Darmowa edukacja to fikcja: wydatków jest sporo i nie są małe

Nie płacimy za naukę w państwowych placówkach edukacyjnych, ale szkoła i tak drenuje portfele rodziców. Ile naprawdę kosztuje polska szkoła?

Państwowa oświata w Polsce jest darmowa, prawda? W teorii tak, ale w praktyce okazuje się, że sytuacja jest bardziej skomplikowana. Dla wielu rodziców pierwsze spotkanie z rzeczywistością szkolną bywa dużym zdziwieniem: - Cieszyłam się, że syn zacznie chodzić do szkoły i odpadną w końcu opłaty za przedszkole. Szybko okazało się, że często płacę miesięcznie więcej niż za przedszkole - opowiada Iwona, mama pierwszoklasisty. Nie jest w tych obserwacjach osamotniona.

Jak to więc możliwe, że szkoła, która jest za darmo jest taka... droga? Przyjrzyjmy się wydatkom, które ponoszą rodzice polskich uczniów.

Podręczniki

Dla pierwszoklasistów są darmowe, ale w kolejnych latach musimy przeznaczyć nawet kilkaset złotych na zakup podręczników. Im dziecko starsze, tym większy wydatek. - Do trzeciej klasy płaciliśmy za pakiet książek około 300 zł, teraz do piątej klasy wydaliśmy już ponad 600 zł - opowiada Ania, mama piątoklasisty. Do tego dochodzi zakup zeszytów, przyborów do pisania, tornistra, stroju na w-f - całej wyprawki. Początek roku szkolnego mocno nadweręża domowy budżet.

Z raportu CBOS wynika, że na początku roku szkolnego 2014/2015 rodzice musieli wydać średnio 1257 złotych na wyprawkę i obowiązkowe opłaty - to więcej niż w poprzednich latach (105 proc. kwoty z roku szkolnego 2013/2015). Przeciętne wydatki w przeliczeniu na jedno dziecko to 828 zł, z czego najwięcej - bo średnio 360 zł - pochłonęły podręczniki. Przybory szkolne to ok. 169 zł na ucznia, a ubrania do szkoły 262 zł.

Rada rodziców

Kiedyś częściej zwana komitetem rodzicielskim, rada rodziców zbiera dobrowolne składki. W ustawie z dnia 7 września 1991 o systemie oświaty czytamy: "W celu wspierania działalności statutowej szkoły lub placówki, rada rodziców może gromadzić fundusze z dobrowolnych składek rodziców oraz innych źródeł. Zasady wydatkowania funduszy rady rodziców określa regulamin, o którym mowa w art. 51 ust. 5".

Zakłada się, że wysokość składek zależy od wpłacającego, w praktyce jednak najczęściej ustalana jest z góry. Wysokość jest bardzo różna - w Warszawie miesięcznie może wynosić od 10 zł (w jednej ze szkół podstawowych) do 50 zł (państwowe przedszkole). - My płacimy 140 zł za cały rok i można to rozłożyć na dwie raty - mówi mama Weroniki, drugoklasistki. Na co idą składki? Na zakup pomocy naukowych, dofinansowanie potrzebnych sprzętów, organizację wydarzeń kulturalnych w szkole i przedszkolu, zakup nagród, prezentów mikołajkowych, itd.

W podpoznańskiej szkole podstawowej składka na radę wynosi za to tylko 40 zł na cały rok - jak mówi Ania, mama drugoklasistki. A już w podwarszawskim przedszkolu, do którego uczęszcza córka Kasi, opłata na radę rodziców to średnio około 300 zł na rok. Córka Asi uczęszcza do podstawowej szkoły muzycznej w Warszawie. - Za radę płacimy dużo, bo 40 zł miesięcznie, jest zniżka, jak się zapłaci z góry całość, wtedy wychodzi chyba 350 za rok - opowiada Asia. - Potem rada na przykład finansuje książki na nagrody dla dzieci, dofinansowała nam wycieczkę (mamy jakiś skomplikowany system bonusów za terminowe wpłaty), kino na dzień dziecka itd.

Składka klasowa

Oprócz wpłat na radę rodziców w większości szkół i przedszkoli obowiązują także comiesięczne składki klasowe/grupowe. Z tych pieniędzy zakupuje się najczęściej potrzebne materiały plastyczne, wodę do picia, ale też przeznacza się je na prezenty dla nauczycieli i uczniów (koniec roku, Dzień Edukacji Narodowej, Dzień Kobiet, Dzień Chłopca). Wysokość składek może być różna: - U mojej córki w przedszkolu to 5 zł miesięcznie, ale u syna, który chodzi do pierwszej klasy to 30 zł miesięczne - opowiada Agata. - W pierwszych miesiącach roku szkolnego musiałam płacić po 100 zł - koszt m.in. elementów stroju galowego z logo szkoły, ubezpieczenie, poczęstunek na uroczystość pasowania na ucznia, prezenty dla wszystkich nauczycieli na 14 października... - wylicza.

Agata uważa, że szkolna składka jest zdecydowanie za wysoka, zwłaszcza, że większość jej znajomych płaci po 5-10 zł. Ale nie wszyscy - mama Weroniki płaci co miesiąc 50 zł: - Sami narzuciliśmy sobie taką składkę, ale w tym jest cała obsługa potrzeb dzieci i klasy, od autokaru raz w tygodniu na basen, po kwiatki na koniec roku dla nauczycieli, czy na święto edukacji, wycieczki, wyjścia szkolne itd. - wymienia. Sprawa składki klasowej często rozwiązywana jest też tak, że mimo iż miesięczna kwota nie jest wysoka, to rodzice przynoszą regularnie do szkoły lub przedszkola mokre i suche chusteczki, papier, wodę, ciasta na uroczystości szkolne itd.

