"Twoje dziecko pewnie myśli, że zamiast twarzy masz aparat" - ta mama i naukowcy udowadniają, że robienie zdjęć to samo dobro

Mamy regularnie wrzucające zdjęcia swoich dzieci do sieci pewnie nieraz spotkały się z zarzutami, że zamiast przeżywać wyjątkowe chwile razem z nimi, skupiają się na ich uwiecznianiu za pomocą aparatu. Czy to faktycznie złe podejście? Badacze z uniwersytetu Yale mają odpowiedź.
Zobacz wideo

"Twoje dziecko pewnie myśli, że zamiast twarzy masz aparat", "ile można", "nie uczestniczysz naprawdę w ich życiu, bo skupiasz się na robieniu zdjęć" - to najczęstsze argumenty przeciwników matek, które na swoich kontach na Facebooku czy Instagramie regularnie publikują ich fotki.

Mamarazzi w akcji

Na określenie takich kobiet powstał nawet specjalny termin pochodzący od słowa paparazzi - "mamarazzi". Bo podobnie jak ci pierwsi śledzą każdy krok gwiazd, tak mamy biegają za swoimi pociechami i uwieczniają na karcie pamięci ich miny, gesty, nowe ubranka, to, co i jak jedzą, gdzie są i co robią, nawet jeśli to po prostu zabawa patykiem.

Takim przypadkiem jest Bethany Neumeyer, która w artykule dla serwisu Littlethings.com przyznaje, że pierwsze wyjście na plac zabaw z dwójką jej dzieci zostało lepiej udokumentowane niż niejedno wesele, a na zdjęcia 4-letniego synka z odkurzaczami, które chłopiec uwielbia, ma osobny album.

Kiedy na świecie pojawiła się jego młodsza, obecnie 2-letnia siostra, liczba zdjęć wzrosła jeszcze bardziej. Bethany wiele z nich wywołuje i obwiesza nimi ściany w całym domu, ale całe mnóstwo, na które nie ma już miejsca, leży porozrzucane w różnych miejscach. Niektóre wysyła do pradziadków dzieci, bo to jedyne osoby w jej rodzinie, które nie korzystają z Facebooka.

Przeżywać czy utrwalać

Kobieta jest przy tym w pełni świadoma tego, że nie brakuje przeciwników takiego podejścia. Jej własna przyjaciółka zapytała kiedyś w żartach (autorka ma przynajmniej taką nadzieję), czy dzieci rozpoznają ją w ogóle bez aparatu przy twarzy.

Matka dwójki kilkulatków postanowiła więc na poważnie zastanowić się, czy faktycznie nie popełnia błędu i nie za bardzo skupia się na utrwalaniu "momentów" i tworzeniu wspomnień w chwili, kiedy mogłaby po prostu odłożyć telefon i się nimi cieszyć.

Na swoją obronę przywołuje argument, że po pierwsze nie przerywa dzieciom zabawy, przeważnie nie każe im pozować, a sama nie skupia się też na odpowiednim ustawieniu czy świetle. Do tego jej pociechy same często proszą, żeby zrobiła zdjęcie na przykład konstrukcji z klocków, z której są dumne.

Naukowa odpowiedź

Krytykującym ją - i wiele podobnie postępujących mam - to jednak nie wystarczy. Dla nich Bethany przywołuje wyniki zeszłorocznych badań naukowców z uniwersytetu Yale.

Zgodnie z nimi robienie zdjęć w ważnych czy ciekawych momentach w rzeczywistości zwiększa radość z ich przeżywania. Dotyczy to nie tylko chwil spędzanych z dziećmi, ale i koncertów, wycieczek, wypadów do pubu czy restauracji i wszystkich aktywności, które w założeniu mają być przyjemne.

Badania przeprowadzono na grupie osób wysyłanych na symulowane i prawdziwe wydarzenia, na których pozwalano im lub zabraniano robienia zdjęć. Wnioski opracowano zarówno na podstawie ankiet, jak i obserwacji ich zachowań, między innymi przy użyciu specjalnych okularów śledzących ruch gałek ocznych.

Zasada zwiększonej przyjemności

Zasada zwiększonej przyjemności nie działała właściwie tylko w momentach, kiedy uczestników zmuszano do przerwania danej czynności i zapozowania do zdjęcia oraz w przypadkach, kiedy sama czynność była wysoce absorbująca - na przykład, kiedy zajmowali się rękodzielnictwem czy majsterkowaniem.

Dla Bethany to wystarczający dowód na to, że nie powinna się martwić byciem mamarazzi. Dopóki jej dzieci same proszą ją o zrobienie zdjęć i nie przerywa im zabawy, ona też czerpie ze wspólnych momentów więcej radości. Najważniejsze dla niej jest jednak to, że nigdy nie będzie musiała żałować, że ma za mało zdjęć. Poza tym dzięki regularnym sesjom widzi, jak jej pociechy szybko rosną i się zmieniają.

Zobacz też:

Określił karmiącą piersią matkę jako "żenujący i budzący obrzydzenie widok". Ona nie pozostała mu dłużna...

Fotograf odmówił mamie sesji porodowej, bo... "cesarskie cięcie to nie poród"

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.