W wielu szkołach jest zakaz wychodzenia do toalety podczas lekcji. Nauczycielka: Postępuję zgodnie ze swoim sumieniem

O tym, czy uczniowie mogą wychodzić w trakcie lekcji do toalety odgórnie decydują dyrektorzy szkół. W praktyce wygląda to jednak różnie. Niektóre dzieci mają zakaz wychodzenia z sali i sprawy osobiste muszą załatwiać podczas przerw. Inne mają więcej swobody. Co o zakazie myślą rodzice i nauczyciele?

"Jeśli ma problemy, to zaświadczenie od lekarza ląduje u wychowawcy"

Temat wychodzenia uczniów z sali podczas 45-minutowej lekcji do toalety jest często podejmowany przez nauczycieli na zabraniach z rodzicami. Niektórzy wychowawcy od razu informują uczniów i rodziców, że wolą, aby dzieci nie korzystały z toalet podczas lekcji, a wyjść z sali mogą tylko ci uczniowie, którzy dostarczą zaświadczenie od lekarza, że są chorzy.

Sorry, lekcja trwa 45 minut. Jeśli dziecko załatwi potrzeby na przerwie i jest zdrowe, nie ma opcji żeby "zachciało" mu się podczas trwania lekcji i tyle. A jeśli ma problemy z układem moczowym, to zaświadczenie od lekarza ląduje u wychowawcy i nie ma problemu.

- to jeden z komentarzy na internetowym forum dyskusyjnym dla nauczycieli.

Zdarza się też i tak, że nauczyciele na początku roku szkolnego dają rodzicom do podpisania oświadczenie, że godzą się na wyjście dziecka do toalety w trakcie lekcji na własną odpowiedzialność.

Poprosiliśmy rodziców dzieci w wieku szkolnym o to, aby opowiedzieli nam, jak kwestia wychodzenia z sali podczas lekcji została w tym roku szkolnym potraktowana w placówkach, w których uczą się ich pociechy.

Idealny wiek na rozpoczęcie nauki? Idealny wiek na rozpoczęcie nauki? Fot. Jakub Ociepa / Agencja Wyborcza.pl

"Warto, aby pewnych zasad dzieci uczyły się od początku"

Dla niektórych rodziców, szczególnie tych, którzy mają dzieci w starszych klasach, zakaz wychodzenia podczas lekcji do toalety jest zrozumiały.

Mama czwartoklasistki i siódmoklasisty ze szkoły z warszawskiego Bemowa tłumaczy:

- Warto, aby pewnych zasad dzieci uczyły się od początku. Oczywiście należy wziąć pod uwagę, że w przypadku małych dzieci mogą zdarzać się różne wypadki, ale wydaje mi się, że zdrowe dziecko potrafi wytrzymać 45 minut bez jedzenia i toalety. Chodzenie do toalety w czasie lekcji powinno być możliwe jedynie w sytuacjach awaryjnych, a nie jako standard - mówi i dodaje:

- Poza tym nie wyobrażam sobie, że dziecko chodzi po szkole bez żadnego nadzoru, a przecież nauczyciel nie zostawi klasy, żeby dopilnować jednego dziecka. W szkole moich dzieci zasady te zostały przedstawione jasno na początku roku. Wszyscy rodzice przyjęli je ze zrozumieniem, bo dla każdego jasne jest, że na toaletę czas jest na przerwie.

Agnieszka, mama pierwszoklasistki z warszawskiego Wilanowa, opowiada jak temat "wychodzenie z lekcji do toalety" został rozegrany w szkole jej córki:

 - Wychowawczyni w klasie mojego dziecka na początku września zapowiedziała dzieciom, że wolałaby, aby podczas lekcji nie wychodziły z sali. Poprosiła ich, aby - jeśli to tylko możliwe - korzystały z toalet podczas przerwy. Córka mówi, że kiedy jakiś uczeń czy uczennica prosi panią, czy może wyjść z klasy, wychowawczyni nie robi problemu i pozwala wyjść do toalety - mówi matka sześciolatki.

