Dorota Bzinkowska, psychiatra: Brak jakiejkolwiek płaszczyzny porozumienia. Świadomość, że żadna ze stron nie chce już niczego z tym "sypaniem się" zrobić. Czasem zapraszam ich oboje. Jeśli jest jakaś wola poprawy, jakikolwiek punkt zaczepienia, to kieruję ich na terapię małżeńską. Zdarza się też, że na dwa-trzy spotkania z terapeutą małżonkowie idą po to, by spokojniej się rozstać, by ustalić sprawy z dziećmi.
- Najczęściej chodzi o wzajemne niezrozumienie. O taką sytuację, gdy jedna osoba coś mówi lub robi, a druga kompletnie nie rozumie, o co jej chodzi, co ona czuje, co myśli. (...)
- Na początku jest sfrustrowana, bo próby rozmowy, nawiązania kontaktu, propozycje spędzenia wspólnie czasu, wyjazdu, pójścia na terapię czy jakiekolwiek inne próby ratowania związku nie przynoszą efektu. Wszystko, co ona robi, odbija się tak jak gumowa piłeczka od ściany. Czuje się rozzłoszczona tym, że nie jest w stanie się przebić przez mur.
Potem przychodzi etap rezygnacji, smutku, spadku nastroju wywołanego całą tą sytuacją. Z czasem przestaje próbować dążyć do porozumienia. I pojawia się obojętność. "Już mi nie zależy, by mnie rozumiał". "Chyba już nie ma sensu czegokolwiek razem robić".
- Poczucie niezrozumienia ze strony partnera prowadzi do frustracji i złości. A one generują podwyższony poziom napięcia, bardzo rzadko odczuwany tylko w warstwie psychicznej. Częściej w całym ciele. Dochodzi do zwiększenia napięcia mięśni, a to prowadzi do nowych dolegliwości bólowych albo pogłębienia już obecnych.
Charakterystyczne są bóle głowy i karku, kręgosłupa. W sposób widoczny może się zmienić napięcie mięśni twarzy i postawa. Pojawia się ogólne poczucie zmęczenia i wyczerpania fizycznego, niechęć do aktywności i dziwne, czasem trudne do opisanie poczucie wewnętrznego napięcia, niepokoju.
Gdy pogłębia się zmęczenie, tracimy kontrolę nad emocjami fot. Shutterstock
Bardzo wyraźnym efektem takiego stanu są problemy ze spaniem. Żeby zasnąć, musimy umieć się zrelaksować. A tutaj albo nie można w ogóle pozbyć się napięcia, albo w sytuacji rozluźnienia pojawia się gonitwa trudnych myśli. I zmęczenie się pogłębia.
- Tak, wystarczy drobiazg i kobieta pogrążona w smutku i notorycznie zmęczona reaguje w przykry dla dziecka sposób. Może krzyczeć, płakać, reagować przemocą. Człowiek w stanie napięcia staje się drażliwy i zdecydowanie łatwiej denerwuje się w sytuacjach życiowych, które wcześniej znosił ze spokojem i dystansem. Traci kontrolę nad emocjami, choćby na krótko. Gdy im ulegnie, może mieć poczucie winy za swoją reakcję.
- Właśnie tak. Zresztą z różnych stron dochodzą wtórne zmartwienia, związane z tym, że coraz trudniej jest radzić sobie z bieżącymi rzeczami - odprowadzaniem dzieci na zajęcia, pracą, sprzątaniem, przygotowaniem świąt. Każda następna przeszkoda staje się trudniejsza do przeskoczenia. Jeśli do rozlanego mleka z płatkami dochodzą problemy z pracą, awaria w samochodzie, choroba ukochanego kota - pętla się zaciska.
