Dziennik Bałtycki opisał sytuację, która zdarzyła się w jednej z bydgoskich Biedronek. Napisała do nich oburzona klientka. Co ją tak zdenerwowało? Widok dziecka, które siedziało w wózku na zakupy i miało na sobie buty.
Kilka dni temu byłam świadkiem, jak w Biedronce na bydgoskim Górzyskowie klientka przewoziła w koszyku dziecko, które miało buty
- relacjonuje klientka.
Z relacji innego świadka wynika, że dziecko nie siedziało grzecznie w wózku, tylko chodziło po nim.
A przecież przewozi się w nim także jedzenie
- komentuje oburzony świadek.
Klienci mają pretensję do sklepu, że przez cały czas, kiedy matka dziecka robiła zakupy, nikt nie zwrócił uwagi na, ich zdaniem, "niehigieniczne" zachowanie.
Dziennik Bałtycki skontaktował się w tej sprawie z Jeronimo Martins Polska S.A. Odpowiedzi udzielił im Arkadiusz Mierzwa, który jest kierownikiem ds. komunikacji korporacyjnej w spółce.
Biedronka to sieć, w której zakupy robią całe rodziny. Dlatego szczególnie zależy nam na tym, aby wszyscy nasi klienci, w tym również najmłodsi, czuli się komfortowo w naszych sklepach
- komentuje przedstawiciel Jeronimo Martins Polska S.A.
Arkadiusz Mierzwa zwrócił przy tym uwagę, że na drzwiach wejściowych sklepów Biedronki wiszą informacje o tym, jak m.in. prawidłowo przewozić dzieci w wózkach na zakupy.
Klientka oburzona tym, że w Biedronce w Bydgoszczy dziecko w butach jeździło w wózku na zakupy. Jest komentarz przedstawicieli sklepu fot. Dawid Zuchowicz/Agencja Wyborcza.pl
Jednak wiele zależy tu od samych klientów - ich kultury osobistej oraz wyczulenia na kwestie higieny
- podkreśla na koniec Arkadiusz Mierzwa i dodaje, że uczuli personel tego konkretnego sklepu, aby jeszcze bardziej zwracał uwagę na to, żeby klienci prawidłowo korzystali z wózków podczas zakupów z dzieckiem.
Pod postem Dziennika Bałtyckiego na Facebooku, w którym opisana była sytuacja z Biedronki, rozgorzała gorąca dyskusja. Opinie internautów były mocno podzielone. Zdecydowana większość z nich zwróciła uwagę, że wózki sklepowe i tak są brudne.
Czyste wózki? To jakiś żart! Czasem strach dotknąć rączki, bo brud aż się klei.
Dlatego, jak widzę w wózku czy koszyku u kogoś luzem wrzucone bułki, warzywa czy owoce, to aż mnie ciarki przechodzą.
Część osób była zdania, że oburzenie klientki jest nieuzasadnione.
A ja uważam, że nie ma nic złego, przecież do koszyka wkładamy towar zapakowany, a owoce i warzywa czy pieczywo wkłada się do reklamówek (...).
Nie znam osoby, która by tak nie woziła swojego dziecka. Jedzenie zresztą zawsze się wkłada do koszyka w opakowaniu lub siatce, więc brudne buty i brudny koszyk nie dotykają bezpośrednio jedzenia (...).
A wy co o tym myślicie? Zgadzacie się z argumentami oburzonej klientki, czy uważacie, że jednak przesadza? Dajcie znać w komentarzach.