Mrówczyńska jest mamą jedenastolatka chorego na mukowiscydozę i licealisty, który idzie do drugiej klasy. Jej młodszy syn Bruno nie jest zagrożeniem dla dzieci czy dorosłych, mukowiscydoza to choroba genetyczna, ale dla niego kontakty z osobą, choćby przeziębioną, może okazać się niebezpieczny. Z tego powodu chłopiec ma nauczanie indywidualne od lat.

- Jeśli szkoły we wrześniu ruszą w normalnym trybie, oznacza to, że do młodszego syna nauczyciele będą przychodzili do domu. Ja tego się boję, wolałabym, aby edukacja syna odbywała się online, bez wizyt nauczycieli. Dyrekcja szkoły już zapowiedziała mi, że to może być problem, bo w sytuacji, kiedy szkoły ruszą z nauczaniem tradycyjnym, nie będzie możliwości kontynuowania lekcji online. Wiem, że w tej sytuacji będę musiała indywidualnie dogadywać się z każdym nauczycielem, aby jednak lekcje dla syna odbywały się w systemie zdalnym - mówi mama chłopców, która o tym, jak rodziny z dziećmi chorymi na mukowiscydozę radzą sobie z rzeczywistością w czasie pandemii opowiadała nam w tekście ”Mama syna z mukowiscydozą: Izolacja, życie w sterylności? My tak żyjemy od 11 lat ".

"Nie mam takiej możliwości, aby starszego syna zatrzymać w domu z uwagi na chorobę młodszego brata"

Problemem dla rodziców przewlekle chorych dzieci będzie też sytuacja, kiedy rodzeństwo chorych dzieci wyruszy do szkół. W przypadku rodziny Taidy jest to o tyle ryzykowne, że Bruno ma starszego brata, który chodzi do liceum. Zatrzymanie dziecka w domu po pierwsze jest niemożliwe, bo wszystkie dzieci obejmuje obowiązek szkolny, a po drugie nie w porządku.

- Mam obawy związane z powrotem starszego syna do szkoły. On nie jest już dzieckiem, chodzi to liceum, to już dorośli ludzie. Wśród małych dzieci zachorować jest bardzo mało, ale wśród młodzieży już więcej. Nie mam takiej możliwości, aby starszego syna zatrzymać w domu z uwagi na chorobę młodszego brata. Jego obejmuje obowiązek szkolny jak wszystkich innych uczniów. Nie jest to mozliwe, aby szkoła dla mojego starszego syna przygotowała program online. On też bardzo chce wrócić do szkoły, ma dość serdecznie nauczania online, potrzebuje kontaktu z kumplami i ja to rozumiem - mówi mama chłopców i opowiada na co jak rodzina muszą się przygotować we wrześniu:

 - Jeśli szkoła starszego syna ruszy z tradycyjnym nauczaniem dla naszej rodziny będzie to bardzo duże wyzwanie. Co możemy zrobić? Stosować środki zapobiegawcze, co zresztą w naszej rodzinie jest normalne od lat. Każdy po powrocie do domu zdejmuje z siebie wszystkie ubrania, kąpie się. Ja nie wyobrażam sobie sytuacji, że miałabym starszego syna wyprowadzić z domu np. do babci. A poza tym, dlaczego miałabym narażać np. moją mamę? Dla mnie taki scenariusz w ogóle nie wchodzi w grę. Bardzo współczuję rodzicom, którzy tak jak ja, mają chore dzieci. Współczuję też dyrektorom szkół, szczególnie tych integracyjnych, do których chodzą dzieci z różnymi obciążeniami – mówi mama jedenastolatka chorego na mukowiscydozę i wciąż ma wątpliwości, czy szkoły ruszą od września: - Po wakacjach, kiedy wszyscy już wrócą z wyjazdów prawdopodobnie nastąpi kolejna fala koranowirusa. Wystarczy, że jedna osoba w szkole będzie zarażona, zaraz pewnie zamkną placówkę i wszyscy pójdą na dwutygodniową kwarantannę. Chyba jeszcze wszyscy nie zdajemy sobie sprawy z tego, co nas czeka – mówi.

