Tak doprowadzamy do tego, że dzieciom przestaje się chcieć. Psychiatra: Najmłodsi pacjenci chodzą do podstawówki

Dlaczego zapisujemy dziecko na lekcje gry na pianinie, na piłkę, na balet? Bo lubi? Bo chce? Według prof. psychiatrii Machaela Schulte-Markworta nadmiar obowiązków w dzieciństwie, a także presja ze strony szkoły i rodziny sprawia, że w pewnym momencie dziecko nie ma siły. I zaczyna chorować.

Ze swojego dzieciństwa pamiętam to, że miałam czas. W szkole lekcje trwały 5-6 godzin, potem szłam albo na świetlicę, albo do domu. Szkołę miałam po drugiej stronie ulicy. Często wracałam ze starszym bratem do domu ok. godziny 12-13, czekałam na rodziców i patrzyłam spokojnie przez okno.

Od III klasy chodziłam do szkoły muzycznej i przez sześć lat godziłam dwie szkoły. Jako jedyna z klasy miałam dodatkowe zajęcia. Ale nie pamiętam, abym była zmęczona. Zawsze miałam czas na zabawę i na to, aby zimą prawie codziennie iść na łyżwy czy na szkolne boisko. Może w ósmej klasie, przed egzaminami do szkoły średniej, zaczęłam się trochę więcej uczyć i czasu wolnego było jakby mniej.

Mają obowiązki nawet w weekendy

Dzisiaj obserwuję swoje dzieci i dzieci znajomych. Już od pierwszej klasy mają więcej lekcji niż my ok. 20-30 lat temu. I więcej przedmiotów. Dwunastolatki spędzają w szkole ponad 40 godzin lekcyjnych w tygodniu. A po szkole mają jeszcze sporo innych obowiązków: prace domowe, korepetycje, zajęcia dodatkowe, kursy językowe. Często mają zajęte też weekendy. Wówczas chodzą na treningi, taniec, teatr itp.

Lekcja z szkole w OlsztynieLekcja z szkole w Olsztynie Fot. Tomasz Waszczuk / Agencja Wyborcza.pl

Wszyscy, którzy mają dzisiaj dzieci w szkołach, widzą ile wysiłku i sił pochłania szkoła i ogólnie pojęta edukacja. Coraz więcej od nich wymagamy. Angielski od czwartego roku życia, pianino od piątego, informatyka od szóstego i dobre stopnie w szkole z kartkówek, sprawdzianów, testów, dyktand itd. Muszą być skoncentrowane przez kilka godzin dziennie. A pomiędzy wytężoną pracą mają zaledwie kilkuminutowe przerwy. Te w szkołach, w hałasie, tłoku. Wieczorem w domu, zamiast odpoczywać, przygotowują się do sprawdzianów na kolejny dzień.

Zaglądam na nasze forum i znajduję wątek "Szkoła dzisiaj vs lata 80-90" czytam o tym, jak wielu rodziców podejrzewa, że ich dzieci mają zbyt dużo na głowie. Jedna z mam napisała:

Nie byliśmy tak przeciążeni, jak dzisiejsi uczniowie, nie byliśmy tak pod pręgierzem, bo testy, badania. Dzisiaj dzieciaki ryją nosami ze zmęczenia, szkoła nie sprzyja rozwojowi, a zabija inteligencję ucznia, bo uczy pod test.

Pracują więcej niż dorośli

Kiedy przygotowywałam tekst "Niektóre czterolatki 'pracują' tygodniowo tyle, co dorośli. Pytamy lekarza, jak ułożyć sensowny plan dla dziecka" rozmawiałam z rodzicami dzieci w różnym wieku, policzyłam, ile godzin tygodniowo pracują dzieci, tj. ile czasu spędzają w szkole na nauce, na zajęciach dodatkowych, odrabiając prace domowe. Jedna z bohaterek tekstu - jedenastolatka - podczas tygodnia jest w szkole przez 40 godzin. Ma także dużo zajęć dodatkowych. W sumie jej obowiązki pochłaniają 48 godzin tygodniowo. Jeśli doliczymy do tego średnio pięć godzin spędzonych na odrabianiu wieczorem prac domowych, okazuje się, że dziewczynka pracuje przez 53 godziny w tygodniu. To ponad dziesięć godzin codziennej pracy!

Żeby się wypalić, nie trzeba być dorosłym

Doświadczony psychiatra, profesor Michael Schulte-Markwort z Berlina w książce "Wypalone dzieci. O presji osiągnięć i pogoni za sukcesem" zaprzecza przekonaniu, że żeby się wypalić, trzeba być dorosłym, przepracować kilka lat i się przemęczyć.

"Tak do tej pory wszyscy myśleliśmy i trwaliśmy w przekonaniu, że dzieci i młodzieży to nie dotyczy, ponieważ dzieciństwo jako takie chroni przed wypaleniem" - czytamy w książce. Psychiatra przekonuje w niej, że wypalenie u dzieci nie jest jedną z efekciarskich prób wmówienia nam, że nasze dzieci chorują ani nie jest przesadą, mającą na celu zwiększenie psychiatrom liczby pacjentów. To problem, z którym coraz częściej zmagają się dzieci i młodzież, a także ich rodziny.

"Najmłodsi pacjenci chodzą do podstawówki"

Uczucie wyczerpania przeważnie idzie w parze ze zmęczeniem i brakiem koncentracji, niezdolnością do dłuższych wyczynów pamięciowych i ogólnym poczuciem wypompowania. Coraz więcej dzieci i młodzieży ujawnia rozwinięte objawy wyczerpania i przede wszystkim depresji z wyczerpania. Wypalenie, o którym do tej pory myśleliśmy, że jest zaburzeniem zarezerwowanym dla dorosłych i powstaje wyłącznie w związku z (dorosłym) środowiskiem pracy, weszło do pokoju dziecięcego.

"Podkreślmy to: do pokoju dziecięcego, ponieważ pokój nastolatka już nie wystarcza, by pomieścić ten zespół objawów. Choroba ujawnia się w coraz młodszym wieku. Najmłodsi pacjenci chodzą do podstawówki" - czytamy w książce psychiatry, który opisuje historie kilkunastu swoich nastoletnich pacjentów.

Wśród nich jest 9-letnia Charlotte, u której jeszcze nie zdiagnozował depresji z wyczerpania. Co nie oznacza, że dziewczynka nie jest zagrożona. Lekarz napisał o niej tak: "U dzieci takich jak Charlotte (jeszcze) nie mówi się o depresji z wyczerpania. Ale można sobie łatwo wyobrazić, jak taki stan psychiczny - charakteryzujący się lękliwością, perfekcjonizmem i gotowością do podejmowania wysiłku - w okresie dojrzewania, przy rosnących wymaganiach w szkole przekształca się w przewlekłą depresję z wyczerpania".

Uczucie wyczerpania przeważnie idzie w parze ze zmęczeniem i brakiem koncentracji, niezdolnością do dłuższych wyczynów pamięciowych i ogólnym poczuciem wypompowaniaUczucie wyczerpania przeważnie idzie w parze ze zmęczeniem i brakiem koncentracji, niezdolnością do dłuższych wyczynów pamięciowych i ogólnym poczuciem wypompowania fot: pexels.com

Na 1000 uczniów w szkole, 200 prawdopodobnie potrzebuje pomocy psychologa

Polscy psychiatrzy i psychologowie podają do wiedzy ogólnej statystyki z naszego podwórka. Niektóre liczby zaskakują.

Ze strony kampanii społecznej forumprzeciwdepresji.pl dowiadujemy się, że na depresję mogą cierpieć już bardzo małe dzieci. Jednak jest to bardzo wąski problem - to zaledwie jeden procent dzieci w wieku przedszkolnym oraz dwa procenty dzieci w wieku od 6 do 12 lat.

W starszej grupie wiekowej ta liczba jednak gwałtownie wzrasta - szacuje się, że problem może dotyczyć aż ponad 20 proc. nastolatków. Wyobrażając sobie, że np. w szkole uczy się ok.1000 uczniów, to  - według statystyk - 200 z nich wymaga konsultacji u psychologa lub psychiatry. Stąd na naszym rynku wydawniczym wysyp literatury na temat depresji wśród dzieci i nastolatków.

O tym, jak zaakceptować chorobę dziecka, przeczytamy np. w poradniku "Nastolatek a depresja. Praktyczny poradnik dla rodziców i młodzieży". 

A zatem wszystko przez szkołę?

Szkoła - obok domu rodzinnego - jest centralnym punktem życia dzieci. W rozdziale "Szkoła - powód do niezadowolenia" Schulte-Markwort pisze, że nie powinniśmy automatycznie szukać źródeł kłopotów w nauce w samym uczniu. Autor sugeruje, że warto dokładniej przyjrzeć się szkole, ponieważ także w niej znajdujemy "kawałki układanki, dokładające się do powstawania wypalenia". 

