Jeżeli dbacie o odporność swojego dziecka - nie chowajcie go pod kloszem!

Powodem wielu infekcji u dzieci jest przegrzewanie, chowanie w sterylnych warunkach, ogólnie rzecz biorąc - przesadne głaskanie i chuchanie.

Brzydka pogoda hartuje dzieckoBrzydka pogoda hartuje dziecko maximkabb / Getty Images/iStockphoto

Kiedy byłam w ciąży, przeczytałam dziesiątki artykułów o tym, że dziecku to najlepiej służy zimny chów oraz że nie należy go izolować od brudu, zarazków, alergenów, błota, kałuż, zwierząt i takich tam. "Świetnie!" - pomyślałam, a potem urodziłam i natychmiast zapomniałam.

Już kilka godzin po porodzie stałam się kimś, kim jak sobie wcześniej obiecywałam, nigdy nie będę. Stałam się przewrażliwioną matką-kwoką, histerycznie reagującą na każdy powiew chłodniejszego powietrza i gotową zabić za przyczynienie się do pojawienia się w okolicy noworodka czegokolwiek wyglądającego na mało sterylne. Hormony radykalnie wyprały mi mózg. Zgroza.

Musiało minąć kilka miesięcy, ale w końcu mi przeszło. Z własną naturą trudno jednak się walczy, mój ambiwalentny od zawsze stosunek do sprzątania oraz miłość do zwierząt w domu wygrały ostatecznie ze strachem, iż piach na podłodze, przeciąg lub psie liźnięcie wykończą mi dziecko. Resztki wyrzutów sumienia, że wygodę stawiam ponad bezpieczeństwo córki, zniknęły po około roku, gdy naszła mnie refleksja, że poza kilkudniowym katarem, mała (w przeciwieństwie do wielu innych znanych mi dzieci) przez pierwsze półtora roku swojego życia właściwie nigdy nie była chora. Owszem, później, kiedy zaczęła swoją przygodę z edukacją przedszkolną, zaczęła regularnie chorować. Jednak poza sytuacjami, kiedy miała wysoką gorączkę, maszerowała dzielnie do przedszkola, a infekcje tylko sporadycznie kończyły się interwencją lekarską.

Mimo mieszkania na wsi, w domu pełnym przeciągów, niedogrzanych sypialni, notorycznie zapaskudzonych podłóg, w towarzystwie zwierząt, z zabłoconym podwórkiem pełnym robali i zarazków zamiast czystego i ergonomicznego placu zabaw, moje dziecko jest (odpukać) zdrowsze niż większość jej rówieśników. Przypadek? Może. Ale może jednak sporo jest prawdy w teoriach, że trzymanie dziecka w sterylnych warunkach nie jest dla niego dobre i nie służy budowaniu odporności. Jeżeli maluch nie ma okazji do kontaktu z bakteriami i alergenami, jego układ odpornościowy nie będzie miał szansy na trening.

Redaktor Ania pisała jakiś czas temu o swojej fascynacji szwedzkim podejściem do dbania o odporność u dzieci. W Skandynawii nie przegrzewa się maluchów. Nie ubiera się ich zimą w puchatą kulkę, odcinając niemal dopływ powietrza, nie woła do domu przed deszczem, nie izoluje przez miesiąc, bo mają katar. Wręcz przeciwnie - tam dzieci się hartuje. Nieprzyzwyczajony do chłodu organizm, zamiast bronić się przed bakteriami i wirusami, broni się przed zimnem. Ekspozycja na różne temperatury, ruch na świeżym powietrzu (niezależnie od pogody i pory roku) inicjują w dzieci procesy, wskutek których ich organizmy uodparniają się na infekcje. Jest to zresztą nie tylko tradycja skandynawska, podobny zwyczaj istnieje w Rosji.

Odrobina brudu też dzieciom nie zaszkodzi. Brudne otoczenie (oczywiście w granicach rozsądku) również symuluje układ odpornościowy. A przy okazji, czy nam dorosłym się to podoba czy nie, daje dzieciom wiele radości - jak wiadomo "brudne dzieci, to szczęśliwe dzieci". Szczególne znaczenie ma podobno dla maluchów kontakt ze zwierzętami. W latach 2002-2005 przeprowadzono w Finlandii badania dotyczące wpływu zwierząt na zdrowie niemowląt. Naukowcy podczas obserwacji szczególną uwagę zwracali na pracę układu oddechowego. W ciągu trzech lat przebadano blisko 400 dzieci i okazało się, że najmniej kłopotów ze zdrowiem miały maluchy wychowywane wśród zwierząt.

Fińscy badacze, podsumowując wyniki swoich badań, przestrzegli przed trzymaniem dzieci w zbyt sterylnych warunkach. Paradoksalnie zwiększa to ryzyko zachorowania. Nie można oczywiście zapominać o podstawowych zasadach higieny, ale faktem jest, że bród i alergeny odzwierzęce skutecznie stymulują dziecięcy układ immunologiczny.

Dodatkowym atutem posiadania w domu zwierzęcia, szczególnie psa, jest konieczność spędzania większej ilości czasu na świeżym powietrzu, niezależnie od pogody. Osobiście nie mam tyle samozaparcia co dzielne skandynawskie mamy i najczęściej z odrazą myślę o długich spacerach podczas jesiennej ulewy lub na klikunastostopniowym mrozie. Ale pies musi, więc i ja muszę. A jak ja muszę, to i dziecko musi. Na zdrowie (chociaż czasami zgrzytając zębami)!

Ważne informacje: Karmienie piersią jest najwłaściwszym i najtańszym sposobem żywienia niemowląt. Mleko matki zawiera wszystkie składniki odżywcze niezbędne do prawidłowego rozwoju dziecka oraz chroni je przed chorobami i infekcjami. Karmienie piersią daje najlepsze efekty, gdy matka prawidłowo odżywia się w ciąży i w czasie laktacji oraz gdy nie ma miejsca nieuzasadnione dokarmianie dziecka. Przed podjęciem decyzji o zmianie sposobu karmienia matka powinna zasięgnąć porady lekarza.

Materiał partnera:

 
Więcej o:
Copyright © Agora SA