Nad jeziorem Białym chłopca poraził prąd z wesołego miasteczka. Czy lunaparki to niebezpieczne miejsca?

Co roku słyszymy o wypadkach w objazdowych wesołych miasteczkach. Często już sam ich wygląd nie budzi zaufania. Czy rzeczywiście stan techniczny wesołych miasteczek jest aż tak zły, że należałoby omijać je szerokim łukiem?

W Okunince koło Włodawy - popularnej miejscowości wypoczynkowej nad jeziorem Białym - na terenie wesołego miasteczka 11-latek chciał ominąć kałużę i złapał ręką za siatkę ogrodzeniową. Wtedy poraził go prąd. Kontrola placu, na którym ustawione były urządzenia, wykazała szereg nieprawidłowości - czytamy w tekście Gazety Wyborczej. Pogotowie zabrało chłopca do szpitala. Na szczęście nie doznał żadnych poważnych obrażeń.

Tragedia w Ohio

Mniej szczęścia mieli w zeszłym roku ludzie bawiący się w wesołym miasteczku w Ohio. Wypadek, który zdarzył się w lipcu 2017 roku, przykuł uwagę całego świata. W jego wyniku zmarł nastolatek, a kilka osób zostało ciężko rannych. Wstrząsający film, na którym było widać, jak rozpada się kolejka i wypadają z niej pasażerowie, przypomniał o tym, że wesołe miasteczka, lunaparki czy parki rozrywki nie zawsze są bezpieczne.

Rok temu sprawdziliśmy, jaki jest ich stan w naszym kraju. Przypominamy tamte ustalenia.

Bezpieczeństwo na placu zabaw - o czym warto pamiętać? [EDZIECKO]

Już sam wygląd nie wzbudza zaufania

Nie jest tajemnicą, że polskie wesołe miasteczka nie są tak nowoczesne i spektakularne, jak te na Zachodzie. Często już sam ich wygląd nie wzbudza zaufania. Mimo to wiele osób chętnie z nich korzysta. W okresie wakacyjnym cieszą się popularnością zarówno wśród dzieci, jak i dorosłych. Zdarza się jednak, że rodzice mają opory przed pozwoleniem dzieciom na takie zabawy.

- Boję się wesołych miasteczek, ponieważ mam lęk wysokości. Od kiedy pamiętam, omijam je szerokim łukiem. Jednak w trakcie wyjazdów wakacyjnych mój syn zazwyczaj ciągnie mnie do takich miejsc. Nie ukrywam, że dla mnie to problem. Wiem, że do wypadków dochodzi czasami nawet w pozornie bezpiecznych warunkach. Moim zdaniem nie jest to aż taka niesamowita rozrywka, aby tyle ryzykować - mówi Ewa, mama siedmiolatka.

Trzy wypadki w 2016 roku

Czy rzeczywiście jest się czego bać? Mimo że w naszym kraju nie słyszeliśmy o tak wstrząsających tragediach, jak ta w Ohio, co roku w polskich wesołych miasteczkach dochodzi do wypadków. W 2016 roku wydarzyły się aż trzy. W ich wyniku siedem osób odniosło obrażenia ciała.

W Szereńsku, gdzie w trakcie lokalnego festynu karuzela złamała się i przewróciła, rannych zostało kilka kobiet. Głośno było także o zdarzeniu w Augustowie. W trakcie zabawy w wesołym miasteczku w silnik gokarta wkręciły się włosy nastolatki. Dziewczyna w stanie ciężkim znalazła się w szpitalu.

W obu przypadkach zawinił czynnik ludzki - osoby nadzorujące obiekty były pod wpływem alkoholu. Z tego wynika, że często to nie przestarzały sprzęt jest winien wypadkom w takich miejscach, a nieodpowiedzialni pracownicy.

Ważne naklejki

Jednak czy ze sprzętem w jeżdżących w wakacje po Polsce wesołych miasteczkach jest aż tak dobrze? Okazuje się, że popularne karuzele są regularnie kontrolowane przez Urząd Dozoru Technicznego (UDT) i mogą być wprowadzone do użytku tylko po uzyskaniu pozytywnego wyniku badania.

