Szczepienia to życie

Nie sądziłem, że ta podróż tak mnie emocjonalnie przemieli. Jako tata nie mogę się pogodzić z tym, że dzieci wciąż umierają na chorobę, której tak łatwo można zapobiec - mówi Olivier Janiak, dziennikarz i prezenter telewizyjny, prowadzący m.in. program ?Co za tydzień? na antenie TVN, mąż modelki Karoliny Malinowskiej, ojciec Fryderyka, Christiana i Juliana.

Karolina Oponowicz- Żylik: Kilka tygodni temu wróciłeś z Angoli.

Olivier Janiak: Byłem tam w związku z kampanią zwalczania tężca noworodkowego. To choroba, na którą co 11 minut umiera jedno dziecko w najbiedniejszych krajach świata. Dusi się, tężeje i umiera. Straszna śmierć. Wystarczy szczepionka, jeden zastrzyk zrobiony matce w ciąży albo noworodkowi, żeby tego uniknąć.

W ciągu 10 lat współpracy Pampers i UNICEF udało się opanować chorobę w 17 krajach. Plan jest taki, by uchronić przed śmiercią matki i dzieci w kolejnych krajach. To 70 mln ludzi. Firma Procter i Gamble za zakup jednej paczki pieluch Pampers przekazuje UNICEFowi równowartość jednej takiej szczepionki. Kiedy zaproponowano mi wsparcie akcji, od razu się zgodziłem. Byłem członkiem ekipy dziennikarzy i przedstawicieli UNICEFu z Polski i Węgier. Przez tydzień jeździliśmy po Angoli, odwiedzaliśmy urzędy, szpitale, rozmawialiśmy z ludźmi.

Jakie masz wrażenia z tego kraju?

Zderzenie z rzeczywistością na miejscu było ciężkie. To jeden z najbogatszych krajów afrykańskich - ze względu na złoża ropy i diamentów. Ale poza warstwą najbogatszych, większość ludzi żyje w totalnej biedzie. Pierwszego dnia pojechaliśmy na wielki bazar pośrodku slumsów. Kiedy wysiedliśmy z auta, moja koleżanka z Węgier rozpłakała się. Mnie towarzyszyły podobne emocje, ale starałem się nie dać tego po sobie poznać.

Na tym bazarze rozstawiono namiociki, w których odbywały się szczepienia. Ludzie dowiadywali się o nich pocztą pantoflową. Pod namiocikami ustawiły się kolejki matek z dziećmi na rękach i kobiet w ciąży.

Z Luandy - jednej z najdroższych stolic na świecie - zapamiętam głównie ciągnące się kilometrami slumsy z blachy falistej. Wśród nich wszędzie leżą zwały śmieci. Nie ma tam systemu utylizacji odpadów, więc zalegają na ulicach, na podwórkach. Chodzą po tym dzieci, czym nikt się nie przejmuje. Przerażający widok. A z drugiej strony - istotniejszej - cudowni, pozytywni ludzie o uśmiechach nie do zapomnienia. I bliskość, której potrzebują.

Co było najtrudniejsze?

Wizyty w szpitalach. Widziałem, jak z sal wybiegały z krzykiem matki, których dzieci właśnie umarły. Tego płaczu nigdy nie zapomnę. Wychodzisz z takiego miejsca i już nie masz na nic ochoty. I tak niewiele trzeba, by takim sytuacjom zapobiec! Jeden zastrzyk.

Takie doświadczenie może pewnie wpłynąć na to, jak człowiek postrzega własne życie, własne problemy.

Wyjeżdżałem stamtąd w poczuciem ulgi. Pomyślałam, że już nigdy w życiu nie będę na nic narzekać. Po czymś takim patrzysz na swoje życie i cieszysz się drobiazgami. Tym, że wstajesz rano i wygłupiasz się z dziećmi. A jak nie słuchają, nie wrzeszczysz na nie, tylko bierzesz za ręce, patrzysz w oczy i spokojnie tłumaczysz.

Chciałbym coś dla Angoli zrobić. Wciąż czuję ten emocjonalny kurz, który stamtąd przywiozłem. I nie otrząsnę się z tego, dopóki nie zrobię czegoś wymiernego dla tych ludzi.

Wyjazd do Angoli to nie był pierwszy raz, kiedy zaangażowałeś się w działalność charytatywną.

Jeśli mogę się podzielić własnym powodzeniem - czy zawodowym, czy prywatnym, nie zastanawiam się, po prostu to robię. Od 10 lat zajmuję się projektem "Kalendarz Dżentelmeni", z udziałem gwiazd, z którego każda złotówka, cały przychód idzie na cele charytatywne. Co roku finansujemy rozmaite fundacje, dotąd przekazaliśmy aż 8 milionów złotych. Mam nadzieję, że w tym roku uda się przekazać część pieniędzy na rzecz Angoli.

A wracając na polski grunt - szczepiliście synów?

Ależ oczywiście! Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej! Absurdem jest nie korzystać z osiągnięć cywilizacji.

Na świecie rozpętała się dyskusja o szczepieniach, ludzie z nich rezygnują. I jaki jest efekt? Wraca polio, wraca odra - choroby, o których zdążyliśmy zapomnieć. Argumentem przeciw szczepieniom jest na przykład to, że koncerny farmaceutyczne na nich zarabiają. Jasne, że zarabiają. Ale wszędzie wokół nas jest biznes. Po to jest państwo i regulacje prawne, aby robić coś, co jest z punktu widzenia dzieci najważniejsze.

Myślę, że rodzicom z Angoli, którzy pokonują kilometry na piechotę i stoją w kolejkach po 300 osób, żeby tylko podać dziecku ratującą życie szczepionkę, trudno byłoby zrozumieć, że w kraju, gdzie szczepionki są dostępne i w większości bezpłatne, niektórzy ludzie je odrzucają.

Więcej o:
Copyright © Agora SA