Gang Świeżaków atakuje, czyli histeria w dyskoncie [WASZYM ZDANIEM]

Jest ich osiem. Wśród nich Śliwka Sabina, Truskawka Tosia. To maskotki w kształcie owoców i warzyw. Aby otrzymać "darmową" Tosię czy Sabinę, trzeba wcześniej zrobić zakupy w Biedronce za... bagatela 2400 zł.

Klientów Biedronki ogarnęła nowa "gorączka": dzieciaki dosłownie oszalały na ich punkcie, a rodzice zrobią wszystko, by spełnić marzenie dziecka o wymarzonym Świeżaku. Sieć dyskontów chyba nie była przygotowana na takie zainteresowanie, bo miała wydawać zabawki do 4 grudnia, a tymczasem... już ich zabrakło.

- Mam w domu trzy Świeżaki: Śliwkę Sabinkę, Gruszkę Gosię, Brokuła Bartka. Brokuła udało nam się upolować w jednej z Biedronek na trasie do Ostrołęki. Jechaliśmy tamtędy do rodziny. Dwa brokuły niosła w ręku pracownica sklepu. Miała je odłożone dla siebie. Mąż i córka ubłagali, żeby jednym się podzieliła. I tak do Sabinki i Gosi dołączył Bartek - opowiada nam Dorota, mama 7-letniej dziewczynki, która "zachorowała" na Brokuła Bartka.

U nas na Świeżaka zbierała się cała rodzina: rodzice, teściowie, opiekunka do dziecka, fryzjerki. Kilkanaście naklejek "kupiłam" za czekoladę na grupie na FB "Mama w Warszawie Kupię Sprzedam Zamienię". Na tej grupie trwa "handel" naklejkami i Świeżakami. Maskotki i naklejki "sprzedawane" są za: pieluchy, mokre chusteczki, słodkości, słoiczki z obiadkami, zabawki. Nie brakuje złośliwych komentarzy - dodaje.

 

Kiedy na facebookowym profilu eDziecka opublikowaliśmy post z prośbą o Wasze zdanie w sprawie Świeżaków i pytaniem, czy je lubicie i zbieracie, w ciągu kilkunastu minut pod wpisem pojawiło się kilkadziesiąt komentarzy.

Wśród nich m.in te wyjaśniające, dlaczego rodzice dali się "wkręcić" w Świeżaki:

Dzieci płaczą, bo nie ma Świeżaków albo są, ale inne, niż chcą. Mamy już jednego, drugi czeka do odebrania, jeżeli w ogóle nam się uda. Dlaczego daliśmy się ponieść? Bo Eryk ma truskawkę, a Zuzia ma pieczarkę, a Ada ma jabłko. I te oczy jak u kota ze Shreka... jak nie nazbierać chociaż na jednego, skoro inni mają 5?  Wspólnymi siłami z całą rodziną nazbieraliśmy i ma teraz ukochaną maskotkę.

Gang ŚwieżakówGang Świeżaków Truskawka Tosia, Gruszka Gosia i Śliwka Sabina, fot: NNK

Były też głosy oburzenia:

Dowiedziałem się przed chwilą, że na bazarach handlarze sprzedają komplety Świeżaków z Biedronki za odpowiednio wyższą cenę - jest popyt, są handlarze
Ludzie dostają za darmo te naklejki do zakupów, a sprzedają je za miliony albo wymieniają za ubranka, zabawki itd. Na kilku grupach sprzedażowych widziałam już tysiące takich ogłoszeń. To już jest szaleństwo i naciąganie innych

"Gang Świeżaków atakuje, czyli jak Biedronka rujnuje mi życie rodzinne"

O fenomenie Świeżaków napisała też dziennikarka, redaktor serwisu o zdrowiu Eliza Dolecka, prywatnie mama dziewczynki, która marzy o Śliwce Sabinie. Celnie i dobitnie. W tym miejscu oddajemy jej głos:

"Daliście się wkręcić w zbieranie Świeżaków, takich maskotek za bimbaliony? Ja w zasadzie nie, ale mam dziecko, więc teraz mam kłopot. Solidny.