- Obecnie w ewidencji UDT zarejestrowanych jest 680 karuzel, które podlegają badaniom okresowym raz w roku. Inspektor UDT zostawia na urządzeniu naklejkę z datą ważności kontroli. Znajduje się ona zazwyczaj w dobrze widocznym miejscu - mówi Ewa Dorobińska z Urzędu Dozoru Technicznego.

Przed zakupem biletu do wesołego miasteczka warto więc zwrócić na to uwagę. Zielona naklejka z logo UDT potwierdza, że urządzenie jest bezpieczne. Z kolei ciemnoróżowa z napisem „STOP” pojawia się, gdy wynik badania był negatywny. Jeśli chcemy mieć pewność co do obiektu, możemy zapytać także o niezbędne dokumenty.

- Osoby konserwujące sprzęt zobligowane są do posiadania zaświadczenia kwalifikacyjnego potwierdzającego umiejętność praktycznego wykonywania tych czynności oraz znajomość warunków technicznych dozoru technicznego, norm i przepisów prawnych w tym zakresie - informuje Ewa Dorobińska.

Obowiązek posiadania zaświadczeń nie dotyczy jednak osób obsługujących sprzęt.

Ryzykowne roller coastery

Na podstawie tych informacji możemy wyciągnąć wniosek, że sprzęt w polskich wesołych miasteczkach jest bezpieczny. Zaskakuje jednak pewien szczegół. O ile karuzele są regularnie sprawdzane, o tyle inaczej dzieje się w przypadku równie popularnych roller coasterów.

- Roller coastery w naszym kraju nie podlegają dozorowi technicznemu, w związku z czym UDT nie ma podstawy prawnej do wykonywania badań technicznych tych urządzeń i nie może się wypowiadać na temat poziomu ich bezpieczeństwa - informuje Ewa Dorobińska.

Z tej przyczyny, jeśli decydujemy się na taką rozrywkę, pozostaje liczyć na to, że właścicielowi obiektu zależy na renomie i bezpieczeństwie użytkowników. Przydatną informacją może być także certyfikat ISO 9001. Jest to międzynarodowa norma określająca wymagania, które spełniać powinien system zarządzania jakością w danej organizacji.

A jak jest w dużych parkach rozrywki?

Nie możemy także porównywać dużych i znanych parków rozrywki do wesołych miasteczek rozstawianych na polach w okresie wakacyjnym. W parkach rozrywki do obsługi klientów z reguły są zatrudniane wyszkolone osoby, a sprzęt regularnie kontrolowany. 

- Wszystkie urządzenia są zupełnie nowe i posiadają stosowne atesty, dzięki czemu wyróżniają się najwyższymi standardami i normami. Jako posiadacze certyfikatu ISO 9001 świadczymy usługi na najwyższym poziomie oraz gwarantujemy miłą i profesjonalną obsługę - dowiadujemy się z broszury informacyjnej cieszącego się w ostatnim czasie ogromną popularnością parku rozrywki Energylandia.

Warto być ostrożnym

Wypadki w wesołych miasteczkach w Polsce nie są aż tak częste, by wpadać w panikę. Jednak przykłady z ostatnich lat przypominają, że nigdy nie wiemy, czy nasze dziecko wsiada do sprawnego urządzenia, którym operuje wykwalifikowany pracownik.

Z rozrywek nie musimy rezygnować, jednak jako rodzice powinniśmy zadbać o to, by nasze dzieci bawiły się w bezpiecznych miejscach. Oprócz sprawdzenia naklejek i dokumentów ważna jest także nasza rodzicielska intuicja. Warto przed zakupem biletu wstępu zadać sobie pytanie, czy osoba nadzorująca sprzęt wzbudza nasze zaufanie.

Zobacz także: Dziecko prawie umarło, bo bawiło się balonem z helem. "Nie spotkałam rodzica, który by wiedział o zagrożeniu"

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.