"Jeśli jest kanalią, to niech się nie dziwi, że rodzice robią awantury". Dyskusja o nauczycielach podzieliła ludzi

Nasz artykuł o roszczeniowych rodzicach uczniów wzbudził duże emocje. Przedstawiamy najciekawsze komentarze i argumenty osób broniących rodziców, a także tych, które opowiadają się po stronie nauczycieli.

Niedawno pisaliśmy o nauczycielach, którzy twierdzą, że coraz częściej spotykają się z roszczeniowymi postawami rodziców swoich uczniów. Ich zdaniem ojcowie i matki zachowują się wręcz jak klienci, którzy oczekują od szkoły konkretnych usług. Dotyczy to zwłaszcza sposobu oceniania ich dzieci. Tacy rodzice nie zawahają się przed interwencją w szkole, gdy uznają, że ocena postawiona ich dziecku jest zbyt niska. Do tego tacy rodzice często kierują się emocjami, a na własne pociechy patrzą bezkrytycznie.

Nauczyciele o roszczeniowych rodzicach

Pani Bożena - nauczycielka z 40-letnim stażem pracy w jednej z warszawskich podstawówek - stwierdza, że współcześnie krytykowanie nauczycieli przez rodziców jest coraz częstsze.

Dzieci w politycznych spotach, czyli jak politycy grają na emocjach swoich wyborców

Jakiś czas temu widziałam grafikę, która dobrze obrazuje pewną zmianę. Kiedyś, gdy nauczyciel wystawił ocenę niedostateczną, uczeń i rodzic stali ze spuszczoną głową i go słuchali. Teraz role się odwróciły. To nauczyciel ma spuszczoną głowę, a rodzic na niego krzyczy.

- zauważa pani Bożena.

Pani Anna, nauczycielka z 30-letnim stażem z podwarszawskiej miejscowości, przyznaje, że zdarzyły jej się interwencje rodziców:

Policzyłam o jeden punkt za mało, a rodzice to zgłosili. Ocena została poprawiona. Do tego przeprosiny.

Po publikacji artykułu "Nauczycielka z 30-letnim stażem: Role się odwróciły. Teraz to nauczyciel ma spuszczoną głowę, a rodzic na niego krzyczy" na fanpage'u Gazeta.pl, pod postem rozgorzała pełna emocji dyskusja. Internauci przerzucali się argumentami, kto ma rację: nauczyciele czy rodzice. Z ich komentarzy wynika, że obie opinie mają mniej więcej po równo zwolenników.

W obronie nauczycieli

Część dyskutujących stanęła w obronie nauczycieli, twierdząc, że to rodzice popełniają błąd poprzez nieodpowiednie, bezstresowe wychowanie oraz bezkrytyczne traktowanie swoich dzieci. Zarzucono im również, że nie uczą młodych szacunku, nie wyznaczają im granic i pozwalają na zbyt wiele.

Rodzice sami niech pokażą, jak wychowują dzieci. Zresztą teraz dzieci się hoduje, a nie wychowuje.
Dobrze, że jestem już na emeryturze, bo dziś się nauczycieli nie szanuje. Dziś rządzą dzieci i one maja zawsze rację (...). Jeszcze rodzice będą się bać własnych dzieci, jak się tego nie zmieni.
Brak tolerancji, brak zasad, brak słów, a dzieci robią, co chcą. Jak i w szkole, tak i w domu dziecko rządzi. Włos się jeży.
Bezstresowe wychowanie. Potem zdziwienie, że dzieci biją rodziców.

"Za" rodzicami

Sporo komentujących stanęło jednak w obronie rodziców. Przede wszystkim sugerowali, że nauczanie jest usługą taką samą, jak inne. Dlatego też rodzice mają pełne prawo stawiać warunki. Inni zaś krytykowali szkoły, poziom nauczania oraz postawę nauczycieli.

A przepraszam, edukacja to nie usługa? Dlaczego mają się nie zachowywać jak klienci?
Może rodzice nie chcą, by ich dzieci przechodziły ten sam koszmar szkolny, co oni? Bo niestety w metodach nauczania niewiele się zmieniło.
Moje dzieci są nauczone szacunku do nauczycieli, ale oczekuję też, aby nauczyciele je szanowali. Ale jeśli nauczyciel jest wredną, złośliwą kanalią to sorry, niech się nie dziwi, że rodzice robią awantury!
Niech nauczyciele nie narzekają. Szkoły obecnie niewiele uczą, a większość zadań przerzuca się na uczniów i ich rodziców. Nauczyciele nędznie uczą i niewiele od siebie dają. Ja ze swojej szkoły pamiętam zupełnie innych nauczycieli. Mądrych, oddanych i umiejących wyjaśnić trudne zagadnienia.

Nauczyciele i rodzice powinni współpracować

Wśród komentarzy pojawiły się również neutralne opinie osób, które nie opowiedziały się za żadną ze stron. Według nich najlepszym rozwiązaniem byłby wzajemny szacunek, komunikacja, współpraca oraz konstruktywna krytyka.

A tymczasem żadna ze stron dotąd nie zrozumiała, że powinni być partnerami, a nie przeciwnikami?
Problem w tym, że nikt nie powinien stać ze spuszczoną głową. Ani uczeń, ani rodzic, ani nauczyciel. To nasza narodowa zajawka, opuszczanie głowy, poczucie winy. Marzę o szkole wolnej od tego. Radosnej, otwartej. Krytykę można przyjąć z podniesioną głową, jeśli jest w sensownej formie i ma człowieka czegoś nauczyć, a nie poniżyć. Serio, serio!

A co wy sądzicie o całej sytuacji? Piszcie do nas na adres: edziecko@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy za zgodą autorów i nagrodzimy ich książkami.

Więcej o:
Copyright © Agora SA