"Chcę opowiedzieć o mojej 10-letniej córce, uzależnionej od Internetu. Chcę ostrzec innych rodziców" - tak zaczynał się wstrząsający list, który dostała dziennikarka Weekend.gazeta.pl Anna Kalita. Jej wywiad z autorką listu jest już jednym z najczęściej czytanych i komentowanych tekstów magazynu. Dlatego chcemy kontynuować temat uzależnienia od internetu i obecności technologii w życiu naszych dzieci pod szyldem "Dzieci w sieci". W najbliższych dniach na Gazeta.pl czytajcie kolejne teksty, a jeśli chcecie podzielić się swoją historią piszcie na adres: dzieciwsieci@agora.pl
W polskich szkołach nie ma odgórnych zasad dotyczących korzystania ze smartfonów podczas lekcji. Do tworzenia własnych regulaminów szkoły są upoważnione przez prawo oświatowe. To, w jaki sposób uczeń (i czy w ogóle) może korzystać w szkole ze swojego telefonu, to efekt decyzji dyrekcji albo ustaleń między wychowawcą a uczniami, a najczęściej - między wychowawcą a rodzicami na jednym z pierwszych zebrań.
I chociaż w placówkach jakieś zasady zazwyczaj panują, to - jak wynika z raportu EU Kids Online 2018 - nie wszyscy uczniowie o nich wiedzą. Jak zaznaczają twórcy badania "być może jest tak, że w większości szkół takie zasady są ustalone, ale nie są komunikowane uczniom i egzekwowane".
Kiedyś, w powiedzeniu, do żołnierza bez karabinu porównywało się ucznia bez jedynki. Dziś śmiało można by mówić o "uczniu bez smartfona". Zaciera się świat online i offline. Bo online - dzięki smartfonom - można być cały czas, nawet podczas lekcji. Z raportu EU Kids Online 2018 wiemy, że z Internetu w telefonie codziennie lub prawie codziennie korzysta dziewięciu na dziesięciu nastolatków. Piętnaście procent uczniów przebywa w sieci przez ponad pięć godzin dziennie.
Podczas gdy u nas panują dość liberalne zasady, a w przerwach między lekcjami starsi uczniowie zazwyczaj sprawdzają, co dzieje się na portalach społecznościowych, w niektórych państwach UE postanowiono problem rozwiązać odgórnie. Dla przykładu Francja zdecydowała się całkowicie oderwać młodzież od telefonów podczas szkolnych zajęć. Nad Sekwaną w szkołach podstawowych i gimnazjach od tego roku szkolnego obowiązuje całkowity zakaz korzystania ze smartfonów, tabletów czy urządzeń typu smartwatch. Celem tego regulowanego ustawą działania ma być uświadomienie uczniom, jak ważne jest racjonalne korzystanie z narzędzi cyfrowych, a także umożliwienie im czerpania wszystkich korzyści, jakie płyną z funkcjonowania w grupie.
Podobne ustalenia kilka lat temu obowiązywały we Włoszech, ale tam wycofano się z całkowitego zakazu używania komórek w szkołach. Włoskie Ministerstwo Edukacji uznało tego typu zakaz za anachroniczny. We Włoszech uczniowie mogą korzystać ze swoich telefonów, ale tylko w celach dydaktycznych.
A w Polsce? Ministerstwo Edukacji pozostawiło rozwiązanie problemu szkoła - uczeń - smartfon w gestii dyrektorów szkół.
Zapytaliśmy rodziców o to, jak w szkołach ich dzieci wychowawcy rozwiązują sprawę noszenia do szkoły smartfonów i korzystania z nich podczas zajęć szkolnych. Dowiedzieliśmy się, że mniej więcej do trzeciej klasy szkoły podstawowej uczniowie zazwyczaj nie zabierają ze sobą telefonów. W przypadku tych starszych najczęściej stosowaną metodą jest umowa między nauczycielem a uczniami, że telefon na czas lekcji jest zamknięty w szafce.
Pod naszym postem na portalu społecznościowym, w którym zapytaliśmy o to, jak szkoły radzą sobie z zaangażowaniem uczniów w świat online, rodzice pisali:
U nas cała klasa, bez dwóch osób (w tym mój syn), mają telefony. To trzecia klasa w szkole podstawowej, mowa o dziewięciolatkach. W szkole jest zakaz używania, więc siedzą w szatni, w toalecie przed szkołą i grają, grają, grają oraz kręcą głupie filmiki
- czytamy w jednym z komentarzy.
