Dziadkowie? "Mają prawo mieć inny pomysł na wychowanie" [WYWIAD]

Czy możemy wymagać od dziadków przestrzegania naszych zasad w opiece nad dzieckiem? Jak nauczyć się z nimi rozmawiać? O relacji dziadkowie-rodzice rozmawiamy z Agatą Marszałek, psychologiem i psychoterapeutą.

Karolina Stępniewska: Często możemy usłyszeć opinię, że kiedyś rodzicielstwo było łatwiejsze, bo dzieci wychowywały się w wielopokoleniowych rodzinach. Teraz wielu z nas mieszka z dala od rodzinnych miejscowości i nie mamy krewnych do pomocy. Czy tak jest rzeczywiście trudniej? Coś tracimy my i nasze dzieci?

Agata Marszałek: - Można też usłyszeć opinię, że było trudniej to zależy od punktu siedzenia (śmiech). Myślę, że kiedyś rodzicielstwo na pewno wyglądało nieco inaczej. Zmiany, które zaszły - czyli inny system pracy, migracje, rozwój technologiczno-przemysłowy, większy dostęp do wiedzy, wzrost samoświadomości, jednocześnie "szybszy" tryb życia, zmiany w podejściu do pojęcia rodziny - na pewno nie pozostają bez wpływu na to jak dziś wygląda tandem rodzic-dziecko. Rzeczywiście wielopokoleniowe rodziny dawały nie tylko zaplecze pomocy fizycznej przy dziecku, ale również dawały możliwość uczenia się przez obserwację, bo widziano, jak ciotka wychowuje, a potem siostra ciotki i jej najstarsza córka. Można było zaobserwować, jak wyglądają wzajemne relacje w rodzinie, żyło się według pewnego rodzaju hierarchii mierzonej doświadczeniem. Cóż było bowiem cenniejszego niż korzystanie z wiedzy kuzynki , która urodziła 5 dzieci?

Skarbnicą wiedzy byli bliscy: kuzynki, ciotki, matki i ojcowie. Rodzina. Nie było przecież internetu, telewizji, poradników, a dziś na hasło "ból brzucha u dziecka" wyskakują nam w internecie tysiące możliwych przyczyn i porad, co zrobić, jak zaradzić itd. Tylko czy to rzeczywiście pomoc? Skąd wiadomo, która rada, który odsyłacz to rzeczywiście to, czego nam trzeba? To przykład tych zmian, które z jednej strony są dla młodych rodziców pomocne, ale z drugiej... hmmm... chyba jednak niekoniecznie. Albo taki przykład czegoś, co jak mniemam ma ułatwić rodzicom bycie "dobrym" rodzicem. Szukając upominku dla swojej 1,5 rocznej siostrzenicy trafiłam do sklepiku z akcesoriami dla dzieci. Jakież było moje zdziwienie, kiedy stojąc w kolejce przy kasie usłyszałam panią zachwalającą klientce będącej w zaawansowanej ciąży urządzenie "analizujące i pomagające rozróżnić rodzaj płaczu dziecka". Nie wiem, może ja już nie nadążam, ale mnie to po prostu przeraziło No właśnie, czy teraz rodzicom jest łatwiej? No nie wiem...

Pod pewnymi względami na pewno trudniej. Moje znajome, na przykład, nieraz skarżyły się na to, że babcie i dziadkowie nie garną się już do pomocy przy wnukach. Z drugiej strony słyszę sporo o takich przypadkach, że babcie mieszkające w innej miejscowości, przyjeżdżają na cały tydzień do miasta, w którym mieszkają jej dzieci i zajmują się wnukami, a na weekend wracają do siebie, gotują mężowi obiady i wracają na poniedziałek do wnuków. To wygodne rozwiązanie dla młodych rodziców, a babciom pozwala być blisko rodziny i czuć się potrzebnymi... Tylko czy takie rozwiązanie jest dobre?

- To zależy od wielu kwestii. Warto zastanowić się, na ile to prawdziwa chęć babci, na ile wybór młodych ludzi, którzy z braku innych możliwości forsują takie rozwiązanie. Należałoby wziąć pod uwagę to, że zarówno babcia , jak rodzice mogą mieć inny pomysł na sprawowanie takiej opieki. My chcielibyśmy, aby babcia-niania realizowała nasze oczekiwania związane z opieką, babcia może zakładać, że jest z wnukiem na swoich zasadach. Warto takie kwestie przemyśleć tak, by obie strony miały jasność co do wzajemnych oczekiwań.

