Opiekunka na koloniach uderzyła chłopca. "Dzieci witały ją serdecznie, bardzo ją lubiły"

Dla 7-letniego wychowanka domu im. św. Maksymiliana Marii Kolbego w Wojsławicach kolonie miały być czasem relaksu i nawiązywania nowych znajomości. Niestety, jedna z wychowawczyń zamieniła je w koszmar.

Podczas kolonii w Łazach do opieki nad dziećmi przydzielono dwa rodzaje opiekunek - jedne zatrudniało biuro podróży, drugie to pracownice domu dziecka.

Kiedy Mariola Gepfert, jedna z opiekunek wybranych przez biuro podróży, zobaczyła podejrzane ślady na twarzy 7-latka od razu postanowiła działać. Chłopiec opowiedział jej o tym, że wychowawczyni z domu dziecka spoliczkowała go. Natychmiast zaprowadziła dziecko na obdukcję lekarską i skontaktowała się z policją. Po podjęciu stanowczych kroków opisała całą sytuację na Facebooku.

Post Marioli Gepfert publikujemy za jej zgodą. 

Od kilku lat jeżdżę na różne kolonie i obozy młodzieżowe. W tym roku spotkała mnie przykra sytuacja. Podczas kolonii, wśród 32 uczestników, było 8 osób z domu dziecka im. św. Maksymiliana Marii Kolbego w Wojsławicach. Pewnego dnia opiekunka (z ramienia domu dziecka) uderzyła 7-letniego chłopca w twarz, wrzuciła pod prysznic, a następnie położyła go do spania. Na drugi dzień, podczas śniadania, wraz z resztą kadry, zauważyliśmy ślad na twarzy chłopca po ewidentnym uderzeniu. Po zrobieniu zdjęć, nagraniu chłopaka, który opowiedział, co się wydarzyło poprzedniego wieczoru, kiedy opiekunka szarpiąc, zaprowadziła go do pokoju, wraz z panią kierownik udałam się do lekarza dyżurującego w ośrodku, który potwierdził nasze przypuszczenia i słowa chłopca.

"Zrobię wszystko, żeby poniosła konsekwencje"

Sprawa została zgłoszona na policję, chłopiec został poddany obdukcji. Dziękuję pani kierownik i panom policjantom za podejście do sprawy, za pełne zaangażowanie i opiekę "od A do Z". Sprawa jest w toku i zrobię wszystko, żeby kobieta została pozbawiona praw do wykonywania zawodu i poniosła odpowiednie konsekwencje. Dodam, że owa osoba jest kuratorem sądowym wielu osób z tamtejszej placówki. Ciekawe, czy dyrektorka placówki wie, jakie metody wychowawcze stosują jej pracownicy np. ZIMNY PRYSZNIC!!!!

"Nie siedźmy cicho"

Nie siedźmy cicho i nie udawajmy, że nie widzimy, kiedy dzieciom dzieje się krzywda. One nawet nie wiedzą, że takie sytuacje nie mają prawa bytu, dla nich to jest normalne!!! Serce pęka, gdy się tego słucha! Myślę, że w Polsce znajdzie się więcej placówek, w których dzieci traktowane są, jak zwierzęta (chociaż nie wyobrażam sobie traktować tak swoich pupili), albo nawet gorzej. Nie bądźmy obojętni, reagujmy. Gdzie w tym wszystkim jest wychowanie, kształtowanie osobowości, przekazywanie wartości?!? Jak dzieci z takich placówek mają wyrosnąć na porządne, wartościowe dorosłe osoby, kiedy sami doświadczają agresji?! Ratujmy młode istoty z rąk osób, które nie radząc sobie, stosują przemoc. Osoby, które powinny dawać przykład, wychowywać i przede wszystkim przy których dzieci powinny czuć się bezpiecznie. Wiedząc, jak szybko informacje rozchodzą się na portalach społecznościowych mam nadzieję, że ta również trafi w odpowiednie ręce.

Post Marioli Gepfert publikujemy za jej zgodą. 

