Wychowawczyni: Nie wszystkie dzieci dostaną prezent na koniec roku. Powód? Rodzice zalegają z wpłatami

Dzielenie uczniów ze względu na zawartość portfela rodziców? Nasza czytelniczka wysłała nam wiadomość, którą rodzice otrzymali od wychowawczyni. Albo zapłacą, albo ich dzieci będą pokrzywdzone.

"Proszę o wpłaty na fundusz klasowy, część z Państwa zalega z wpłatami i nie wszystkie dzieci dostaną prezent na koniec roku" - napisała w wiadomości na Librusie nauczycielka jednej z warszawskich podstawówek.

Zobacz wideo

Fundusz klasowy na bieżące potrzeby

Na pierwszym zebraniu klasy zero, do której chodzi dziecko naszej czytelniczki, została powołana trójka klasowa i ustalono, że powstanie fundusz klasowy, za który będzie ona odpowiedzialna. Rodzice mieli wpłacać 10 zł miesięcznie lub 100 zł jednorazowo. - Ustalono, że z funduszu będą pokrywane koszty bieżących zakupów, np. materiałów biurowych, upominków świątecznych, prezentów mikołajkowych. Rodzice godzili się na to. Z tego, co wiem, do tej pory wszystkie dzieci były "obsługiwane" z tego funduszu - relacjonuje czytelniczka.

Na koniec roku z tych pieniędzy miały zostać kupione prezenty dla dzieci. Członkowie trójki klasowej poinformowali o planach pozostałych rodziców, w mailu zaznaczyli też, że uczniowie, których rodzice zalegają ze składkami, będą przy kupnie prezentów pominięci. Lampka ostrzegawcza powinna pojawić się już wtedy. Jeśli nie wszyscy rodzice - z różnych powodów - uiszczają składki, dzieci nie powinny dostać prezentów. Nie powinno być tak, że za decyzje rodziców odpowiadają dzieci. Skoro wiadomo było, że nie wszyscy wpłacają, nie można zakładać, że podarunki zostaną wręczone tylko niektórym uczniom.

Nauczyciel w składki nie powinien ingerować

W tej sytuacji dziwi przede wszystkim reakcja wychowawczyni, która - zapewne na prośby trójki klasowej - wystosowała wiadomość do rodziców. Nie powinna uczestniczyć w tej dyskusji, a już na pewno nie powinna optować za ewentualnym wykluczeniem części uczniów. Jako pedagog powinna wiedzieć, że dzielenie dzieci na lepsze i gorsze (a tak jest w tym przypadku - "lepsi", których rodzice płacą, dostaną prezent, "gorsi", których rodzice z różnych powodów składki nie uiścili, zostaną z niczym) nie jest czymś, do czego należy dążyć. W końcu szkoła ma wyrównywać szanse, a nie pogłębiać rozbieżności. Gdy zabiera głos w dyskusji, poniekąd uprawomocnia "groźby" członków trójki klasowej. Dobry pedagog, gdy docierają do niego informacje o nierównym traktowaniu, namówiłby do tego, aby pozyskać środki w inny sposób, aby wszyscy uczniowie dostali prezent albo pomyślał nad innym rozwiązaniem. Tak, aby nikt nie był pokrzywdzony.

Kto powinien kupować prezent?

Prezenty na koniec roku dla uczniów zazwyczaj finansowane są ze środków szkoły lub rady rodziców. Są to nagrody dla uczniów, którzy mają wybitne osiągnięcia naukowe, brali udział w olimpiadach itp. Rzadko jest tak, że szkoła kupuje np. książki dla wszystkich uczniów, nie ma na to pieniędzy. Zdarza się, że wychowawca proponuje, żeby kupić coś całej klasie, aby każdy został doceniony. Jeśli na ten cel nie starcza środków z rady rodziców, rodzice decydują, czy będą się na prezenty składać.

Składki są dobrowolne

Rada rodziców, w skład której wchodzą przedstawiciele klas, może gromadzić środki, które pochodzą z dobrowolnych wpłat lub innych źródeł (np. darowizn, kiermaszów). Warto podkreślić jednak słowo "dobrowolnych".

Rada nie może jednak w żadnym przypadku ustalać jakichkolwiek obligatoryjnych opłat ani dla rodziców, ani innych osób (podmiotów) działających wokół szkoły. Może natomiast podejmować wszelkie działania zachęcające do wpłat. Niebagatelne znaczenie w takiej sytuacji ma wskazanie celu i argumentowanie zasadności jego realizacji

- czytamy na stronie Ministerstwa Edukacji Narodowej.

Środki gromadzone przez radę rodziców mogą być przeznaczone na wspieranie działalności statutowej placówki. Wpłaty tworzą jeden fundusz i nie mogą być utożsamiane wydatkowo z konkretnym wpłacającym. Zebrane środki mogą być przeznaczone np. na nagrody dla uczniów. Jak zaznaczono, "dopłata nie może być uzależniona od wcześniejszych wpłat na radę rodziców".

Z jednej strony mechanizm można uznać za niesprawiedliwy, bo ci, którzy wpłacają regularnie, finansują tych, którzy w zbiórkach nie uczestniczą. Z drugiej strony umożliwia udział w wielu przedsięwzięciach uczniom, którzy, ze względów finansowych, nie mieliby takiej możliwości.

Fundusze klasowe rządzą się jeszcze innymi prawami, bo to rodzice uczniów z konkretnej klasy ustalają między sobą, czy wolą składać się ryczałtem, czy zbierać każdorazowo, gdy pojawi się konkretne zapotrzebowanie. Problem pojawia się wtedy, gdy rodzice się nie porozumieją, a konsekwencje będą ponosić dzieci. Oliwy do ognia dolewa, bardziej lub mniej przemyślane, zaangażowanie w sprawę wychowawcy - i to nie w taki sposób, jak byśmy mogli po pedagogu się spodziewać.

A jak wygląda sprawa prezentów dla dzieci na koniec roku w waszych szkołach? Uczniowie dostają coś na koniec roku? Kto to finansuje? Piszcie na adres: edziecko@agora.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.