Jeszcze rano wierzyłam, że może nie, że Śliwka Sabina zamieszka z moją rodziną i będziemy żyć długo i szczęśliwie. Niestety, okazuje się, że każda sieciówka musi mieć w końcu swoją własną aferę promocyjną. Ta biedronkowa brzydzi mnie wyjątkowo, bo wykorzystała dzieci i pozornie szczytny cel: promocję jedzenia warzyw i owoców.

Gang ŚwieżakówGang Świeżaków Śliwka Sabina w towarzystwie Truskawki Tosi i Gruszki Gosi. fot: NNK

Nie będę ukrywać: Biedronka nigdy nie była i nie będzie „moją”. Nie robię tam zakupów zasadniczo, chociaż dwa sklepy mam prawie pod nosem. Leming? Nowobogacka? Nic z tych rzeczy. Z jednej strony: zaganiana matka Polka, bez chwili wytchnienia. Z drugiej: osoba, której ciągle zdarza się kupować rzeczy niepotrzebne (a nie stać mnie na to) i wściekać, gdy czegoś naprawdę potrzebnego „akurat nie ma” (a to w Biedronce moja codzienność). Więc: robię zakupy na telefon. Precyzyjna lista. Bez targania, narzekania. Płacę za transport, a i tak wydaję mniej niż w normalnym sklepie. Taki cud...

Ale do rzeczy.

Przez długi czas wierzyłam, że te całe biedronkowe Świeżaki, znane mi z reklam, się nie przyjmą. No, paskudne są i to jakiś absurd, żeby w Biedronce wydać w krótkim czasie prawie 2,400 zł (40 zł za jedną naklejkę, 60 naklejek za Świeżaka). Niby potem przeczytałam, że jak się ma kartę lojalnościową, punkty liczone są podwójnie, a dodatkowe można też dostać np. za zakup owoców i warzyw, ale mimo wszystko. Kupa kasy. I wszystko za pluszaka wartego pewnie jakieś 15 zł w hurcie, a może nawet mniej.

Tymczasem moja córka dowiedziała się, że dzieci u niej w szkole chorują na Świeżaka. I się zaraziła. Zapragnęła Śliwki Sabiny niczym kania dżdżu. I zaczęliśmy zbierać.

Wszyscy.

Przyjaciele, rodzina, sąsiedzi, bezdzietni znajomi. Zgodnie z regulaminem. Zrobiłam zapas kostek do zmywarki, proszku do prania czy innego odświeżacza do toalety co najmniej na rok.

Ba, doceniłam sensowność promocji. Bo SIĘ PRZEKONAŁAM, że sporo rzeczy z Biedry jest całkiem, całkiem: orzeszki w karmelu, kokos, jeden żel do mycia, miód, mleko, szynka. Pomyślałam, że może nie na co dzień, ale od czasu do czasu mogę w Biedronce kupić to i owo.

A potem, tuż przed odbiorem Świeżaków zorientowałam się, że w pudle ze Świeżakami są tylko pomidory (ponoć najbrzydsze, dzieci tak mówią: jak zauważają różnicę, nie ogarniam). To na ostatnie zakupy poszłam do tej drugiej Biedronki w okolicy, żeby od razu Sabinkę odebrać. Tam po Świeżakach nie było już nawet smrodu.

Niezrażona: poprosiłam znajomych, by u siebie w okolicy sprawdzili sytuację. Białołęka w końcu dzieciaków pełna, więc pewnie sytuacja wyjątkowa. Raporty z Żoliborza, Sadyby, Jastrzębia, Bielska, Grójca etc., etc. – nie nastrajały optymistycznie.

Gang Świeżaków wyparował.

Wczytałam się w regulamin. Niby napisali, że w każdym sklepie nie musi być każdy Świeżak dostępny. Ale ludzie, trochę rozumu trzeba mieć. Nie będę jeździć po kraju za śliwką, nie? Może by tak jakiś punkt odbioru, bazę informacyjną etc. Ponieważ na stronie www.biedronka.pl nie było żadnych ciekawych danych, napisałam 14 listopada na wskazany adres kontaktowy do wiadomości biura prasowego.

