Jak po latach wspominamy lektury szkolne? Królowa znienawidzonych lektur nie zmienia się od pokoleń: "To najgorsze, co mnie spotkało!"

"Straszne nudy", "Nie czytałam nic poza streszczeniem" - mówimy po latach o niektórych szkolnych lekturach. A co na ich temat mają do powiedzenia kolejne pokolenia - też się tak męczą?
Jak po latach wspominamy lektury szkolne? Jak po latach wspominamy lektury szkolne? Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Wyborcza.pl

"Podchodziłem do niej dwa razy"

W szkole, gdy trudno nam się było zmobilizować do czytania niektórych lektur, często słyszeliśmy, że po latach je docenimy. Dziś już wiemy, że w kilku przypadkach nauczyciele nas oszukali.

Mimo reform kanon lektur szkolnych od lat w dużej mierze pozostaje niezmienny. Kilka lat temu zaskakujące było usunięcie z listy "Pana Tadeusza". Z kolei po reformie PiS dodano do spisu utwory zaangażowanych politycznie twórców, takich jak Jarosław Rymkiewicz czy Wojciech Wencel.

Poprosiliśmy uczniów o opisanie lektur, które szczególnie zapadły im w pamięć. Potem sprawdziliśmy, co na ten sam temat mają do powiedzenia 25-35-latkowie.

Mateusz jest jeszcze uczniem podstawówki. Uważa jednak, że ma za sobą już jedną z najcięższych lektur. To "Krzyżacy". Mimo że książka jest obecnie lekturą uzupełniającą, nauczyciel Mateusza zdecydował się na zadanie jej uczniom.

- To dosyć ciekawa historia, ale napisana trudnym językiem. Do tego jest zbyt rozwlekła. Byłaby lepsza, gdyby skrócono ją o połowę. Wiele sytuacji przedstawiono tak szczegółowo, że można się pogubić - opowiada Mateusz. - Podchodziłem do niej dwa razy, bo za pierwszym przysypiałem po paru stronach - dodaje.

Jak wspominamy lektury szkolne po latach? Jak wspominamy lektury szkolne po latach? archiwum prywatne

"Krzyżacy" - królowa znienawidzonych lektur?

"Krzyżacy" wzbudzają podobne odczucia wśród wielu osób. Na naszym forum toczy się dyskusja na temat najbardziej znienawidzonych lektur szkolnych. Uczniowie wymieniają tam trzy książki, które ich zdaniem są najgorsze. Co ciekawe, najczęściej padającym tytułem są właśnie "Krzyżacy".

Większość szkolnych lektur jest głupia, ale najbardziej to chyba "Krzyżacy".
Mnie czytało się to koszmarnie, drugiej części chyba nawet nie przeczytałam.
"Krzyżacy" to najgorsze, co mnie spotkało!

A jak tę książkę wspominają po latach dorośli?

Ewa: Z "Krzyżaków" pamiętam wypalone oko Juranda - nie wiem, czy to najważniejsze przesłanie, ale tyle zostało w mojej głowie.

Paulina: Z książki pamiętam doskonale, kim był komes (cała klasa nie wiedziała, wszyscy dostali pały). I to, że Jagna rozgniatała pośladkami orzechy, a Zbyszko dawał Danusi najtłustsze kąski z kiełbasy. Jagienka mi nawet imponowała, ale te kąski... ohyda!

Ola: Na początku czytało mi się to strasznie. Przebrnięcie przez kilka pierwszych stron to była katorga. Zwłaszcza że nasłuchałam się od starszych znajomych, jak bardzo zła, nudna i męcząca jest to lektura, więc jeszcze przed rozpoczęciem czytania miałam do niej negatywne nastawienie. Zupełnie niepotrzebnie, bo później się w to wkręciłam.

Jak wspominamy lektury szkolne po latach? Jak wspominamy lektury szkolne po latach? archiwum prywatne

"Zbrodnia i kara" - najlepsza lektura w kanonie?

Można powiedzieć, że na przeciwległym biegunie skali niż "Krzyżacy" znajduje się "Zbrodnia i kara". To zdaniem wielu osób najlepsza lektura szkolna. Tak twierdzi także tegoroczna maturzystka Patrycja.

- W książce podoba mi się to, że czytamy o prawdziwych ludzkich słabościach i dylematach. Cały czas jesteśmy trzymani w napięciu. Naprawdę bardzo to wszystko przeżywałam. A w przypadku lektur szkolnych to rzadkość. Myślę, że będę sięgała po tę książkę także po latach - opowiada Patrycja.

A co o książce myślą po latach dorośli?

Natalia: To moim zdaniem najlepsza lektura szkolna. Aż sama się dziwię, że musieliśmy ją czytać, bo jest za dobra i za ciekawa jak na kanon. Przez tę książkę zakochałam się w twórczości Dostojewskiego. Zaraz po "Zbrodni i karze" przeczytałam "Biesy" i "Braci Karamazow".

Paulina: Genialna książka, niezapomniana! Cała klasa czytała z wypiekami. "Zbrodni i karze" zawdzięczam sympatię do rosyjskiej klasyki.

Ola: Jedna z lepszych lektur, jakie kiedykolwiek czytałam. Wciągająca i trzymająca w napięciu od początku do samego końca. I te opisy Petersburga - coś wspaniałego! Mam z nią same dobre wspomnienia i kiedy ktoś mnie pyta o lektury albo nawet ogólnie o ulubione książki, to "Zbrodnia i kara" od razu przychodzi mi do głowy.

