- To pierwszy dobry pomysł dotyczący polskiej szkoły od lat - tak komentuje propozycję zniesienia prac domowych 25-letnia Paulina, która ma już wszystkie etapy edukacji za sobą. - O ile w podstawówce nie było z tym jeszcze takich problemów, o tyle na późniejszych etapach szkoła odbiera ludziom czas na pasje. Dopiero na studiach na Uniwersytecie Warszawskim, który jest przecież jedną z najlepszych uczelni w tym kraju, znalazłam czas na zainteresowania i hobby - dodaje.
"To było wielkie spisywanie" - jak po latach wspominamy prace domowe? >>
Czas na zmiany?
Zwolennicy prac domowych przypominają, że pomagają one nie tylko utrwalić materiał z zajęć, lecz także uczą systematyczności i organizacji pracy. Jednak zdaniem wielu osób nie jest to wcale warunek dobrej nauki. Często przywołuje się przykład Finlandii, która wyróżnia się wysokim poziomem edukacji, a prace domowe zostały zlikwidowane tam na wielu poziomach kształcenia. Czy Polska także powinna pójść w tę stronę?
Wiele szkół już to robi
Prace domowe, zwłaszcza w przypadku najmłodszych uczniów, często angażują całe rodziny. Rodzice nie tylko zachęcają dzieci do ich odrabiania, lecz także często tłumaczą im trudny materiał. Niektórzy posuwają się o krok dalej i wyręczają swoje pociechy.
Problem dostrzeżono w Szkole Podstawowej nr 323 w Warszawie. Rok temu zrezygnowano w niej z obowiązkowych prac domowych. Od tego czasu to opcja tylko dla chętnych uczniów. - Dom nie jest filią szkoły. Dom jest po to, żeby dziecko nawiązywało w nim relacje rodzinne - powiedziała dyrektorka szkoły Wioletta Krzyżanowska w rozmowie z Faktami TVN.
Prace domowe to złodziej czasu?
Z badań przeprowadzonych przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju wynika, że polski uczeń poświęca na prace domowe tygodniowo średnio 7 godzin. Jest to więc tylko 1 godzina dziennie. Trudno więc nazwać prace domowe złodziejem czasu.
Te dane sprawdzać się mogą w przypadku najmłodszych uczniów, jednak na dalszych etapach edukacji odrabianie zadań pochłania znacznie więcej godzin. - W liceum nie miałam czasu, żeby to wszystko zrobić. Moja znajoma, która odrabiała wszystkie prace domowe, zdradziła, że chodziła spać przed 4 nad ranem - wspomina Paulina.
Paulina dodaje, że w jej liceum prace domowe stały się prowizorką. - Wymagano wiele, a tak naprawę ludzie tych prac nie odrabiali. Dzieliliśmy się zadaniami: ktoś robił zadania z chemii, a ktoś inny z geografii. Następnie rano przed lekcjami odbywało się wielkie spisywanie w szkolnej szatni. Myślę, że dzięki temu zyskaliśmy czas na przygotowania do matury i dostaliśmy się na dobre studia. Nie miałabym kiedy się uczyć, gdybym odrabiała wszystkie zadania domowe - mówi.
Jakie są szanse na wprowadzenie pomysłu w życie?
Mimo że temat likwidacji praw domowych powraca co jakiś czas, ostatnio o pomyśle zrobiło się głośno za sprawą Rzecznika Praw Dziecka. Jego zdaniem polscy uczniowie są przemęczeni i zniechęceni, przez co nie mają czasu na odpoczynek i pasje. Dlatego należy znieść ten obowiązek.
Rzecznik zaznacza, że nadmierne obciążanie uczniów pracami domowymi jest sprzeczne z art. 31 Konwencji o prawach dziecka. Zgodnie z nią Polska powinna uznawać prawo najmłodszych do wypoczynku, zabaw, a także uczestnictwa w życiu kulturalnym. Co więcej, rzecznik stwierdza, że nadmierne obciążenie zadaniami domowymi jest nieuzasadnioną ingerencją szkół w życie prywatne rodzin, ponieważ utrudnia to organizację wolnego czasu wszystkim domownikom.
"To było wielkie spisywanie" - jak po latach wspominamy prace domowe? >>
Apel RPD jest ważnym głosem w toczącej się od jakiegoś czasu dyskusji. W odpowiedzi na pismo MEN przypomniało, że tego typu kwestie wyjaśniane są obecnie na poziomie szkoły. Już teraz każda placówka może zlikwidować obowiązek odrabiania prac domowych poprzez umieszczenie takiego zapisu w swoim statucie. Do likwidacji prac domowych nie jest więc potrzebna ustawa obejmująca wszystkie polskie szkoły.
Zobacz także:
Odrobił pracę domową, a mimo to dostał "zero". Matka chłopca: Po pierwsze nie niszczyć motywacji