BLW. Dziecko karmisz łyżeczką? Ekspertka: Nie jest potrzebna. Zobacz ulepszyć dietę dziecka

W tym roku mija 10 lat od powstania nowatorskiej metody karmienia niemowląt BLW. Z tej okazji rozmawiamy z jej twórczyniami dr Gill Rapley* i Tracey Murkett*. Na czym polega BLW? Czy ma jakieś wady? Co złego jest w karmieniu łyżeczką? O odpowiedzi na te wszystkie pytania poprosiliśmy nasze rozmówczynie.

Margit Kossobudzka, eDziecko.pl: Jesteście w Polsce z okazji 10-lecia powstania opracowanej przez was metody karmienia dzieci - BLW (Baby-led Weaning), u nas znanej jako "Bobas Lubi Wybór". Na czym ona polega?

Tracey Murkett: W dużym skrócie polega ona na umożliwieniu małemu dziecku dołączenia do rodzinnych posiłków, kiedy tylko potrafi ono złapać jedzenie w rączkę. Metoda omija zupełnie etap podawania dziecku papek i miksowanego jedzenia. To ono decyduje, kiedy sięgnie po stałe jedzenie.

Kiedy wprowadzamy BLW?

TM: Kiedy dziecko będzie na to gotowe. To najbardziej łagodny sposób przejścia z karmienia piersią na pokarmy stałe. Taki sposób żywienia jest naturalny i daje zarówno dziecku, jak rodzicom więcej przyjemności z jedzenia, niż karmienie papkami z łyżeczki.

Ale matki zawsze w jakiś sposób rozdrabniały dzieciom jedzenie. Dlaczego mamy tego nie robić?

Dr Gill Rapley: To prawda, kiedyś tak było. Zwyczaj rozdrabniania pokarmu dzieciom pojawił się zapewne jeszcze w czasach zanim nasz przodek nauczył się gotować jedzenie. Do dziś istnieją społeczności, w których matki czy babki we własnych ustach rozdrabniają maluchom pokarm. Ale zastanówmy się, dlaczego to robią? Dlatego, że część tego pokarmu jest bardzo twarda, mało przyswajalna. Trzeba go zatem wstępnie rozdrobnić, by zwiększyć jego przyswajalność dla dziecka. We współczesnych społeczeństwach zachodnich tego problemu już dawno nie ma. Jest w bród jedzenia dla małych dzieci. Robienie z dań papek jest w gruncie rzeczy stosunkowo młodą metodą, którą zaczęliśmy stosować około 100 lat temu.

Może to wynik postępu?

GR: Raczej błędnej wiedzy na temat potrzeb żywieniowych niemowląt. Na początku ubiegłego wieku uważaliśmy, że niemowlę "nie wyżyje" na samym mleku matki czy mamki. Potrzebuje pokarmów stałych i potrzebuje ich wcześnie. Dzieci dokarmiano w ten sposób już w wieku dwóch-trzech miesięcy. Czasem pokarmy inne niż mleko podawano już dwutygodniowym noworodkom! Dziś dobrze wiemy, że dzieci w tym wieku nie potrzebują stałych pokarmów. Światowa Organizacja Zdrowia nie bez przyczyny rekomenduje, by przez pierwsze sześć miesięcy życia dziecko było karmione wyłącznie piersią.

Karmisz piersią? Zobacz w naszym wideo, jaką dietę powinnaś stosować:

Zobacz wideo

Czemu akurat sześć miesięcy?

GR: W tym wieku dziecko zaczyna już mieć potrzebę eksperymentowania z innym rodzajem jedzenia. Dojrzało motorycznie na tyle, że może samo sięgnąć i wziąć do rączki pokarm, może go żuć. Nie ma jednak konkretnej daty. Dziecko samo pokaże nam, że jest gotowe. 

Co złego jest w łyżeczce? 

