W pandemii pijemy więcej. "Zmieniam sklepy, żeby nie kojarzyli mnie jako stałej klientki"

Alkohol - pomimo pandemii - sprzedaje się świetnie. Psycholog: "Recesja z 2009, huragan Katrina, atak na World Trade Centre - to momenty, kiedy dramatycznie wzrastało spożycie alkoholu". Teraz też jest taki trudny czas. Niepokój zamrażamy alkoholem. Daliśmy sobie przyzwolenie na to, aby więcej pić?

Po substancje psychoaktywne, w tym po alkohol, najczęściej sięgamy, kiedy chcemy stłumić negatywne emocje. Niepewność jutra, nieprzewidywalny rozwój sytuacji, strach przed wirusem, lęk o zdrowie swoje i najbliższych, kłopoty finansowe, utrata pracy - każdy z nas zmaga się z codziennością, która w ostatnich miesiącach nikogo nie napawa optymizmem.

"Dzieci idą spać, a my z mężem pijemy po lampce czerwonego wina wieczorem do filmu. I tak codziennie. Francuzi też tak robią. Nigdy się nie upijamy".

"Kiedy się zaczęła pandemia, piłam codziennie. Pół butelki wina wieczorem, czasami mniej. Nie musiałam wstawać, żeby zaprowadzić dziecko do szkoły, nie musiałam iść do pracy, lockdown sprzyjał piciu. W lipcu postanowiłam zrobić sobie przerwę, żeby sprawdzić, czy już mam problem. Założyłam, że muszę wytrzymać 10 dni bez wina. Udało mi się nie pić 5 dni".

"Po prostu nie kupuję alkoholu, żeby nie mieć nic w domu. Sama świadomość, że mam wino w lodówce sprawia, że wieczorem mam ochotę nalać sobie lampkę i wyluzować po całym dniu".

Wiem, że jestem na granicy. Może już nawet ją przekroczyłam. Sporo piję w każdy weekend, w wakacje codziennie, w ciągu roku szkolnego powstrzymuję się, ale przez cały tydzień myślę, że w piątek to już się napiję drinka.

"Mamy małżeński kryzys, zaczął się jeszcze przed pandemią. Nerwy łagodzę alkoholem. Rok temu piłam może dwa razy w miesiącu, na pewno nie więcej. Od kilku miesięcy prawie codziennie. Jeszcze do niedawna kupowałam wino w ulubionym sklepie, ale teraz wstydzę się tak często tam chodzić. Zmieniam sklepy, żeby nigdzie nie kojarzyli mnie jako stałej klientki. Czuję, że picie wymyka mi się spod kontroli".

Wszystkie powyższe wypowiedzi pochodzą od kobiet, prosiłam o nie na różnych internetowych forach, grupach dyskusyjnych.

Sklepy monopolowe nie odczuwają kryzysu

- Polacy piją rekordowo dużo. W zeszłym roku prawie 10 litrów alkoholu na głowę. Można założyć, że w tym roku spożycie alkoholu będzie jeszcze większe - podejrzewa prof. Jan Chodkiewicz kierownik Zakładu Psychoprofilaktyki i Psychologii Uzależnień w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Łódzkiego. Profesor od pierwszych miesięcy pandemii kieruje zespołem badawczym, który realizuje projekt "Życie w dobie pandemii". Psychologowie badają w jaki sposób Polacy "ratują się" przed skutkami wirusa, również za pomocą substancji psychoaktywnych, w szczególności alkoholu. Dzięki badaniom wiemy, że prawie 30 proc. z nas pije ryzykownie, czyli za dużo i za często.