Dzieci rzadziej chorują na COVID-19, to ok. 2. proc. potwierdzonych przypadków. Prawdopodobnie wirusem SARS-CoV2 zarażają się jednak częściej, niż przypuszczamy, bo często chorują bez- lub skąpoobjawowo. Nie do końca wiemy, dlaczego tak się dzieje. Być może predysponuje je do tego niedojrzałość płuc, dobry stan naczyń krwionośnych czy silniejsza i szybsza odpowiedź układu immunologicznego. Dotyczy to jednak zdrowych dzieci. Te z wrodzoną chorobą serca, chorobami genetycznymi lub schorzeniami wpływającymi na układ nerwowy, odpornościowy lub metabolizm są bardziej narażone na poważne objawy COVID-19. Pediatra, dr Ewa Miśko - Wąsowska mówiła o tym w naszym tekście „Co rodzice powinni wiedzieć, przed puszczeniem dzieci do szkoły. Pediatra wymienia 9 rzeczy”. Według lekarki, rodziny, w których dziecko lub ktoś z domowników cierpi na chorobę przewlekłą, powinny rozważyć możliwość nauczania domowego.

„My mamy taką mentalność, że skoro mojemu dziecku nic nie będzie, to innym też nie”

Agnieszka, mama 10-latki i 15-latki z Warszawy zna osobę, która umarła z powodu koronawirusa. Obawia się, że po wakacjach będzie więcej chorych, a szkoły wystartują po to, żeby zaraz się zamknąć.

- Wielu moich znajomych uważa, że temat koronawirusa jest napompowany i że szkoły bezcelowo zamykano w marcu. Rozumiem, że większość z nas chce, abyśmy wrócili do tradycyjnej edukacji, ale chyba nie zdajemy sobie sprawy, co z tego może wyniknąć. My mamy taką mentalność, że skoro mojemu dziecku nic nie będzie, to innym też nie. Ludzie, którzy bezpośrednio zetknęli się z wirusem, są ostrożniejsi. Pewnie, że chciałabym, aby dzieci wróciły do szkół, ale wiem, że wśród ich nauczyciele są ludzie w różnym wieku, wielu z nich z chorobami. Myślę, że nasz optymizm będzie trwał do pierwszej śmierci nauczyciela czy ucznia. W mojej rodzinie była taka sytuacja, że czterdziestoparoletni syn pojechał z żoną w odwiedziny do swojego ojca. Po kilku dniach syn zaczął kaszleć, dość łagodnie przeszedł koronawirusa, jego żona też, ale ojciec nie dał rady. Umarł. To jest tak, że do momentu, kiedy koronawirus nie dotyczy naszej rodziny, to krzyczymy, że szkoły mają ruszyć. Moje podejście do września jest bardzo stonowane – mówi mama ze stolicy.

Dzieci w szkołach nie będą musiały nosić masekDzieci w szkołach nie będą musiały nosić masek Fot. Adam Stępień / Agencja Wyborcza.pl

"Najbardziej boję się braku dostępu do lekarza pediatry"

Szef resortu zdrowia rekomenduje zachowanie reżimu sanitarnego w szkołach. Częste mycie rąk, dezynfekcję pomieszczeń, ograniczenie wstępu na teren szkoły rodzicom, osobom z zewnątrz, częste wietrzenie sal i pomieszczeń wspólnych, zakaz dzielenia się przyborami z koleżankami i kolegami z klasy oraz niewpuszczanie do szkoły dzieci i pracowników z jakimikolwiek symptomami choroby.

Rodzice, którzy wypowiadali się na naszym profilu Edziecko.pl w dyskusji na temat powrotu dzieci do szkół wielokrotnie zwrócili uwagę na to, że dostanie się do lekarza z dzieckiem we wrześniu, będzie graniczyło z cudem. Tym bardziej że już teraz dzieci są głównie leczone przez telefon. W jednym z komentarzy mogliśmy przeczytać:

"Niech się okaże, że jedno dziecko z klasy lub pracownik szkoły idzie na kwarantannę, podejrzewam, że automatycznie cała szkoła i rodzice dzieci też. Druga rzecz to zamknięte przychodnie. Zaraz zacznie się jesień. Poza koronawirusem będziemy mieli anginy, przeziębienia, jelitówki. A lekarze zamknięci siedzą w przychodni i tylko teleporadę oferują. Koleżanka opowiadała, że jak zadzwoniła do przychodni i powiedziała, że córka ma gorączkę i się źle czuje, pani doktor stwierdziła od razu, że to COVID-19. Już sobie wyobrażam co się będzie działo od września. Najbardziej boję się braku dostępu do pediatry, bo to co teraz się wyprawia, szeroko mija się z opieką medyczna, a dzieci będą jesienią chorować jak zawsze".