TM: Łyżeczka na początku nie jest potrzebna. Dziecko niesamowicie dużo uczy się dzięki temu, że trzyma jedzenie w ręku, czuje jego teksturę. Uczy się zręczności, koordynacji oko-ręka. Na tym nie koniec. Jeśli dajemy dziecku pomarańczowe pure, to równie dobrze może być to dynia, pomarańcza, marchewka lub mango… Za każdym razem papka wygląda podobnie i daje podobne uczucie w buzi, a przecież wszystkie smakują inaczej! Dziecko nie wie, czego się spodziewać. Gdy jego jedzenie ma kształt i teksturę, uczy się, np. jak wygląda, pachnie, smakuje oraz zachowuje się w buzi kawałek mango. 

Mówicie, że dziecko zaczyna sięgać po jedzenie wtedy, kiedy okazuje mu zainteresowanie. Ale przecież może ono na początku niczego nie zjeść, tylko np. ściskać pokarm w piąstce.

TM: Owszem. Ba, może nawet przez kilka tygodni nie włożyć niczego do ust. Może niczego nie połknąć, tylko w kółko smakować i wypluwać. Niektóre dzieci zaczynają jeść naprawdę dopiero, gdy ukończą dziewięć miesięcy.

To jaki to ma sens? Nie lepiej nakarmić je z łyżeczki?

TM: Taki, że niemowlęta mają kontakt z jedzeniem i mogą do woli je smakować, próbować, żuć. Nikt im niczego nie wciska do buzi. Niemowlęta, którym pozwalano jeść samodzielnie rączkami na samym początku, nie połykają tego, co mają w buzi, wypluwają to. Ktoś uzna, że to bez sensu, bo istotą jedzenia jest przecież najedzenie się. Jednak na początku dzieci uczą się żuć, zanim coś przełkną. Taka kolejność jest naturalna i prawidłowa. Karmienie łyżeczką oraz papkami to zła i odwrotna kolejność. 

GR: Kiedy karmimy dzieci z łyżeczki, to my decydujemy, że oto dziś jest ten wielki dzień, kiedy dziecko dostanie jedzenie inne niż mleko, i oczywiście, ma je przełknąć. To my mamy być gotowi, a nie dziecko. Uważam, że tę sytuację należy odwrócić.

Maluch, który ssał mleko, musi przecież najpierw zacząć od czego bardziej płynnego.

GR: No właśnie nie musi! Dawne myślenie było takie, że dzieci powinny nauczyć się przeżuwać, dlatego zaczynają od papek. Ale to błędne myślenie. Można je porównać do nauki chodzenia. Dzieci nie uczą się w magiczny sposób chodzenia. Stają się zdolne do chodzenia w pewnym wieku, a potem chodzenie ćwiczą. Tak samo jest z jedzeniem, dzieci stają się zdolne do żucia w pewnym wieku, a potem to ćwiczą. O ile w przypadku chodzenia większość rodziców rozumie, że półrocznego malucha nie nauczy się chodzić, to w kwestii jedzenia mamy przekonanie, że możemy to zrobić wcześniej. Jak? Podając papki.

TM: I nieraz zaczyna się wojna. Często widziałam rodziców, dla których karmienie dziecka łyżeczką było rodzajem bitwy. Na wszelkie sposoby próbowali zmusić niemowlę, by zjadło więcej. Jedzenie to nie powinna być bitwa! To tylko rodzi kłopoty z postrzeganiem jedzenia w przyszłości. Jeśli pozwalasz dziecku wybierać i jeść samodzielnie, nie musisz z nim walczyć, bo nie ma o co. Pracujesz z jego instynktem i naturalnym rozwojem. Takie dzieci ufają jedzeniu i swoim rodzicom, bo nikt ich nie oszukuje i nie serwuje im brzydkich gierek.

Jak kształtują się smaki dziecka? Karmiąc je łyżeczką możemy mu przemycić więcej nowych smaków.

TM: Doświadczenie setek rodziców stosujących metodę BLW jest dokładnie odwrotne. Dzieci bardzo chętnie próbują nowych rzeczy, jeśli im się ich nie wpycha. Mogą też danego dnia nie mieć na coś ochoty, a my już uznajemy, że skoro nie je, to nie lubi.