- Często tak się dzieje. Reaguje na niego złością, zaczyna zachowywać się nieadekwatnie do sytuacji. On zapomina zgasić światło w łazience, a ona wybucha. Jeśli w rodzinie są dzieci, wyczuwają napięcie, choć nie rozumieją sytuacji. Czasem mają poczucie winy, że to wszystko przez nie. Że mama jest zła, bo dziecko coś nie tak zrobiło.
Klasyczna sytuacja wygląda tak, że jedno z rodziców jest mało obecne w życiu dzieci, a drugie, najczęściej mama, jest stale obok. Wypełnia swoje obowiązki, ale jest drażliwa, nieprzyjemna, zmęczona, rozzłoszczona albo smutna i zastanawia się, co zrobić ze swoim życiem, które tak bardzo jej się nie podoba. (...)
- Ważne jest dla mnie, jak było wcześniej, jak para radziła sobie z różnymi trudnościami przed laty, jak to się zmieniało. Czasem widać równię pochyłą, jakiś stały rys w postępowaniu danej osoby. I jeśli raniące działanie partnera, takie jak docinki, poniżanie, odcinanie od pieniędzy, przemoc, wyglądają na zamierzone, to w moim przekonaniu terapeuta powinien tak prowadzić rozmowę, by to zostało jasno powiedziane. Żeby taka kobieta wyraźnie zobaczyła, jak było, jak jest i jak z dużym prawdopodobieństwem będzie za kilka, kilkanaście lat, jeśli ona w takim układzie pozostanie. W takim przypadku należy się ratować ucieczką ze związku włącznie z chronieniem dzieci przed taką osobą.
Zwykle wystarczy omówić sytuację, by pacjentka, która jest w trudnym, niszczącym związku, sama dostrzegła, czy jest szansa na poprawę, czy nie. Rozmawiamy o mechanizmach działających w jej rodzinie, o tym, co się z nią samą dzieje w tej relacji, jak to wpływa na jej samopoczucie, na funkcjonowanie w życiu zawodowym, na to, jaką jest mamą. Jak się przekłada na jakość życia jej dzieci. Wtedy okazuje się, że argument, by "trwać w tym związku dla dobra dzieci" przestaje mieć sens. Dzieci dużo tracą, jeżeli rodzina pozostaje w stanie permanentnej wojny.
Gdy pojawia się agresja, nie powinniśmy czekać, myśleć 'a może się zmieni' fot. Shutterstock
- Na pewno etykiety (głupia, niezdarna) i zniekształcenia (z niczym sobie nie radzisz, niczego nie potrafisz dopilnować, zawsze coś zawalisz) to są już sygnały ostrzegające, pokazujące, jak jesteśmy postrzegani przez tę drugą osobę. Kolejnym etapem jest komunikowanie tego nie tylko w domowym zaciszu, ale również w gronie znajomych, publicznie. Chodzi o takie wypowiedzi, które osłabiają pozycję tej osoby w różnych kategoriach. Dotyczą jej pracy zawodowej, codziennych spraw, tego jak wygląda dom, jak ona radzi sobie z dziećmi, co jej się nie udało. To są zwykle takie sytuacje, w których słuchacze nie wiedzą, czy się śmiać, czy siedzieć cicho. Jest im zwyczajnie głupio. Wtedy mamy pewność, że partner czy partnerka przekroczyli granice...
- Oczywiście, jeśli istnieje możliwość naprawienia czegoś w związku, to jak najbardziej warto to robić. Ale w sytuacji, w której cierpi przynajmniej jedno z małżonków i dzieci, która trwa od dawna, w której były rozmowy, ale nic nie dały i nie ma szans na poprawę, to uważam, że trzeba się rozstać. Jeśli jest taka możliwość i wola - można spróbować przynajmniej tymczasowej separacji, by przekonać się, jak to wpłynie na rodzinę. Nie jest to oczywiście proste, nie zawsze się da zaproponować partnerowi: "Hej, słuchaj, pomieszkajmy oddzielnie i zobaczymy, jak nam z tym jest".