"Astmatycy i alergicy będą prześladowani"

 - Jest się czego bać. Po pierwsze zbliża się jesień, a wówczas dzieci będą chorować. Być może to będzie zwykłe przeziębienie, ale w głowie wszystkich będzie pytanie: czy to nie koronawirus? Poza tym, jeśli któreś dziecko z klasy będzie chore to powinno się izolować cała klasę do momentu wykluczenia COVID-19, a to może skutecznie utrudniać życie. Mam obawy i to spore. Synek zaczyna zerówkę, ma astmę i choruje bardzo często - byle katar od razu schodzi na oskrzela. Ma obniżoną odporność. Czy będzie w szkole bezpieczny? Nadal nie wiadomo co robić z dziećmi z chorobami przewlekłymi - zastanawia się mama sześciolatka i dziewięciolatki w woj. małopolskiego i prognozuje, że pomimo zaświadczenia od lekarza, dzieci z alergiami, astmą, mogą być w szkole wytykane placami:

- Zawsze było, że dzieci z katarem czy kaszlem powinny zostać w domu, ale rodzice tego nagminnie nie przestrzegali, czy teraz się coś zmieni? A co z dziećmi z chorobami przewlekłymi, alergiami czy astma, które prawie non stop mają dolegliwości ze strony układu oddechowego? Możemy załatwić zaświadczenie od lekarza, że dziecko ma alergię, astmę i stąd kaszel, kichanie, duszności. Ale myślę, że niewiele to pomoże. Takie dzieci będą izolowane w szkole do czasu odebrania ich przez rodziców i prześladowane przez kolegów, bo są podejrzani o COVID-19. To nie jest do końca przemyślane i dopracowane - uważa mama dziecka, które choruje na astmę.

Nadal brak procedur co rodzice dzieci chorych mają robić w przypadku, kiedy dziecko nie będzie mogło chodzić do szkiły. Wytyczne przewidują, by chore dziecko bezwzględnie zostały w domu. Nie wiadomo jednak jak dzieci na zwolnieniach lekarskich, będą nadrabiać zaległości w nauce. Jeśli szkoła będzie pracowała w trybie tradycyjnym, nauczyciele będą niedostępni, a nauczanie zdalne w systemie tradycyjnym odpada. Uczniowie prawdopodobnie na własną rękę będą musieli nadrobić zaległości.

Wytyczne nie uwzględniają też tych dzieci, które mają przewlekłe dolegliwości np. astmę, cukrzycę. Te dzieci stale przyjmują leki, mają obniżoną odporność. Pojawienie się w szkole może być dla nich ryzykowne, a ich objawy choroby - w przypadku astmatyków – mogą niepokoić i być mylnie odczytanie.

GIS rekomenduje, aby każda placówka posiadała dedykowaną izolatkę, w której dziecko z objawami będzie mogło przebywać odseparowane od pozostałych uczniów, jeśli zaobserwuje się u niego niepokojące objawy podczas zajęć. Więcej o organizacji nauki od września można przeczytać na stronie Ministerstwa Edukacji Narodowej.

Czytaj również:

Rodzic o wrześniu: Po co otwierać na chwilę szkoły, aby zaraz je zamykać?

Rodzice przyprowadzają chore dzieci do żłobków. Opiekunowie są bezradni

Dodatkowy zasiłek opiekuńczy dla rodziców. Czy zostanie przedłużony zasiłek covidowy?

Powrót do szkół. Szef MEN: Oprócz przepisów, trzeba także włączyć rozum

Więcej o:
Copyright © Agora SA