To czy taki układ wypali zależy też w dużej mierze od wzajemnej umiejętności nieprzekraczania i respektowania wzajemnych granic i zasad, ale też od wzajemnego zaufania i wiary w dobre chęci jednej i drugiej strony. Oczywiście obecność babci w życiu dziecka może być bezcennym doświadczeniem na całe życie. Schody zaczynają się wtedy, kiedy babcia realizuje swój własny model wychowawczy, nie zważając na to, o co proszą rodzice lub jeśli stara się przejąć kontrolę nad wychowaniem jako ta "lepiej wiedząca".

Dużo trudniej jest zwracać uwagę babci niż obcej pani, od której wymagamy, bo płacimy. Na pewno potrzeba tu dużej dyplomacji. Z drugiej strony zostawiając dziecko pod opieką naszej mamy czy taty dostajemy w zamian spokój, bo jaka niania pokocha je bardziej od własnych dziadków?

To taka pułapka: z jednej strony świetnie, bo wiadomo, że dziadkowie to rodzina, kochają swoje wnuki i rodzice - karmieni opowieściami o nianiach z piekła rodem - nie muszą się bać, że ich dziecku stanie się krzywda. Z drugiej strony jednak, tak jak pani wspomniała, babcie i dziadkowie często mają inny pomysł na wychowywanie dzieci niż my. Co wtedy? Upierać się przy stosowaniu się do naszych zasad?

- Maja prawo mieć inny pomysł na wychowanie! Natomiast my jako rodzice dziecka musimy pamiętać o tym, że to my jesteśmy rodzicami i to na nas spoczywa obowiązek i odpowiedzialność za to, jak nasze dziecko będzie wychowane. Myślę, że od początku dobrze jest zmienić punkt widzenia z "oni (dziadkowie) mają gorsze, niewłaściwe pomysły" na "oni mają inne spojrzenie na tę sprawę". Takie założenie powoduje, że akceptujemy poglądy drugiej strony, ale nie musimy się z nimi zgadzać.

Jako rodzice powinniśmy kierować się własnymi ideami wychowawczymi, które wcale nie muszą być zgodne z dziadkowymi. Najlepiej wkroczyć z jasnymi komunikatami, ustalić najważniejsze kwestie, które dla nas są istotne i poprosić, aby były przestrzegane. Warto też odpuścić w kwestiach, które są mniej istotne, a dają dziadkom poczucie, że nie jesteśmy nastawieni zupełnie kontra.

Takim punktem zapalnym w relacji dziadkowie-rodzice często jest też jedzenie. Czy wnuk naprawdę zawsze musi dostawać paczkę cukierków, kiedy odwiedza babcię? Czy herbatka musi być posłodzona, a mięso panierowane i smażone? Pal licho, jeśli to tylko kwestia sporadycznych wizyt u dziadków, ale co, jeśli opiekują się wnukami na co dzień, a my chcielibyśmy innej diety dla dziecka? Czy wolno nam egzekwować swoje zasady, upierać się przy nie podawaniu słodyczy, ciężkiego jedzenia itd.?

- Trochę to pejoratywnie brzmi: "upierać się". Myślę, że jeśli u podstaw naszych decyzji w kwestiach jedzenia leży dobro dziecka, to po prostu powinniśmy przedstawić nasze argumenty dziadkom jasno, bez pretensji i żądań, raczej z wzajemnym zaufaniem. Dobrze jest uprzedzać fakty i ustalić pewne kluczowe sprawy, zanim pojawią się one w codziennych sytuacjach. Uprzedzenie o naszych dietetycznych wyborach, jasne i konkretne argumenty na temat takiego, a nie innego żywienia dziecka często skutkują uniknięciem niepotrzebnych konfliktów.

Pamiętajmy, że dla dziadków "żywienie" wnuka wymaga też zmiany własnych nastawień i przyzwyczajeń i dobrze, żeby mieli czas się z tym oswoić. Dobrze jest przyjąć założenie, że zarówno nam i dziadkom zależy na dobru dziecka. Czasem jednak zdarza się, że toczymy walkę z dziadkami o cukierka czy kotleta, natomiast w rzeczywistości nie to jest problemem. Bywa, że są to ukryte "niesnaski", które łatwiej wyrazić na poziomie walki o jedzenie niż dotrzeć do ich źródła. Czasem przyczyną jest chęć udowodnienia swojej (dziadków bądź rodziców) kompetencji (bądź jej braku), czasem lęk przed nieznanym ("no bo co to za dieta wegetariańska??") i niechęć do poznawania nowego lub walka na płaszczyźnie: kto tu rządzi.

Może więc przyjąć zasadę: jak u dziadków, to według ich zasad, a w domu według naszych? Albo spróbować osiągnąć kompromis, np. ok, możecie karmić mielonymi, ale nie częściej niż 2 razy w miesiącu, soki tak, ale bez cukru etc.

- Nie ma nic złego w tym, że jako rodzice dbamy w określony sposób o dietę dziecka i chcemy, by nasze zalecenia były realizowane. Myślę, że warto pamiętać o tym, że są kwestie mniej i bardziej ważne. Chyba warto, aby dziadkowie wiedzieli, że w sprawie jedzenia mięsa (np. u dziecka na diecie wegetariańskiej) nie ma miejsca na odstępstwa i kompromisy, ale już jeśli chodzi o ilość czasu spędzanego przed telewizorem jesteśmy skłonni negocjować. Pozwoli to dziadkom rozpoznać hierarchię naszego systemu zasad (i tych dotyczących jedzenia i innych) i łatwiej będzie im się do niego stosować.

A może dziadkowie są faktycznie mądrzejsi? Przecież wychowali już dzieci, może warto im zaufać, że się na tym znają? (tu jak żywo staje mi przed oczyma obraz babci moich dzieci, świetnej kobiety, ale powtarzającej do starszej wnuczki jak mantrę: nie bądź niegrzeczna, ustąp bratu..)

- Tak, myślę, że dziadkowie są mądrzejsi. Żyją od swych dzieci przeciętne 2 razy dłużej, więc trudno z tym polemizować. Ale mądrość to nie tylko zdobyte doświadczenia, ale również umiejętność uczenia się i ewentualnej zmiany w oparciu o swoje doświadczenie. I na to właśnie wnuki dają dziadkom szansę. Niektórzy z nich kopiują swe doświadczenia w kontakcie z dziećmi swoich dzieci, uważając, że to, co przeżyli jako rodzice wystarczy, by zrealizować się w roli dziadka czy babci i służyć radą młodej mamie, czy tacie; inni zaś zwolnieni z rodzicielskiej odpowiedzialności za wychowanie wnuka, pozwalają sobie na elastyczność i próbują nowych form bycia w kontakcie z dzieckiem. Dla jednych bycie dziadkiem to wyzwanie by służyć pomocą i zawsze słuszną radą, dla innych to "uniwersytet trzeciego wieku", gdzie wszystko jest nowe i wymagające nauki.

Na pewno najlepiej, gdy dziadkowie mają trochę z pierwszej jak i z drugiej charakterystyki. Z jednej strony mogą nam służyć swoją radą, pomocą, pozwalają spokojniej, bardziej obiektywnie patrzeć na sytuacje, które dla młodego rodzica wydają się katastrofą. Z drugiej są na tyle elastyczni, że potrafią zrozumieć nasze wybory, ogarnąć inny sposób podejścia do jedzenia, zajęć, pracy.

Młodzi rodzice powinni być świadomi, że "dziadkowanie" wiąże się często z wieloma silnymi wzruszeniami i emocjami; że tak samo, jak stanie się rodzicem, tak jak i stanie się dziadkiem, wiąże się z nauczeniem się siebie w nowej roli życiowej; że warto korzystać z doświadczeń starszych rodziców, uczyć się od nich, dając im jednocześnie poczucie, że są ważni, pełnowartościowi, wyjątkowi; że rola dziadka nie ogranicza się tylko do pilnowania wnucząt, ale że dziadkowie są żywym przekazem historii, pomagają kształtować poczucie tożsamości i przynależności u naszych dzieci; że wnuki mogą u nich znaleźć bezgraniczną miłość i wsparcie w trudnych momentach; że pokazują naszym dzieciom, jak zmienia się człowiek, jak radzi sobie na tym tak odległym jeszcze dla dzieci etapie życia.

Czy dziadkowie powinni wpływać na wychowanie wnuków?
Więcej o:
Copyright © Agora SA