W nowych rolach

Czasem dziadkom trudno jest pogodzić się z tym, że odpowiedzialność za wychowanie dzieci spoczywa przede wszystkim na rodzicach. Nie potrafią odpuścić i cieszyć się nową przygodą swego życia.

Kiedy oglądamy filmy familijne i reklamy świąteczne, możemy pomyśleć, że relacje pomiędzy pokoleniami są pełne życzliwości i pozbawione konfliktów. Jednak kiedy to w naszej rodzinie pojawia się małe dziecko, zaczynamy się orientować, że to wszystko wcale tak różowo nie wygląda. Wokół wielu obszarów pojawia się napięcie. Okazuje się, że albo nam samym jest trudno prosić rodziców o pomoc, albo ta pomoc nie jest tym, czego potrzebujemy. Pojawiają się uczucia irytacji, zmęczenie, wzajemne niezrozumienie. Wszystkie strony czują, że „chcą dobrze”, a rezultaty nikogo nie satysfakcjonują. Przyjrzyjmy się możliwym powodom tych nieporozumień.

Para staje się rodziną

Pojawienie się małego dziecka to przypieczętowanie dorosłości młodej pary. Rodzice stają się dziadkami i jest to dla wszystkich zmiana radykalna. Relacje muszą ulec transformacji, każdy członek rodziny musi na nowo „wykuć siebie samego” w nowej roli. Kiedyś było to łatwiejsze, ponieważ tradycja jasno określała ramy ról społecznych. Dziś wszystko jest płynne i musimy sami pisać scenariusze dla siebie. Już sam ten fakt rodzi niepokój. Dla młodej rodziny pojawienie się dziecka jest rewolucją. Przedtem młodzi mogli skupiać się na dawaniu sobie czasu, uwagi, przyjemności. Teraz nie tylko muszą zrezygnować z romantycznych uniesień, ale poradzić sobie z odpowiedzialnością za nowego człowieka, który jest w pełni od nich zależny. To duże obciążenie i para potrzebuje czasu, żeby się w tym odnaleźć. Czasem – zwłaszcza w pierwszych dniach po porodzie – potrzebuje odsunąć się nieco od rodziny pochodzenia, żeby poszukać własnego sposobu na bycie rodzicami, „zatopić się” w nowym doświadczeniu.

Przeszłość powraca

Kiedy w rodzinie pojawia się malutkie dziecko, w dziadkach odżywają wspomnienia z czasów, kiedy sami byli młodymi rodzicami. Odzywają się uczucia i myśli, z których na co dzień nie zdawali sobie sprawy. Rodzą się pytania i wątpliwości: „Czy byłam dobrą mamą?”, „Czy moja córka sobie poradzi?”, „Czy on podoła jako ojciec?”, „Szkoda, że ja nie miałam takich warunków do porodu” itp. Także w młodych rodzicach rezonuje przeszłość. Młoda matka zaczyna przypominać sobie, jak jej mama się nią opiekowała. Tamto macierzyństwo staje się jakimś punktem odniesienia. Kobieta pyta samą siebie – czy ja chcę być taka, jak moja matka? A może zupełnie inna? Pojawiają się porównania, czasem gorzkie refleksje. Mamy więc moment transformacji, nasycony wieloma emocjami, czasami trudnymi i burzliwymi. Nagle, wokół jednej małej kołyski, w której śpi sobie malutki człowiek, zaczynają się unosić – jak wróżki z bajki – przeszłe relacje między dorosłymi. Nie wszystkie niosą coś kojącego.

Kto tu rządzi?

W nowej rodzinnej konstelacji ważnym – a czasem kluczowym tematem – staje się kwestia władzy. Pojawienie się wnuków dziadkowie mogą traktować jako okazję
do przedłużenia swojej kontroli nad dziećmi. Czasami chcą też przy okazji naprawić własne błędy, czyli dać coś, czego – jak sądzą – nie dali swoim dzieciom. W nowej relacji lokują dużo oczekiwań, marzeń, wyobrażeń. Jednocześnie muszą jakoś pogodzić się z faktem, że to rodzice ponoszą odpowiedzialność za własne dzieci. Jest więc dużo miłości, a władzy znacznie mniej. I różni ludzie różnie sobie z tą dysproporcją radzą. Są tacy, którzy nadal chcą mieć kontrolę, bo uważają, że młodzi rodzice sobie „nie poradzą”, „są niedojrzali”, nie zrobią wszystkiego „jak należy” przy ukochanym wnuku. Trudno dziadkom uznać, że ich rola się zmieniła i że nie można drugiej osoby zmusić, by postępowała tak, jak ktoś uważa za stosowne. I pole konfliktu gotowe.

Czasami w tym konflikcie mają też swój udział młodzi rodzice. Zapraszają dziadków do współpracy, ale – bojąc się ich nadmiernej kontroli – jednocześnie bardzo jasno stawiają warunki. A przecież nie można wymagać od członków rodziny tego, czego wymagamy od płatnej opiekunki. Ustalanie, kto o czym decyduje i na co się zgadza, to praca dla całej rodziny. Może stać się owocna, jeśli obie strony będą otwarte i gotowe naprawdę siebie nawzajem słuchać, nie przypisując drugiej stronie złych intencji.

Przeczytaj także: Dziadkowie? "Mają prawo mieć inny pomysł na wychowanie" [WYWIAD]

Potrzeba całej wioski...

