Jak przygotować dziecko na pojawienie się rodzeństwa? "Przede wszystkim trzeba słuchać" [ROZMOWA]

Życie jedynaka zmieni się, gdy na świecie pojawi się jego brat lub siostra. Jak przygotować dziecko na pojawienie się rodzeństwa? I jak przygotować... siebie? W końcu życie rodzica też nie będzie już takie samo.

Jak przygotować dziecko na pojawienie się rodzeństwa?

Krzysztof Górski*: Myślę, że od przygotowania samego dziecka do przyjścia na świat brata i siostry, ważniejsze jest, aby rodzić najpierw przygotował sam siebie. Różne obawy i niepewność w tej sprawie dotyczą często samych rodziców: "Jak ja sobie poradzę z dwójką, czy dam radę dzielić miłość, a co, jak będzie zazdrość ze strony starszego". Jeśli rodzic ma sporo niepewności w tej sprawie, warto, aby znalazł życzliwe osoby, z którymi będzie mógł o tym rozmawiać - wypowiadając swoje lęki tak, by być przede wszystkim usłyszanym i by uzyskać zrozumienie, a przez to większy spokój. "Zaopiekowany", czyli spokojniejszy rodzic, na pewno da lepsze oparcie swojemu dziecku. Z samym dzieckiem warto rozmawiać, ale przede wszystkim słuchać jego uczuć, być otwartym na jego pytania i reakcje, np. gdy przytula się do brzucha mamy albo właśnie nie chce się przytulać.

Nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego, na co postawić?

Lepiej, abyśmy nie przewidywali, bo to strata energii. Zajmując się układaniem przyszłości, możemy zgubić to, co teraz ważnego się dzieje w naszej relacji z dzieckiem. Np. pominąć jego ambiwalentne uczucia dotyczące tego, że będzie miał brata lub siostrę - radość i obawę. Warto zaufać sobie, że jak moje dziecko będzie przeżywało trudne, ale i miłe uczucia, to ja będę z nim w tym nowym dla niego i dla mnie doświadczeniu. Jedno, co moim zdaniem na pewno warto sobie zaplanować, to choć odrobinę czasu sam na sam ze swoim starszym dzieckiem: pójście razem na spacer, na wspólne zajęcia czy do kawiarni, a może po prostu pół godziny grania wspólnie w ulubioną grę.

Czy jest jakaś granica wieku, moment, w którym dzieci mniej lub bardziej przeżywają pojawienie się rodzeństwa?

Myślę, że nie ma takiej granicy, przecież my dorośli też bardzo przeżywamy pojawienie się na świecie dzieci w naszej rodzinie. Młodsze dzieci będą nam mówiły bardziej ciałem i zachowaniem, co się z nimi dzieje - przytulanie brata albo trącanie go "nieumyślnie", aby się przewrócił. Starsze więcej nam powiedzą, ale tylko wtedy, gdy damy im na to przestrzeń i będziemy gotowi słuchać.

A jak radzić sobie z zazdrością? Ze słowami "bo ty kochasz bardziej ją/jego"?

Tak, jak z każdymi wyrażanym przez drugiego człowieka trudnymi uczuciami: słuchać je i akceptować. Wtedy być może dowiemy się czegoś ważnego, co przeżywa nasze dziecko. Każde wyrażane słowem bądź czynem uczucie naszego dziecka będzie mówiło o jego potrzebie. Nie warto zaprzeczać i przekonywać: "wiesz, wcale nie kocham jego bardziej" albo "mówię ci, że cię bardzo kocham, nie rozumiesz!". Warto słuchać, co dziecko tak naprawdę chce nam powiedzieć. "Słyszę, że uważasz, że jego kocham bardziej?", "Chyba złości cię, że tyle czasu poświęcam siostrze?", "Jest ci przykro, że tak dużo ją karmię i noszę, gdy płacze?".

Jeśli pozwolimy wybrzmieć uczuciom dziecka, okaże się, że ono czegoś od nas potrzebuje, np. przytulić się albo po prostu być usłyszane, że jest mu źle, bo nie ma od nas tyle uwagi, ile miało, gdy było samo na świecie.

"Reakcje obronne" dzieci są różne - niektóre zaczynają rozrabiać, inne stają się dzidziusiami. Jak reagować?

Jak rozrabiają, to może się złoszczą albo chcą przykuć naszą uwagę. Warto wtedy dawać im więcej uwagi - także wtedy, gdy nie sprawiają kłopotów. Jak chcą być dzidziusiami, to chcą, byśmy się nimi opiekowali, tak samo jak młodszym. Czemu więc nie mielibyśmy nieco pobawić się w ten sposób? Dziecko na ogół wtedy dość szybko czuje się zaspokojone i długo nie wytrzyma jako ten dzidziuś. To jest tak naprawdę na dłuższą metę nudno, długo leżeć i być karmionym butelką, jak jest się dwu-, trzy- czy czterolatkiem.

Gdy pojawia się rodzeństwo, często na starsze dziecko patrzymy inaczej. A w końcu ono dalej jest małe, nie urosło przez te kilka chwil. Czy to powszechne zachowanie? Da się z tym "walczyć"?

