W supermarkecie tylko kobiety w widocznej ciąży mogą szybciej skorzystać z kasy. "To skandal!"

W jednym z supermarketów sieci Auchan nad kasą zawisł baner z napisem "kasa pierwszeństwa dla kobiet w widocznej ciąży". Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie podkreślenie, że ma być ona widoczna. Może to być bowiem uznane za krzywdzące.

O tym, że taki baner pojawił się nad kasą, dowiedzieliśmy się z Instagrama Oliwii Makuszewskiej, żony piłkarza Macieja Makuszewskiego, który gra w Lechu Poznań. Kobieta wstawiła na swój profil tzw. insta story, czyli krótką informację, która znika po 24 godzinach. Na zamieszczonym przez nią zdjęciu widać tablicę, która informuje, że we wskazanej kasie obowiązuje pierwszeństwo dla kobiet w ciąży.

Zarządzający sklepem z pewnością chcieli dobrze się zachować, wyznaczając kasę, w której ciężarne kobiety mają pierwszeństwo. Ale czy na pewno koniecznie było podkreślenie, że owa ciąża musi być widoczna? Wyraźnie oburzyło to Makuszewską, która dała wyraz swojemu niezadowoleniu.

Połowa moich koleżanek ma w ósmym miesiącu taki brzuch, jak ja po dobrym obiedzie, co nie znaczy, że nie dźwiga dodatkowych kilogramów. Takie określenie to skandal!

- napisała.

Oliwia Makuszewska dodała także, że obecnie mamy sezon jesienno-zimowy, kiedy wiele kobiet decyduje się na założenie grubego swetra, który może maskować nawet zaawansowaną ciążę.

O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy rzecznika prasowego sieci marketów Auchan Polska. - Przepraszamy za niefortunną tablicę. Zostanie ona zdjęta i zastąpiona prawidłowym napisem - zapewniła nas Dorota Patejko, dyrektor ds. komunikacji i CSR.

"Jestem w siódmym miesiącu ciąży. Usiadłam w metrze i słyszę krzyk"

Na problem traktowania kobiet w ciąży w przestrzeni publicznej zwracaliśmy już uwagę wielokrotnie. Poruszona została również kwestia tych, których brzuchy nie są bardzo widoczne nawet w zaawansowanej ciąży.

Swoją historią podzieliła się z nami jedna z czytelniczek. Opowiedziała nam, jak w siódmym miesiącu ciąży, kiedy jej brzuch nadal nie wskazywał na to, że spodziewa się dziecka, postanowiła usiąść w metrze.

"Zwykle nie potrzebuję, żeby ktoś ustępował mi miejsca w autobusie czy metrze. Ale zdarzają się sytuacje, kiedy jest mi słabo, jestem skrajnie zmęczona, mam gorszy dzień. Jak każdemu, nie tylko kobietom w ciąży. I wtedy zawsze trafiam na "święte krowy". Jak pech, to pech. Oto kilka przykładów.

Sytuacja numer jeden. Jechałam metrem, czytałam książkę. Nagle słyszę kobietę, która głośno i dobitnie zwraca się do mężczyzny z dwójką dzieci w wieku szkolnym, żeby usiadł, żeby dzieci usiadły. Stanęła nade mną i zaczęła się wydzierać personalnie do mnie. Wokół siedzieli inni mężczyźni. Może się bała zwrócić im (nieuzasadnioną!) uwagę? Krzyczała, że nie wie, kto mnie wychował, że my tu w Warszawie ustępujemy miejsca bardziej potrzebującym" - pisała.

Gdy odpowiedziała, że jest w ciąży, kobieta stwierdziła, że na pewno kłamie i że karma do niej wróci.

Podobna sytuacja spotkała ją w tramwaju, gdy usiadła na miejscu przeznaczonym dla kobiet w ciąży. Wówczas usłyszała od innej kobiety, że jest źle wychowana i że "jeśli jest w ciąży, to ona jest królową angielską".

Dlaczego należy ustępować miejsca kobietom w ciąży?

Takie zachowanie ma swoje uzasadnienie medyczne. Jednak mimo licznych akcji informacyjnych wiele osób nadal o tym nie wie.

- Układ krążenia ciężarnej jest obciążony aż w 60 procentach. Ma wówczas miejsce tzw. przepełnienie żylne - kobieta ma znacznie więcej krwi na obwodzie niż osoby, które nie są w ciąży. Z tej przyczyny ciężarne częściej mają obrzęki, szybciej mogą stracić przytomność. Warto podkreślić, że w trakcie ruchu mięśnie kobiety w ciąży pompują krew z powrotem do serca. Jednak gdy stoi ona w miejscu, jej serce jest bardzo obciążone, ponieważ musi wykonywać całą tę pracę, którą w trakcie ruchu wykonywały razem wszystkie mięśnie -  mówiła w rozmowie z nami Nicole Sochacki-Wójcicka, autorka bloga Mama ginekolog.

Więcej o:
Copyright © Agora SA