GR: Co więcej, gdy dzieci mogą same wybierać - uwaga - dokonują bardzo zdrowych wyborów. Z badań wynika, że siedmiomiesięczne maluchy, którym pozwala się jeść samodzielnie, mają bardziej zróżnicowaną dietę niż dzieci, które były karmione łyżeczką. Dzieci karmione zgodnie z BLW jedzą więcej warzyw i owoców w okresie do trzech lat. Nie wybierają tak dużo słodkich produktów. Co więcej, rzadziej bywają wybredne, bo pozwolono im okazać, że nie mają na coś ochoty. Rzadziej są tzw. niejadkami.

Obiadek dla dziecka przygotowany zgodnie z zasadami BLWObiadek dla dziecka przygotowany zgodnie z zasadami BLW Shutterstock/ Akarat Phasura

Właśnie, co z niejadkami? Kaszka dostarczy przecież maluchowi więcej kalorii niż kawałek gotowanej marchewki…

TM: Mleko matki lub mieszanka są największym źródłem kalorii i związków odżywczych dla dziecka do pierwszego roku życia. Stałe jedzenie jest tylko dodatkiem. W wieku sześciu miesięcy dzieci nie potrzebują jeść niczego więcej "dla kalorii".

Rodzice jednak mają swoje obawy, np. że maluch nie ma pojęcia, co jest dla niego dobre i się zagłodzi.

GR: Wiem, ale to nieprawda. Dzieci mają instynkt, który każe im jeść, gdy są głodne. Martwiłabym się raczej tym, że jemy obecnie za dużo i niezdrowo. W wielu krajach, które przeszły przez II wojnę światową, ludzie jeszcze pamiętają doświadczenie prawdziwego głodu. Po wojnie nie tylko się więc jadło, kiedy się było głodnym, ale też trochę na zapas. Przejadaliśmy się, by być gotowym na kolejne kilka godzin, gdyby jedzenia zabrakło. Dziś takie zachowanie prowadzi do otyłości. 

TM: Na początku jest trochę niepewności. Zwłaszcza gdy dziecko mało je, rodzice mówią, że to nie działa. Jest jednak odwrotnie. Działa, bo dziecko nie je zbyt wiele. Ono mówi nam "wszystko w porządku, jeszcze tego nie potrzebuję, dopóki mam wystarczającą ilość mleka". Dzieci uczą się słuchać swojego ciała i rozumieć, kiedy są głodne. Wystarczy tego nie zepsuć. Najważniejsza rzecz to zrozumieć, że nie zastępujemy mleka pokarmem stałym. 

Czy są jakieś różnice we wprowadzaniu metody BLW w przypadku dzieci karmionych mlekiem matki i mieszkanką?

GR: Nie, ale niektóre mamy karmiące swoje dzieci mieszanką mogą mieć większy problem z oddawaniem kontroli nad jedzeniem dziecku. Dotychczas to one decydowały, ile ich dziecko zje, teraz tylko siedzą i patrzą.

Ponoć dzieci jedzące tą metodą muszą siedzieć prosto, być przypięte do fotelika i mieć nóżki oparte o jakiś podnóżek. Skąd taki wymóg?

TM: To oczywiste, że dziecko musi umieć siedzieć, by zacząć jeść pokarmy stałe. Jedzenie na leżąco nigdy nie jest bezpieczne. Dobrze, by siedzące dziecko miało pasy wokół bioder, żeby się nie ześlizgnęło dołem z krzesełka. Powinno być jednak tak przypięte, by móc swobodnie sięgać po jedzenie, dlatego lepiej nie zakładać mu szelek przez plecy i ramiona.

Niemowlęta, które siedzą w foteliku, nie mają na tyle długich nóżek, żeby im one zwisały.

