"Po przeczytaniu tego jestem jednym wielkim wyrzutem sumienia". Blogerka o problemie niedostrzeganym przez matki

Próbowaliście kiedyś spojrzeć na siebie oczyma własnego dziecka? I to w momentach kiedy jesteście źli, poirytowani. Autorka bloga Mataja zrobiła to za was.

Ile razy widząc poplamiony farbkami stół czy płatki śniadaniowe rozsypane na stole przez wasze dziecko, myśleliście: "Niech ono wreszcie dorośnie i nie sprawia tylu problemów?".

Byliście źli pomimo wyjaśnień dziecka, że próbowało uważać, ale opakowanie płatków było duże, dodatkowo rozdarło się, z kolei farbkami wyjechało trochę poza kartkę, bo tak dobrze się malowało...

Nic z tego. Jesteście wściekli i koniec. Besztacie dziecko, a sami żalicie się rodzinie i znajomym. Wszyscy doskonale wiedzą, co czujecie. Ale co czuje dziecko?

Pomijana perspektywa

Tej interesującej, choć często pomijanej perspektywie przyjrzała się jedna z autorek bloga Mataja - Alicja Kost.

Punktem wyjścia wpisu "Świadomość, która ułatwia rodzicielstwo" jest jedna z dobrze znanych rodzicom chwil kładzenia dzieci spać, kiedy to w myślach mamy czy taty powstaje obraz utulonego do snu słodkiego malucha, który zupełnie nie zgadza się z rzeczywistością, czyli skorą do zabawy i trudną do opanowania latoroślą:

Ona gra w teleturniej sto pytań do matki, on się wierci. [...] Niechże oni już [...] zasną, myślę, planując, jak to pożalę się Wirgiliuszowi, a potem wam na FB – [...] że to całe macierzyństwo bywa [...] trudne, a potem się pośmiejemy i wszystko wróci do normy.

Moment zwrotny następuje, gdy dzieci widzące poirytowanie matki proszą, by ta nie złościła się na nie. Przytulają się do niej i przepraszają ją. To wtedy blogerka zwraca uwagę na to, że nigdy nie zastanawiała się, co czują jej dzieci, widząc jej złość:

Nie tylko mnie czasem bywa trudno. Im też. [...] Oni nie mają takiego luksusu jak grupa wsparcia, której mogą się wyżalić: [...] nasza stuknięta matka to znowu przy zasypianiu odstawiła histerię bez powodu. Nie usłyszą też krzepiącej odpowiedzi, że matki tak czasem mają [...] Nie usłyszą, bo ja jestem jedyną grupą wsparcia, na jaką mogą liczyć.

Autorka wpisu uzupełnia swoje spostrzeżenia, opisując dzieciństwo widziane z perspektywy małego człowieka:

Pod płaszczem sielanki dzieciństwa kryje się [...] także ciemna strona mocy – ciągle ktoś decyduje za Ciebie [...]. Każdego dnia ktoś Cię [...] pogania, [...], koryguje i złości się – nawet za rzeczy, które zrobiłeś, bo chciałeś dobrze – ot choćby kiedy chciałeś być samodzielny i nalać sobie soku, ale małe niezdarne rączki nie miały jeszcze wprawy, więc wszystko się wylało, brudząc stół, krzesła, podłogę. Starałeś się, [...] a mama zamiast docenić, gdera.

Blogerka radzi, żeby w codziennych kontaktach z dzieckiem być świadomym tej perspektywy, ponieważ świadomość ta może pomóc w panowaniu nad gwałtownymi reakcjami i tym samym wpłynąć pozytywnie na relację rodzic - dziecko.

"Masz rację - niełatwo być dzieckiem"

Czytelniczki bloga wzruszył wpis pani Alicji. Przyznały, że do tej pory nie zastanawiały się nad tym, jak są postrzegane przez dzieci, kiedy się na nie denerwują, jednak po przeczytaniu artykułu ich spojrzenie na relacje z dziećmi się zmieniło:

Mam już za sobą wieczorne fuczenie, żeby pomogła w sprzątaniu, żeby to, żeby tamto... a potem przeczytałam Twój tekst i w magiczny sposób znalazły się siły na empatię i wspólną zabawę w sprzątanie zamiast zrzędzenia... Dziękuję!
Mi się dzisiaj udało. Córka [...] kapać się nie chciała i afera... Najpierw [...] gadałam itd., a już w pewnym momencie nie miałam siły się denerwować i mówię "choć się przytulić". Dwie minuty tulenia na podłodze [...], pytanie [...] "kogo mamunia kocha najbardziej na świecie?" [...] i dziecko odmienione poszło do wanny [...] Stanowczo wolę takie metody... 
Po przeczytaniu tego tekstu jestem jednym wielkim wyrzutem sumienia [...]. Dziękuję! Choć staram się z całych sił wykazywać maksimum empatii dla mojego 14-miesięcznego szkraba, to czasem codzienność przytłacza i te nieustannie wyciągnięte w górę pulchne łapki [...] przestają rozczulać, a zamiast tego wywołują chęć ucieczki na koniec świata. Za każdym takim razem postaram się przypomnieć sobie, że nasz Pączek ma tylko nas, rodziców, że na razie jesteśmy jego całym światem i nie ma mu kto wytłumaczyć, że tak naprawdę mama nie złości się o to, że tak fajnie bawić się w berka przy zakładaniu butów, które przez to trwa już drugą godzinę [...]. Masz rację – niełatwo być dzieckiem, trzeba mieć dla rodziców mnóstwo miłości, cierpliwości i wielkoduszności, żeby jakoś z nimi wytrzymać.
Matka intensywnie ząbkującego i butnego półtoraroczniaka dziękuje za ten tekst. Sama tłumaczę jego zachowania, ale nigdy nie próbowałam zobaczyć siebie jego oczami.

To też może cię zainteresować:

"Męża wychwalają, a mi tylko wytykają błędy". Blogerka o podwójnych standardach wychowania

Skoro dwoje, to czemu nie troje? 9 argumentów za tym, że warto mieć trzecie dziecko

Więcej o:
Copyright © Agora SA