Nieśpieszne, pełne nowych smaków. U niej takie śniadania to codzienność. "Zmianą byłoby, gdybym zaczęła robić rano tradycyjną owsiankę"

- Od miesiąca na stałe mieszkamy w kamperze, więc zagonienie wszystkich do śniadania nie jest trudne. Zwyczajnie je robię, a potem odsłaniam zasłonę dzielącą "kuchnię" od "sypialni" i pokazuję ręką na stół. Chociaż zazwyczaj wystarczy, kiedy coś zacznie pachnieć - o tym, że powinniśmy się zatrzymać, siąść do wspólnego śniadania, rozmawiam z Martą Greber, na blogu której znajdziemy mnóstwo inspiracji na to, jak pięknie rozpocząć dzień.
Zobacz wideo

Natalia Nocuń-Komorowska, eDziecko.pl: Co dziś pani jadła na śniadanie?

Marta Greber, autorka bloga What should I eat for breakfast today: Jajecznicę na toście. Kupiliśmy jajka od chorwackiego gospodarza, razem z serem i kawałkiem domowej kiełbasy. Pyszny miks.

Na co najczęściej - pani i pani bliscy - stawiacie?

- Na szybkie i nieskomplikowane rozwiązania. Ostatnio na przykład smażyłam placki z dwóch składników - jajek (też tych od gospodarza) oraz bananów. Wyszło przepysznie. Prócz tego stawiamy chętnie na sezonowe warzywa, owoce i zioła.

W codziennym pędzie nie jest łatwo celebrować rodzinne śniadania. Jak pani sobie z tym radzi?

- U nas akurat jest to bardzo proste. Od miesiąca na stałe mieszkamy w kamperze, więc zagonienie wszystkich do śniadania nie jest trudne. Zwyczajnie je robię, a potem odsłaniam zasłonę dzielącą "kuchnię" od "sypialni" i pokazuję ręką na stół. Chociaż zazwyczaj wystarczy, kiedy coś zacznie pachnieć.

Najczęściej jedynym momentem, gdy możemy pozwolić sobie na niespieszne zjedzenie śniadania, jest weekend. Jak to robić dobrze? Na jakie "pewniaki" warto postawić?

- Ja bym postawiła na wspólne przygotowywanie posiłku, bo to jest zazwyczaj najprzyjemniejsze. Przy okazji można leniwie popijać kawę i rozmawiać o minionym tygodniu lub planach na weekend. Osobiście lubię, jak na stole dużo się dzieje, więc jest tam dużo talerzy z różnymi smakami - warzywami, owocami, pastami itp. Ja i moja córeczka Mia lubimy słodkości, także zawsze są gofry, naleśniki lub placki. Mój mąż, Tomasz woli bardziej wytrawne dania, więc i dla niego coś zawsze się znajdzie. Kiedy stół jest pełny, dobrze się przy nim siedzi, to takie małe święta o poranku.

 

Jak wyglądają rodzinne śniadania za granicą? Domownicy codziennie siadają wspólnie do stołu?

- Myślę, że dokładnie tak samo, jak w polskich domach - wszystko zależy od rodzinny i podejścia. Mam wielu znajomych, którzy chwytają rano kanapkę i jedzą ją, patrząc na telewizor, ale i takich, którzy szykują coś godzinę przed wyjściem z domu i jedzą z rodziną, zaczynając wspólnie dzień.

Wprowadziła pani do menu rodziny jakieś nowe śniadania?

- Na to pytanie nie umiem odpowiedzieć. Jako że podróżuję dosyć dużo, wciąż poznaję nowe smaki i pomysły kulinarne. Myślę, że zmianą byłoby, gdybym przestała kombinować z przepisami i zaczęła robić rano tradycyjną owsiankę.

Inspiruje się pani kuchniami krajów, które odwiedzacie?

- Jak najbardziej. Próbuję prawie wszystkiego, ale zdarza się, że niektórych dań nie chcę jeść, pomimo że są tradycyjne - na przykład wieloryba. Zawsze kupuję lokalne produkty i zawsze szukam ciekawych miejscowych śniadań, zaś później staram się je odtworzyć. Zdarza się również, że lubiane danie obiadowe zmieniam na takie, które można zjeść i na śniadanie.

 

Czy oprócz wieloryba są produkty, które lubi rodzina, a pani nie przypadły do gustu?

- Myślę, że jestem osobą, która je wszystko, więc nie sposób mnie zaskoczyć. To, do czego nie byłam w stanie się przekonać, to Vegemite - pasta intensywna w smaku, rozcierana na toście. Trzeba być chyba Australijczykiem, żeby to lubić, bo oni mają na jej punkcie hopla.

Coś panią podczas podróży szczególnie zaskoczyło? Jedzenie, którego wcześniej nie łączyła pani ze śniadaniami, a teraz to oczywisty wybór?

- Dziesięć lat temu podróżowałam z mężem po Azji Południowo Wschodniej i tam nauczyłam się jeść na śniadanie ryż i popijać go zupą z kurczaka (coś jak nasz rosół). W Peru nauczyłam się jeść na śniadanie surową rybę - caviche. Bardzo zaskoczył mnie na Filipinach balut, chętnie jedzony na śniadanie - to jajko ugotowane na twardo, zaś w środku jest zarodek pisklaka. Do tego się nie przekonałam i nie spróbowałam.

Jest coś, co zabieracie ze sobą w każdą podróż? Żelazny "jedzeniowy" zapas?

- Zawsze biorę dobrą oliwę, proszek acai, kawę. Ale tak naprawdę, jak wypiję rano dobrą mocną kawę, to dzień będzie piękny, także to jest coś, co zawsze musi być.

Podróże to odkrywanie nowych smaków, ale nie tylko. Czym są dla pani?

- Wieczną inspiracją i sposobem na życie. Niemalże codziennie rano wstaję o wschodzie słońca i idę oglądać go z kubkiem kawy w ręku. To dla mnie najpiękniejsze chwile dnia, te tylko dla mnie, bo reszta rodziny smacznie w tym czasie śpi. Zdarzyło mi się stać na zewnątrz w deszczu, śniegu i mocnym wietrze, ale zawsze było pięknie. Wtedy też dużo myślę i wpadam na dobre pomysły.

 

Pani córka ma ulubione miejsca, smaki? Chętnie sięga po nowości?

- Ulubione miejsce Mii to moje kolana (śmiech). Dosyć często zmieniamy miejsca, więc nie wydaje mi się, by miała ulubione. Ma dopiero cztery lata, więc po prostu lubi być z nami. Lubi na pewno plażę i place zabaw. Lubi też dom dziadków, bo może tam robić dosłownie wszystko, czego dusza zapragnie. 

Czy ma pani, jako ekspertka od śniadań, jakąś radę dla tych, którzy odkładają celebrowanie rodzinnych porannych posiłków "na później"? Uważają, że nie mają czasu, nie mają odpowiednich składników...

- Tak - nie odkładajcie tego, bo życie jest krótkie. Przyzwyczajenie tworzy się ponoć w przeciągu 21 dni. Zróbcie sobie wyzwanie właśnie na 21 dni i codziennie wstańcie chwilę wcześniej, by zjeść śniadanie z rodziną lub samemu z książką (o ile oczywiście jest to możliwe). Na początek można spróbować dań, które przygotowuje się poprzedniego wieczora w całości lub znacznej części. Rano tylko podajemy i jemy. Z doświadczenia wiem, że dzień staje się wtedy o wiele przyjemniejszy. Nie mamy wrażenia, że prosto z łóżka biegniemy do pracy lub szkoły.

Więcej o:
Copyright © Agora SA