"Syn, prawie 12 lat, telefonu do szkoły nie nosi. Jakiś czas temu szkoła wprowadziła taki punkt w swoim regulaminie, że telefon w szkole jest zabroniony. Nie próbuje nawet przemycić. Telefon zawsze zostaje w domu".
"U córki w szkole jest zakaz używania telefonów komórkowych na terenie szkoły. Za złamanie zakazu zabiera się telefon i rodzic musi odebrać".
"U nas dzieci mogą nosić telefon, lecz podczas lekcji ma on być wyciszony. Gdy się to tego nie stosują, dostają uwagę".
"Liceum. Młodzież nosi telefony, używa również na lekcjach, problemu nikt nie robi".
"Uczennica w telefonie miała ściągawkę"
- W podstawówce właściwie nie ma problemu - mówi Magda, nauczycielka ze Śląska. - Dosłownie raz zdarzyło mi się, że uczennica ósmej klasy próbowała ściągać na klasówce - w telefonie miała zdjęcie kartki ze słówkami. Inaczej sprawa wygląda w gimnazjum. Tam, pomimo że teoretycznie jest zakaz, jest wielki problem z telefonami. Uczniowie używają ich na lekcji, czasem słuchają muzyki, ściągają z telefonów podczas sprawdzianów. Ciągle z tym walczymy, ale w zasadzie bez rezultatu.
Co grozi uczniom za łamanie regulaminu? Znów, wszystko zależy od placówki. To uwagi, punkty ujemne, konfiskata telefonu. Są szkoły, w których zabrany przez nauczyciela telefon trafia do gabinetu dyrektora, a stamtąd może go odebrać tylko rodzic. A to nie zawsze jest takie łatwe - godziny pracy sekretariatu sprawiają, że rodzic nie zawsze może tam dotrzeć na czas. Protestują nie tylko uczniowie, którym sprzęt jest zabierany, ale również ich opiekunowie.
- W szkole mojej siostrzenicy, gdy uczniowie nie przestrzegali regulaminu, telefony były im zabierane i przekazywane do sekretariatu, skąd musiał je odebrać rodzic - mówi Kinga, z którą rozmawiałam o smartfonach. - Było tak do momentu, gdy znalazł się ojciec-prawnik i, powołując się na paragrafy, wręcz zakazał tej praktyki.
Jednym z zagrożeń, jakie niesie ze sobą świat online, jest nadmierne zaangażowanie się w aktywności internetowe. W najgorszych scenariuszach, kiedy telefon z dostępem do internetu staje się całym życiem nastolatka, może okazać się, że uczeń nie jest w stanie bez niego funkcjonować. Na lekcji, odłączony od swojej komórki, jest rozkojarzony, nerwowy, nie może się na niczym skoncentrować. O tym, po czym poznamy, że nastolatek nadużywa Internetu, mówił w naszym tekście psychiatra dr n. med Andrzej Silczuk:
"Kiedy na skutek używania jakiegokolwiek medium dochodzi do szkód w funkcjonowaniu codziennym: narastający deficyt snu, opuszczanie lekcji, podczas pobytu w szkole dziecko sprawia wrażenie nieobecnego, nie jest w stanie zaangażować się w aktywności uczniowskie, nie potrafi skoncentrować się na tym, co się dzieje. Alarmujące jest też zachowanie dziecka, które w momencie, kiedy dostanie telefon do ręki, zatraca się. Zapomina o tym, że miało odrobić lekcje, wykąpać się, zjeść kolację. W takich sytuacjach możemy mówić, że istnieje prawdopodobieństwo, iż u tej osoby rozwija się zespół związany z nałogiem behawioralnym" - tłumaczył ekspert.
Co zatem możemy zrobić, aby życie online nie zakłócało tego szkolnego? O komentarz w tej sprawie poprosiłam przedstawicieli szkoły NoBell. W ubiegłym roku ta placówka została uznana za najbardziej innowacyjną szkołę na świecie.
- Wprowadzamy zasady nie zakazy - usłyszałam w odpowiedzi. - W naszej szkole uczniowie oddają telefony wychowawcy przed rozpoczęciem lekcji i odbierają dopiero po ich zakończeniu. Telefony są wykorzystywane jako pomoc edukacyjna podczas zajęć, ale pod kontrolą nauczyciela, po uprzednim zgłoszeniu wychowawcy. Po skorzystaniu z telefonu uczeń zwraca go wychowawcy. Zasadą uproszczoną i nadrzędną na każdym poziomie jest używanie telefonu wyłącznie do celów edukacyjnych. Zasadą na lekcjach pracy własnej jest ustalenie na samym początku zajęć, nad czym uczniowie będą pracować przy użyciu urządzeń elektronicznych. Po lekcjach telefonów używamy do celów komunikacyjnych (telefon do rodzica/opiekuna) lub edukacyjnych.