'W stronę dojrzałości' to program, który niedługo poznają polscy uczniowie. Już teraz wzbudza ogromne kontrowersje 'W stronę dojrzałości' to program, który niedługo poznają polscy uczniowie. Już teraz wzbudza ogromne kontrowersje Fot. Jakub Ociepa / Agencja Wyborcza.pl

"Dzieci wychodziły nie za potrzebą, ale po to, aby pochodzić po korytarzach szkoły"

Karolina, mama szóstoklasistki z podwarszawskiej podstawówki, jest innego zdania. Według niej szkoły przestrzegają procedur, ale robią to kosztem komfortu uczniów.

- Naszym dzieciom oświadczono, że nie mogą pić w czasie lekcji, ani wychodzić w czasie lekcji do toalety. Dodano, że jest to zarządzenie dyrekcji szkoły. To zespół szkół w podwarszawskiej miejscowości. Wychowawca argumentował to tym, że dzieci wcale nie wychodziły po to, by załatwić potrzebę fizjologiczną, ale po prostu, by pochodzić po szkolnych korytarzach. Jeśli któreś z dzieci chce wychodzić do toalety - ma mieć zaświadczenie lekarza, że musi - opowiada i kontynuuje:

- Dzieci przyjęły to "tak sobie" - przerwy są dla nich zawsze za krótkie. Jak chcą zjeść, to się nie wysikają i odwrotnie. Rodzice zarządzenie przyjęli spokojnie, bez buntu. Na zasadzie - nam też nie było łatwo. Ja sama natomiast chodziłam do podstawówki w 20-tysięcznym mieście, rozmiarami przypominała szkołę córki i nigdy nie było takiego zakazu. Do toalety można było wyjść zawsze. Jak była ta swoboda, to też nie przypominam sobie, by ktoś tego nadużywał. No, ale to było ponad 30 lat temu - wspomina.

Procedury ponad wszystko?

To, czy uczniowie mogą wychodzić z sali podczas lekcji do toalety, zależy od decyzji dyrektorów szkół. Każda szkoła ma też swój regulamin i procedury.

W regulaminie jednej z warszawskich podstawówek "Procedury szkolne w sytuacjach zagrożenia", który jest dobrym przykładem zasad obowiązujących w wielu polskich placówkach, znalazł się fragment dotyczący wyjść uczniów z sal podczas lekcji. Czytamy w nim m.in o tym, co nauczyciel powinien zrobić w sytuacji, gdy uczeń w czasie lekcji potrzebuje wyjść do toalety:

1. W sytuacjach koniecznych nauczyciel zezwala uczniowi na opuszczenie klasy.

2. W przypadkach złego samopoczucia uczniowi towarzyszy przewodniczący, zastępca lub inny wskazany przez nauczyciela uczeń - czytamy w dokumencie.

- Nauczyciele wolą nie wypuszczać uczniów z klas do toalet, bo podczas pobytu dzieci w szkole, to my jesteśmy odpowiedzialni za bezpieczeństwo dzieci. Podczas przerw pełnimy na korytarzach dyżury, w trakcie lekcji korytarze są puste. Kiedy uczniowi coś się stanie w drodze do toalety, to nauczycielka, która zezwoliła na wyjście ucznia z klasy będzie miała problemy - mówi nam nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej z warszawskiej podstawówki.

W momencie, kiedy uczeń wywali się na korytarzu i złamie rękę czy nogę, to jest to wina nauczyciela prowadzącego lekcję, ponieważ nie dopilnował ucznia. Dochodzi później milion papierologii, dochodzenia, obwinianie nauczyciela, a w dzisiejszych czasach nawet sprawy sądowe

- czytamy w jednym z komentarzy na grupie dyskusyjnej "Najbardziej upadlającą rzeczą w szkole jest nakaz pytania o możliwość wyjścia do toalety".

