U czterech niemowląt w stanie Teksas w ciągu ostatnich trzech miesięcy zdiagnozowano botulizm. Ta rzadka choroba jest skutkiem zatrucia jadem kiełbasianym. Botulizm prowadzi między innymi do problemów z oddychaniem, paraliżu, a nawet śmierci.
Dzieci, które znalazły się w szpitalu, wcześniej używały smoczków wypełnionych miodem. Jak informuje CBS news, po serii zatruć Departament Zdrowia stanu Teksas wydał ostrzeżenie przed niebezpiecznymi smoczkami. Z kolei amerykańska Food And Drug Administration (FDA) ogłosiła na Twitterze, że poszukuje internetowego dystrybutora, który prowadził ich sprzedaż.
Miód zawiera Clostridium botulinum, czyli bakterię, która wytwarza jad kiełbasiany. Co ważne, nie niszczy jej nawet obróbka termiczna.
Z reguły radzi się, by dzieciom nie podawać miodu do dwunastego miesiąca życia. Dla ostrożności warto poczekać z tym jednak jeszcze dłużej - nawet do trzeciego roku życia dziecka.
Jak dowiadujemy się z dyskusji na naszym forum, miód jest czasami wykorzystywany przez rodziców jako środek łagodzący objawy ząbkowania u niemowląt. Są też tacy, którzy podają go dzieciom na lepszy sen.
- Z natury nigdy nie komentuję postępowań innych matek, ale tym razem po prostu próbuję zrozumieć swoją koleżankę, która z uśmiechem na ustach powiedziała mi, że macza smoczek swojemu dwumiesięcznemu synkowi w miodzie. Ona twierdzi, że jej mama też tak robiła i jej to poradziła. Na lepszy sen - pisze na forum eMama jedna z matek.
Tego typu wypowiedzi pokazują, że wielu rodziców nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia. Dlatego warto o nim przypominać.
Dlaczego spożywanie miodu jest to tak niebezpieczne w przypadku najmłodszych dzieci? Jelita niemowlaków nie są jeszcze w pełni rozwinięte. Przez to ich flora bakteryjna nie jest w stanie zatrzymać namnażania się toksyny botulinowej.
- Dorośli wydalają spory [zarodniki - przyp. red.], dzieci przed pierwszym rokiem życia nie są w stanie tych spor wydalić. Z nich rozwijają się bakterie, które produkują toksyny i wtedy może dojść do botulizmu niemowlęcego i rzeczywiście kilka przypadków opisano - tłumaczyła w rozmowie z nami pediatra dr Ewa Miśko-Wąsowska.