TM: Podparcie nóżek jest potrzebne dla starszych dzieci, bo daje stabilizację. Jeśli siedzimy na wysokim stołku w barze i nasze nogi dyndają, a my chcemy sięgnąć po kieliszek wina, możemy stracić równowagę. Podobnie jest z małym dzieckiem, które wyciąga rączkę.

GR: Jeśli dziecko jest gotowe, by siedzieć, ale nie jest jeszcze w tym bardzo stabilne, powinniśmy obłożyć jego biodra czymś, co je ustabilizuje, wypełnić dziurę pomiędzy biodrami a oparciem krzesełka lub, jeśli siedzi na naszych kolanach, przytrzymujmy je wokół bioder. Tak jest bezpieczniej. Niemowlę nie może obsuwać się z jedzeniem w ręku.

Trudno mi sobie wyobrazić takiego malucha jedzącego samodzielnie. To nie jest tylko nowa moda?

TM: Nie wierzy pani, ponieważ nigdy tego nie widziała, nie miała okazji to patrzeć. W głowie mamy przecież inny obraz - bobas, słoik i łyżka. Według mnie to ten obraz jest modą, która trwa za długo. Dlaczego? Bo jest łatwiejsza. Zdejmuje z nas ciężar zastanawiania się, podejmowania decyzji i przygotowywania posiłków dla dziecka. Wszystko jest gotowe, wrzucamy papkę do mikrofali, 30 sekund i po wszystkim. Albo zalewamy proszek wrzątkiem. Sami też się tak żywimy.

GR: Powinniśmy wrócić do tego, jak wygląda normalne, fizjologiczne karmienie dzieci. 

Eksperci alarmują, że dieta dzieci siadających z rodzicami do stołu jest często fatalna. Za dużo w niej soli, cukru, tłuszczu zwierzęcego. To nie jest jedzenie odpowiednie dla dziecka. Podawanie specjalnego jedzenia dla maluchów jest dla nich zdrowsze.

TM: To zmieńmy to, co jemy. Zacznijmy gotować zdrowiej, dodajmy mniej cukru i soli. Możemy zawsze doprawić sobie jedzenie przy stole, na własnym talerzu. Odkryłyśmy, że wielu rodziców stosujących BLW zmieniło sposób, w jaki gotują. Gdy wiemy, że będzie z nami jadł niemowlak, stajemy się bardziej odpowiedzialni za to, co pojawia się na naszym stole. To powinno być jedzenie zdrowe, co nie znaczy, że bez smaku. Można do niego dodać curry czy inne przyprawy, nie ma tym niczego złego. Wręcz odwrotnie. 

GR: Często słyszę od znajomych lekarzy: "Ta rodzina nie ma zdrowej diety, więc nie powinna stosować BLW". Wtedy pytam, kiedy w takim razie będzie w porządku, by maluch dosiadł się do stołu? Jaki wiek jest już wystarczający, by zacząć jeść niezdrowo? Czy to będzie w porządku, kiedy dziecko skończy dwa lata, trzy, a może pięć? To nigdy nie będzie ok! To niedobra dieta dla dziecka, niezależnie od jego wieku. I niedobra dieta dla całej rodziny. Metoda BLW daje nam szansę na przyjrzenie się swojej diecie. Ile na stole jest rzeczy, których nie powinno jeść dziecko? Dużo? To znaczy, że nie odżywiamy się zdrowo. 

W mojej rodzinie je się sporo zup. Jak dziecko ma je zjeść, skoro nie wolno używać łyżki? 

TM: Po pierwsze, można zrobić gęstą zupę, z której dzieci mogą wyjadać kawałki ręką. Po drugie, my nie idziemy na totalną wojnę z łyżkami. Jeśli jesz zupę, możesz podać ją dziecku na łyżce, ale niech dziecko złapie cię za tę rękę i samo zdecyduje, ile chce nabrać i zjeść. Albo możesz napełnić łyżkę i dać mu do trzymania. Najpierw rozleje zupę wszędzie, ale w pewnym wieku już będzie w stanie włożyć ją do buzi z zawartością. Można też dać maluchowi np. kawałek chleba, warzywa, mięsa, by go sobie moczył w zupie.

