Podczas lekcji biologii 11-letni Jack Mongeau zauważył, że jego przyjaciółka, Bella Moran, zaczęła dławić się lizakiem. Dziewczynka patrzyła z przestrachem na chłopca. Ten zachował zimną krew – podbiegł do uczennicy i zastosował rękoczyn Heimlicha.
Manewr się powiódł – Jack powtórzył go pięć razy i w końcu lizak wypadł z tchawicy Belli. Pytany o to, skąd wiedział, jak wykonać rękoczyn, nastolatek przyznał, że pokazał mu go ojciec, pielęgniarz.
Rękoczyn Heimlicha zaliczany jest do techniki pomocy przedlekarskiej. Stosuje się go przy zadławieniach. W wyniku nacisku na przeponę, powietrze znajdujące się w drogach oddechowych ulega sprężeniu, w wyniku czego obiekt znajdujący się w tchawicy zostaje wypchnięty. Rękoczyn stosuje się w ostateczności, wtedy, gdy inne metody (np. opukiwanie po plecach czy zachęcanie do odkrztuszania) nie działają, ponieważ istnieje możliwość uszkodzenia trzewi jamy brzusznej.
Ojciec Belli jest wdzięczny zarówno Jackowi za szybką reakcję, jak i jego ojcu, za nauczenie chłopca chwytu. Tata Jacka jest z kolei zaskoczony skromnością syna. Mówi, że chłopiec, który marzy o byciu żołnierzem, nie uważa swojego czynu za wyjątkowy:
Zapytałem go: „możesz powiedzieć o sobie, że jesteś bohaterem?", a on odpowiedział: "są policjanci, strażacy i żołnierze, którzy robią takie rzeczy codziennie". On jest po prostu 11-latkiem, który odpowiednio zareagował, kiedy sytuacja tego od niego wymagała.
Bella cieszy się, że ma takiego kolegę, jak Jack. Wie, że zawsze może na niego liczyć: „Wiedziałam, że mi pomoże. W końcu to mój najlepszy przyjaciel”.