- Przede wszystkim zapewnić sobie siatkę wsparcia w otoczeniu. Jej poczucie własnej wartości po trudnym związku może być bardzo zaniżone. Może się bać, że nie da sobie rady. Musi więc zyskać świadomość, na ile może liczyć na znajomych, przyjaciół, rodzinę. Chodzi tu zarówno o wsparcie emocjonalne, ekonomiczne, jak i taką realną pomoc: przy dzieciach, przy załatwianiu różnych spraw.
Druga sprawa to wsparcia psychologa, lekarza, czasem poprawa stanu psychicznego poprzez wzięcie leków przeciwdepresyjnych. To ważne, żeby wzmocnić wiarę w to, że poradzi sobie z sytuacją. Sama świadomość tego sprawia, że łatwiej znieść dokuczanie ze strony drugiej osoby, łatwiej jest się odciąć, podjąć decyzję i trwać w niej. Czasem to podejmowanie decyzji trwa długo, wiele miesięcy. Taki czas można sobie dać, jeśli nie dzieje się nic niepokojącego, groźnego dla życia i zdrowia kobiety.
- To trzeba uciekać, zapewniając sobie także wsparcie, jeśli nie rodziny, to instytucji i organizacji pomagających w sytuacjach kryzysu, zagrożenia zdrowia i życia. Jest to dla kobiety zdecydowanie najtrudniejsza droga, ale czasem jedyna możliwa, by znów zacząć normalnie żyć. I warto tak na to patrzeć. Jako na szansę.
- To naturalne, że człowiek boi się zmiany i broni przed nią. Do decyzji się dojrzewa, trzeba na nią czasu. Ale przeciąganie takiego stanu zawieszenia decyzji o rozstaniu może bardzo osłabiać kobietę. Może ją dręczyć poczucie bezradności, bezsensu, poczucia winy, lęku o przyszłość. Decyzja o rozstaniu z partnerem i ojcem dzieci jest trudna. Być może najtrudniejsza w życiu. Ale kobieta ma prawo ją podjąć. Ma prawo myśleć o sobie. (...)
- Przede wszystkim warto zastanowić się, co to znaczyłoby konkretnie w jego przypadku, że on się poprawi. I dla kogo będzie dobrze. Jak długo będzie dobrze. Jak to będzie wyglądało, teraz w ich sytuacji. Bo nie będzie tak, jak wtedy, gdy się poznali. Są już innymi ludźmi.
Jeśli dawać tzw. drugą szansę, to na pewnych zasadach. Trzeba sobie ustalić, co będzie wyznacznikiem, że jest ok. Jakie zachowania będą znaczyły, że nastąpiła poprawa. I jak długo powinna trwać, by można było uznać, że jest trwała. I na koniec proponowałabym pomnożyć ten czas przez dwa, nawet trzy. Jeśli poprawa rzeczywiście będzie tyle trwać, to może świadczyć, że drugiej stronie naprawdę zależy.
Zwykle jest tak, że kobiety po rozstaniu dość szybko zaczynają sobie zdawać sprawę z tego, jak i kiedy były manipulowane. Gdy ona patrzy już na związek z pewnego dystansu, widzi np., że on odcinał ją od przyjaciół, wmawiał jej, że jest niesamodzielna, kontrolował jej telefon albo okłamywał. I jest już potem bardzo czujna, szybko się orientuje, gdy pojawia się znów ten sam mechanizm, te same próby przejęcia kontroli.
- Sporo zależy od tego, czy rozwód jest z orzekaniem o winie, czy bez. Te z orzekaniem o winie albo z trudnościami w ustaleniu opieki nad dziećmi lub podziałem majątku potrafią ciągnąć się latami. Bez wsparcia psychologa albo lekarza psychiatry może być jej ciężko. W takim procesie wywleka się na światło dzienne bardzo nieprzyjemne kwestie, powołuje świadków, konflikt obejmuje kolejne osoby w rodzinie. (...)
