Co oznacza czerwona flaga dla wczasowiczów nad Bałtykiem? Niewiele [KOMENTARZ]

Dlaczego ojcowie wypoczywający nad polskim wybrzeżem kąpali się z dziećmi w Bałtyku przy czerwonej fladze? Bo wiedzą lepiej? Bo ich przepisy nie dotyczą? Bo są ponad to? Po weekendowej tragedii wyłania się bardzo smutny obraz polskich wczasowiczów. Nie wiem, czy Młynarska słusznie zrobiła, że przepraszała.

W myśl przekonania „wszystkie dzieci nasze są” rodzice (a szczególnie matki) to grupa społeczna, którą chętnie i bez ogródek ocenia się, krytykuje, stawia się jej granice w przestrzeni publicznej. Co chwila słyszę i czytam o tym, że matka nie powinna karmić piersią w restauracji, że ktoś jest zdegustowany widokiem nagiej, karmiącej piersi. Kilka dni temu jeden z polityków Zjednoczonej Prawicy napisał nawet, że karmienie piersią w miejscach publicznych jest czynnością tak naturalną dla matek i dzieci, jak dla innych puszczanie bąków, sikanie czy plucie. Bulwersuje nie tylko karmiąca pierś. Skandalem jest również zmiana dziecku pieluchy na oczach innych. Wrzask dzieci dobiegający z placu zabaw drażni zadumanych i lubujących się w ciszy profesorów. Tak się dzisiaj zrobiło, że rodzice panoszą się, zagarniają przestrzeń, nie wiedzą, jak się zachować, nie przestrzegają zasad i norm, mimo że – tak jak chociażby w przypadku publicznego karmienia piersią – nie są one jasno określone.

Do tej pory starałam się trzymać z daleka od wszelkich osądów, oceniania innych rodziców, rozważania, co im wypada. Jednak po minionym weekendzie coś we mnie pękło. Kiedy dziecko traci życie przez bezmyślność rodziców, nie potrafię milczeć.

Polskie media obiegły dwie tragiczne wiadomości. Jedna z Ustki, druga z Łeby. Co się wydarzyło?

W niedzielę w Ustce ojciec wszedł do wody z dziećmi pomimo czerwonej flagi. Gdy trzymał młodsze dziecko na rękach, na chwilę przestał obserwować 7-letnią córkę. Po chwili zauważył, że dziecka nie ma już obok niego. Również w niedzielę, w Łebie, do Bałtyku wszedł tata z synem i córką. Mimo obowiązującego zakazu kąpieli i wywieszonej czerwonej flagi. Porwała ich fala, ratownicy wyciągnęli z wody chłopca i mężczyznę, który wymagał reanimacji. Nie było już z nimi 11-latki.

Czerwona flaga. Co dokładnie oznacza?

Zakaz kąpieli, kąpielisko nieczynne. Dlaczego zatem wczasowicze nie liczą się z ostrzeżeniami ratowników, dlaczego je ignorują i nie respektują zakazu wchodzenia do wody? Czy to wypite piwa dodają animuszu i odwagi? Czy przekonanie o własnej nieomylności?

Kim są ojcowie potopionych dzieci? Może to bohaterowie słynnego facebookowego wpisu Agaty Młynarskiej, która została w sieci zlinczowana za to, że odważyła się nazwać polskich wczasowiczów Kiepskimi. Kiedy dziennikarka napisała, że we Władysławowie jest totalny armagedon – zjechali wszyscy państwo Kiepscy z rodzinami i przyjaciółmi, że wszędzie gra muzyka, w każdej knajpie faceci w gastronomicznej ciąży opędzają się od swoich dzieci i umęczonych żon i że wiadomo, dobry browar to podstawa – w polskim internecie zawrzało. Dziennikarce oberwało się za wyniosłą postawę. Młynarska przepraszała wczasowiczów z Wybrzeża za swój komentarz. W kolejnym poście napisała: "Na przyszłość będę uważniejsza i bardziej precyzyjna w formułowaniu myśli".

A może ojcowie potopionych dzieci to beneficjenci programu Rodzina 500+, o których chętnie piszą lewicujące media. W artykule „Newsweeka” o tytule „Najazd Hunów” czytamy m.in. wypowiedź psycholog rozwojowej Doroty Zawadzkiej, która w ramach akcji edukacyjnej od początku wakacji przemierza Wybrzeże.

– Ten nawał rodzin z dziećmi bije po oczach – tłumaczy na łamach tygodnika psycholog. – Z jednej strony fantastycznie, bo wiele maluchów pierwszy raz w życiu zobaczyło morze. Niektóre nawet nie wiedzą, jakie. Mówię Bałtyk, a one – oczy szeroko otwarte.

Serwis „wPolityce” broni Hunów z „Newsweeka”. Na łamach portalu czytamy, że Polacy, dzięki programowi Rodzina 500+, wreszcie mogą zapewnić dzieciom wypoczynek, ich liczna obecność nad morzem to namacalny dowód na to, że ci ludzie odzyskują godność. Może i tak, tylko że...

Dzisiaj to wszystko jest kompletnie bez znaczenia

To nieistotne, czy ojcowie potopionych dzieci to „Kiepscy”, beneficjenci 500+ czy wczasowicze z ekskluzywnych, pięciogwiazdkowych hoteli, którzy nad morze nadjechali wypasionymi samochodami i których brawura to drugie imię.

Były dzieci. Nie ma dzieci. Straciły życie tylko dlatego, że ich rodzice wykazali się niedojrzałością, nieodpowiedzialnością, brakiem wyobraźni i lekceważącym podejściem do panujących na polskimi kąpieliskami zasad. I trzeba to głośno mówić, pisać i przypominać, że ponad podziałami istnieje coś takiego, jak obowiązujące wszystkich te same zasady bezpieczeństwa. Niektóre z nich są jasne i oczywiste. Ale, jak widać, nie wszystkich obowiązują.

 PS Do wszystkich potencjalnych wczasowiczów

Przy każdym kąpielisku (najczęściej przy wejściu na plażę) znajduje się codziennie aktualizowana przez ratowników tablica informacyjna, którą należy przeczytać przed wejściem na kąpielisko. Ratownicy na bieżąco informują o temperaturze wody, powietrza i sile wiatru. Na terenach kąpielisk ratownicy WOPR przekazują informacje o dopuszczalności lub zakazie kąpieli przez wywieszanie flag w odpowiednim kolorze. Flaga biała oznacza, że kąpiel jest dozwolona, a flaga czerwona to zakaz kąpieli lub kąpielisko nieczynne. Maszty z flagami informacyjnymi znajdują się bezpośrednio przy wieżach obserwacyjnych ratowników. Flagę czerwoną wywiesza się w sytuacji, kiedy kąpielisko jest nieczynne oraz gdy temperatura wody wynosi poniżej 14 st. C, widoczność jest ograniczona do 50 m, prędkość wiatru przekracza 5 stopni w skali Beauforta, występuje fala powyżej 70 cm z pojawiającymi się pienistymi białymi grzywami oraz gdy występują silne prądy wsteczne.

Powinno cię również zainteresować: Dzieci, wakacje i nagłe wypadki. Czy wiesz jak fachowo udzielić pierwszej pomocy?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.