Tak, to dla mnie przedziwne, acz powszechne zjawisko, że ten dwulatek, ponieważ jest starszy, to ma być mądrzejszy, bardziej wyrozumiały, dzielić się zabawkami z siostrą i być cierpliwy tylko z racji tego, że ma półrocznego brata. Jeśli przywykniemy do takiego sposobu patrzenia na nasze dzieci, to dla jednego, młodszego, będziemy bardziej wyrozumiali, a drugiego, starszego, mniej. Jeden będzie mógł zabierać zabawki bratu, a drugi będzie miał się nimi dzielić, bo jest starszy. Utrwalamy w ten sposób na całe życie role starszy-młodszy. Warto sobie to uświadomić, a to już ponad połowa sukcesu. Rodzicom dalej pozostaje starać się traktować nasze dzieci według ich potrzeb, a nie porównując je z rodzeństwem. Np. "Widzę, że nie chcesz teraz dać Jasiowi pobawić się samochodem. To twoja zabawka i to ty o niej decydujesz", "Nie lubisz, jak siostra przeszkadza ci, gdy czytasz książkę".

Nawet jeśli będziemy tłumaczyć, sytuacja dziecka się zmieni, będzie musiało się ono nami dzielić, może się czuć zagrożone. Powinniśmy przeczekać?

Tłumaczenie to nie jest dobry pomysł. W ten sposób chcemy przekonać dziecko o tym, że nie jest mu tak źle, że nie może czuć złości, zazdrości, smutku czy innych uczuć związanych z tym, że rodzeństwo zabrało mu część uwagi rodzica. Może nas denerwuje, że dziecko aż tak przeżywa i wtedy tłumaczymy. Jeśli chcemy pomóc dziecku, to jedyne, co możemy zrobić, to uznać jego subiektywne uczucia, tak by poczuło się zaakceptowane i mogło przeżyć stratę, jaką jest "podzielenie się miłością" rodzica z rodzeństwem.

Często jest tak, że na początku jest sielanka, dopiero z czasem dzieci zaczynają być o siebie zazdrosne. Jak zaspokoić potrzeby naszych dzieci, by żadne nie czuło się pokrzywdzone?

Warto zaspokajać potrzeby dzieci, na ile to możliwe, ale nie za wszelką cenę. Niezwykle ważnym zadaniem rodzica jest towarzyszenie mu w odkrywaniu, że nie będę miał wszystkiego na świecie, czego chcę, że mogę godzić się z różnymi w życiu stratami i niewygodami, na które nie mam wpływu. Posiadanie rodzeństwa to zarazem wielkie szczęście: "mam się z kim bawić, kocham je, pragnąłem je mieć", z drugiej strata, czyli - jak pani mówi - krzywda. Zabiera mi zabawki, uwagę rodzica, mówi nieładnie o mnie, muszę dzielić z nim pokój, opluł mnie itd. To, co możemy zrobić, to uznać gniew czy smutek dziecka z tym związany. Wtedy nie tylko pomożemy mu pogodzić się z tą stratą, ale nauczy się ono, że stratę da się przeżyć w bliskości z innymi, a to ważna życiowa umiejętność.

Czy mówiąc "daj, ustąp jej/mu bo jest mniejszy/a" krzywdzimy to starsze dziecko?

Nie lubię oceniać zachowań rodziców, gdyż wiem, że rodzic ma dobre intencje. W tym przypadku to, co się dzieje, to stanie po stronie jednego dziecka przeciwko drugiemu. Czyli: dwóch (duży i mały) na jednego małego. Nie jest to komfortowa sytuacja dla żadnego z dzieci, gdyż rodzic ma niewspółmierną do dzieci siłę. Starszy poczuje się osamotniony, a młodszy wyręczony i nie będzie mógł odkrywać swojej siły w walce o ważne potrzeby albo pogodzić się z tym, że drugi jest silniejszy.

 

Czy istnieją rodzeństwa idealne, które nigdy i o nic się nie kłócą?

Są takie rodzeństwa, które się nie kłócą. Jednak na ogół nie oznacza to nic dobrego dla nich, gdyż to znaczy, że nie ma przestrzeni, by wyrażać niemiłe uczucia i potrzeby (gniew, złość, zazdrość). Bez możliwości ich wyrażania nie da rady zbudować bliskiej relacji. Kłótnie w rodzeństwie, choć bardzo uciążliwe i nieprzyjemne dla rodziców, są niezbędne, aby dzieci mogły być w szczerej, zażyłej relacji ze sobą. Podczas kłótni dzieci nabywają cennych umiejętności, uczą się walczyć o swoje, negocjować, poznają granice, siły i słabości swoje i drugiej strony. A wreszcie uczą się godzić po burzy, przepraszać i wybaczać sobie nawzajem i popełniać błędy.

A czy powinniśmy wchodzić między dzieci? Czy same się dogadają?