Drinki pite na imprezie online przed ekranami laptopów i tabletów zyskały własną nazwę, to 'quarantini'Drinki pite na imprezie online przed ekranami laptopów i tabletów zyskały własną nazwę, to 'quarantini' fot: shutterstock

Dane z różnych krajów pokazują, że alkohol sprzedaje się świetnie. To branża, która nie ucierpiała z powodu pandemii. W Stanach Zjednoczonych (badania firmy Nielsen) w marcu 2020 roku odnotowano wzrost sprzedaży alkoholu przez internet o ponad 240 proc., sprzedaży mocnych alkoholi o 75 proc., wina o 66 proc., a piwa o 42 proc. W Australii od marca wydatki na napoje wysokoprocentowe wzrosły o 34 proc. w porównaniu do analogicznego okresu w 2019 r., w Wielkiej Brytanii spożycie napojów alkoholowych wzrosło o 30 proc., a w Belgii – o 15 proc. W Kanadzie badanie opinii publicznej pokazało, że młodzi ludzie w wieku 18-34 konsumują więcej alkoholu niż w poprzednich latach (za stopuzaleznieniom.pl).

Domowe happy hours i quarantini

Drinki pite na imprezie online przed ekranami laptopów i tabletów zyskały własną nazwę, to "quarantini". W sieci ludzie dzielą się swoimi pomysłami na drinki. Nagrywają filmiki, wrzucają na swoje profile autorskie przepisy na wieczorny napój z procentami. Ostatnie miesiące sprzyjają piciu.

- Często mamy spotkania online w pracy. Podczas nich musimy mieć włączone kamery. To moment, kiedy muszę się ogarnąć, ładniej ubrać, uczesać, pomalować. Z koleżankami żartujemy, że trzeba też pochować butelki wina, żeby szefowa nie widziała. To oczywiście żarty, nie pijemy w południe, ale zdecydowanie więcej leje się alkoholu w ostatnich miesiącach w naszych domach. Kiedy szkoły były zamknięte i naprawdę nigdzie nie wychodziliśmy, regularnie umawiałam się z koleżankami online na prosecco - opowiada warszawianka, mama dwóch dorastających synów.

"Wieczorem pozwalam sobie tylko na jedną lampkę wina"

Memy i filmiki o zmęczonych rodzicach, którzy wieczorem, kiedy dzieci już śpią, mogą wreszcie się napić od kilku miesięcy są codziennością w internecie. Podczas miesięcy nauki zdalnej ludzie chętnie wrzucali do siebie na profile w serwisach społecznościowych śmieszne obrazki z alkoholem w tle.

"Wieczorem pozwalam sobie tylko na jedną lampkę wina" - czytamy napis na zdjęciu kobiety z gigantycznym, przynajmniej litrowym kieliszkiem. Inny mem: Kobieta w stroju do ćwiczeń wyznaje: "W końcu wzięłam się za jogę i świetnie mi idzie", tyle tylko, że chodzi o wino o nazwie joga, nie zestaw ćwiczeń. "Zdecydowanie potrzebny jest dodatkowy dzień między sobotą a niedzielą" - to czytając, widzimy zdjęcie mocno skacowanej kobiety.

Hitem wśród rodzicielskich internetowych społeczności okazało się nagranie mamy z Anglii, która znalazła sposób na to, jak w czasie izolacji wytłumaczyć ułamki. Jej pomoce naukowe to kieliszek i butelka wina. Jak wygląda taka lekcja matematyki? Kluczem jest stopniowe napełnianie kieliszka - najpierw do 1/4 (tłumacząc przy tym, czym jest "ćwierć"), później do połowy, następnie do 3/4 i całości. Co dalej? Należy wypić trunek, również stopniowo, wskazując na ułamki. Nagranie podbiło sieć, pod postem na Facebooku, w którym pojawiła się "instrukcja" ludzie pisali dziesiątki tysięcy komentarzy, np: "Uwielbiam część z podsumowaniem. Trzeba powtarzać codziennie!".

- Daliśmy sobie przyzwolenie na to, aby w pandemii pić. Ludzi otwarcie mówią, że więcej piją, że wieczorem muszą odreagować. W czasie izolacji ludzie spotykali się przed ekranami na imprezach online i wznosili toasty. Takie zachowania są odzwierciedleniem naszej rzeczywistości, pełnej lęku i obaw. Dla niektórych z nas takie poluzowanie z alkoholem może być niebezpieczne. Upowszechnia coś, co dla części osób może być niekorzystne. Pokazuje, że to, co może być szkodliwe, jest normalne, a wiemy, że zwiększone spożycie alkoholu zawsze przekłada się na zwiększenie liczby osób z problemami alkoholowymi - ostrzega psycholog, prof. Chodkiewicz.

Zmieniają się nie tylko morale społeczeństwa, ale także podejście do picia alkoholu. Szczególnie do wina. Kiedyś ten trunek był pity tylko podczas ważnych okazji, serwowany jako alkohol z najwyższej półki. Dzisiaj picie wina to dla wielu jeszcze jeden element codzienności. Dowód? Polski rynek wina rośnie o 5-6 proc. rocznie. W 2010 roku wypiliśmy 87 mln litrów, a w 2016 roku już 107 mln litrów wina. Kilka lat temu piliśmy mniej niż 3 litry wina na głowę mieszkańca rocznie, dziś to jest ponad 6 litrów.

Nie zmienia się jednak społeczne podejście do pijących kobiet. Nadal to głównie kobiety są odpowiedzialne za dom, wychowanie dzieci. Oczekiwania wobec ich zachowań są restrykcyjne. Dlatego tak długo, jak się da, kobiety ukrywają to, że mają problem z alkoholem.

W weekendy, kiedy dzieci jadą do dziadków, upijają się do nieprzytomności

Poprawnie funkcjonują w społeczeństwie, mają stałą pracę, są w stałych związkach, mają wyższe wykształcenie, dobre dochody, nie wchodzą w konflikty z prawem, zaczęły/li pić po czterdziestce i nie szukają pomocy. Bo nie uważają, że ich problem jest na tyle poważny, że wymaga leczenia. Picie tak organizują, aby nie przeszkadzało w codziennym funkcjonowaniu. Piją intensywnie od piątku do niedzieli, w tygodniu starają się nie pić. Tak organizują życie, aby nigdy nie prowadzić po alkoholu, a kiedy chcą udowodnić sobie i innym, że nie mają problemu z alkoholem, potrafią przez długi czas nie pić.

Funkcjonują w społeczeństwie, mają pracę, są w stałych związkach, mają wyższe wykształcenie, dobre dochodyFunkcjonują w społeczeństwie, mają pracę, są w stałych związkach, mają wyższe wykształcenie, dobre dochody fot: shutterstock.com

- Wśród alkoholików wysokofunkcjonujących jest prawie tyle samo kobiet co mężczyzn. To prawniczki, lekarki, szefowe z korporacji, nauczycielki, ale też kobiety zajmujące się domem, dziećmi. Piją często, ale to kontrolują. Mogą cały tydzień nie pić, od poniedziałku do piątku zajmują się dziećmi, domem, pracują, za to w weekendy, kiedy dzieci jadą do dziadków, upijają się do nieprzytomności.

To ludzie, którzy prowadzą podwójne życie. Sprawnie funkcjonują na co dzień, nie widać po nich, że mogą mieć problem z alkoholem. Wysokofunkcjonująca alkoholiczka nie otwiera butelki wina rano, kiedy tylko mąż wyjdzie z domu. Alkoholizm wysokofunkcjonujący nie bez przyczyny jest nazywany alkoholizmem z klasą, co oczywiście nie znaczy że jest to picie nieszkodliwe

- zauważa psycholog. 

Dzieci widzą nas z kieliszkami. Czasami komentują:" O znowu, winko sobie pijecie"

- Kiedyś mój trzyletni syn w przedszkolu do pani powiedział: "moja mama lubi wino, a tata piwo". Śmialiśmy się wszyscy, że taki wygadany. Ale dało nam to do myślenia. Alkohol w naszym domu jest obecny. Mamy dużo znajomych, sami też jesteśmy często zapraszani na imprezy. Zawsze jest wino, panowie piją piwo, whisky. Nikt nigdy się nie upija, nie zatacza, to nie ten klimat, ale nie pamiętam, kiedy byłam na imprezie bezalkoholowej i nie pamiętam, kiedy miałam weekend bez alkoholu. Chyba ostatnio to trzy lata temu, kiedy byłam w ciąży, wtedy rzeczywiście nie wypiłam nawet kropli - mówi pracująca matka trzylatka.

Prof. Chodkiewicz namawia, aby zadać sobie pytanie o to, czym jest dla nas lampka wina wieczorem, drink z mężem, koleżankami, czy jest to moment nagrody, zrelaksowania, rozluźnienia. I tłumaczy, że rozwój problemów alkoholowych to proces:

- Najpierw jest jeden kieliszek, potem bez tego kieliszka trudno funkcjonować. Moment otworzenia butelki staje się niezbędnym elementem dnia, nie potrafimy już sobie wyobrazić, że można zakończyć dzień bez alkoholowego drinka. Zaczyna się proces. Ten początek procesu jest niebezpieczny, bo u części osób może doprowadzić do problemów.

Psychiatra, dr n. med. Andrzej Silczuk w naszym tekście "Uzależnienie od Internetu? "Jeśli dziecko zamyka się w pokoju, trzeba zadać sobie pytanie, do czego musiało dojść w rodzinie" tłumaczył, że skłonności do uzależnienia się od substancji psychoaktywnej mogą się ujawnić w sprzyjających warunkach.

Dla wyciszenia intensywnych emocji sięgamy po alkohol

"W rodzinach, w których oboje rodzice uzależnili się od alkoholu, prawdopodobieństwo, że dziecko też się uzależni, jest dużo większe, niż w rodzinie, w której nie doszło do rozwoju tego nałogu. Jednak sam wpływ podłoża genetycznego, czyli podatności na rozwój zaburzenia, jest niewystarczający. Musi być czynnik zewnętrzny. Mówimy wówczas o pakietach cech temperamentnych czy osobowości predysponującej do uzależniania się. Część z nich podlega wpływom środowiskowym i kształtuje się przez całe życie" - tłumaczył psychiatra, dodając, że wiele problemów osób uzależnionych bierze się z potrzeby tzw. regulowania emocji.

"Człowiek, który przeżywa nadmierny smutek, jest zezłoszczony, pobudzony albo nawet bardzo szczęśliwy, dla wyciszenia intensywnych emocji sięga po alkohol, leki, albo oddaje się innym czynnościom. Zakupy, przeglądanie sieci internetowej, oglądanie kilkunastu lub kilkudziesięciu filmików w Internecie, masturbacja, wielogodzinne wrzucanie monet do automatu na niskie wygrane. Wszystko celem odłączenia się od przeżywanych emocji, zastąpienia ich czymś intensywnym. Czymś, co spowoduje, że można się odciąć od "tu i teraz". To jeden z dysfunkcyjnych mechanizmów, który bardzo często obserwujemy u osób uzależnionych lub osób w grupie ryzyka" - mówił lekarz.

W sytuacjach trudnych słabo radzimy sobie z emocjami

Dr Bohdan Tadeusz Woronowicz, psychiatra leczący uzależnionych w tekście "Siedem sygnałów, że masz problem z alkoholem" mówił o tym, że ponad 10 proc. ludzi ma podwyższoną, wrodzoną podatność na uzależnienie od alkoholu, a także na inne uzależnienia, nie tylko od substancji psychoaktywnych, lecz także od różnych zachowań. Kiedy taki człowiek odkryje, że alkohol pozwala mu na szybką poprawę samopoczucia i wyjście ze strefy psychicznego dyskomfortu, poza samym tylko uzyskaniem chwilowej przyjemności, to później chętnie do niego wraca.

Prof. Chodkiewicz dodaje, że w sytuacjach trudnych, takich jak np. recesja w latach 2008-2010, huragan Katrina, atak na World Trade Center dramatycznie wzrastało spożycie alkoholu. Ludzie nie radzili sobie ze smutkiem, stresem, traumą, źle i niepewnie czuli się psychicznie, sięgali po alkohol, licząc na to, że uda im się zamrozić niepokój, złapać dystans. Pandemia, z która się mierzymy od kilku miesięcy, bez wątpienia należy do takich trudnych społecznie momentów.

Picie alkoholu negatywnie odbija się na układzie odpornościowym, czego rezultatem jest większe ryzyko rozwinięcia się niepożądanych stanów zdrowotnych. Stąd zalecenie, by ograniczyć spożycie alkoholu, szczególnie w czasie pandemii COVID-19Picie alkoholu negatywnie odbija się na układzie odpornościowym, czego rezultatem jest większe ryzyko rozwinięcia się niepożądanych stanów zdrowotnych. Stąd zalecenie, by ograniczyć spożycie alkoholu, szczególnie w czasie pandemii COVID-19 fot: shutterstock.com

W naszym artykule "Weekendowy drink rodziców. Problem?" psychoterapeutka Agnieszka Iwaszkiewicz zwróciła uwagę na, to kiedy i kto powinien przyjrzeć się swojemu piciu:

"Czerwone światełko powinno zapalić się, gdy nie radzimy sobie z własnymi problemami i alkohol traktujemy jak antidotum na nie. Picie alkoholu, o jakim tu mówimy, nie powinno być sposobem na rozładowanie stresu i rozwiązanie konfliktów i naszych problemów" - podkreślała psychoterapeutka. Wtedy należy zastanowić się, czy nie powinniśmy ograniczyć jego spożycia”.

Picie alkoholu zwiększa podatność na COVID-19

W sieci można przyjrzeć się swojemu piciu, poddać autodiagnozie. Pomocne mogą okazać się dwa testy: tzw. test Skali Picia Problemowego oraz test AUDIT.

WHO opracowało broszury informacyjne na temat COVID-19 i alkoholu. Eksperci obalają mit o skuteczności spożywania wysokoprocentowego alkoholu w celu zapobiegania koronawirusowi. WHO od początku pandemii przypomina, że spożywanie alkoholu zwiększa podatność na COVID-19.

Picie alkoholu negatywnie odbija się na układzie odpornościowym, czego rezultatem jest większe ryzyko rozwinięcia się niepożądanych stanów zdrowotnych. Stąd zalecenie, by ograniczyć spożycie alkoholu, szczególnie w czasie pandemii COVID-19. Alkohol to substancja psychoaktywna powiązana również z zaburzeniami psychicznymi. Osoby zagrożone takimi schorzeniami lub zmagające się z problemami alkoholowymi są w szczególnie trudnym położeniu w czasie samoizolacji.

- Nie ma problemu w tym, że spotykamy się wirtualnie z przyjaciółmi, żeby się pośmiać, odreagować, wypić wino. Nic się złego nie dzieje. Warto być jednak czujnym, aby do tej trudnej sytuacji, którą dzisiaj mamy na świecie nie dokładać sobie jeszcze pogorszenia własnej sytuacji zdrowotnej, rodzinnej psychicznej, społecznej, zawodowej. Osoba, która się uzależnia od alkoholu, pije po to, aby być szczęśliwszą, jednak z czasem okazuje się, że jest jeszcze bardziej nieszczęśliwa niż była, kiedy nie piła - podkreśla prof. Chodkiewicz.

Na stronie Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych można znaleźć listę poradni leczenia uzależnień.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.