Pediatra w kontekście rodziny z Białogardu: "konsekwencje nieszczepienia odczujemy za 10, 20 lat"

W świetle historii rodziny ze szpitala w Białogardzie rodzi się pytanie: czy jako rodzice mamy prawo decydować o dziecku, nawet kosztem zdrowia innych ludzi? Położnik: "rodziców odmawiających szczepień dziecka będzie coraz więcej".

Policja poszukuje rodziców, którzy uprowadzili własne dziecko ze szpitala w Białogardzie. Uciekli z noworodkiem z oddziału, bo nie odpowiadały im obowiązkowe zabiegi higieniczne i medyczne. Nie chcieli szczepić dziecka, nie zgodzili się na zastrzyk z witaminą K, na zabieg Credego (profilaktyczne zakrapianie oczu przeciw rzeżączce), nie chcieli też kąpieli dziecka zaraz po porodzie ani nagrzewania w cieplarce. Chcieli naturalnie i antyszczepionkowo.

Dokładnie o procedurach, na które nie zgodziła się rodzina, pisaliśmy w tekście: "Czego nie chcieli rodzice z Białogardu? I jak wyglądają procedury medyczne po porodzie? Sprawdzamy".

Za sprawą noworodka ze szpitala w Białogardzie odżył spór wokół ruchu antyszczepionkowego. Ludzie piszą tysiące komentarzy w sieci, zastanawiają się, dlaczego rodzice nowo narodzonych dzieci nie słuchają naukowców prezentujących badania naukowe, za to ufają mało wiarygodnym źródłom. Czy dziecko należy do państwa, czy do rodziców? Czy jako rodzice mamy prawo decydować o dziecku, nawet kosztem zdrowia innych ludzi?

Przybywa rodzin odmawiających szczepień w pierwszej dobie życia

- Zdanie rodziców jest niezwykle ważne, ale - patrząc od strony medycznej - nie są w stanie rzetelnie ocenić, co jest korzystne dla zdrowia ich dziecka, a co nie - mówi nam dr n. med. Grzegorz Mrugacz, ginekolog-położnik, specjalista ds. leczenia niepłodności z Kliniki Bocian.

Dr Mrugacz, który jako ginekolog i położnik praktykuje w Białymstoku, zauważa, że ruch antyszczepionkowy nie dotyczy tylko stolicy.

- Rodzice z obawy przed powikłaniami uchylają się od obowiązkowych szczepień swoich dzieci. Coraz częściej w szpitalach położniczych zdarzają się przypadki rodziców, którzy nie wyrażają zgody na podanie szczepionek w pierwszej dobie życia noworodka.

Bartosz Pawlikowski, pediatra, dermatolog dziecięcy z łódzkiej Kliniki Medevac, przyznaje, że również ma od czynienia z rodzicami, którzy nie szczepią dzieci. Ani szczepionkami obowiązkowymi, ani zalecanymi.

- Oczywiście, że na wizytach pediatrycznych spotykałem się z postawą antyszczepionkową. Niestety, nie są to ludzie, którzy są zainteresowani rozmową, mają postawę bezkompromisową. Autyzm, zatruwanie dziecka, spisek koncernów farmaceutycznych - to tylko niektóre ich argumenty. Spotkałem się z rodzicami, którzy wręcz posądzali mnie o czerpanie korzyści z napędzania sprzedaży szczepionek, inni nie kwestionowali moich argumentów, ale widziałem, że po prostu wiedzą swoje i dalej będą robić, jak chcą, bo to ich dziecko.

Z roku na rok przybywa w Polsce niezaszczepionych dzieci

W Polsce zaszczepialność obowiązkowymi szczepionkami jest wysoka, wynosi ponad 95 proc. Jednak co roku przybywa w Polsce rodziców, którzy uchylają się od szczepienia swoich dzieci. Podczas gdy w 2002 r. odnotowano 2,2 tys. odmów zaszczepienia dzieci, w ubiegłym, 2016 roku, takich odmów szczepień było już 23 147 (za Narodowym Instytutem Zdrowia Publicznego).

Więcej danych w tekście: W 2016 ponad 20 tys. dzieci nie zostało zaszczepionych. 400-procentowy skok w porównaniu z 2013

Kiedy poziom wyszczepienia ludności spadnie poniżej 90 proc., wówczas społeczeństwo jest zagrożone wybuchem miniepidemii.

