Po chorobie

Małe dzieci szybko zdrowieją, problem w tym, że często... na krótko. Co robić, by okresy między jednym przeziębieniem a drugim były jak najdłuższe?

Taka szybka poprawa stanu zdrowia bywa zwodnicza, ale nie dla rodziców kilkulatka, którzy wiedzą, że taki stan nie potrwa długo. Dlatego wielu z nich żyje w stałej gotowości, a najdrobniejszy katar jest odbierany jako zapowiedź kolejnego zapalenia ucha czy oskrzeli. I - niestety - bywa, że słusznie, bo osłabiony licznymi infekcjami organizm dziecka, nie jest w stanie właściwie zareagować.

Rozsądne z leczenie

Większość preparatów, jakie przyjmuje dziecko w trakcie infekcji wirusowej nie zwalcza choroby, ale jedynie osłabia nasilenie jej objawów. Warto o tym pamiętać, by nie sięgać po syrop czy tabletkę, gdy tylko pojawi się najmniejsza zapowiedź kolejnego przeziębienia. Jeśli będziemy bombardować organizm dziecka preparatami mającymi zablokować odruch kaszlu, katar czy zbić stan podgorączkowy, sprawimy, że nigdy nie damy mu szansy na samodzielną walkę z wirusami. Choć to może być trudne, warto nie spieszyć się z pomocą i nie aplikować kilkulatkowi "na wszelki wypadek" syropu czy tabletki. Są inne sposoby, by mu ulżyć.

Z drugiej strony - jeśli malec dostał leki przepisane przez pediatrę, warto upewnić się przez ile dni należy je podawać. Dotyczy to nie tylko antybiotyków, ale też innych leków na receptę. Bywa, że widząc szybką poprawę zdrowia, rodzice na własną rękę odstawiają lek "by niepotrzebnie nie faszerować dziecka chemią". I robią błąd - wiele leków musi być podanych w określonym stężeniu, by odniosły właściwy efekt leczniczy. A to wymaga zwykle aplikowania określonych dawek w dłuższym czasie. Dlatego niedoleczony malec jest bardziej podatny na kolejną infekcję - jego organizm nadal jest bezbronny, bo wsparcie jakie dostał jest niewystarczające.

Z leczeniem jest trochę jak z nauką chodzenia czy jedzenia - za wcześnie podjęte nie da rezultatu, a jedynie wprowadzi chaos i opóźni właściwą naukę, wstrzymane w pół drogi, rozczaruje brakiem efektów. Warto więc obserwować swoje dziecko i nie wpadać w panikę, gdy widzimy, że zbliża się kolejne przeziębienie. Małe dzieci, szczególnie chodzące do żłobka czy przedszkola mogą mieć od 6 do 8 infekcji rocznie! Pediatrzy taką częstotliwość uważają za normę, nie spieszmy się więc z przypinaniem dziecku etykietki "chorowitego".

Ruch to zdrowie

Pierwsze dni rekonwalescencji zwykle są dla dziecka bardzo przyjemne - nie czuje już bólu i innych niedogodności związanych z chorobą, nadal jednak pozostaje w domu z mamą lub tatą. To najlepszy moment, by pomyśleć jak je wzmocnić innymi niż medyczne środkami. Przede wszystkim - jeśli malec chodzi do żłobka lub przedszkola - nie śpieszmy się ze wznowieniem jego pobytu wśród nie zawsze w pełni zdrowych rówieśników. Czasem warto zrobić pauzę nawet na kilka miesięcy. Jeśli dziecko niemal stale choruje i częściej spędza czas w domu obłożone lekami, najwyraźniej nie dojrzało jeszcze do przebywania w tak zróżnicowanym biologicznie środowisku.

W domu zapewnijmy osłabionemu maluchowi dużo ruchu, ale spokojnego. Jeśli ma swój pokój, warto w nim zamontować niedużą drabinkę, linę do huśtania, postawić fotel-bujak, wygospodarować miejsce do zabawy w turlanie piłki czy podskakiwanie na dużej. I nie obawiajmy się, że znów zachoruje jeśli nieco przesadzi w zabawie i odrobinę się spoci. Jeśli w domu nie będzie przeciągu, nic się nie stanie. Wystarczy osuszyć wilgotną skórę ręcznikiem i włożyć czyste, przewiewne ubranko. Częste pocenie się to powszechna reakcja organizmu w okresie rekonwalescencji.

Nie wzbraniajmy też maluchowi spacerów, zwłaszcza teraz, gdy jest ciepło. Wybierajmy tylko miejsca o niewielkim natężeniu ruchu i raczej ocienione. Katar czy niewielkie zaczerwienienie gardła nie powinno być powodem zostania w domu. Lato to również dobra pora do wyjazdu w bardziej sprzyjającą zdrowiu okolicę (pisaliśmy o tym w poprzednim numerze).

Zdrowie na talerzu

Zdrowiejący malec miewa wilczy apetyt, szczególnie po infekcjach jelitowych, choć czasem, zwłaszcza po kuracji antybiotykowej, możliwa jest także zmiana jego upodobań kulinarnych - może być bardziej grymaśny. W trakcie choroby możemy trochę poluzować obowiązujące zasady żywieniowe. Pozwólmy dziecku jeść to na co ma ochotę, mimo, że nie jest to najlepiej zbalansowana dieta, pilnujmy tylko by dużo piło.