Telefon, jak i Internet, nie jest złem. Podobnie jak nóż może być jednak użyty w sposób potencjalnie zagrażający młodemu człowiekowi (uzależnienia behawioralne)
- dodają przedstawiciele placówki. - Młodość i nierozwinięte płaty czołowe nie zawsze sprzyjają racjonalnemu korzystaniu ze smartfona. Dlatego określamy granice - dla dobra nas wszystkich.
Aneta Korycińska, nauczycielka języka polskiego ze społecznego liceum w Warszawie, zamiast zakazywać telefonów, uczyniła z nich pomoc naukową. "Baba od polskiego" (pod takim pseudonimem Aneta znana jest w social mediach) zdradza, że to doskonałe rozwiązanie dla obydwu stron.
- Na moich lekcjach uczniowie korzystają z telefonów - opowiada. - Umieszczam im wszystkie teksty w folderach na dysku Google, wysyłam na Messengerze linki i czytamy z telefonów. Na dodatek niedawno wprowadziłam sprawdziany i wejściówki na Google Forms i jesteśmy zachwyceni tym rozwiązaniem. Nie zużywamy kartek, wszystko jest dostępne i uporządkowane, a ja mam wyniki w jednym miejscu i mogę szybko sprawdzać prace.
Może to właśnie jest droga, którą powinno obrać się w szkołach? Nauczyciele, zamiast wypatrywać, kto "nielegalnie" korzysta ze smartfona, powinni wręcz do tego zachęcać? To rozwiązanie zdaje się mieć wiele korzyści i bardziej korespondować ze współczesnym nastolatkiem niż nierzadko przestarzałe pomoce naukowe obecne w klasach.
Nauczycielka z podwarszawskiej podstawówki ma na głowie tonę papierów. W efekcie tematem twórczego wykorzystywania telefonów przez uczniów nie ma kiedy się zajmować. Większość czasu - zamiast na edukację - poświęca na różnego rodzaju raporty i zestawienia.
- Co ja myślę o komórkach? - pyta Ela. - Myślę, że zakaz korzystania z telefonu na przerwie to farsa. Na lekcji bym nie pozwalała, poza lekcjami - jeśli nauczyciel się zgodzi. Młodzi ludzie są dzisiaj tak "przebodźcowani", że lekcja w oparciu o samą książkę to jak oranie pola za wołem. Nie da się wykluczyć telefonu z edukacji, bo to tak, jakby chciało się uczniom amputować ręce. Ale należy edukować rodziców, że to wygodne urządzenie może być dla ich dzieci pułapką.
Chociaż w szkole, w której uczy Ela, jest zakaz korzystania z telefonów, starsi uczniowie w ogóle go nie respektują.
- Telefony są nagminnie używane w celach rozrywkowych - zaznacza nauczycielka. - Uczniowie grają na przerwach w gry, starając się ukryć telefon przed nauczycielem dyżurującym. Starsi uczniowie non stop korzystają z FB, Messengera itp. Wielu z nich wykazuje uzależnienie, gdyż reagują złością, a nawet agresją słowną na zwróconą uwagę, by telefon schować.
Na lekcjach czasami nauczyciele pozwalają korzystać, gdy np. grają w Kahoota lub uczniowie mają znaleźć konkretne informacje. Niekiedy organizowane są zajęciami użyciem QR kodów, więc wtedy też można legalnie wyjąć telefon. Wielu oczywiście w tym czasie chowa się za plecami kolegów i koleżanek i siedzi na FB lub ogląda jakieś głupoty
- zdradza Ela.
W szkole, w której uczy Ela, były prowadzone różne zajęcia - z uzależnień, hejtu itp. Według nauczycielki uczniowie jednak niewiele z nich wynoszą.
- Niestety, wielu nie słucha - wyznaje. - Zajęcia są też czasami na niskim poziomie i prowadzący nie trafia do współczesnego dziecka czy nastolatka. W szkole publicznej jest miks dzieciaków. W każdej klasie jest kilku, którzy wszystko wiedzą lepiej. Zachowują się, jak ich rodzice - nie słuchają, rzucają chamskie komentarze lub usiłują wdawać w dyskusje o podtekście politycznym, światopoglądowym.
