Pieniądze trudny temat

Zarobki, wydatki, długi, ceny - świat finansów jest bardzo skomplikowany, zwłaszcza dla dziecka. A jednak już z sześciolatkiem można całkiem poważnie porozmawiać o pieniądzach.

Niezależnie od tego, jakie kwoty wpisujemy w poszczególne rubryki formularzy PIT, z finansami ma do czynienia każdy z nas. Planujemy comiesięczne wydatki i koszt wakacji. Ustalamy z partnerem, czy możemy sobie pozwolić na kredyt. Decydujemy w sklepie, jaki produkt kupujemy - droższy znanej marki czy tańszy nieznanego producenta. Bywa, że z powodu różnicy dochodów rozluźniamy więzi z niektórymi znajomymi, bo nie stać nas na wypady do tych samych loka-li ani wspólne wyjazdy. Miewamy w związku z pieniędzmi kłopoty, i to nie tylko wtedy, gdy ich brakuje, ale także - gdy trzeba podjąć decyzję, jak je wydać. Jak w ten skomplikowany świat wprowadzać dziecko?

SŁODKA LEKCJA EKONOMII

Mały człowiek jest bystrym obserwatorem. Czy więc będziemy z nim rozmawiać o finansach, czy nie, nabierze na ten temat jakichś wyobrażeń. Podobnie zresztą jak we wszystkich innych kwestiach, którymi żyje rodzina. Żeby jednak te wyobrażenia były bliskie rzeczywistości i temu, co sami chcemy dziecku przekazać, dobrze jest nie puszczać sprawy na żywioł.

Nawet całkiem małe dzieci wiedzą, że rodzice zarabiają pieniądze. Szybko się też orientują, że brzęczącą monetę można wymienić na wiele atrakcji. Przekazanie prostej prawdy, że wydać można tyle, ile się zarobi, to już trudniejsza sprawa. Pomocna bywa przy tym prosta prezentacja. Rolę ekranu komputerowego odgrywa w niej talerz, a skomplikowane wykresy zastępuje tort lub inne okrągłe ciasto, które odzwierciedla nasz domowy budżet. Możemy je pokroić, pokazując dziecku, jaką część dochodów przeznaczamy co miesiąc na dom (czynsz, świadczenia, telefon itp.), jaką na jedzenie, a jaką na inne cele. Jeśli spłacamy jakiś kredyt albo oszczędzamy na coś - też można o tym opowiedzieć.

Prawdopodobnie malec będzie zdziwiony mnogością wydatków, ale nie chodzi o to, żeby go przestraszyć. Tak jak przy wszelkich innych rozmowach z dzieckiem, warto obserwować reakcję, by nie przytłoczyć go nadmiarem informacji. Okazji do dodatkowych wyjaśnień nie zabraknie - choćby w czasie zakupów i wybierania towarów, np. droższych albo tańszych. Ale do przykładu z podzielonym ciastem możemy wracać przy okazji często ponawianych próśb o kupno tego czy owego. To znacznie lepsze od klasycznego "Rodzice nie mają pieniędzy".

KIESZONKOWE - ZA I PRZECIW

A czy dawać dziecku jego własny "torcik", czyli kieszonkowe? Zdania są podzielone. Jedni rodzice wypłacają regularnie tygodniówkę, a inni dają pieniądze czasami - najczęściej w sytuacjach, gdy dziecko o nie prosi na konkretny cel. Przeciwnicy "pensji" (a może raczej "stypendium" lub "zasiłku") twierdzą, że dziecko jest zbyt małe, by podejmować w tej sprawie rozsądne decyzje. Zwolennicy - że nieduże, ale regularnie wypłacane pieniądze dają młodemu człowiekowi szansę na naukę (także na błędach) trudnej sztuki dysponowania gotówką. Wydaje się, że to raczej ci drudzy mają rację.