Obiady

Wysokie koszty ponoszą też rodzice tych uczniów i przedszkolaków, którzy jadają obiady w szkole lub przedszkolu. Stawka żywieniowa jest różna, ale oscyluje wokół 8 zł za obiad (zupa, drugie danie, kompot). W szkołach można też zdecydować się tylko na zupę lub drugie danie, wtedy koszt obiadu jest niższy. - Za posiłki w maju w przedszkolu córki zapłaciłam 180 zł - to koszt pełnego wyżywienia wraz ze śniadaniami i podwieczorkiem - mówi Agata. Za pełen obiad w szkole syna w tym samym miesiącu zapłaciła około 150 zł. Śniadania i podwieczorek jej syn przynosi z domu.

Świetlica i zajęcia dodatkowe

Jeśli dziecko nie wraca od razu po lekcjach do domu, dochodzą koszty ewentualnych zajęć dodatkowych i świetlicy. - U nas świetlica to 20 zł miesięcznie - mówi Agata. - Zuchy - 100 zł rocznie. Raz w tygodniu zajęcia z tańca to ok. 60 zł, plastyka 20 zł, na więcej nie zapisywałam, bo mnie nie stać - tłumaczy. W szkole muzycznej córki Asi świetlica i dodatkowe zajęcia sportowe i plastyczne są za darmo, ale na początku roku szkolnego musiała przynieść sporo materiałów plastycznych, płaci też za wypożyczenie instrumentu i autokar wożący dzieci na basen.

- Nie ma oczywiście przymusu płacenia za świetlicę, ale wypada dać, bo z tego funduszu są m.in. finansowane nagrody na konkursy świetlicowe, materiały plastyczne, gry, filmy do użytku świetlicowego etc. Wychodzi 100 za rok - wyjaśnia mama Weroniki. - Do tego dochodzą języki obce u lingwisty, który pracuje w szkole. To też kwestia indywidualna, w szczególności zależna od liczby dzieci w grupie, u nas w przypadku angielskiego 2 razy w tygodniu po 45min jest to 350 zł na semestr.

Wyjścia i wyjazdy

Różny jest też sposób finansowania wyjść do teatru, kina czy na basen w polskich szkołach. Część tych wydatków pokrywana jest ze składek klasowych, najczęściej jednak zbiera się dodatkowo pieniądze na konkretny cel: przedstawienie, jednodniową wycieczkę poza miasto, wyjście do zoo, zieloną szkołę. Kasia płaci rocznie około 200 zł za wycieczki z przedszkola jej córki: w sumie pięć wyjść w roku, z czego dwa do teatru. Jej syn, uczęszczający do szkoły społecznej, na jednodniowe wycieczki jeździ raz w miesiącu - każda kosztuje około 60-80 zł. Zielona szkoła, czyli wycieczka pięciodniowa, kosztowała ją 500 zł.

Iza wydaje rocznie około 300 zł na szkolne wycieczki syna, a Asia zapłaciła w tym roku szkolnym 100 złotych za wszystkie wyjścia ze szkoły muzycznej jej córki. Ania podsumowuje wydatki na wycieczki w tym roku szkolnym: - Całodniowa do Torunia - 130 zł, całodniowa do Puszczykowa - 30 zł, całodniowa na pieczenie pierników - 68 zł.

Specjalne okazje

Pasowanie na ucznia, bal karnawałowy, obchody Dnia Mamy, Ojca, Dziadka, Babci, Nauczyciela - wszystkie te okazje wymagają specjalnej oprawy, a co za tym idzie: kolejnych składek. Na napoje, poczęstunek, upominki, kwiaty. I znowu bywa różnie: - U syna na wszystko składamy się oddzielnie, a tendencja wśród rodziców jest taka, że ma być wystawnie: pizza dla uczniów, po 20 zł od ucznia na pączki i soczki z okazji Tłustego Czwartku, kwiaty dla niemalże wszystkich pracowników szkoły przy każdej okazji - wylicza Agata. - Jeśli ktoś się postawi, reszta patrzy na niego z potępieniem. U córki w przedszkolu wszelkie przyjęcia - a organizowane są z okazji ważnych świąt 4-5 razy w roku - finansowane są z pieniędzy zebranych przez radę rodziców. Nigdy nie poproszono nas nawet o przyniesienie ciastek. U syna - przynajmniej 3 osoby muszą się zdeklarować, że upieką ciasto... Mało aktywni rodzice są publicznie upominani, że nie włączają się w życie szkoły...

W przedszkolu córki Kasi funkcjonuje inne rozwiązanie - raz w roku rodzice wpłacają 20 zł i z tych pieniędzy kupują kwiaty na Dzień Nauczyciela i koniec roku. W szkole jej syna jest podobnie, tu jednak składka jest wyższa: 50 zł i pokrywa też drobne upominki na Mikołajki i Dzień Dziecka. Jeśli do tego doliczyć jeszcze inne wydatki ponoszone przez rodziców polskich uczniów i przedszkolaków: za zdjęcia, konkursy przedmiotowe, fluoryzację itd., widać, że wydatków w ciągu roku szkolnego jest dużo i przekonanie, że szkoły są darmowe okazuje się złudzeniem.

Asia zauważa, że w dyskusji na temat szkolnych wydatków najważniejsze są dwa wątki: - Jeden, że niektóre szkoły/przedszkola narzucają, bardziej lub mniej nachalnie, jakieś chore daniny, z którymi rodzice się wcale nie identyfikują, np. drogie, brzydkie zdjęcia, przymusowe prezenty dla nauczycieli itd., a drugi, że szkoły/przedszkola są naprawę niedofinansowane i gdyby nie rodzice, zabrakłoby w nich ważnych rzeczy.

Więcej o:
Copyright © Agora SA