- Jeśli będzie przybywało osób niezaszczepionych, musimy liczyć się z tym, że wrócą do nas choroby, o których już zapomnieliśmy. Coraz więcej osób będzie zmagało się z zakaźnymi chorobami, które mogą być niebezpieczne dla zdrowia i życia. Zbiorowe szczepienia powodują wygasanie ognisk choroby, bakterie i wirusy nie mają wówczas możliwości przenoszenia się między ludźmi - tłumaczy dr Mrugacz.

Wolność wyboru czy przymus?

We Włoszech w kwietniu tego roku zdiagnozowano ponad pięć razy więcej przypadków odry niż w kwietniu roku ubiegłego, a liczba dwulatków uodpornionych na odrę wynosiła tylko 87 proc., czyli sporo poniżej zalecanego przez WHO progu 95 proc.

Włoski rząd postanowił „rozprawić się” z ruchem antyszczepionkowym. W połowie tego roku Rzym wprowadził nowe przepisy, które przewidują, że dzieci bez szczepień nie będą mogły uczęszczać do żłobków i przedszkoli. Nieszczepione dzieci powyżej szóstego roku życia pójdą do szkoły, ponieważ istnieje obowiązek szkolny, ale ich rodzice będą musieli zapłacić grzywny nawet w wysokości do 7,5 tys. euro.

W Polsce w lipcu tego roku Naczelna Izba Lekarska domagała się, aby do szkół i przedszkoli przyjmowano tylko szczepione dzieci.

W petycji wystosowanej przez samorząd Naczelnej izby Lekarskiej do Ministra Zdrowia możną była przeczytać:

Wprowadzenie ustawowego obowiązku przedstawienia zaświadczania potwierdzającego wykonanie u dziecka szczepień obowiązkowych przed przyjęciem do żłobka, przedszkola lub szkoły jest uzasadnione interesem publicznym – potrzebą zapewnienia bezpieczeństwa zdrowotnego Polaków

Szef resortu zdrowia nie poparł petycji lekarzy. Milena Kruszewska, rzeczniczka Ministerstwa Zdrowia, mówiła, że obecnie nie ma podstaw prawnych, aby do przedszkoli i szkół przyjmować tylko dzieci zaszczepione.

Według dr Mrugacza w świetle niesłabnącego zainteresowania rodziców małych dzieci ruchem antyszczepionkowym potrzebna jest konkretna edukacja społeczeństwa na temat szczepień.

 - Lekarze powinni rozmawiać z rodzicami, odpowiadać na ich pytania i wątpliwości. Zdanie rodziców jest niezwykle ważne, ale od strony medycznej nie są zawsze w stanie fachowo ocenić, co jest korzystne dla zdrowia ich dziecka, a co nie. Po to są lekarze z ich wiedzą i doświadczeniem, aby im w tym pomóc. Obecnie natomiast zbyt często w kwestii zdrowia ludzie polegają na informacjach znalezionych w internecie, które mogą wprowadzać w błąd.

Dr Pawlikowski odwołuje się do wyobraźni rodziców:

 - Jestem za wolnością wyboru, ale w pewnych granicach. Są takie szczepienia, które, w mojej ocenie, muszą być narzucone systemowo, szczególnie te podawane w pierwszej dobie życia. Przecież WZW typu B można zarazić noworodka w szpitalu. Nie muszę mówić, czym to się zwykle kończy. Żyjemy też w czasach otwartości granic, trzeba mieć świadomość, że w pewnych krajach nie ma dostępu lub obowiązku szczepień na choroby u nas niewystępujące, np. Ukraina nie szczepi na gruźlicę. Na zarzut, iż dziecko nie będzie miało kontaktu z daną chorobą, odpowiadam: "A może będzie, bo będzie wolontariuszem w Afryce, bo będzie studiowało za granicą wśród obcokrajowców, bo kiedyś po prostu będzie miało kontakt z tak dużą liczbą osób, że zetknięcie z chorobą będzie bardziej prawdopodobne, niż się teraz może wydawać". Nie mam wątpliwości, że konsekwencje nieszczepienia odczujemy za 10, 20 lat.

To także może cię zainteresować:

Pięć procent mniej szczepień to już kilkukrotny wzrost liczby chorych. Widać to na przykładzie odry

Szczepienia działają. Ekspert WHO: Łatwiej zostać rażonym piorunem, niż mieć poważne powikłania po szczepionce

Czy szczepionki wywołują autyzm? [NaZdrowie]

Czy uważasz, że rodzice powinni mieć obowiązek, aby zaszczepić dzieci szczepionkami obowiazkowymi?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.