Chłopiec z Aspergerem niewpuszczony na zakończenie roku szkolnego. Nauczycielki udawały, że go nie widzą

Chłopiec z zespołem Aspergera, który uczył się w jednej z prywatnych polskich szkół, nie został wpuszczony na zakończenie roku szkolnego razem z innymi dziećmi. Świadectwo dostał na korytarzu, a nauczycielki udawały, że go nie widzą.

Do autora bloga Blog Ojciec, Kamila Nowaka, przyszedł list, w którym mama chłopca z zespołem Aspergera opisała, jak jej syn został potraktowany w swojej własnej szkole. Kobieta nie chce ujawniać danych placówki ani własnych (powody są wyjaśnione tutaj), więc nie mogliśmy poprosić szkoły o komentarz. Mama chłopca zdradza jednak ze szczegółami, co zaszło.

"Żadna z pań nie zainteresowała się, dlaczego mój syn płacze i krzyczy"

Z opisu matki wynika, że dziecko bardzo przeżywało zakończenie roku. 

Syn się cieszył, kupił sobie na tę okazję nowe spodnie, przymierzał marynarkę… Rozczarowanie było ogromne, a żadna z pań nawet nie zainteresowała się, dlaczego przed salą mój syn płacze i krzyczy… Widocznie się przyzwyczaiły.

Chłopiec płakał, bo został całkowicie i celowo pominięty - jeszcze przed uroczystością jego wychowawczyni próbowała upewnić się u matki, że "syna oczywiście nie będzie na apelu".

Czy klapsy mogą powodować u dziecka lęki oraz zaburzyć więź z rodzicem?

W dniu zakończenia roku przyszedł jednak do szkoły, o czym matka wyraźnie uprzedziła kadrę, zaznaczając, że cały czas będzie razem z nim. Mimo to chłopiec nie został wpuszczony na salę, na której odbywała się uroczystość. Zamiast tego musiał czekać na korytarzu i słuchać, jak pozostali uczniowie odbierają swoje świadectwa przy akompaniamencie oklasków rodziców.

On dostał swoje na tym samym korytarzu, od nauczycielki, która wyszła na chwilę z apelu. Zachowanie kadry jest tym bardziej niezrozumiałe, że matkę trudno posądzić o domaganie się specjalnych względów. Jak sama napisała w liście do blogera, wystarczyłoby, gdyby dali synowi świadectwo "w auli, gdy inne dzieci już wyszły, jakoś na koniec albo wyczytać nas i zawołać z tego korytarza".

"Tylko one w tej szkole traktowały mnie z szacunkiem i miłością"

Chłopiec, oprócz starannych przygotowań do uroczystości, w której miał prawo uczestniczyć tak jak każdy inny uczeń, zadbał też o to, by przynieść kwiaty dla wszystkich swoich nauczycielek. Te jednak stały odwrócone do niego plecami, udając, że go nie widzą. Ostatecznie więc stwierdził, że wszystkie podaruje pani ze świetlicy i terapeutce od logopedii (według jego własnych słów "tylko one w tej szkole traktowały mnie z szacunkiem i miłością").

Mimo braku danych dotyczących placówki, a nawet jej przybliżonej lokalizacji, sprawą zajęło się już Ministerstwo Edukacji Narodowej. Na razie nie ma jednak jeszcze informacji na temat tego, jaki będzie jej finał. 

Z opisu treści listu przez blogera wynika, że szkoła, do której chodził, pobierała dotacje na wsparcie jego edukacji, co niestety nie miało przełożenia na opiekę nad nim. Nowak relacjonuje, że w pewnym momencie dyrekcja i kadra zaczęły nawet kwestionować zaburzenie chłopca (według nich miał być nadpobudliwy celowo, a matka usłyszała raz, że "załatwiła orzeczenie").

Zespół Aspergera to nie choroba tylko zaburzenie ogólnorozwojowe, które, upraszczając, polega na tym, że dotknięta nim osoba nie radzi sobie z interakcjami społecznymi tak dobrze jak przeciętny człowiek. Co gorsza, zwykle diagnozuje się je najpóźniej ze wszystkich tego typu zaburzeń - najwcześniej w wieku przedszkolnym, a często dopiero w wieku dorosłym. Stąd wiele osób latami spotyka się z niezrozumieniem i problemami spowodowanymi swoim zachowaniem, na które nie mają - zwłaszcza bez odpowiedniej terapii - wpływu.

CZYTAJ WIĘCEJ >> Zespół Aspergera - diagnoza, specyfika, leczenie objawowe

Na razie w sprawie chłopca z Aspergerem wiadomo jedno - po tym, co wydarzyło się przy okazji zakończenia roku chłopiec nie wróci do szkoły, w której został tak potraktowany. Mama wypisała go z niej i po wakacjach dziecko zacznie naukę w innej placówce.

Jak na całą historię zareagowali ludzie w internecie? Głównie oburzeniem i wyrazami smutku.

Jest mi bardzo przykro czytając ten wpis, a zarazem wstyd, bo sama jestem nauczycielką. Zachowanie tych nauczycieli jest godne pożałowania.
Tylko przekleństwa cisną mi się na usta! Cóż to dziecko mogło zrobić? Wydrzeć się? Pobiegać po sali? U nas była na apelu kilkulatka - siostra jednego z uczniów, która właśnie to robiła. I nikt jej nie wyprosił.
Okrutne zachowanie kadry tej szkoły powinno być piętnowane. Nie wyobrażam sobie, co czułby mój syn, gdyby został potraktowany w ten sposób.
Aż trudno w to uwierzyć, serce pęka... A ludzie się potem dziwią, że jedno dziecko drugie wyśmiewa, popycha, opluwa... A przykład idzie z góry.
Przykro się to czytało.. żal i wstyd.

***

Jakie jest wasze zdanie na ten temat? Czy matka chłopca powinna ukrywać dane szkoły, w której dziecko z zaburzeniami zostało tak potraktowane? Jak powinien zareagować MEN? A może sami znacie podobną sytuację? Jeśli tak, koniecznie podzielcie się swoimi spostrzeżeniami - piszcie na adres edziecko@agora.pl. Autorom opublikowanych przez nas listu rewanżujemy się książką.

Zobacz też:

Więcej o:
Copyright © Agora SA