Mimo że sama nie ma dzieci, pani Natalia Broniarczyk rozumie to, że zdarza im się dokazywać - zwłaszcza, kiedy są zmęczone podróżą w zatłoczonym pociągu. Z jej relacji wynika, że nie brakuje jednak osób, dla których normalne zachowanie 3-latka to powód do dyscyplinowania jego matki.
Treść posta publikujemy w całości za zgodą jego autorki. Można go też przeczytać na jej facebookowym profilu.
Taka sytuacja, jedziemy pociągiem Toruń - Warszawa. Pociąg jest zapchany, osoby siedzą na podłodze, atmosfera jest nerwowa. Naprzeciwko nas siedzi mama z 3-letnim synem.
Dziecko, jak to dziecko w podróży - nudzi się, wydaje odgłosy zwierząt, czasem coś krzyknie, czasem zapłacze, czasem uderzy klapką od śmietnika. Mama co chwilę prosi dziecko, by było ciszej, próbuje zająć czymkolwiek, wyciąga zabawki, wafelki. Generalnie jest naprawdę do zniesienia. Podróż trwa.
Nagle za naszymi plecami staje chłopak i wymownym tonem mówi: "Czy pani naprawdę nie jest w stanie zapanować nad tym dzieckiem? Od 2 godzin to dziecko uderza tą klapką i hałasuje (jako najbliższe pasażerki wiemy, że nie jest to prawda). Mogłaby się pani nim zająć!"
Mama milczy. Z Karo pytamy pana, jakie są oczekiwania tego Pana, i co to w zasadzie znaczy "zapanować nad dzieckiem". Pan nie odpowiada i siada. Sąsiadka pana dopowiada, że "no naprawdę tego się nie da wytrzymać, wystarczyłoby tylko wychowanie i trochę dyscypliny" .
Dyscyplinowanie Pani Mamy się na tym kończy, my rzucamy kilka komentarzy w stylu "proszę się nie przejmować", Pani mama odpowiada, że "dziękuję za wsparcie, to przykre, że taki komentarz pada ze strony kobiety" i wyraźnie speszona spędza resztę podróży na próbach zajęcia syna czymkolwiek. My również od czasu do czasu zaczepiamy chłopca.
Narzędzia do dyscyplinowania kobiet w przestrzeniach publicznych mają się ciągle niestety bardzo dobrze. Mam taką refleksję - reagujmy na takie zachowania, nie udawajmy, że tego nie widzimy czy nie słyszymy. Wystarczy nawet zadać pytanie osobie atakującej jakie ma w zasadzie oczekiwania, i co ma na myśli. Albo spojrzenie dające mamie znać, że jesteśmy z nią.
Komentujący post pani Natalii w zdecydowanej większości zgadzają się z nią, że atakowanie i pouczanie matki w taki sposób jest niedopuszczalne. Samo zwrócenie uwagi rodzicowi, kiedy jego dziecko zachowuje się za głośno nie jest dla nich problemem, ale uważają, że można to zrobić w mniej protekcjonalny sposób.
Kilka z komentujących osób podsumowuje dyskusję stwierdzeniem, że obcy ludzie uwagi dotyczące wychowania cudzych dzieci kierują najczęściej do matek, a ojcu w podobnej sytuacji prawdopodobnie by gratulowali.
Ja Wam powiem, co by usłyszał ojciec od tego chłopaka. "Nie no stary, ja to Cię podziwiam, serio. Sam z dzieciakiem w podróży, szacun. Ja bym nie dał rady. A Ty tak na spokojnie, bez nerwów, bo wiadomo, że dzieciak musi się wyszumieć"
Matka Polka jest zawsze godna... zwrócenia jej uwagi. A to, że czapeczka uszka odsłania, że leci z nosa. Hitem od zawsze jest "a nie za ciepło ubrane/za zimno", k..wa jak się tak martwicie o ludzkość, dlaczego nigdy nie spytaliście pana żula "może by pan trochę mniej pił, bo na wątrobę zaszkodzi", albo mięśniaka "może by pan przestał tak pakować, bo się rozchoruje a i jeszcze odżywki są niezdrowe"
Tatowie są mega-bezpieczni, choćby się darli na maksa razem z dzieckiem. Bo tu czynnością podstawową jest de facto - jak napisałyście - dyscyplinowanie kobiet, a nie dzieci
Zobacz też:
Twoje dziecko, już nigdy nie zapomni umyć rąk, kiedy pokażesz mu eksperyment ze spleśniałym chlebem