A co z piciem? Gdy jest gorąco powinniśmy podawać maluchowi wodę?

TM: Jeśli karmimy dziecko piersią, nie musimy go dopajać. Potem dobrym pomysłem jest podanie niewielkiej ilości wody w małym kieliszku np. takim do podawania lekarstw. Są na rynku kubki dla dzieci z dziubkiem, ale one nie są dobre dla zgryzu. Inne zaś są po prostu duże. Proponujmy dzieciom wodę w małej ilości, ale znów - nie zmuszamy do picia. Jak będą chciały, to się napiją.

Jakie jedzenie dawać dziecku do ręki? Powinno być specjalnie przygotowane?

GR: Jedzenie powinno być przygotowane tak, jak nasze własne. Potem po prostu tniemy je jednak na kawałki pasujące wielkością do pięści dziecka. Nie umie ono jeszcze posługiwać się palcami i sięga po jedzenie całą dłonią i zaciskając na nim piąstkę. Co więcej, maluch nie umie jej otworzyć, by coś z niej wyjeść. Kawałki pokarmu muszą więc być na tyle duże, żeby wystawać nieco z piąstki i być wystarczająco miękkie, by dziecko było w stanie zatopić w tym ząbki.

TM: Jeśli twoje warzywa są twarde lub ugotowane al dente, możesz te dla dziecka przytrzymać na kuchence trochę dłużej. Ale też nie na tyle, by rozgniotły się w zaciśniętej rączce. Nie powinny być to warzywa surowe, chyba że to jest np. kawałek miękkiej papryki, mięsistego pomidora. Twarde warzywa mogą być dobre dla eksperymentów np. do maczania ich w czymś bardziej zawiesistym. Ale musi to być kawałek na tyle gruby, by maluch nie był w stanie go odgryźć.

Zaczynamy od warzyw i owoców?

GR: Nie muszą być to tylko warzywa i owoce. Tradycyjnie mówi się, że powinno się zaczynać od nich, a mięso wprowadzać np. po dwóch miesiącach. Jednak, gdy zaczynamy podawać dziecku stałe jedzenie od 6. miesiąca, to w tym wieku mięso jest już w pełni odpowiednie.

Kiedy zacząć podawać drobniejsze kawałki?

TM: Robimy to stopniowo. Maluch z początku zapewne będzie się nim bawić, rozsypywać, turlać po stole. Z czasem uda mu się trochę zjeść, a potem, gdy opanuje chwyt pęsetowy, będzie podnosić ziarenko po ziarenku.

Bałabym się podawać ryż, groszek, fasolkę czy borówki. Są przecież takie małe, że łatwo mogą wpaść do tchawicy.

GR: To są rzeczy, których półroczne niemowlaki nie umieją złapać. Gniotą je na miazgę, a na dokładkę nie są w stanie otworzyć zaciśniętej dłoni. Natura sama zbudowała nam system "antykrztuszeniowy". Oglądaliśmy ostatnio urocze wideo, na którym półroczny maluch próbuje chwycić borówkę. Gania ją długo po całym talerzu i nawet łapie, ale nie może nic więcej z nią zrobić. Co do ryżu, to dużo łatwiej jest proponować dziecku ryż lepki, np. jaśminowy, nawet lekko przegotowany. Da się z niego robić całkiem niezłe wałeczki. Z czasem podsuwamy maluchowi coraz więcej różnych rzeczy, nich sobie wybierze, na co ma ochotę. 

Strach przed zakrztuszeniem paraliżuje wielu rodziców. Kaszka nie jest mimo wszystko bezpieczniejsza?

TM: Nie jest. Dziecko na początku wysysa jedzenie z łyżeczki, co powoduje, że przemieszcza się ono w okolice jego krtani.