Uczniowie szkoły podstawowej (zdjęcie ilustracyjne) Uczniowie szkoły podstawowej (zdjęcie ilustracyjne) (fot. istockphoto.com))

"Głupotą jest wypuszczanie jednego bez nadzoru"

Przez polski internet od lat przetaczają się dyskusje na temat wyjść uczniów z sal lekcyjnych podczas lekcji. Na forach piszą rodzice, uczniowie, nauczyciele.

Nauczycielka o nicku "Furia narasta" na forum dla nauczycieli napisała, że szkoła sprawuje pieczę nad uczniem w czasie, gdy on w niej jest. Dalej w jej wpisie czytamy:

Droga do i ze szkoły jest kwestią odpowiedzialności rodziców. Niewypuszczanie do toalety jest ochroną własnego tyłka i tyle. Mając uczniów na lekcji jestem za nich odpowiedzialna, głupotą jest wypuszczanie jednego bez nadzoru. Przepisy są popieprzone i dopóki nauczyciel odpowiada za wszystko swoją głową, to nie będzie wypuszczania do toalety. Proste.

Wychowawczyni trzeciej klasy z warszawskiej podstawówki ma mniej stanowcze podejście w temacie zakazu wychodzenia z sali podczas lekcji.

- Przesada w żadną stronę nie jest dobra. W swojej praktyce zawodowej postępuję zgodnie ze swoim sumieniem i standardami etycznymi. Pozwalam dzieciom wychodzić z klasy do toalety podczas lekcji. Jestem świadoma, że gdyby cokolwiek się stało, to ja za to odpowiadam. Nie zakładam jednak od razu najgorszego, ufam swoim uczniom. Pracuję w zawodzie trzydzieści lat i osobiście nie miałam nieprzyjemności związanych z tym, że dziecko wyszło do toalety i nie wróciło do klasy lub podczas wyjścia zrobiło sobie krzywdę. Ale wiem, że różnie bywa i różne zdarzają się sytuacje. Koleżanka opowiadała mi, że zdarzyło jej się, kiedy uczeń zamiast do toalety, poszedł na wagary - opowiada nam pedagog.

Na forum dla nauczycieli 45minut.pl został założony wątek "Sikanie podczas lekcji". Jedna z biorących udział w dyskusji osób, która podaje się za nauczyciela, napisała:

"Czy ja muszę być oprawcą w każdym momencie? Umawiam się z uczniami, że wystarczy jak mi zasygnalizują, że muszą do ubikacji, nie muszą podawać po co. Wychodzą prawie bezszelestnie. Jeżeli ktoś nagminnie tak robi, wtedy wpisuję go na listę, aby przekazać rodzicowi informację, że chyba Iksiński ma problem zdrowotny i należałoby iść do lekarza. Nie nadużywają tego.

Inny użytkownik skwitował dyskusję bardzo dosadnie:

Wszelkich zaleceń i obostrzeń od dyrekcji, które kiedykolwiek miałem, nie traktowałem poważnie. W jednym gimnazjum rygory się skończyły, kiedy smród rozlał się po klasie jakiemuś rygorystycznie nastawionemu belfrowi.

A jakie jest wasze zdanie na ten temat? Może macie w pamięci własne doświadczenia w tej kwestii, albo mierzą się z wami wasze dzieci? Dajcie znać, co sądzicie o tym prozaicznym, ale równocześnie wciąż żywym i powszechnym problemie.

Powinno cię również zainteresować:

Natan popisał się wyobraźnią w pracy domowej. Zamiast pochwały - uwaga. "Polski nauczyciel w czystej postaci"

Kurator: Bez prac domowych w dni wolne. Rodzice: Dom nie jest filią szkoły

Polscy uczniowie przygnieceni ciężarem tornistra? Ważymy plecaki, lekarz komentuje. Nie jest dobrze

Copyright © Agora SA