"Czyż nie jest znamienne, że w żadnym zawodzie tylu pracowników nie odchodzi na wcześniejszą emeryturę, ilu wśród nauczycieli - bo siły nie wystarczają do osiągnięcia wieku emerytalnego, bo nie dają rady? Czy struktury doprowadzające nauczycieli do wypalenia nie są tymi samymi, z których powodu cierpią nasze dzieci?" - zastanawia się psychiatra.

Za często dialog nauczycieli z uczniami nie przebiega tak, jak powinien. Zbyt rzadko daje się dzieciom odczuć, że w rozmowach przyjmowana jest ich perspektywa i że zostają wysłuchane. Często relacja nauczyciel–uczeń naznaczona jest brakiem szacunku. Źródeł kłopotów w nauce automatycznie szuka się w uczniu, a nie w metodach nauczania, natomiast wciąż zaskakuje to, jak bardzo oceny zależą od nauczyciela.

A zaczyna się od zmęczenia

"Poczucie przeciążenia, napięcie i wyczerpanie. Podstawowe uczucie w codzienności naszych dzieci zabarwione jest koniecznością życia z tym, że nigdy tak naprawdę nie dadzą rady sprostać wszystkim wymaganiom. A to jeden z warunków wstępnych wypalenia" - tłumaczy profesor.

Wypalenie w wieku dziecięcym i młodzieńczym stało się faktem. Samo zjawisko wypalenia nie jest nowością, wręcz przeciwnie - zdaje się nieodłącznym elementem ludzkiej egzystencji. Natomiast dla dzieci i młodzieży jest to diagnoza nowa. Na to zaburzenie cierpi od około trzech do pięciu procent wszystkich dzieci, głównie dziewczynki (dane pochodzą z książki "Wypalone dzieci"). Wiele wskazuje jednak na to, że granica wieku będzie się obniżać.

"Wypalenie staje się sprawą dla dziecięcego psychiatry najpóźniej wtedy, kiedy na jego podstawie wykształca się jawna depresja z wyczerpania. Ważne jest, zwłaszcza w przypadku objawów początkowych, które jeszcze nie zdążyły się w pełni rozwinąć, by jak najszybciej je dostrzec i przeprowadzić diagnostykę, a w razie konieczności wdrożyć odpowiednią terapię" - czytamy w książce.

Musimy zawalczyć

Czy jako rodzice możemy zapobiec tej chorobie? Na pewno można próbować. Schulte-Markwort na ostatnich stronach swojej książki daje kilka wskazówek. Wśród nich są konkretne porady:

"Zadbaj o relaks, o 'dobry stres', o radość z nauki. Walcz o swoje dzieci w szkole. Szukaj konstruktywnego dialogu z nauczycielami. Żądaj tego, co jest dla ciebie ważne. I nie wstydź się rozpoznać u dziecka oznak wypalenia. Zaufaj swojej wiedzy eksperckiej o własnym dziecku. Poszukaj we właściwym czasie profesjonalnej pomocy, czy to psychiatry, czy psychoterapeuty zajmującego się dziećmi i młodzieżą. I jeśli trzeba, podawaj leki.

Wspieraj swoje dziecko w odkrywaniu, jakie wymagania są rzeczywiście pomocne, co powinno znaleźć się w kalendarzu, a z czego należy zrezygnować. Twórz wyspy wspólnych zainteresowań. Okazuj troskę - bez zapominania o sobie i pozostałych członkach rodziny".

***

"Wypalone dzieci. O presji osiągnięć i pogoni za sukcesem": książka została opublikowana nakładem Wydawnictwa Dobra Literatura, oparta jest na analizie konkretnych przypadków – pacjentów autora książka, jest nie tylko cennym źródłem wiedzy, ale może również przyspieszyć stawianie prawidłowej diagnozy oraz usprawnić proces niesienia pomocy dzieciom.

Przeczytaj pozostałe teksty z Piątki Gazeta.pl >>

To może cię również zainteresować:

1 dziecko na 10 ma myśli samobójcze. Ale większość nieletnich samobójców nie chce umrzeć - szuka pomocy i jej nie znajduje

Problemy psychiczne polskich uczniów - nawet co piąty nastolatek może mieć depresję. Winna jest szkoła?

Kurator: Bez prac domowych w dni wolne. Rodzice: Dom nie jest filią szkoły

Więcej o:
Copyright © Agora SA