Rodzice w szkołach płacą składki na radę rodziców, kupują klej, papier do drukarki, czasem też papier toaletowy i mydło. Sponsorują sztandary i szkolne szafki. Zakładają, że to ich rodzicielski obowiązek. Czy na pewno?
Kiedy jedna z matek w dzienniczku córki na prośbę nauczycielki, aby dzieci przyniosły do szkoły klej w sztyfcie odpowiedziała, że to szkoła powinna zatroszczyć się o zakup kleju dla uczniów, komentujący w sieci nie pozostawili na niej suchej nitki (treść korespondencji na zdjęciu poniżej).
fot: facebook
Pod naszym tekstem na ten temat "Nauczycielka z Warszawy poprosiła o klej do szkoły. Matka uczennicy nie była zadowolona. Tak jej odpisała" czytamy komentarze, w przeważającej mierze krytykujące postawę zbuntowanej matki:
Głos w dyskusji zabrały też nauczycielki, które zwróciły uwagę no to, że żaden nauczyciel nie lubi "się prosić":
Inna nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej napisała:
Mama dziewczynki uczęszczającej do szkolnej zerówki, autorka zdjęcia z korespondencją na temat kleju, skontaktowała się z Ministerstwem Edukacji Narodowej. W odpowiedzi od dyrektor Departamentu Kształcenia Ogólnego, Katarzyny Koszewskiej, przeczytała, że rodzice nie są zobowiązani do zakupu pomocy dydaktycznych. Edukacja w przedszkolu i oddziałach przedszkolnych w publicznej szkole podstawowej jest bezpłatna i to na placówce szkolnej spoczywa obowiązek ich finansowania. Zgodnie z przepisami prawa oświatowego pobieranie dodatkowych opłat na zakup tzw. "wyprawki" jest niezgodne z prawem.
W Polsce nie wypada pytać o środki publiczne
O komentarz poprosiliśmy mamę, bohaterkę całej sytuacji. Dlaczego nie chciała kupić dziecku kleju za kilka złotych?
- Na wyprawkę wydałam 300 zł (teczki, papier, podręczniki, wszystko, co było na liście ze szkoły), po miesiącu - wpis w dzienniczku o kleju. To bulwersujące. Do nauczycielek nic nie mam. Mam do szkoły, burmistrza, kuratorium. Szkoła powinna ubiegać się o fundusze dla zerówki składając do samorządu projekt budżetu. Muszą porozumieć się ze sobą, kto i gdzie zawinił, że wydałam 300 zł. Na klasowe zebranie wydrukowałam rozporządzenie MEN ws. wyprawki. Dyrektorka oraz wiele osób z klasy byli niezadowoleni, kiedy spytałam o to, czy szkoła nie dostała na to środków? Bo w Polsce nie wypada pytać o środki publiczne, mimo że mamy ustawę o dostępie do informacji publicznej. Takie jest nasze społeczeństwo. Po zebraniu dyrektorka obiecała, że spyta o to burmistrza. Po co? Przecież sama jest w stanie odpowiedzieć, czy w budżecie jej szkoły są środki na ten cel. Ale ok. Grzecznie czekam. Piszę do MEN w tej sprawie i dostaję odpowiedź. Na drugim zebraniu dyrektorka oświadczyła, że burmistrz powiedział, że rozporządzenie MEN nie dotyczy zerówek. Po zebraniu napisałam maila do dyrektorki z prośbą o udostępnienie mi odpowiedzi burmistrza w tej sprawie. Nadal cisza - relacjonuje mama uczennicy.
Rodzice obowiązku nie mają, ale o tym nie wiedzą
Rodzice nie zawsze wiedzą o tym, że nie mają obowiązku dokładania się do tzw. artykułów biurowych używanych przez dzieci podczas lekcji. Często finansują z własnej kieszeni nie tylko papier do drukarki, nożyczki, kleje, ale i środki czystości, pudełka na rzeczy dzieci, segregatory itp.
- Jestem mamą chłopca, który chodzi do państwowej zerówki na warszawskiej Sadybie. Każdemu dziecku rodzic wyposażył piórnik w kredki, klej, nożyczki, gumkę, wszystko zgodnie ze wskazaniami nauczyciela. Dodatkowo kupowaliśmy dla dzieci podręczniki wybrane przez nauczyciela prowadzącego oraz przybory dla całej klasy 0: kartki, farby, wycinanki, pędzle, pudełka na przybory, itp. Wiem, że składki na tzw. radę rodziców nie są obowiązkowe, ale szkoła o tym nie wspomniała. Wpłaciliśmy wszyscy - mówi nam mama 6-latka.
Magdalena jest mamą pierwszoklasisty z warszawskiej wilanowskiej podstawówki.
- W klasie mojego syna nauczycielka powiedziała, że składka na radę rodziców, 10 zł miesięcznie, nie jest obowiązkowa. Wpłaciła połowa rodziców. Każdy z nas przygotował dla dziecka wyprawkę (bloki białe, kolorowe, krepina, bibuła, klej, kolorowanki, papier do wycinania i jeszcze trochę innych rzeczy). Dodatkowo jako klasa ze składki na fundusz klasowy skompletowaliśmy tzw. wyprawkę wspólną, tj: farby, ryzy papieru (w wyprawce indywidualnej zresztą też każde dziecko po ryzie przynosiło), mokre chusteczki, teczki i takie stojące segregatory, pudła duże plastikowe, w których dzieci trzymają rzeczy w sali. Teraz też co jakiś czas kupujemy dodatkowe rzeczy np. duże kartony papieru, rolkę szarego papieru. Mam poczucie, że szkoła nie ma nic w swoich zasobach. Sztandar i drzewiec do sztandaru dla szkoły (bo teraz jest nadanie imienia) kupuje rada rodziców szkoły z pieniędzy na radę rodziców, a nie z pieniędzy szkoły. Koszt ok 8-9 tys. zł. Jak powiedziała pani dyrektor, nie dostała pieniędzy na to - wylicza swoje wydatki mama tegorocznego pierwszoklasisty.