W takich warunkach prowadzenie lekcji jest niemożliwe. Trudno to robić, gdy regulamin zabrania korzystania z telefonów na lekcji, jeszcze trudniej, gdy chce się je wykorzystywać. Zanim uda się opanować wszystkich uczniów i wytłumaczyć, że mają szukać konkretnej rzeczy, a nie grać czy rozmawiać na komunikatorze, lekcja się kończy.
- W szkole syna zabronione jest korzystanie z telefonów w czasie lekcji, ale jest duży problem z egzekwowaniem tej zasady - mówi mama ucznia trzeciej klasy gimnazjum. - Zdarza się, że nauczyciel zabiera telefon i oddaje go po lekcji. "Recydywiści" musieli prosić, aby rodzice odebrali aparaty od dyrektora szkoły. Mimo to dzieciaki siedzą na telefonach non stop, w czasie lekcji również.
- Na lekcjach obowiązuje zakaz używania telefonów, ale nie wszyscy się do tego stosują - wyjaśnia Kaśka, uczennica liceum. - Chowają telefon pod ławką, za książką lub piórnikiem, więc to kwestia sprytu, jak sprawić, by było to niewidoczne.
A czy zdarza się, że nauczyciele sami proponują, aby skorzystać z telefonu?
- Czasami jesteśmy proszeni o znalezienie czegoś w Internecie - wyjaśnia uczennica. - Czasem też wysyłamy sobie zdjęcia zadań na grupie klasowej i wtedy możemy używać telefonu, by mieć ich treść, np. gdy zadania są z innej książki, niż nas normalnie obowiązuje albo żebyśmy nie musieli nosić. Rozmowy o korzystaniu z Internetu czy telefonu? Wydaje mi się, że były tylko o tym, że po prostu powinniśmy być ostrożni i ich nie nadużywać.
Co takiego jest w telefonach, że ciężko bez nich wytrzymać na lekcji?
- Nie mam z tym dużego problemu, ale jeśli już to zaglądam do telefonu z nudów albo ze zmęczenia po całym dniu wyczerpujących lekcji - wyjaśnia Kaśka. - Ale jest sporo osób, które niezależnie od pory dnia czy zajęć po prostu grają, oglądają jakieś mecze. Dlaczego? To już ciężko powiedzieć.
Niektórzy uważają, że szkolne zasady to jedna wielka sprzeczność.
- Nauczyciele mają komórki i też nie powinni z nich korzystać podczas lekcji, a pan od WF-u całe lekcje siedzi z telefonem w ręku - złości się Julka, uczennica gimnazjum. - Czasem pani na matematyce wysyła link na Messengerze do zadań, bo nie mamy podręcznika. Zdarza się, że korzystamy z aplikacji, pracujemy wtedy w grupach i rozwiązujemy zadania. To jest trochę sprzeczne ze sobą - niby nie można korzystać codziennie, ale do celów naukowych jak najbardziej. A gdyby ktoś tego telefonu jednak nie miał?! - dodaje.
Z raportu EU Kids Online 2018 wynika, że szkoły nie wykorzystują potencjału internetu.
Przeważają proste działania, które nie wnoszą żadnej nowej jakości, a stanowią raczej "odświeżenie" tradycyjnych, niekoniecznie najbardziej wartościowych aktywności, np. takich, gdzie uczniowie są biernymi odbiorcami informacji. Rozwiązania wymagające kreowania treści, komunikacji, poszukiwania i oceny wiarygodności informacji są o wiele rzadziej stosowane
- napisano w podsumowaniu badania.
Placówki nie tylko nie mają pomysłu na to, jak wykorzystać nowe technologie na lekcjach, ale i na to, jak rozmawiać o nich z uczniami. A od tego nie uciekniemy, uczniowie smartfony - w szkole lub poza nią - będą mieli. Pokazywanie im, do czego mogą je wykorzystywać, ale i jakie zagrożenia może nieść ze sobą korzystanie z nich, powinny być jedną z podstaw szkolnych działań.
- Profilaktyka jest potrzebna. Chociażby taka, aby szkoły, w ramach godzin wychowawczych, przynajmniej raz na miesiąc, prowadziły zajęcia z udziałem psychologa - mówił nam dr n. med. Andrzej Silczuk.
Zamiast bronić się przed postępem, powinniśmy go dobrze wykorzystać. Potrzebne są jednak realne działania, dzięki którym smartfon w rękach ucznia nie będzie potencjalnym zagrożeniem, a pomocnym narzędziem.
Do tej pory w cyklu "Dzieci w sieci" pisaliśmy o: