Porwanie dziecka. Matka: Synek wskoczył mi na ręce, szłam do wyjścia, drogę zagrodził mi policjant [LIST]

W świetle prawa rodzic nie może porwać swojego dziecka. W życiu to możliwe. Tragedie przeżywają nie tylko dorośli, ale przede wszystkim dziecko. Matka, której dziecko uprowadził były partner, w liście do redakcji opisuje, jak działa polskie prawo.

Przeżywam tragedię, której wydźwięk się znacząco pogłębił przez skandaliczny brak wiedzy policji.

Mój były partner, z którym nie mam uregulowanych praw rodzicielskich, pod koniec października porwał naszego 5-letniego synka, trzyma go zamkniętego w mieszkaniu, nie wypuszcza na dwór ani do przedszkola, dziecko w między czasie gorączkowało. Zdarzyło mu się przez trzy tygodnie wpuścić mnie cztery razy, zawsze to było związane z awanturami i finalnie wyrzucaniem mnie z tych spotkań. Synek bardzo to przeżywał.

Założyłam sprawę w sądzie, ale że polskie sądy są teraz ogromnie przeciążone, nie wiadomo, ile to potrwa, pomimo że do sądu jeżdżę, piszę i proszę o przyspieszenie sprawy. Na razie nie przynosi to efektu.

Rzecznik praw dziecka i praw człowieka jest bezradny.

Za to mój prawnik i dwóch policjantów z Komendy Stołecznej w Warszawie powiedzieli mi, że jeżeli uda mi się wejść do mieszkania z policją i wezmę synka na ręce, to mam pełne prawo z nim wyjść.

Pojechałam do mieszkania byłego partnera, wezwałam policję przez 112, przyjechali, wysłuchali mojej relacji, od początku jeden z nich, duży, widać że z wieloletnim stażem policjant, był nieuprzejmy i kpiący w stosunku do mnie.

Weszliśmy na górę, okazało się że jest tylko matka mojego byłego partnera, babcia, z moim synkiem, synek wskoczył mi na ręce, ja się skierowałam w stronę wyjścia, a tu niespodziewanie drogę zagrodził mi "milicjant" i zaczął na mnie podnosić głos, że chce porwać dziecko (to ja jestem opiekunem prawnym, nie babcia), że mnie aresztuje na 48 godziny (na jakiej podstawie?), że wlepi mi mandat. Moje dziecko się przeraziło, rozpłakało i uciekło za kanapę. Zostałam wyproszona i każdy poszedł w swoją stronę.

Jestem niesamowicie oburzona brakiem znajomości prawa rodzinnego przez służby. Oni mają takich spraw codziennie na pęczki, a zupełnie nie wiedzą, co robić. Wydaje im się, że są bezkarni. Stróże prawa, którzy prawa nie znają.

Jakie to konsekwencje niesie dla mnie i mojego dziecka, nie wiadomo, ile czasu się nie będziemy widzieć, zanim sąd dojdzie do naszej teczki.

Złożyłam skargę na komisariacie, z tego, co wiem, to skończy się na pokiwaniu palcem i za tydzień czy miesiąc kolejna matka i jej dziecko może przeżyć dramat. Wczoraj rozmawiałam z przełożonym tegoż policjanta i okazało się że on również nie zna kodeksu rodzinnego. Zgodził się na nagranie rozmowy, w której twierdził, że jego podwładny dobrze postąpił

Liczę na to, że mój list będzie cegiełką pchającą policję w stronę szkoleń z zakresu ich obowiązków, a zarazem uświadamiający. Może dzięki temu następne rodziny będą mniej cierpieć?

Od redakcji
List publikujemy – nie opowiadając się po żadnej ze stron – po to, aby poruszyć zagadnienie tzw. porwań rodzicielskich. Te dramatyczne, rodzinne sytuacje to temat, który regularnie powraca do polskich mediów.

Porwanie rodzicielskie to sytuacja - jak czytamy na stronie Rzecznika Praw Obywatelskich - w której jedno z rodziców bez woli i wiedzy drugiego z nich wywozi lub zatrzymuje u siebie dziecko, pozbawiając drugiego rodzica możliwości utrzymywania kontaktu z dzieckiem. Za porwanie własnego dziecka nie ma kary. Bo rodzic mający pełną władzę rodzicielską nie może być sprawcą przestępstwa uprowadzenia lub zatrzymania dziecka (art. 211 k.k.). To najczęstsza przyczyna tego, że postępowanie po zgłoszeniu uprowadzenia dziecka nie jest wszczynane albo jest szybko umarzane.

Rzecznik Prawa Obywatelskich w zeszłym roku zwrócił się do Ministerstwa Sprawiedliwości z postulatem, aby porwania rodzicielskie były karane. Na razie ministerstwo nie podjęło działań w kierunku zmiany prawa. Nadal wystarczy mieć pełnię praw rodzicielskich i bezkarnie pozbawić matkę/ojca kontaktu z dzieckiem.

Fundacja Itaka odpowiedzialna za spot telewizyjny „Porwanie rodzicielskie” (poniżej) uwrażliwia i ostrzega, że porwanie rodzicielskie to przemoc wobec dziecka.

 

Na stronie fundacji Itaka czytamy również, że porwanie dziecka przez jednego z rodziców bez wiedzy i woli drugiego rodzica uprawnionego do decydowania o istotnych sprawach dziecka jest przykładem drastycznego nadużycia władzy rodzicielskiej, uprawniającego do wnioskowania przez rodzica, którego pozbawiono kontaktu z dzieckiem o ograniczenie, a nawet pozbawienie władzy rodzicielskiej.

Wiece na temat porwań rodzicielskich, prawa rodzica, który uważa się za poszkodowanego przeczytasz na stronie fundacji w zakładce dedykowanej porwaniom rodzicielskim.

Więcej o:
Copyright © Agora SA