W okresie rekonwalescencji jednak szybko wracamy do diety opartej na piramidzie zdrowego żywienia. Jeśli malec przeszedł przeziębienie warto, żeby pił mleko (dla malca poniżej trzeciego roku życia, a już nie karmionego piersią zaleca się mleko modyfikowane, najlepiej z probiotykami).

Warto pamiętać, ze po infekcji jelitowej może pojawiać się przejściowa nietolerancja laktozy, a więc gorsza tolerancja mleka słodkiego. Lepiej podawać je wtedy w postaci ukwaszonej: mleko acidofilne, jogurt, kefir, maślankę. Jest lepiej tolerowane, zawiera też "dobre bakterie", które pomagają odbudować florę bakteryjną w przewodzie pokarmowym.

Mleko w takiej postaci zaleca się też po kuracji antybiotykowej, bo antybiotyk wyjaławia przewód pokarmowy.

W jadłospisie małego rekonwalescenta nie powinno też zabraknąć ryb, białego mięsa i surowych oraz gotowanych na parze warzyw. Nadchodzące lato to najlepsza pora, by do jadłospisu wróciły surowe owoce: maliny (mają naturalne salicylany, czyli środki przeciwzapalnie), truskawki, śliwki, jabłka, jagody, gruszki, brzoskwinie, morele, czereśnie, wiśnie, itp. Można je podawać same lub zmiksowane w mlecznym koktajlu. I oczywiście warzywa: fasolka szparagowa, kalafior, młode ziemniaki, marchewka, pomidory z krzaka, a także czosnek i cebula - naturalne wzmacniacze układu odpornościowego.

Bez stresu, proszę

Niby wiemy, że napięcie i nerwowa atmosfera niekorzystnie wpływają na funkcjonowanie naszego układu odpornościowego, ale gdy w grę wchodzi zdrowie naszego dziecka, łatwo o tym zapominamy. I - myśląc, że malec tego nie zauważa - wprowadzamy w domu atmosferę stanu wyjątkowego. Nieustannie strofujemy malca, by nie biegał, dbamy, by okna były szczelnie zamknięte, a on ciepło ubrany, odmawiamy mu lodów i zimnych napojów, mierzymy temperaturę częściej niż potrzeba, pilnujemy, by cały rok brał preparat witaminowy. I narzekamy, narzekamy, narzekamy

Nam, dorosłym takie zachowanie pomaga rozładować napięcie i mieć poczucie, że kontrolujemy sytuację, ale na dziecko działa przygnębiająco. Trzymane w cieplarnianych warunkach, przekonywane, że jest słabego zdrowia faktycznie z czasem takie się staje.

Skuteczniejszą metodą jest "zimny wychów", czyli nie przegrzewanie atmosfery, zarówno tej fizycznej (o co latem bywa trudniej), jak i rodzinnej. Nie zapominajmy, że śmiech to zdrowie!

A poza tym często wietrzmy mieszkanie, a gdy jest upał nawilżajmy je wieszając w oknach wilgotne tkaniny. Stopniowo i systematycznie zacznijmy też hartować dziecko. Dobrym sposobem jest np. codzienny naprzemienny (najpierw ciepły, potem chłodniejszy) prysznic, po czym wytarcie dziecka szorstkim ręcznikiem frotee. Gdy malec nabierze już sił, zapewnijmy mu dużo ruchu na świeżym powietrzu. Dajmy mu wtedy nieco swobody, nawet jeśli zmoczy nogi i złapie katar, to w dłuższej perspektywie wyjdzie mu to tylko na zdrowie - w ten sposób organizm dostaje w miarę bezpieczny bodziec do większej mobilizacji.

Wzmacniajmy w tej na początku dość nierównej walce często chorującego malca naszą wiarą, że "z tego się wyrasta" i nie ma co psuć sobie i innym dobrego samopoczucia lekką niedyspozycją

Układ odpornościowy

To skomplikowany system komórek specjalizujących się w zwalczaniu zakażeń i infekcji. Najważniejsze rodzaje komórek odpornościowych to:

* Neutrofile i makrofagi - pożerające bakterie i wirusy

 

* Limfocyty B - wytwarzają przeciwciała, tj. białka, które rozpoznają i wiążą chorobotwórcze mikroorganizmy, ułatwiając procesy ich niszczenia

 

* Cytotoksyczne limfocyty T i limfocyty NK - niszczą komórki zaatakowane przez wirusy i komórki nowotworowe, a pomocnicze limfocyty T kontrolują pracę całego układu odpornościowego.

Potrzeba kilku lat, by wszystkie te komórki wytworzyły się w wystarczającej ilości i zaczęły sprawnie spełniać swoje zadanie. Jeśli malec jest naprawdę osłabiony licznymi chorobami, możemy z lekarzem porozmawiać o tym jak chronić dziecko. Czy skuteczniejsze będą dodatkowe szczepienia czy podanie immunostymulatorów, czyli substancji wzmacniających układ odpornościowy, a może dłuższy (co najmniej trzytygodniowy) wyjazd poza miejsce zamieszkania.

Więcej o:
Copyright © Agora SA