GR: Moim zdaniem sytuacja, gdy dziecko samo wkłada sobie jedzenie do ust, jest generalnie bezpieczniejsza. Jeśli włożę pani nagle coś do ust, stwarzam większe ryzyko zakrztuszenia, bo nie jest pani na to gotowa. Dzieci, jak im się znienacka wpycha łyżeczkę, instynktownie odwracają głowę i zaciskają usta. To reakcja "poczekaj chwilę, muszę się zastanowić". 

Poza tym, rodzice mylą zakrztuszenie z czymś, co przypomina pokasływanie. Dziecko może czasem wydawać dziwne dźwięki, ale nie ma to nic wspólnego z zadławieniem. To normalna reakcja - element uczenia się, jak głęboko można popchnąć palcem jedzenie do gardła. Maluch parę razy kaszlnie i szybko uczy się, gdzie jest ta granica. To wiedza bezcenna na przyszłość. Pojawiły się niedawno trzy badania, z których wynika, że nie ma większego ryzyka zakrztuszeniem w metodzie BLW niż w metodzie tradycyjnej.

Jak BLW jest przyjmowane przez brytyjskich pediatrów?

GR: Obecne wytyczne NHS [Krajowej Służby Zdrowia - przyp. red.] zalecają, by podsunąć dziecku kawałek jedzenia bądź podać mu łyżkę. Nie ma nic o karmieniu przez rodzica. Dziecko też powinno jeść razem z rodzicami i, na ile to możliwe, dzielić z nimi ten sam posiłek. BLW jest uznawane za istotną opcję, choć nie wymienia się go z nazwy. 

Oczywiście, nie wszyscy lekarze rodzinni zgadzają się z naszą metodą, ale wielu z nich po zobaczeniu takiego malucha w akcji przestaje mieć wątpliwości. Rzeczywiście, to trzeba zobaczyć! Trudno uwierzyć na słowo, zwłaszcza, gdy latami kładziono nam do głowy coś zupełnie innego. Poza tym wiele instytucji medycznych patrzy na naszą metodę, jako na sposób zapobiegania otyłości. Dzieci, które mają wybór jedzenia lepiej rozumieją swoje ciało i nie przejadają się. Nie są też fanami jedzenia śmieciowego.

Waszej metodzie zapewne przyklaskują też ortodonci. Polscy dentyści skarżą się, że mamy plagę wad zgryzu, bo małe dzieci nie żują.

GR: Znamy wielu ortodontów i dziecięcych stomatologów, którzy nam kibicują. Jedzenie papkowatego jedzenia, często dużo dłużej niż nakazuje rozsądek, jest niedobre dla dziecięcych zgryzów. Dawniej dzieci dużo więcej żuły. Zbyt miękkie i rozdrobnione jedzenie zmienia sposób, w jaki rozwijają się kości twarzoczaszki dziecka - zęby słabiej siedzą w dziąsłach, są stłoczone, bo żuchwa i szczęka nie osiągają odpowiednich rozmiarów. Słowem, zanikają mięśnie.

A jakie są w takim razie argumenty przeciw tej metodzie?

GR: Większość lekarzy, która odrzuca BLW, nawet nie zapoznała się dobrze z zasadami tej metody. Rodzice z kolei szukają porad w internecie, a często są tam artykuły, które nierzetelnie opisują tę metodę. Wprowadzają rodziców w błąd, straszą lub po prostu wypisują głupoty, których żadna z nas nigdy nie proponowała.

***

* Dr Gill Rapley pracowała jako pielęgniarka środowiskowa, położna, doradca ds. karmienia piersią, a potem jako wykładowca i badaczka. Ma wieloletnie doświadczenie w dziedzinie żywienia niemowląt. Jest współautorką pięciu książek o żywieniu niemowląt i oraz autorką artykułów naukowych.

** Tracey Murkett jest pisarką, dziennikarką i ambasadorką karmienia piersią. Swoją córkę karmiła metodą BLW i jest zwolenniczką tej metody, przekonuje, że posiłki niemowląt i małych dzieci mogą być przyjemne i bezstresowe.

 

Więcej o:
Copyright © Agora SA