- U mnie w przedszkolu przynosimy wszystko. Kredki, kartki, puzzle, zabawki, poduszki, nawet jakieś kubły na klocki - mówi nam tata dziewczynki z warszawskiego przedszkola.
Składki na radę rodziców wynoszą ok. 10-15 zł na miesiąc. Z tych środków rodzice kupują pomoce dydaktyczne, artykuły papiernicze, nagrody dla uczniów, finansują udział w wycieczkach szkolnych. Wpłaty na radę rodziców są dobrowolne. Nie ma podstawy prawnej, aby przedszkole lub szkoła żądały od rodziców obowiązkowej wpłaty na rzecz rady rodziców.
Oznacza to, że wpłata określonej sumy pieniędzy na konto szkoły jest uzależniona wyłącznie od dobrej woli rodziców. Rodzic również ma prawo zdecydować o tym, jaką kwotą chce wesprzeć placówkę. Szkoły mogą gromadzić pieniądze na odrębnym rachunku bankowym rady rodziców, ale wszystkie opłaty, które wpływają na to konto, są dobrowolne.
Dzieci rodziców, którzy nie wpłacili składek, nie mogą spotykać sankcje np. to, że nie dostaną świadectwa, nie pojadą na wycieczkę szkolną, nie otrzymają nagrody w szkolnym konkursie. Jeśli tak się stanie, rodzic może zgłosić się do dyrektora lub do kuratorium oświaty.
Dzieci w wieku przedszkolny i te w zerówkach przedszkolnych lub przyszkolnych powinny mieć zapewniony dostęp do pomocy naukowych. Rodzic nie ma obowiązku wyposażania dziecka w tzw. wyprawkę.
W przypadku uczniów szkół podstawowych dyrektorzy szkół mogą, za pośrednictwem wychowawców, zwrócić się do rodziców z prośbą o wsparcie materialne. Rodzice jednak nie mają obowiązku finansowania z własnej kieszeni środków higienicznych (papieru toaletowego, mydła do rąk) i artykułów biurowych (papieru do drukarki, kleju, nożyczek, dziurkaczy). O te materiały powinien zadbać organ prowadzący przedszkole lub szkołę (burmistrz, starosta).
W prawie oświatowym czytamy:
Droga dziecka z domu do szkoły nie może przekraczać:
- 3 km - w przypadku uczniów klas I-IV szkół podstawowych;
- 4 km - w przypadku uczniów klas V-VIII szkół podstawowych.
Jeżeli droga dziecka z domu do szkoły, w której obwodzie dziecko mieszka, przekracza odległości 3 lub 4 km, obowiązkiem gminy jest zapewnienie bezpłatnego transportu i opieki w czasie przewozu dziecka albo zwrot kosztów przejazdu dziecka środkami komunikacji publicznej, jeżeli dowożenie zapewniają rodzice, a do ukończenia przez dziecko 7 lat także zwrot kosztów przejazdu opiekuna dziecka środkami komunikacji publicznej.
Pokutuje przekonanie, że szkolne ubezpieczenie NNW (od następstw nieszczęśliwych wypadków) jest obowiązkowe. O konieczności wykupienia ubezpieczenia rodzice dowiadują się na pierwszym zebraniu w szkole, a jeśli nie przyjdą na nie, to dziecko przynosi do domu karteczkę z informacją. Rodzice nie zawsze wiedzą o tym, że nie mają obowiązku zakupu wariantu polisy przedstawionej przez szkołę. Mogą ubezpieczyć dziecko indywidualnie lub połączyć obie możliwości.
Pobieranie z tego tytułu jakichkolwiek opłat jest niezgodne z zalecaniami MEN. Prowadzenie dziennika elektronicznego wymaga umożliwienia bezpłatnego wglądu rodzicom do e-dziennika, w zakresie dotyczącym ich dzieci.
Opłata za szafki może być dobrowolna. To w gestii dyrekcji szkoły i organu prowadzącego (najczęściej gminy) jest wyposażenie placówki w niezbędne meble i sprzęt.
W tym roku szkolnym odpadł rodzicom duży wydatek - podręczniki. Rok szkolny 2017/2018 jest pierwszym rokiem, kiedy wszystkie klasy szkoły podstawowej i gimnazjum otrzymały darmowe podręczniki. Rodzice uczniów szkół podstawowych i gimnazjów powinni zapłacić tylko za książki do religii lub etyki, ewentualnie za ćwiczeniówki do nauki języka obcego. Wszystkie darmowe podręczniki są własnością szkoły, która wypożycza je uczniowi na rok szkolny. Po jego zakończeniu książki należy zwrócić do szkolnej biblioteki. Jak wynika z wytycznych MEN, jeden podręcznik ma służyć co najmniej trzy lata.
Więcej informacji w Ustawie z dnia 14 grudnia 2016 r. - Prawo oświatowe