Marihuana? "Polacy używają Domestosa, środków na owady, czasem trutki na szczury " [WYWIAD Z NASTOLATKIEM]

Tomek, były uczeń ze Śląska, opowiada Karolinie Stępniewskiej o tym, jak wygląda dostęp młodzieży do narkotyków, po co uczniowie sięgają najchętniej i jak rodzic powinien reagować na informację, że jego dziecko pali marihuanę. - Trawkę na Śląsku potrafi kupić każdy, kto wie, w którym miejscu kończy się Polska, a zaczynają Czechy - mówi.

Jak wygląda dostęp do narkotyków w szkołach średnich? Czy łatwo coś kupić?

- Południowy region Polski, aglomeracja śląska, a głównie okolice Rybnika, Gliwic i Katowic, to pod względem dostępu do narkotyków rejon szczególny - ze względu na bliskość granicy z Republiką Czeską. Tam w miastach takich jak Czeski Cieszyn lub Ostrawa, każdy młody Polak może kupić za 40 zł pełny 1 gram marihuany.

Nie musi nawet nikogo znać, wystarczy chwila spaceru i w końcu zaczepi nas ktoś zaciekawiony, czy młody Polak już sobie ''pochytał'', czy może jeszcze uda mu się na nim zarobić. A to tylko uliczni zaczepiacze, w Ostrawie jest też coffee shop, w którym każdy może zapalić, a niewielka znajomość odpowiednich osób pozwala już na kupienie naprawdę dużych ilości czystej, zdrowej i dobrej jakości trawki w czeskiej cenie. Kontrola na granicy nie istnieje, więc zdobyć trawkę na Śląsku potrafi każdy, kto wie, w którym miejscu kończy się Polska, a zaczynają Czechy.

A co młodzież kupuje najczęściej? Jaki narkotyk jest najpopularniejszy i najłatwiej dostępny?

- Podium, jeśli chodzi o dostępność, wyglądałoby tak: pierwsze miejsce - dopalacze, drugie - marihuana, trzecie - amfetamina. Dopalacze są na porządku dziennym wszędzie. Wydaje mi się, że sięgają po nie dwie grupy ludzi: pierwsza to ci, którym marihuana przestała wystarczać i szukają mocniejszych wrażeń. Wybierają właśnie dopalacze, bo pomimo droższej ceny gwarantują im mocniejsze przeżycia. Druga grupa sięgająca po dopalacze to dzieciaki - gimnazjaliści. Dla nich, ze względu na brak kontaktów, to najczęściej jedyna forma dostępnych narkotyków.

Jeśli myślisz, że sprawa dopalaczy została rozwiązana przez rząd to jesteś w błędzie - poza wszechobecną wysyłką przez Internet, w samym moim mieście wciąż funkcjonują dwa sklepy sprzedające dopalacze. Idąc na autobus do pracy, często widzę kolejkę dzieciaków czekających na otwarcie sklepu.

A co z marihuaną? Mówisz, że to drugie miejsce. Czy wielu licealistów i innych nastolatków ze szkół średnich pali marihuanę? Czy pali się często i dużo?

- W technikum mojej dziewczyny mniej więcej 3/4 szkoły paliło chociaż raz, a połowa szkoły pali okazyjnie.. czyli powiedzmy raz na dwa weekendy. Wydaje się dużo? Kiedy ja byłem w liceum, na pierwszym klasowym spotkaniu integracyjnym zapalili wszyscy - 28 osób, razem z "kujonami"! A przecież z każdym rokiem młodzież jest "gorsza".

Dostęp jest łatwy, ale - jak to określa moja dziewczyna - "niesprawiedliwy", czyli ktoś zamawia gram trawki, a w praktyce dostaje około 0.5 g. Tylko kto nosi przy sobie wagę jubilerską, żeby to wiedzieć? Wiele osób pali, a każdy, kto pali, chętnie załatwi coś drugiemu palaczowi, bo zawsze będzie miał z tego coś dla siebie "po drodze".

Mówi się, że marihuana, do której mają dostęp młodzi ludzie, najczęściej zawiera różne domieszki. Czy to prawda?

- To zależy od tego, gdzie się zaopatrują. Ta czeska, z pierwszej ręki, jest czysta. Ale nie każdy jeździ do Czech, niektórzy zaopatrują się w Polsce od kolegów, którzy starają się na tym zarobić lub - jak to często bywa - "przyrobić" chociaż tyle, żeby zapalić za darmo. Tak więc niestety bardzo często marihuana nie jest czysta. I o ile skrapianie jej wodą z cukrem lub tanią coca-colą z Biedronki (w celu zwiększenia jej wagi) nie jest szkodliwe, o tyle metody zakwaszania, które mają zwiększyć "moc" takiej trawki, są już okropne!

Polacy używają Domestosa, środków na owady, a czasem nawet trutki na szczury. To ostatnie to już niemal legenda, wiem, że nieraz pisano i mówiono o tym, ale ja przynajmniej raz w życiu przekonałem się, że ktoś naprawdę to zrobił. Wiem, że w innych rejonach Polski, np. w Łodzi, jest o wiele ciężej o czystą trawkę. Ale jeśli chodzi o czystość trawki, to nawet najbardziej zakwaszona gandzia to nic w porównaniu z chemią, jaka siedzi w dopalaczach!

Po głośnym samobójstwie licealisty z Warszawy podniosły się glosy, że powinno robić się wyrywkowe kontrole w szkołach - testy z moczu, monitoring, itp. Czy w Twojej ocenie to miałoby sens?

- Kamery w szkole i na jej terenie przyniosłyby kres paleniu tylko i wyłącznie tam, gdzie ich zasięg, a handel jest niewidoczny dla kamer, bo niewielki pakiecik można spokojnie przekazać w uścisku dłoni, tak samo jak zwinięte pieniądze. Wyrywkowe kontrole na pewno wzbudziłyby strach wśród ćpających uczniów, więc teoretycznie mogłoby to ograniczyć konsumpcje. Ale myślę, że uczniowie unikaliby testów, uciekali ze szkoły, nauczyliby się "zdawać" te testy pomimo spożycia, a ostatecznie przenieśliby się na inne środki psychoaktywne.

Ostatnio bardzo modne staje się mieszanie leków dostępnych bez recepty. Zresztą co by było, gdyby okazało się, że na powiedzmy 1000 uczniów szkoły, 400 brało narkotyki w ciągu ostatniego miesiąca? Przecież nie wyrzucą i nie zamkną wszystkich w ośrodkach! Poza tym zbyt otwarta walka z narkotykami na pewno doprowadziłaby do protestów, a w końcu może nawet do buntu. Tak więc nie widzę sensu w kamerach. Sens to policjant z psem, który potrafi szukać narkotyków.

Jak rodzice powinni rozmawiać ze swoimi nastoletnimi dziećmi? Jak reagować na informację, że dziecko pali marihuanę albo zamierza spróbować narkotyku?

Na pewno nie należy unosić się gniewem, zabraniać ani karać. Takie zachowanie odsuwa dziecko od rodzica i sprawia, że dzieciak przestaje mu ufać. Poza tym każdy wie, że to, co zakazane, smakuje dzieciakom najlepiej, a one przede wszystkim potrzebują akceptacji ze strony rodziców. Rodzic powinien edukować dziecko o narkotykach, uczyć jakie są jego negatywne skutki, ale przedstawiać również te pozytywne, bo mówiąc tylko o negatywach stwarza u odbiorcy przekonanie, że jego ocena jest niesprawiedliwa.

Więcej o:
Copyright © Agora SA