Skontaktowaliśmy się z dyrektor domu dziecka im. św. Maksymiliana Marii Kolbego w Wojsławicach, Moniką Walczak. Chcieliśmy dowiedzieć się, czy oskarżona o spoliczkowanie opiekunka nadal pracuje z dziećmi oraz jak przebiega proces rekrutacji pracowników tego typu placówek.

Edziecko.pl: Czy pani podejrzana o spoliczkowanie chłopca nadal pracuje?

Dyrektor Monika Walczak: Od razu jak otrzymałam informację o tym incydencie, który zdarzył się na koloniach letnich w Łazach, odsunęłam tę panią od pełnienia obowiązków opieki nad dziećmi z uwagi na to, że wszczęłam postępowanie wyjaśniające. Oczywiście to jest podejrzenie, ponieważ jeszcze sprawa nie została zakończona. Teraz są kontrole i jestem w trakcie wyjaśniania, sprawę prowadzi policja. Myślę, że w niedługim czasie będą wyniki tej sprawy. Jest mi ogromnie przykro, że incydent przenosi się na wieloletnią pracę tutejszych pracowników, którzy z pełnym zaangażowaniem opiekują się dziećmi. Myślę, że to się wyjaśni. Szkoda by było naszej ciężkiej pracy i dzieci, które tutaj mieszkają. Podjęłam od razu kroki, żeby objąć dzieci dodatkową pomocą psychologiczną. Mogę zaręczyć, że nie ma przyzwolenia na żadne akty przemocy wobec dzieci, tym bardziej jestem zszokowana.

Jak rekrutuje się pracowników ośrodka?

Ta pani nie jest długoletnim pracownikiem, ponieważ została zatrudniona w tym roku, w styczniu. Osoba, która pracuje w placówce opiekuńczo-wychowawczej musi mieć odpowiednie wykształcenie psychologiczne bądź pedagogiczne, musi wykazać się zaświadczeniem o niekaralności, musi składać oświadczenia pod odpowiedzialnością karną, że nie była karana, że nie była pozbawiona praw rodzicielskich, że nie toczyły się wobec niej sprawy dotyczące robienia krzywdy dzieciom. No cóż, to był pracownik też pomocy społecznej.

Czy przed podjęciem pracy pracownicy są w jakiś sposób dodatkowo sprawdzani?

Ta pani przyszła jako koordynator do nas. Przyszła z pracy z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, tam zajmowała się pracą z rodzinami, także to nie była osoba, która przyszła do nas z ulicy. Tutaj na terenie placówki nie miałam żadnych zastrzeżeń do tej pani. Ona sumiennie wykonywała wszystkie swoje obowiązki, a najlepszą weryfikacją tej pracy są dzieci. Jeżeli wychowawca, pracownik wchodzi do pracy, a dzieci witają go serdecznie, to znaczy, że bardzo go lubią, tak jak to miało miejsce u nas w placówce. Trudno mi o tym mówić, ponieważ z każdej strony doświadczamy różnych pytań. Prowadzone jest śledztwo. Policja zajęła się sprawą, mam nadzieję, że wszystko się rozwiąże.

Jak się czuje spoliczkowany chłopiec?

Ma pomoc psychologa. Wszystko jest w porządku. Nasze dzieci też przeżywają tę sytuację. Nie mogą się pogodzić z tym, że ktoś pisze o naszym domu takie złe rzeczy. Dużo osób tu przyjeżdża - wolontariusze, korepetytorzy. Tu jest dom otwarty, my nie mieścimy się gdzieś na odludziu.

Dziękujemy za poświęcony czas i rozmowę.

To też może cię zainteresować:

Podaruj dziecku skrzydła

Na urlopie kłócimy się na potęgę. Dlaczego tak jest i co możemy zrobić, aby ograniczyć ilość sprzeczek?

"Walkman? Tak, mieliśmy to na historii" - dzieci o przedmiocie marzeń lat 80-tych [WIDEO]

Copyright © Agora SA