- Przed mężem? Jeżeli mamy do czynienia z osobą, która etykietuje nas negatywnie, obniża nasze poczucie własnej wartości i właściwie wszystkie fakty z naszego życia wykorzystuje przeciwko nam, to raczej lepiej nie informować o tym. Leczenie depresji i wsparcie psychiatry nie obciąża kobiety w postępowaniu sądowym. Ale może być przedstawione w negatywnym świetle przez męża. Nie warto narażać się na dodatkowy stres. Jeśli już ta informacja do byłego partnera dotrze, radziłabym jak najwcześniej poinformować o tym także sąd, przedstawiając to w następującym kontekście: "działania męża tak na mnie wpływają, że dla dobra swojego i dzieci muszę korzystać ze wsparcia lekarza". (...)
Zdrada sprawia, że przestajemy wierzyć w siebie lub, wręcz przeciwnie, chcemy dopiec partnerowi za wszelką cenę fot. Shutterstock
- Od kilku miesięcy do kilku lat. Dłużej po rozwodzie z orzekaniem o winie albo po przedłużającej się walce o dzieci lub majątek.
Dużo zależy od tego, jakim człowiekiem była ta kobieta przed małżeństwem. Pewnym siebie czy wręcz przeciwnie, silnym czy kruchym i niesamodzielnym. Czy trzeba tylko wrócić do tej wyjściowej konstrukcji, czy też ona wymaga wzmocnienia, by móc stanąć na nogi, poczuć się dobrze ze sobą, wejść w nowy związek.
- Myślę, że ważne jest dla nich, by mieć czas dla siebie, taki, by przyjrzeć się sobie, swoim celom, wartościom, marzeniom. Zastanowić się: jakie mam przed sobą możliwości? Co mogę teraz zrealizować, a nie mogłam wcześniej? Czasami jest to okazja do zmiany także obszaru zawodowego. Albo dlatego, że teraz trzeba zacząć zarabiać, albo dlatego, by pogodzić pracę z opieką nad dziećmi, a czasem dlatego, że pojawiła się nowa energia i odwaga.
Zwykle zakończenie trudnego związku, gdzie było uzależnienie albo przemoc, to dla kobiety okazja, by otworzyć się na świat. Bo wcześniej to raczej nie było możliwe. Teraz można wrócić do dawnych znajomości albo zawierać nowe. Pojawiają się nowe zainteresowania, pasje. Nowe związki. Kobieta lepiej myśli o sobie, to też przekłada się na jej wygląd.
No i dzieci odżywają. Widzą mamę uśmiechniętą, energiczną, radzącą sobie z wyzwaniami. Mają z nią nareszcie kontakt. Odzyskują ją.
- Każdy kolejny jest łatwiejszy. Po prostu widać, że może być lepiej.
'Sama mama. Jak przejść przez rozwód i żyć dalej', Joanna Szulc, Wydawnictwo Agora materiały promocyjne
***
Dorota Bzinkowska - doktor nauk medycznych, psychiatra, terapeuta. Pracuje z pacjentami z zaburzeniami nastroju, ma wieloletnie doświadczenie pracy w szpitalu (Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie), jak i warunkach ambulatoryjnych.
Joanna Szulc - dziennikarka, redaktorka (m.in. była naczelna miesięcznika "Dziecko") autorka książek, a także mama dwóch dziewczyn. Sama mama. Napisała książkę, żeby pomóc kobietom w podobnej sytuacji jak ona. Dzieli się w niej swoimi doświadczeniami, opowiada o momentach przełomowych, chwilach trudnych i smutnych, ale i o tych, w których wreszcie pojawiło się światełko w tunelu. A przede wszystkim rozmawia z ludźmi, których wiedza i doświadczenia są pomocne w mierzeniu się z kolejnymi etapami rozstania i budowania życia na nowo:
Książkę znajdziecie w księgarniach i na kulturalnysklep.pl.