Nie warto dolewać oliwy do ognia i wchodzić w konflikt dzieci jako kolejna, trzecia strona. W większości przypadków dzieci będą dogadywać się same, bez pomocy rodzica - choć pozostawienie dzieci w tym procesie jest bardzo często trudne dla rodziców. Czasami pomocne jest nazwanie potrzeb obu stron lub powiedzenie osobiście, co mi się nie podoba. Np. "Nie lubię, jak się obrażacie wzajemnie", "Przeszkadza mi, jak się kłócicie". Trzeba natomiast reagować, gdy emocje sięgają zenitu i może "polać się krew". Wtedy rozdzielamy dzieci, a gdy emocje opadną, można wrócić do sprawy. Zachęcam jednak do podjęcia trudu w pozwalaniu dzieciom na kłócenie się i dogadywanie bez ingerencji rodzica. Z jednej strony jako rodzic mogę poczuć się niepotrzebny. Nagroda jest jednak wyjątkowa - dzieci najczęściej same się dogadują.

Mówi Pan, że powinniśmy pomóc nazywać dziecku emocje. A co, jeśli sami nie potrafimy ich nazwać?

Każdy z nas ma mniejszą lub większą trudność w rozpoznawaniu i wyrażaniu niektórych emocji. Pozytywna wiadomość jest taka, iż możemy uczyć się rozpoznawać swoje uczucia. Często wychowanie dzieci stanowi bodziec do lepszego poznania siebie. Szczególnie pomocne w tym są warsztaty i grupy wsparcia dla rodziców, a także psychoterapia.

W końcu nie tylko sytuacja dziecka się zmienia. Jak rodzice mogą przygotować się do nowej sytuacji?

W swojej pracy zachęcam, aby rodzice zaczęli od siebie, gdyż jeśli oni będą czuli się wzmocnieni i uspokojeni, to będą mogli w większym stopniu towarzyszyć swoim dzieciom w trudnościach, w tym w budowaniu relacji w rodzeństwie. Szczególnie pomocne w rodzicielstwie jest traktowanie siebie z łagodnością i uwagą. Wtedy - gdy sami dla siebie jesteśmy bardziej wyrozumiali i cierpliwi -  tak traktujemy swoje dzieci. Warto mieć wśród przyjaciół życzliwe i empatyczne osoby, które w trudniejszych momentach pozwolą nam się wygadać i usłyszą nas, bez oceniania i krytyki.

Czy istnieje w ogóle idealny schemat? Czy nigdy nie przewidzimy wszystkiego?

Jest jeden bardzo ogólny schemat, który możemy zastosować w sytuacji zmiany, a taką jest przyjście na świat kolejnego dziecka. Jak każda taka zmiana, budzi ambiwalentne uczucia trudne i przyjemne. Jeśli będziemy mieć je na uwadze, będziemy blisko swoich potrzeb i potrzeb swoich dzieci, jednak każdy z nas jest inny i każde dziecko jest inne. Jedyne, co tak naprawdę możemy zrobić, to być uważnymi i otwartymi na nasze i naszych dzieci reakcje. Możemy pamiętać, że posiadanie rodzeństwa jest szczęściem, ale niesie też ze sobą trudy.

Często wydaje się, że nie będziemy w stanie pokochać kolejnego dziecka tak, jak pierwszego – później okazuje się, że jednak się da. Jak to jest z tą miłością, która "mnoży się, gdy się dzieli"?

Myślę, że z każdym z dzieci mamy nieco inne relacje, gdyż dzieci są inne i przyszły też w innym momencie naszego życia. W przypadku tych pierwszych rodzic wszystkiego uczy się od początku, są one często wyzwaniem, a gdy przychodzą na świat kolejne, to jesteśmy bardziej kompetentni. Każde dziecko kochamy inaczej, zdarza się, że widzimy, że z jednym nam jest łatwiej, a z drugim trudniej, jedno kochamy "bardziej", a drugie "mniej". Warto, abyśmy w związku z tym nie oceniali siebie, nie uważali, że jesteśmy złymi rodzicami. Przecież w życiu pozarodzinnym także do różnych ludzi nam jest bliżej, a do innych dalej i podobnie jest z dziećmi. To, co możemy robić, to zdawać sobie z tego sprawę i świadomie obdarowywać nasze dzieci czasem i uwagą.

Krzysztof Górski to psychoterapeuta i trener z Fundacji Sto Pociech. Wspiera rodziców w rozwoju i prowadzi psychoterapię. Prowadzi warsztaty "Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły", "Rodzeństwo bez rywalizacji". Współtwórca kilkunastu programów warsztatów i grup dla rodziców, ojców i profesjonalistów pracujących z rodzicami m.in. "Moje dziecko mnie złości", "Grupa Ojców", "Szkoła prowadzenia grup wsparcia dla rodziców". Prywatnie mąż, a także tata trzech córek i syna.

To także może cię zainteresować:

Wielodzietni: Kamila, Wojtek i piątka. "Z każdym kolejnym weryfikowało się grono znajomych"

Rodzeństwo bez rywalizacji. Gdy miłość nie dzieli się, a mnoży

Jak dbać o związek po pojawieniu się dziecka? Ekspert: trudne rozmowy wzmacniają relację

Więcej o:
Copyright © Agora SA