"Ujrzałam klona córki". Po latach odkryła, że dziecko ma bliźniaczkę

Znalezienie siostry adoptowanej córki Jennifer przypominało prawdziwe śledztwo. Mogłoby się nie udać, gdyby nie... wada serca dziewczynki.

Zbliżały się 10 urodziny Audrey, dziewczynki, którą Jennifer Doering z Wisconsin, matka czwórki dzieci, adoptowała z jednego z chińskich sierocińców. Mama chciała z tej okazji dać przybranej córce wyjątkowy prezent. 

Artykuł adopcyjny

Pani Doering postanowiła, że odszuka artykuł adopcyjny Audrey. Chińskie sierocińce mają obowiązek zgłaszania do lokalnej gazety informacji o niedawno adoptowanych dzieciach, żeby dziennikarze mogli napisać o nich artykuł.

Na początku grudnia Jennifer poprosiła o pomoc w odszukaniu notki jedną z organizacji zajmujących się sprawami adopcji. Poszukiwania powiodły się, jednak gdy pani Doering zobaczyła zdjęcie załączone do artykułu adopcyjnego Audrey, była w szoku:

Ku mojemu zdziwieniu, ujrzałam dwie Audrey!

Druga Audrey

Okazało się, że dziewczynka ma siostrę bliźniaczkę. Jennifer postanowiła ją odnaleźć. Jedną ze wskazówek były imiona dzieci. Audrey niegdyś miała na imię Gui, natomiast jej siostra - Mei. Po połączeniu te imiona tworzyły w języku chińskim wyraz "róża". Nazywanie bliźniąt tak, żeby ich imiona po połączeniu tworzyły jakiś wyraz, jest częste w Chinach.

Jennifer zamieściła post ze wszystkimi zebranymi dotychczas informacjami na Facebooku. Udostępniła go na różnych stronach i w grupach, które zrzeszały adopcyjną społeczność. W końcu trafiła na profil Andrei Duke Olson, która pomagała chińskim dzieciom cierpiącym na wrodzoną wadę serca. Jennifer pomyślała, że to może być właściwy trop, ponieważ skoro Audrey miała problemy z sercem, mogła je mieć też jej siostra:

Coś mi mówiło, że to będzie to. "Umieść post na tej stronie", podpowiadał wewnętrzny głos.

Faktycznie - Olson była kluczem do rozwiązania sprawy. Leczyła dziecko, którego data urodzenia i opis zgadzały się z tym podanym przez Jennifer. Za pomocą kolejnego portalu adopcyjnego, Doering skontaktowała się z przybraną rodziną siostry Audrey.

Podobieństwa

Okazało się, że dziewczynka mieszka w Waszyngtonie i ma na imię Gracie. Jennifer skontaktowała się z adopcyjną rodziną przez Facebooka, żeby siostry jak najszybciej mogły ze sobą porozmawiać. 

Moment, kiedy dziewczynki zobaczyły się na ekranie, był dla obu rodzin wzruszający:

Wszyscy płakaliśmy. Wierzę, że żadna dobra lub zła rzecz nie dzieje się bez powodu.

Rozmowa ujawniła, że dziewczynki są identyczne nie tylko z wyglądu. Obie bowiem mają te same drobne dziwactwa i kochają te same rzeczy - matematykę, sport, zwierzęta oraz... makaron z sosem Alfredo.

Rodziny już planują wspólne spotkanie na żywo. Na pewno znów nie obejdzie się bez łez wzruszenia.

To też może cię zainteresować:

9 charakterystycznych cech rodzin, w których wychowali się ludzie sukcesu

'Jak się mają czuć jedynacy?'. Internauci komentują wpis blogerki o tym, jak warto mieć rodzeństwo

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.