Zobacz także: Kurator: Bez prac domowych w dni wolne. Rodzice: Dom nie jest filią szkoły

"Dziady" nie wszystkim przypadły do gustu

Ewa uczy się obecnie w liceum i jest świeżo po lekturze "Dziadów". - To jedna z najgorszych lektur szkolnych. Trochę mi aż wstyd, że tak mówię, ale niestety ten styl nie przypadł mi do gustu - opowiada.

- Przeczytałam wszystkie części, ale niestety nie pamiętam zbytnio treści lektury. Uratowały mnie opracowania. Trudno mi było skoncentrować się na czytaniu - dodaje.

A co o książce myślą po latach dorośli?

Paulina: Bardzo podobała mi się druga część "Dziadów" o Zaduszkach, a straszliwie umęczyłam się na części czwartej o Konradzie. Ten cały pobyt w więzieniu bardzo mnie zdołował, a monolog Konrada nigdy do mnie nie przemówił. Wiem, co Mickiewicz miał na myśli, lektura może i potrzebna, ale w temacie patriotyzmu dużo większe wrażenie zrobiło na mnie "Wesele".

Ewa: "Dziady" czytało się dobrze, ale za nic nie potrafię dopasować wydarzeń do części. Pamiętam wydarzenia, ale nie wiem, w której części Gustaw zamienił się w Konrada, a w której byli Rózia i Józio.

Ola: Kocham Mickiewicza i cały romantyzm! Z "Dziadów" najbardziej lubię część trzecią, ale naprawdę nie umiem powiedzieć dlaczego. Może z powodu tajemniczości i tego, że to wszystko nie jest do końca takie jasne - trzeba się trochę domyślać, pokombinować. Przemiana Gustawa w Konrada itp. No, to nie jest coś, co spotykasz w każdej lekturze. Dla mnie bomba!

 

Jak wspominamy lektury szkolne po latach? Jak wspominamy lektury szkolne po latach? archiwum prywatne

"Potop" - lektura, którą mało kto przeczytał

Krystian jest licealistą i tak, jak większość jego klasy, nie przeczytał "Potopu". - To było dosyć stresujące, jak zaczęliśmy omawianie lektury. Z całej klasy przeczytały to może dwie osoby - opowiada.

- Przeczytaliśmy streszczenia, obejrzeliśmy film. Ale baliśmy się, że nauczyciel w pewnym momencie zauważy, że prawie nikt nie czytał tej książki. Bo tego nie dało się czytać! Na szczęście, jakoś dotrwaliśmy do końca omawiania bez wpadki - dodaje Krystian.

A co o książce myślą po latach dorośli?

Paulina: Nie czytałam nic poza streszczeniem. Nie żałuję. Czas przeznaczyłam na ciekawsze lektury.

Ola: Nawet nie otworzyłam tej książki. Odrzucała mnie jej grubość, mniej więcej wiedziałam, o czym jest, bo widziałam film, więc obawiałam się, że raczej mi się nie spodoba. Podobnie jak w przypadku "Krzyżaków", też się oczywiście nasłuchałam, że to jest nie do przebrnięcia. Na szczęście na maturze nie było Potopu, bo bym poległa.

Natalia: Miałam dobre nastawienie, ale czytało mi się średnio. Straszne nudy. Przez to nie mogłam się skupić na treści. Myślę, że to przez natłok takich oderwanych od współczesnej rzeczywistości lektur. Ja wówczas przeżywałam jakieś swoje młodzieńcze rozterki. Uważam, że takim młodym osobom brakuje książek, które, by jakoś je zainteresowały i odnosiły się do ich życia. Po maturze przeczytałam "My dzieci z dworca Zoo" i uważam, że zabrakło przede wszystkim lektur z takimi życiowymi historiami.

Zobacz także: Prestiżowa szkoła to nie zawsze dobry wybór. Po latach możemy go żałować. 'Na 30 osób z klasy aż 29 chodziło na korki'

lektury lektury Agencja Wyborcza.pl

Pomysł z Finlandii

Jak widać, mimo upływu lat, nasze gusta zbytnio się nie zmieniają. Nadal mało który uczeń jest w stanie zmobilizować się do przeczytania "Potopu", a "Krzyżacy" pozostają jedną z najbardziej nielubianych lektur. Mimo częstej krytyki spis lektur pozostaje jednak w dużej części niezmienny.

Kilka lat temu pojawił się pomysł byłej minister edukacji Joanny Kluzik-Rostkowskiej, aby przynajmniej w szkołach podstawowych zlikwidować kanon i pozwolić uczniom na czytanie tego, co wybiorą ich nauczyciele. To pomysł z fińskiej szkoły, która mimo liberalnych zasad, jest uznawana za najlepszą na świecie. Reforma miała na celu zachęcenie dzieci do czytania książek od najmłodszych lat. Jednak ten odważny pomysł nie wszedł w życie. A szkoda. Bo w rzeczywistości, w której uczniowie coraz częściej sięgają po streszczenia, warto pokazywać, że czytanie może być doskonałą rozrywką.

Zobacz także: Ten kraj ma najlepszych uczniów na świecie. Nie ma prac domowych, testów, a zawód nauczyciela cieszy się prestiżem