Odpowiedzieli szybko, przyznaję. Nawet w nich uwierzyłam.

Na trochę.

Najpierw napisali, żeby uzbroić się w cierpliwość i że odpowiedzą precyzyjnie ok. godz. 17. Ok. 17, że następnego dnia raczej, ale żeby podać telefon, to wyjaśnią wcześniej. Telefon dałam, nie wyjaśnili. Może dlatego, że jednak prosiłam o konkrety na piśmie. Wreszcie przyszły:

„Stanowisko Jeronimo Martins Polska S.A. ws. dostępności maskotek Gang Świeżaków

Szanowni Państwo,

akcja „Gang Świeżaków” od samego początku cieszy się olbrzymim zainteresowaniem naszych klientów. W efekcie, mimo zapewnienia dużego zapasu maskotek, może zdarzyć się tak, że w niektórych naszych sklepach wyczerpała się ich dostępna pula.

Niezależnie od tego, że w regulaminie zastrzegliśmy możliwość braku dostępności maskotek w danej placówce, jesteśmy jednocześnie świadomi niesłabnącej popularności naszej akcji i dalszego zainteresowania klientów wzięciem w niej udziału. Chcąc zapewnić wszystkim zainteresowanym możliwość skorzystania z akcji „Gang Świeżaków”, już zaplanowaliśmy dodatkowe dostawy pluszaków do naszych sklepów. Klientów, którym będzie przysługiwał odbiór maskotek, zapraszamy do kontaktu z pracownikami naszych sklepów w celu uzgodnienia odbioru wybranej maskotki, jak tylko będzie ona dostępna.

Dodatkowe informacje:
O szczegółach dotyczących zasad odbioru Świeżaków z dodatkowej puli będziemy informować naszych klientów bezpośrednio w sklepach lub za pośrednictwem strony internetowej www.biedronka.pl. Jednocześnie prosimy osoby zainteresowane odebraniem maskotki w ramach akcji „Gang Świeżaków” o zachowanie kart kolekcjonerskich.

Pozdrawiamy,

Biuro Prasowe Jeronimo Martins Polska S.A.”

Pointa wydawała się smutna, wbrew przewidywaniom.

W Biedronce na warszawskiej Białołęce poinformowano córkę, która tam zaraz pobiegła, że na listę oczekujących na Świeżaka, BEZ GWARANCJI otrzymania, mogą się zapisać tylko ci, co zarejestrują kartę MOJA BIEDRONKA. Małej wlepiono kartę do rejestracji i zapowiedziano, że dopiero potem możemy pogadać o teoretycznej możliwości.

Uznałam, że to niczym nieuzasadniony szantaż i wiele wskazuje na to, że słusznie. Kolejny mail z biura prasowego, z 18. listopada:

„Przytoczone w artykule informacje, tj. cyt. „na listę oczekujących na Świeżaka (.) mogą się zapisać tylko ci, co zarejestrują kartę Moja Biedronka” nie pokrywają się z faktami. Od początku akcji „Gang Świeżaków” posiadanie karty „Moja Biedronka na co dzień” było dobrowolne. Także teraz klienci zainteresowani skorzystaniem z akcji i odebraniem maskotki nie muszą posiadać wspomnianej karty.

Jednocześnie zachęcamy klientów, którym przysługuje odbiór maskotki, do zgłaszania takiej chęci za pomocą naszego Biura Obsługi Klienta pod numerem telefonu 22 20 53 400.”.

Sprawdziłam ten numer. Działa. W sensie: przyjęto ode mnie zgłoszenie. Trochę to potrwało (telefony się urywają), ale lepiej poczekać kwadrans na infolinii niż zasuwać do sklepu (padało). Nikt nie wymagał ani danych osobowych, ani numeru karty. Wręcz przeciwnie: miła pani zapewniła, że to nieporozumienie, bo do odbioru potrzebna jest tylko karta kolekcjonera z naklejkami. Grzecznie i precyzyjnie. Informację, że Sabina czeka już we wskazanym sklepie, dostanę sms-em.

No to czekamy...

Powyższy tekst pierwotnie ukazał się na blogu autorki: To jest chore

Więcej o:
Copyright © Agora SA