Nikt z nas nie jest samotną wyspą. Rozwijamy się w relacjach z innymi i dzięki tym relacjom. Dzisiejsze młode rodziny bardzo często mówią o poczuciu izolacji i osamotnienia w swoim rodzicielstwie. Klimat społeczny w Polsce nie sprzyja wychowywaniu małych dzieci – oczekuje się raczej, że rodzice zaspokoją wszystkie potrzeby małego dziecka sami. Brakuje klubików, dobrze przeszkolonych niań, refundacji usług opiekuńczych, punktów opiekuna dziennego. Rodzina jest niejako skazana na to, by jakoś – za pomocą takich zasobów, jakie ma – zająć się małym dzieckiem. To oznacza, że zależność od pomocy dziadków jest często większa, niżby obie strony sobie tego życzyły. To także jest pole konfliktu. Babcie czują się czasem przymuszone do opieki nad maluchem albo odmawiają tej pomocy, bo muszą lub chcą pracować. Czasem młoda rodzina jest także materialnie czy mieszkaniowo zależna od swoich rodziców. Taka sieć zależności nie ułatwia porozumienia – któraś ze stron może bowiem czuć, że znalazła się w sytuacji, której sama nie stworzyła lub nie chce. Ważne, by o tym rozmawiać i – na tyle, na ile się da – ustalać, czy ktoś tu komuś jest coś dłużny i na jakich zasadach. Może dziadkowie chcą pomagać przy wnukach, ale potrzebują czegoś w zamian? Może warto ich o to zapytać? Trudno przecież korzystać z czyjegoś czasu, energii, pieniędzy i zarazem nie dopuszczać go do głosu.

Pułapka rywalizacji

Choć mało się o tym mówi, wiele kobiet rywalizuje ze swoimi córkami o to, która z nich jest/będzie lepszą matką. Jeśli córka postępuje ze swoim dzieckiem zupełnie inaczej niż jej matka, ta druga może to potraktować bardzo osobiście, jako atak na jej kompetencje i wiedzę. Tymczasem dziś wiele kobiet postępuje zupełnie inaczej, ponieważ czasy się zmieniają, a wraz z nimi rozmaite zalecenia dotyczące opieki nad dziećmi. Jednym z gorętszych tematów jest kwestia karmienia piersią. Dziś ponad połowa kobiet karmi swoje dzieci dłużej niż trzy miesiące, co kiedyś było rzadkością. Współczesne babcie – często nieświadomie – reagują czasem na ten fakt niepokojem. To one chętnie mówią o tym, że „coś jest z pokarmem nie tak”, „jest za chudy”, „dziecko się nie najada”. Ten niepokój zatruwa spokój karmiącej matki i powoduje spięcia, a czasem wpływa na decyzję o odstawieniu od piersi. Być może powodem niepokoju jest fakt, że babcia sama nie karmiła. Czasem nieświadomie życzymy komuś porażki po to, by nie przeżywać samemu żalu nad utratą czegoś ważnego. Warto uznać w tej sytuacji, że każdy opiekuje się swoim dzieckiem najlepiej, jak może i potrafi.

Nieobecni mężczyźni

Kiedy pojawia się konflikt na linii mama – babcia, mediatorem mógłby być mężczyzna. Niestety, mężczyźni bardzo często wycofują się, jakby chcieli powiedzieć „nie mam tu nic do powiedzenia, to sprawa kobiet”. Tymczasem ich chłodniejszy osąd byłby nieoceniony. Przecież zarówno ojciec dziecka, jak i dziadek wiedzą, że wszystkim zależy na dobru dziecka. Mogliby życzliwie tonować emocje kobiet. Jednak całkowita neutralność także nie jest tu możliwa. Rolą taty dziecka jest stać lojalnie przy boku żony, która w całej tej konstelacji ma słabszą pozycję.

Dwie różne matki

Innego rodzaju napięcia pojawiają się między teściową i młodą matką. Przed teściową stoi wyzwanie przeformułowania w sposób zasadniczy relacji z synem, który nie może być z dwiema kobietami na raz. Jego matka musi się w wyraźny sposób usunąć na dalszy plan, radząc sobie jakoś z uczuciami opuszczenia czy zawodu. Te uczucia nieobce są zwłaszcza tym kobietom, które nie odnajdują wystarczającej satysfakcji we własnych związkach. Konflikt podsycać może niepewność młodej matki co do miejsca, jakie zajmuje w sercu partnera. Kobieta, która czuje się przez niego kochana i akceptowana, łatwiej zniesie ewentualne zaczepki teściowej od tej, która czuje się w związku niezbyt pewnie. Jeśli jednak poglądy obu kobiet co do opieki nad dzieckiem znacząco się różnią, by uniknąć uwikłania dziecka w ten konflikt, warto poszukać innego rozwiązania, niż powierzanie babci opieki nad maluchem.

Nic nie zastąpi rozmowy

O ile drobne nieporozumienia często same się rozwiązują i czas w tym bardzo pomaga, o tyle o sprawach zasadniczych trzeba jednak rozmawiać. W wyniku tych rozmów może powstać coś wzbogacającego – nowy układ partnerski rodziców i dziadków, wspólnota, w której młodzi mówią jasno, czego potrzebują od starszych, a starsi mogą swobodnie zadecydować, jak bardzo będą się angażować. Uczciwa i szczera rozmowa daje poczucie, że możemy robić coś wspólnie – razem działać na rzecz nowego pokolenia, które doświadczy dzięki temu bogactwa płynącego z różnorodności.

To także może cię zainteresować:

Więcej o:
Copyright © Agora SA