Decydując się na kieszonkowe, powinniśmy jednak przestrzegać zasady, że jego wypłata nie jest obwarowana żadnymi dodatkowymi warunkami. Kieszonkowe nie stanowi elementu systemu kar i nagród. Nie możemy zatem go wstrzymać, jeśli na przykład dziecko zaniedbało swoje obowiązki, dostało zły stopień czy źle się zachowało. Poza tym, jeśli ta drobna suma ma spełnić swoją funkcję, pamiętajmy, by ograniczać się do doradzania i ewentualnie delikatnego komentowania wydatków dziecka. Chwalmy za dobre decyzje, a za złe nie krytykujmy, tylko pomagajmy zrozumieć, dlaczego były nietrafne. Dzięki temu dziecko samo będzie mogło wyciągnąć wnioski na przyszłość.

OBOWIĄZKI BEZ ZAPŁATY

Jeżeli kieszonkowe jest czymś w rodzaju stałej pensji, to w takim razie co z premią? Czy praca wykonywana przez dziecko na rzecz rodziny może być nagradzana pieniędzmi? Psychologowie odpowiadają zgodnie: nie! Dobrze, aby człowiek od najmłodszych lat miał jakieś stałe obowiązki - najpierw proste, a potem w miarę coraz bardziej złożone. Porządkowanie zabawek, nakrywanie do stołu, podlewanie kwiatków, wyprowadzanie psa na spacer. Nauka samodzielności i brania odpowiedzialności za to, co robi, to po prostu jeden z elementów wychowania. Podobnie jest z oczywistym pozadomowym obowiązkiem, to znaczy nauką. Jeśli dziecko ma problemy w szkole, warto przyjrzeć się im bliżej, a nie szukać rozwiązania w płaceniu za stopnie. Gdyby podstawową motywacją do nauki miałyby być pieniądze, co by się stało, gdyby ich nagle zabrakło?

KONIECZNE CIĘCIE KOSZTÓW

Jeśli sprawy finansowe będziemy traktowali naturalnie, dziecko samo zobaczy, że pieniędzy nie zawsze jest tyle samo, ale zasada dysponowania nimi jest stała. Gdy jest ich więcej, można wydawać więcej lub odkładać więcej, a gdy jest mniej - trzeba wydawać mniej i w jakimś stopniu dotyka to wszystkich członków rodziny.

Nie jest wcale dobrze, jeśli w imię ochrony dziecka przed brutalną rzeczywistością naginamy rodzinny budżet, by kupić pierwszakowi modne drogie ubranie czy reklamowaną zabawkę. I znowu - nie chodzi o to, by sadzać dziecko naprzeciwko siebie i oznajmiać mu nowinę o nagłym spadku dochodów. Możemy mu jednak np. przy okazji codziennych zakupów wyjaśnić, z jakich wydatków nie da się zrezygnować (czynsz, rachunki, leki), z jakich nie chcemy rezygnować, a jakie naszym zdaniem można ograniczyć. To dla niego w gruncie rzeczy dobra lekcja, że w każdej sytuacji można sobie poradzić.

Czy my jesteśmy biedni?

To kłopotliwe pytanie (albo "Czy my jesteśmy bogaci?") zwykle pada z ust dziecka, kiedy styka się z kimś, kto ma jakichś dóbr wyraźnie więcej albo wyraźnie mniej od nas.

W przedszkolu czy w szkole takiej sytuacji nie da się uniknąć. I wcale nie trzeba, bo jest ona naturalna. Od nas zależy, jakie znaczenie dziecko będzie przypisywać tym różnicom. Czy uzna, że o człowieku świadczy przede wszystkim to, ile posiada, czy też to, jaki jest.

Mam plan

A oto wypowiedź z naszego forum edziecko.pl:

"Mój sześciolatek dostaje 5 zł tygodniowo. Pieniądze nie są dla niego abstrakcją, świetnie liczy i zna ceny rzeczy, które go interesują. Nawet kredyt już brał. Chciał kupić latarkę za 20 zł i przez miesiąc nie dostawał kieszonkowego".

BAZYLEA1

Więcej o:
Copyright © Agora SA