Kto tu rządzi?

Rodzice - zwolennicy metody autorytarnej roszczą sobie prawo do sprawowania władzy nad dzieckiem. Inni skłaniają się raczej ku relacjom opartym na zaufaniu i wzajemności, unikają gry o władzę. Prawdę mówiąc, już samo postawienie pytania "Kto tu rządzi?" wrzuca nas w sam środek rozgrywki o władzę.

O co chodzi z tym rządzeniem? I jak rozegrać to w sposób zdrowy i konstruktywny? Niemowlę posiada pewną naturalną władzę nad rodzicami: może płakać, może
mu się ulewać, może budzić się o każdej porze dnia i nocy. Takie właśnie ma prawa. Ale stąd do interpretacji, że swoim zachowaniem rządzi rodzicami, jest daleka droga, którą niektórzy niestety przemierzają zbyt szybko. Rodzice, którym nie poświęcano wystarczająco dużo uwagi, mogą mieć problemy z zapewnieniem dostatecznej troski dziecku i tym samym mogą przejawiać skłonność do projektowania na nie przymusu, który wywierali na własnych rodzicach. Buntują się, gniewają na niemowlę i starają się ukrócić to, co odbierają jako wymuszanie.

Płacze, żeby go wziąć na ręce.

Tak, to prawda, ale czy nie taka jest kolej rzeczy? Dziecko dąży do zaspokojenia własnych potrzeb. Rodzic, uwikłany w rozgrywkę o władzę, ma skłonność do nadinterpretacji i myśli: „Chce mną manipulować”.

Daniel nie bawi się ze swoimi dziećmi. Uważa, że powinny bawić się same, dlatego po powrocie z pracy czyta gazetę lub surfuje po Internecie. Jego poglądy na temat powinności względem dzieci są bardzo przestarzałe. Nie jest gotowy do zmiany swoich codziennych zwyczajów, żeby zrobić dla nich miejsce. Według niego dzieci od urodzenia nie powinny hałasować, mają spać o określonych z góry godzinach i dopasować się do jego terminarza. Nie ma mowy, żeby pozwolił im rządzić w swoim życiu!

Nie zmusisz mnie do niczego.

W rzeczywistości Daniel zwraca się do własnego ojca. Brak mu odwagi, aby stawić czoło rodzicowi, a przecież łatwiej odebrać wszelkie prawa dziecku. Bez wchodzenia w szczegóły i w dalszy ciąg historii Daniela widzimy, że kiedy rodzic zaczyna grę o władzę, ma trudności z radzeniem sobie w sytuacji, w której napotyka opór lub konflikt. Kiedy dziecko mu się przeciwstawia – nie chce jeść, spać ani wkładać butów – rodzic ma skłonność do postrzegania tego zachowania jako działania mającego na celu przejęcie nad nim władzy: „Prowokuje mnie”, „Sprawdza, na ile może sobie pozwolić”.
Osiemnastomiesięczna Jade otworzyła szafkę, której nie pozwolono jej ruszać, i ostentacyjnie patrzyła, co zrobi jej matka. Valérie pomyślała: „Kpi sobie ze mnie w żywe oczy, szuka zaczepki”. W tym wieku mózg nie jest wystarczająco dojrzały, aby dziecko mogło samodzielnie przywołać zakaz usłyszany kiedyś od rodzica. Dlatego stara się go zasymilować, na chwilę zatrzymując się w połowie drogi i jednocześnie obserwując reakcję rodzica, który niestety często interpretuje to zawieszenie jako prowokację, choć w rzeczywistości jest to prośba o przypomnienie. Dziecko powtarza swoje zachowanie, licząc na to, że rodzic powtórzy zakaz. Jeśli dorosły krzyknie, dziecko jeszcze raz spróbuje powtórzyć swój gest – opisałam to zjawisko wcześniej na przykładzie dziewczynki rzucającej kamykami – aby zrozumieć dziwaczną reakcję, na nowo ogarnąć ciąg przyczynowo-skutkowy: „Rzucam kamień, tata krzyczy”.

Nasze dzieci kierują się raczej zasadą „chcę wiedzieć, jak to działa” niż „chcę zirytować mamusię”.

Po ukończeniu trzeciego roku życia dziecko jest w stanie samo powtórzyć zasłyszane zasady, ale wciąż musi je wypowiadać na głos, nie ogranicza się jeszcze do przywoływania ich w myśli. Wyraża je głośno, jednocześnie robiąc to, czego mu nie wolno.

– Nie wolno ruszać szuflady tatusia. – powtarza malec, stanowczym gestem otwierając zakazaną szufladę. Rodzice także to interpretują jako podważanie ich władzy! Powaga, z jaką dziecko powtarza zakaz, powinna zaalarmować rodzica. Skoro wkłada w to tyle uwagi, to na pewno nie jest to wyraz zuchwałości. Dziecko pracuje nad przyswojeniem zakazu.

Tata Eriki twierdzi, że jego córka strasznie kaprysi! Nie chce się ubrać ani wyjść na spacer, tak jak postanowił. Czasem pragniemy, żeby nasze dzieci słuchały się nas bezdyskusyjnie. Niestety, są ludźmi i chcą mieć własną osobowość i możliwość decydowania o sobie. Erica ma tylko dwa lata. Tata zmusza ją do wyjścia. Dziewczynka głośno protestuje, dlatego dostaje smoczek. Spacerują. Erica ssie smoczek i siedzi w wózku, ojciec rozmawia z jej starszym bratem. Chwilę później dorosły ocenia, że dość się nassała. Na szczęście nie zachowuje się autorytarnie, tylko pyta dziewczynkę:

– Oddasz mi smoczek? Ach! Wreszcie pytanie. Ale w tej chwili Erica nie może od razu odpowiedzieć twierdząco. Najpierw musi się upewnić, że pytanie ojca jest naprawdę pytaniem, a nie kolejnym nakazem. Aby jej „tak” wyrażało zgodę, a nie uległość, dziewczynka najpierw mówi:

– Nie, dalej chcę ssać.
Chwilę później wyciąga smoczek z buzi.
– Już? – pyta ojciec. z lekkim wahaniem.
– Nie, jeszcze trochę.

Erica trzyma smoczek przez chwilę, a potem oddaje go tacie. Pozwalając jej samej zadecydować, dorosły uszanował jej godność i dziewczynka mogła się poczuć jak pełnowartościowa osoba. Wszyscy wygrali: dziecko, rodzic i łącząca ich relacja. (...)

Za każdym razem, gdy wydaje nam się, że dziecko próbuje nami rządzić, poświęćmy chwilę, aby spojrzeć na jego zachowanie pod kątem dążenia do zaspokojenia potrzeb.

Psychoterapeutka Isabelle Filliozat w swojej książce porusza wiele tematów tabu. Pokazuje, że często w relacjach z dziećmi rządzi nami przeszłość i wyjaśnia, jak można przezwyciężyć te ograniczenia. Pouczająca lektura!

Więcej o:
Copyright © Agora SA